Witam, dzisiaj tak nieco inaczej.
Jak to mówią trzeba czytać książki. A nie ma innego nie raz przymusu niż szkoła. Dzisiaj chcę wam przedstawić listę, tych konkretnych książek, które polecam do przeczytania dla samych siebie. Czytanie jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a może nóż widelec się nawet spodoba.
1) Lalka - Bolesława Prusa - znana w świecie jako dzieło. Nielubiana za objętość. No nie dziwię się, ale napomknę, że jedna z moich ulubionych lektur szkolnych. A wierzcie mi nie lubię czytać czegoś gdy ktoś mi każe to czytać. Jednak "Lalka" była to jedną z nielicznych, które przeczytałam nawet z ciekawością. Wątek romantyczny, nieco zjechany, ale nie najgorszy dawał inne spojrzenie na świat i to, że miłość jest ślepa, jak dobrze wiemy. A ostatnio słyszałam, że po ślubie miłość odnajduje swój wzrok. :D
2) Dziady - Adam Mickiewicz - choć za Mickiewiczem nie przepadam, to muszę przyznać "Dziady" mu się udały. Mistycyzm, anioły, demony, bunt człowieka przeciw światu i Bogu, dla mnie to co najlepsze z romantyzmu. I ogólnie lubię takie dramaty. A wy?
3) Mówią, że za każdą zbrodnię jest kara, ale co zrobić gdy cokolwiek byś nie zrobił będzie i tak źle? Król Edyp - Sofoklesa, właśnie tak ma. Jak to mówią karma wraca ze zdwojoną siłą. A najgorsze jest to, że nawet się tego nie spodziewasz. Bohaterski wyczyn daje władzę, a niewiedza śmierć, tak pokrótce powiem o Edypie. Pomijając fakt, że samobójstwa tam popełnia się na każdym kroku w dodatku w pięknej scenerii antyku.
4) Ale jak już mowa o zbrodni nie można zapomnieć o Dostojewskim i jego "Zbrodni i Karze". Tak każdy zna dobrze te trzy słowa, nie tylko z tej książki, wszędzie są one nam wpajane. A autor pokazuje nam całą psychologię bohatera. Choć całość przedstawiona jest w Rosji w niezbyt urzekającej scenerii to dogłębnie widać zmiany w człowieku (normalnym człowieku), który zrobił coś złego. Bo jak wiadomo każda zbrodnia, kiedyś wyjdzie na jaw.
5) Wszędzie zbrodnia, to trzeba nam detektywa, a kto jest lepszy niż Sherlock Holmes? Artur Conan Doyle wykonał kawał dobrej roboty. Tego detektywa zna chyba każdy. Choć moje tomisko ma wszystkie jego dokonania i niestety nie przebrnęłam jeszcze przez całość, to za każdym razem sięgam po nie z zaciekawieniem, a nie powiem daje nie raz do myślenia i główkowania jak to możliwe. No, możliwe.
6) Pana Tadeusza chyba nie trzeba przedstawiać. Epopeja narodowa naszego Mickiewicza jest rozsławiona na wszystkie szkoły. Jednak i to jest w pewnym rodzaju coś interesującego. Bądź co bądź nie stało się to takie znane z byle powodu. Mówi o historii, o czymś wielkim, rozpala nadzieje i w ogóle jest cudowne, tyle że takie było dla wcześniejszych pokoleń uwikłanych w wojny, a nam teraz daje tylko, albo aż powiew przeszłości.
7) Zbliżając się do końca pozostaje nam "Granica" Zofii Nałkowskiej, która w sumie szału nie robi, gdyby nie romans stulecia, nieco kwasu i niechciana ciąża. Ta brzmi cudownie. Choć zaczynamy od rewolucji i kończy w sumie też na niej, to wiecie dobra historia, niezbyt udanego związku i relacji międzyludzkich.
8) To tak na koniec nie lektura, ale dla mnie coś obowiązkowego "Rok 1984" Georga Orwella. Przeczytałam przyznam szczerze przez Murakamiego i jego "1Q84" widzicie podobieństwo, prawda? No takie cuda. I muszę przyznać, że Wielki Brat patrzy, nie ważne gdzie jesteś. Bunt przeciw systemowi niszczy, ale to jedyna nadzieja na przyszłość.
Takim oto pięknym akcentem chcę zakończyć mój wykaz lektur (dla mnie) obowiązkowych.
Macie swoich faworytów?
Zachęcam do przeczytania. W końcu nic się nie traci, a zyskać można dużo.
Do napisania :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz