To znowu ja!
Cóż mnie skłoniło do ponownego napisania tej notki? Może to, że jak się coś pieprzy to już niech na całego. A tajemnica niech wyjdzie na jaw.
Obecnie zajadam się cukierkami Advocat i jest mi z tym bardzo dobrze, bo przynajmniej choć trochę hamują moją potrzebę na alkohol, którego jeszcze nie mogę spożywać przez kilka kolejnych miesięcy. Tyle że jest problem, że mój tyłek robi się po tym większy, ale czego się nie robi dla zaspokojenia nerwów.
Staram się być osobą spokojną, ale nie raz zaczyna mi odbijać. Czemu? Bo życie jest tak zjeb***, że szok.
Szczerze nie lubię się żalić, ale to przynosi przynajmniej w moim wypadku odrobinę ulgi. Jesteście gotowi na mój boski przypadek?
To zaczynam...
Jest to historia mojej najdroższej przyjaciółki, która bardzo mną wstrząsnęła. Moja kochana przyjaciółka pokłóciła się ze swoją cudowną ciocią, nie wiedząc nawet co jest przyczyną braku rozmowy między nimi zwłaszcza, że bardzo dobrze się zawsze rozumiały, okazało się, że zawiniła głupota tej młodszej, która pokazała nie to co potrzeba w nieodpowiednim czasie ( w ogóle nie powinna nic pokazywać ) no i ta starsza przybrała sobie to do siebie i mamy brak relacji murowany na 4 tygodnie. Dopiero gdy ta młodsza pod wpływem rodzica poszła spytać się o co toczy się konflikt, wyszło o jaką nieświadomą głupotę popełnioną przez młodą. Jaki z tego morał drogie dzieci??? Przemyślcie dwa razy zanim coś pokażecie czy powiecie, bo potem robią się problemy nie wiadomo o co.
Tak więc uważam, że moje żale na ten dzień są zażegnane, choć chce mi się T-T to nie będę płakać, ale jak się już rozkleję to na maxa. Mam nadzieję, że nie macie takiego debilnego charakteru jak ja. Stanowczo nie polecam.
Kiedyś obiecałam sobie, żeby przestać grać, ale w moim świecie jest to nie realne, bo gdy robię i mówię to co chce, zawsze, ale to zawsze jest mi tylko gorzej, a moje oczy mają już dość łez. Z dużo się ich wylało przez te ponad 17 lat, o byle głupoty. Gdyby tak uciec - o jakże bym chciała być z dala od tego życia, które nie jest dla mnie ani trochę szczęśliwe, choć wszyscy twierdzą, że "nic mi się dzieje". Co oni tak na prawdę wiedzą o mnie? Wiedzą coś po za tym, że mam "humorki", które wynikają z mojej nie stabilizacji emocjonalnej. Nie, nie wiedzą. Nie wiedzą, że nie raz przepłakuję pół nocy o byle głupie słowo, które mi powiedzą. O tym że dołuję się każdą pierdołą. O tym, że nie raz jestem tak przybita, że chodzą mi po głowie popier****** myśli. Nie, nie wiedzą. Nie chcą wiedzieć, a ja nie mam zamiaru zakłócać ich życie moimi problemami, które jak by sami stwierdzili sama sobie robię. O tak z całą pewnością tak by to było. Mam szczęśliwy dom, cudownych rodziców i jest mi choler** źle. Jestem głupia? Może. Zwariowałam? Nie zaprzeczę. Czy ktoś jeszcze pragnie coś dodać zapraszam do komentowania. Jestem otwarta na wasze pytania i stwierdzenia odnośnie mojego stanu psychicznego.
A teraz po tym wszystkim do następnego postu, oby już nie dzisiaj...
Spokojnej niedzieli życzę i pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz