*********************************************
Duch Dusz spojrzał na nich z uśmiechem
- Nie ma się co smucić, dzieci. Wasza mama żyje, co prawda bez ludzkiej formy, ale żyje. To najważniejsze. Przez owe miesiące szukała ciała by móc znów być z wami.
- Niestety bez owocnie - dokończyła Gladys smutno. - Próbowałam wszystkiego, ale wszelkie kryształy, minerały, czy kamienie zawiodły. A ciało ludzkie jest zbyt kruche. Poza tym musiałbym zniszczyć czyjąś duszę by mów przejąć ciało. A tego na pewno się nie podejmę. - Spojrzała na nich z uśmiechem. - Ale nie jest źle. W końcu żyje. Tylko nie mogę opuścić tego miejsca. Jeśli to zrobię, aż nie chcę myśleć co się stanie ze światem.
- No, ale musi być jakieś wyjście - zaczął Will.
- A nowe ciało? Takie jak dał Ci Ojciec i Lilith? - spytała Angelika.
- To nic nie da. Jest za słabe. Drugi raz nic nie pomoże.
- Właśnie a twoi bracia... - zaczęła GAnge wyciągając z kieszeni bransoletkę i podając ją matce. Gladys wzięła ją i ścisnęła w dłoni po czym zamknęła oczy i wypowiedziała bezgłośnie kilka niezrozumiałych słów i kamienie rozbłysły przybierając pierwotny kolor granatu. Przed Gladys pojawiły się trzy postacie jej braci: Xerxesa, Kaspra, Blate.
- Wow nigdy więcej - rzucił Xerxes.
- Gladys !- krzyknął z radością Blate, a Kasper się uśmiechnął.
- Co się stało? - spytał Xerxes i spojrzał po zebranych.
- Długa historia - odparła Gladys. - Skoro jesteśmy już wszyscy to może usiądziemy w bardziej przestronnym miejscu. - Spojrzała na Ducha Duchów a on zaprowadził ich do jakby pokoju gościnnego. Wielka sala oświetlona milionem świec. Białe zimne marmurowe ściany, sufit i podłoga, bez okien z wnękami na świece dookoła rozstawione. Na środku położono wielki włochaty dywan zakrywający 1/4 podłogi. Na nim leżały dwie duże białe skórzane kanapy z elementami drewna cedrowego, w którym wyryto pradawne runy. Na suficie, na białym marmurze wyżłobiono wielki krąg z zaklęć, które mają chronić cały pałac Ducha Dusz. Usiedli przy stole z drewna cedrowego, z śnieżno białym obrusem z koronek i pięknym wazonem białych polnych kwiatów.
- A więc od początku proszę - powiedział Xerxes do zebranych.
- Po tym jak Alice została pozbawiona mocy. Dużo się działo - zaczęła GAnge. - Po pierwsze mój ojciec i najwyższy strasznie się zakolegowali, co samo w sobie było podejrzane, ale mało kto zwrócił na to uwagę. Wszyscy skupieni byli na Alice, która opowiedziała dość ciekawą historię.
- W teorii ma urodzić moje dziecko - dorzucił nadal zły Dark - Ale jak się okazało to jednak nie prawda. Znaleźliśmy z GAnge umowę właśnie pomiędzy Greyem, Zikiem a Alice. Najfajniejsze jest to, że chcą uwolnić Alice w zamian za dochowanie tajemnicy. Ale zdążyłem ich ubiec i zamknąłem Alice za zgodą rady W., ale to nie zmienia faktu, że trzeba coś zrobić. Ciągle myślą, że nie żyjesz. Myślę, że w końcu powinnaś wrócić Gladys. Odbudować rodzinę. Nie mówię tu tylko o Asakurach, ale i o Kuranach. - Spojrzeli na niego ze zdziwieniem. - Nie ma co się dziwić. To oczywiste, nie po to po tylu wiekach pojawili się Xerxes, Kasper i Blate. Obydwa te rody są połączone dzięki tobie. A bądź co bądź w końcu trzeba wyjść z ukrycia. Kuranowie zostali zapomniani przez historię, ponieważ byli zbyt potężni i pozbyto się ich. To nie tylko wasza historia - spojrzał na trzech braci i Gladys - ale nasza również.
Duch Dusz uśmiechnął się.
- Twój mały wnuczek dobrze prawi, Kryształowa Damo. Twoje ciało może i jest problemem, ale coś się wymyśli. Nie dziwię się, że tak usilnie chciałaś do nich wrócić, teraz rozumiem. Jednak teraz musicie odpocząć - rzekł poważnie. - Moje duchy zaprowadzą was do pokoi. Dzień się już skończył, pora na sen.
- Ale jak możemy spać ... - zaczął Xerxes, ale Duch Dusz spojrzał na niego.
- Zmęczeni, z pustymi głowami nic nie zrobicie.
Nikt więcej nie miał zamiaru się sprzeczać tylko posłusznie poszli za duchami. Gdy odeszli Duch Dusz wziął Willa na stronę.
- Williamie wiem o czym myślałeś. - Will spojrzał na niego ze strachem. - Spokojnie, chłopcze. Wiem, że chcesz uwolnić matkę z tego ciała i choć twój plan jest szalony możliwe, że to jedyne rozwiązanie. Ale stworzenie nowego ciała z pomocą twojej siostry może nie podobać się twojej matce. Choć wiem co kryje wasza dusza. Przemyśl to, chłopcze.
Duch zostawił Willa samego. Też się bał. Wiedział jaka to odpowiedzialność i ryzyko. Czy jest na to gotów? Czy oni są na to gotowi? Poszedł za duchem do pokoju i położył się na łóżku patrząc na pradawne runy na suficie.
***************************************
Czułam się znów wspaniale mając rodzinę ze sobą. Jednak to nie wszystko niestety. Chciałabym wrócić. Wiem,że Dark ma rację. Zresztą moi bracia też. Ród Kuran ma prawo wrócić i żyć.
Ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę - rzuciłam. Wszedł Yuki.
- Przepraszam, że ...
- Wejdź - uśmiechnęłam się. Podszedł bliżej.
- Nie wiedziałem co ze sobą zrobić.
- Znam to. Chodź pokażę Ci coś - odparłam i złapałam go za rękę. Zaraz za półkami z księgami w laboratorium znajdowały się drzwi, a za nimi schody do małej wieży. Wprowadziłam go na samą górę, do małego pokoiku z łóżkiem i wielkim oknem z dużym parapetem.
- Chodź usiądź - rzuciłam z uśmiechem i otworzyłam okno. Na niebie mieniły się miliardy gwiazd i piękny sierp księżyca. Usiedliśmy obok siebie. Patrząc w nocne niebo.
- Kiedy traciłam nadzieję, zawsze przychodziłam tu, by ją na nowo odnaleźć. To miejsce ma w sobie magię, której ja nigdy nie dosięgnę. Ilekroć spoglądam na to niebo, nie mogę nie czuć nowej siły, nowej nadziei. - Spojrzałam na niego, a on na mnie.
- Tak bardzo tęskniłem - rzucił z utęsknieniem. - Ale wiedziałem, że jesteś gdzieś tam, wiedziałem, że cie odnajdę, choćby to była ostatnia rzecz w moim życiu. - Dotknął mojego szklanego policzka, dotknęłam jego dłoni. Choć nie byłam pewna co tak naprawdę nas łączy, nie chciałam go stracić za żadne skarby. Jego ciepła dłoń, i piękne oczy jak otchłań pochłaniały moje serce i duszę. Oh, jakże chciałabym być teraz człowiekiem. Po policzkach spłynęły znów kryształowe łzy, otarł je i przytulił mnie mocno do siebie.
- Zawsze będę przy Tobie. Zawsze...
Jego głos odbijał się echem jeszcze długo zanim zasnęliśmy w swoich ramionach.
****************************************