Translate

piątek, 21 października 2016

Jestem Gladys #60 - wrogowie

******************************
Kiedy wytłumaczyłam wszystko byli zszokowani, zresztą to było wiadome. Wzrok Willa i Darka wyglądały identycznie obydwoje mieli wątpliwości wobec Yukiego i jego zaangażowaniu. Nie mnie to oceniać, postanowiłam mimo wszystko mu zaufać, ale czy dobrze na tym wyjdę, nie wiem.  Wiem tylko , że sama na pewno nie dam sobie rady.
- Wiem, że ciężko wam to zaakceptować. Jednak póki co mamy związane ręce i każda pomoc się przyda.
- Spałaś z nim - rzucił z przekąsem Dark. Zatkało mnie, dobrze wiedział co odpowiem i co mówią moje oczy. - Ja wszystko rozumiem, naprawdę. Ale kolejny raz działasz pod wpływem uczuć. Gladys spójrz wprawdzie w oczy owinął sobie ciebie wokół palca. Czy twoja miłość zawsze jest taka, zastanów się ile takich scenariuszy przerabiałaś?  Jeszcze Ci mało?  Wiesz dobrze, że skończy się jak z Zikiem, Greyem i całą resztą.
- Zam.... - zaczął Yuki, ale natychmiast zatrzymała go ręką.
- Wiem do czego zmierzasz Dark i mam tego pełną świadomość, że to wszystko może być tylko po to by mnie wykorzystać. Ale gdyby nie on dalej byłbyś zamknięty, a ja tkwiła bym w zamknięciu jako człowiek, teraz przynajmniej mogę coś zrobić .
- Mamo dość!  - krzyknął ostro Will.
Oczy wszystkich patrzyły na niego.
- Nie obchodzi mnie z kim śpisz, z kim chodzisz, czy inne bzdety chce tylko byś była szczęśliwa. Choćby i na chwilę. A teraz dość tego, bo trzeba ratować resztę.
Nie mogła znaleźć słów jak bardzo kocham mojego syna, ale zanim zdążyłam powiedzieć choć słowo Yuki jak na życzenie otworzył portal prosto do siedziby Rady W. A tam znaleźliśmy się w samym centrum piekła.

Grey z Lilith wisieli na ścianie przygwożdżeni niewidzialną magią. Shiba i Loxis zamknięci byli w klatce, a moje biedne dzieci leżały na podłodze jak muchy nieprzytomne i jak wszyscy obecni opobijane i splamione krwią. Na ten widok moje serce zabiło smutkiem i gniewem. Alice siedziała na tronie niczym królowa a do około niej niczym w anielskim zastępie stali wszyscy z mojej bransoletki. Xavier i Valtor patrzyli na mnie z pogardą zupełnie jakby mówili, że to mój koniec. Ci dwaj bracia zbyt długo zachodzili mi za skórę i znów to robią. Różnica polega na tym, że mają przewagę. Niestety.

- Oh Gladys czekałam na ciebie -rzuciła ze słodkim uśmiechem Alice. Wymieniam spojrzenie z Yukim, ale wydawał się nie wiedzieć o tym.
- Nie musisz go oskarżać dobrze wiedziałam co planuje, i dla kogo chce być wampirem - zaśmiała się. - A i jeszcze jedno, byłabym zapomniała - dodała, a drzwi za nami się otworzyły. W nich stał ubrany jakby z XIX wieku Xerxes. Poczułam niepokój.
- Gladys - rzucił radośnie i niezauważalne dla mnie nagle stanął przede mną i tulił mnie. - Alice miała rację, że przyjdziesz, tak się ciesze teraz już wszystko jest wporzadku.
Wyszarpałam się z jego uścisku, to nie był mój Xerxes.
- O co chodzi?
- To ja się powinnam o to zapytać - rzuciłam ostro szukając w jego spojrzeniu czegokolwiek znajomego. Nic takiego nie było.
- Wybacz mój słodki Xerxesie, Gladys trzeba trochę utemperować - powiedziała Alice ze słodką miną.
- Rozumiem, mamo - gdy to usłyszałam, aż mnie zatkało. Jaka mama?  To niemożliwe.
- Gladys, spokojnie, wszystko Ci opowiem - odpadła Alice czytając mi w myślach. Cholera. Zanim straciłam panowanie nad sobą, Will wziął mnie za rękę. Dzięki niemu odzyskałam spokój, przynajmniej na chwilę.
*****************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz