Yoho!
'
Dzisiaj chce poruszyć trochę nietypowy temat. I na pewno nieco (albo bardzo) kontrowersyjny. Na początek chcę jednak przypomnieć, że nikogo nie mam zamiaru obrażać, a wszystko co napisze to tylko i wyłącznie moje własne spostrzeżenia. Dlatego proszę nie doszukiwać się niczego obraźliwego pod jakimkolwiek względem.
Sorka że tak oficjalnie na starcie, jednak nie chcę aby ktokolwiek poczuł się urażony, ponieważ to nie jest moim zamiarem w żadnym razie.
Wszystkie moje spostrzeżenia w tym temacie zaczęły się dawno. Wiecie chodzi się do szkoły to różne rzeczy się widzi. Jednak ostatnio, kiedy pojawiła się u nas nowa pracownica aż się nie mogłam nadziwić. Ja rozumiem nie umieć czegoś dzień, dwa, nawet trzy, ale jak wykonujesz tą samą pracę dzień w dzień, przez dwa tygodnie i dalej odwalasz gapy, nawet jeśli kilkakrotnie zwraca ci się uwagę. No to wybacz, ale to nie moja wina lecz twoja. W każdym razie Panią pozdrawiam i życzę szczęścia, bo z pewnością jej się przyda. I tak mi utkwiła ta Pani w głowie, bo trochę to nie do pomyślenia czy młoda osoba (była po 30) nie umie ogarnąć naprawdę prostej pracy? W dodatku nie była pod niczyją presją ani nikt jej nie gonił, wszystko mogła spokojnie zrobić byle dokładnie. No, ale niestety. I tak mnie to natchnęło, zwłaszcza, że doskonale znam szkolnictwo, bo sama uczestniczę jeszcze w tym procesie.
Ostatnio jeszcze natknęłam się na bardzo poruszający mnie filmik jednego Pana z Lekko Stronniczych - Włodka Markowicza pt. "Kropki". Było to na tyle poruszające i dające do myślenia że w końcu i ja postanowiłam co nieco na ten temat powiedzieć, choć zapewne będę się wielokrotnie powtarzać. Polecam obejrzeć ten filmik, ponieważ uświadamia wiele rzeczy o których normalnie mało co myślimy. Dlaczego? Takie nasze społeczeństwo.
Przytoczę tu również cytat z "Koniec świata i hard-boiled wonderland" Harukiego Murakamiego (którego obecnie trochę zaniedbuje :C) "Dziadek mówi, ze nauka w szkole to szesnastoletni proces odmóżdżania młodych ludzi. Sam też prawie nie chodzi do szkoły". Ktoś mógłby powiedzieć, że to tylko głupota, bo szkoła jest nam potrzebna, jednak ja uważam nieco inaczej.
Szkoła jest ważna w pierwszych krokach stawania na świcie. Mianowicie do pisania, czytania, podstawowego liczenia, a dalsze losy powinien wybierać sam uczeń. Niestety to tylko marzenia. Cały system edukacji jest jak dla mnie mało przemyślany, a jak już przemyślany to tylko, żeby nauczyć jak się uczyć i szufladkować wiedzę, a nie wykorzystywać ją w życiu. Bo niestety zawsze jak zadaję pytanie mojemu Panu od matematyki "Proszę Pana a to przyda nam się w normalnym życiu?", to nastaje chwila ciszy i w końcu odpowiedź "No, nie..., ale to pozwoli wam rozwijać szare komórki". Rozwijać szare komórki jak dla mnie mogą też inne rzeczy, nie tylko matematyka. Z resztą kto dziś ogarnia matematykę tak choć w 90% jeśli chodzi o uczniów? Chyba tylko nieliczni. Ja się w to nie zaliczam moja zdolność matematyczna to jakieś 50 w porywach do 60 %. Wiem szału nie ma.
W dodatku mam jeszcze jeden przykład jak robią nam z mózgu sieczkę. Nie wiem kto był taki mądry żeby dawać przedmiot, który nazywa się "Historia i społeczeństwo". Innymi słowy jest to połączenie WOSu z historią, ale po co? WOS i historia były jako osobne przedmioty, to po co upychać grafik lekcji czymś takim? Ale co jest lepsze. hehe... co pół roku wertujemy całą historię od starożytności do współczesności i ja się pytam po co mieszać. Okey, są różne kąty pod jakimi się uczymy, ale rany ileż można wracać do Grecji i Rzymu? Po za tym nie lepiej jak już skupić się na teraźniejszości a przeszłość zostawić w spokoju, bo szczerze obecnie nie wiem nawet co się dzieje na świcie. Raz, że mało mnie to obchodzi a dwa szkoła wcale nie chce abyśmy wiedzieli więcej. To wyłącznie moje doświadczenia. I raczej wątpię by się to zmieniło.
Tak więc pytam się czy warto być tylko biernym użytkownikiem świata? Czy może jednak pora zacząć ruszyć te swoje szare komórki, bo może to wcale nie jest takie trudne? Wiem, gadam chyba od rzeczy. I wiem również to, że niektórzy nie zrozumieją, bo kiedy wpadnie się w taką czarną dziurę umysłu ciężko się z niej wydostać jeśli nie ma się jakichkolwiek aspiracji na coś więcej. Nie jestem ekspertem w tych dziedzinach, ani nawet filozofem, jednak uważam, że nie warto ulegać środowisku. Każdy jest sobą, niezastąpionym sobą, nie warto zmieniać się dla ludzi, bo gdy coś się zawali oni zostawią cię na lodzie, a nie o to chodzi. Jak dla mnie trzeba nauczyć akceptacji "inności". Brzmi to dość dziwnie, ale chodzi mi o to że nie potrzeba tępić innych od siebie, bo np. są innego wyznania. Wiem to zupełnie inna rzecz, bo chodzi o tolerancję, jednak to wszystko się łączy, więc warto i o tym wspomnieć.
Ludzie idą za tłumem, modą, trendami. Wiem doskonale o tym, bo sama nie raz patrzę co jest akurat modne zwłaszcza, że dość głęboko uzależniłam się od sfery beauty, no niestety. Jednak nie chcę się w to zatracać i jak mój tata mówi:"Mieć w głowie sieczkę". Bo choć lubię to bardzo, nie zaprzeczę to nie wstydzę się tego, że jestem sobą i wcale nie jest tak, że nie wyjdę nie umalowana czy boję się co ludzie powiedzą jak zobaczą mnie "gołą" bez makijażu. To nie o to chodzi. Jednak ludzie są okropni pod tym względem. A większość robi tak bo są pod wpływem innych, chcą zaimponować, ale nie wiem co. No cóż tak jest, nie zmieni się to. Jedynie liczba takich osób tak myślę, że wzrośnie. I jak tu żyć w takim świecie?
Mogłabym się jeszcze długo rozwodzić, co jest złe co dobre, ale nic nie pomogą słowa, jeśli nic się nie zacznie działać, prawda? Co wy myślicie? Czy świat, który mamy przed sobą jest nieskalany i bez wad? A może jednak jest coś co i Wam nie pasuje?
Do napisania :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz