Translate

piątek, 9 września 2016

Jestem Gladys #54 - Alice

*******************************************
Yuki stwierdził, że na niego też już pora. Nie miał zamiaru bawić się dłużej w jej gierki. Wyszedł i znów powędrował w stronę baru. Wiedział, że i tak musi do niej wrócić, prędzej czy później. Wkurzające.

Usiadł przy barze i zamówił whisky jak polecał Zik, choć nie bardzo lubił jego posmak może choć dziś będzie inaczej.

Powinien iść za nim i sprawdzić czy rzeczywiście pogada z Gladys, w końcu to jego szansa. I moja, dodał w myślach. Dopił szybko drinka, zostawił pieniądze za niego i wyszedł. Lecz nim wyszedł za drzwi zniknął.
********************************
Siedziałam w pokoju i patrzyłam na bransoletkę, którą zabrałam gdy to wszystko się zaczynało. W razie czego miałam jej użyć i uratować co się da. Czyżby moje przeczucie się myliło? Pierwszy raz chyba od bardzo dawna. Jednak postanowiłam dalej ją nosić na ręku zanim to wszystko się nie skończy. Gdy tak rozmyślałam zadzwonił telefon. Odebrałam.
- Gladys, to ja - rzucił Zik przez komórkę.
- Chciałeś czegoś? - spytałam starając się nie wydać na podirytowaną,
- Przede wszystkim przeprosić. I prosić o spotkanie. Naprawdę nie chcę byś mnie nienawidziła, chcę tylko pogadać nic więcej. Obiecuję.
- No nie wiem - rzuciłam trochę niepewnie. W końcu nie mogę być pewna tego co może mu strzelić do głowy.
- Proszę zgódź się. Tylko ty i ja, choć na chwilę. Obiecuję za godzinę... nie dobra, pół będziesz z powrotem. Proszę, to moja ostatnia prośba - mówił błagalnie z nutą depresji w głosie.
- No dobrze, gdzie jesteś?
- W Błękitnej Lagunie. Dziękuję - rozłączył się. Westchnęłam. Zostawiłam karteczkę Xerxesowi i wyszłam oknem, lepiej żeby nikt mnie nie widział. Raz dwa znalazłam się za bramą, gdzie mogłam spokojnie otworzyć portal i przenieść się do mojego ukochanego baru.

Gdy tylko weszłam Szef przywitał mnie ciepło. A potem dosiadłam się do Zika, po chwili kelner przyniósł mi drinka, tego co zwykle zresztą.
- A więc...? - zaczęłam.
- Chcę tylko zapytać czy jesteś tego w stu procentach pewna?
- Zik, wiesz dobrze, że nigdy niczego nie wiedziałam na sto procent, ale uważam, że wyraziłam się jasno. Kocham, Xerxesa. Rozumiem, że cię to boli, ale my ... to koniec, przykro mi.
- Rozumiem. Znalazłam swojego idealnego, tak... heh... - westchnął. - Chyba naprawdę muszę odpuścić. Wiesz nadal Cię kocham i bardzo bym chciał byś wybrała mnie, ale chyba to nie mój czas. Pamiętaj, że ja zawsze będę na ciebie czekał. Bez względu na wszystko - dodał z powagą.
- Zik proszę ułóż sobie życie, nie chcę byś był nieszczęśliwy przeze mnie.
- Nie martw się o mnie, bo to nie ma sensu. Chciałem tylko byś to wiedziała. To mi wystarczy.
- Dlaczego mnie tak nagle wezwałeś? Mogłeś przyjść do Pałacu....
- Bez obrazy, ale nie jestem za twoim kochasiem, ani za Greyem, więc chodzę własnymi drogami. Jednak nie zmienia to faktu, że nadal próbuję się dowiedzieć co z Darkiem i Willem. Słyszałem wczoraj w barze od jednego ze strażników, że przetrzymują ich pod ziemią niedaleko stąd. Nie wiem dokładnie, bo nie wypił na tyle by mi powiedzieć, ale są blisko. Po za tym mówił coś o jakiejś zielarce, co odwiedza ciągle jednego z więźniów. Podobno, że się zabawiają, ale w to mi się nie chce wierzyć. Chciałbym przeczesać podziemia. Ale na to potrzeba zgody Najwyższego i Rady W. inaczej nikt mnie nie wpuści, a jeśli się zakradnę mogę już nie wyjść. Królestwo Podziemia ma swoje prawa.
- Rada W. dobrze wiesz, że odpada. A z Greyem też lepiej tego nie załatwiać. Może gdybyśmy znaleźli tę zielarkę, może ona nam pomoże?
- Spróbuję zrobić co się da by ją namierzyć. I jeszcze raz dziękuję za spotkanie, Gladys - rzucił i wstał.
- Dokąd idziesz?
- Szukać informacji, oczywiście - odparł i wyszedł.

Siedziałam jeszcze chwile dopijając drinka, aż w końcu stwierdziłam, że pora iść. Pożegnałam się z szefem i wyszłam. Spojrzałam na piękny krajobraz i gdy już chciałam otworzyć portal nagle zrobiło mi się słabo, ale jakieś znajome dłonie złapały mnie. Potem była już ciemność.

Obudziłam się na jakimś łóżku. Nie wiedziałam gdzie, choć pokój wydawał mi się znajomy. Wtem otworzyły się drzwi, przez które weszła nie kto inny jak Alice.
- Alice? - zaczęłam z zaskoczeniem.
- Witaj, Gladys. Powiem Ci zaskoczyłaś mnie tym nagłym przybyciem - rzuciła na wstępie przynosząc mi gorącej herbaty.
- Co? Jak...?
- Nie pamiętasz? Leżałaś pod drzwiami mojego domu, wtargałam cię tu. Coś mamrotałaś, ale nic nie zrozumiałam, powiem szczerze. Napij się, jesteś strasznie blada - dodała podając mi kubek. Upiłam łyka zielonej herbaty i poczułam przyjemne ciepło.
- Nic nie pamiętam, ostatnią rzeczą było to jak wyszłam z Błękitnej Laguny.
- To dziwne - zrobiła zamyśloną minę. - Najwyraźniej to przeznaczenie, że tu trafiłaś. Mów co tam u was? Jak dzieci? Grey? - dodała podekscytowana. Spojrzałam na nią, niczego nieświadomą. I zesmutniałam. - O co chodzi? Gladys...?
- Przepraszam, po prostu nic się nie układa jak się powinno. Nie jestem już z Greyem, zdradził mnie, Rada W. się sypie, ogólnie prawie wszędzie panuje wojna i nie wiem co mam robić. W dodatku odnalazłam braci, którzy chcą bym razem z jednym z nich na nowo przywróciła ród Kuranów. A żeby jeszcze było ciekawiej jeden z moich przyjaciół odwrócił się ode mnie i teraz jesteśmy wrogami. I nic nie mogę mu zrobić... Z resztą porwano mojego syna i wnuka a przedtem przetrzymywano GAnge, wszystko się sypie, Alice. Co ja mam zrobić? - powiedziałam i zapłakałam, choć nie powinnam była, ale to wszystko było dobijające a jedyną osobą, która mogła mnie zrozumieć była właśnie ona. Piękna blondynka o zielonych oczach, w których mogłam się utopić.
- Och, moje biedactwo - powiedziała przytulając mnie. - Nie martw się nic, pomogę ci - dodała tuląc mnie do siebie. - Jednak najpierw musisz odpocząć. Jesteś blada jak trup. Wypij herbaty i utnij sobie drzemkę.
- Ale muszę wracać, będą się martwić i tak narobiłam im dużo kłopotów.
- Spokojnie, ja to załatwię. Moja droga jesteś przemęczona, dlatego nie patrzysz na wszystko tak jak powinnaś. Musisz się zrelaksować i zostawić to mi. Już dawno nie miałam przygody, to choć w tej jednej wyręczę ciebie, dobrze?
-  Dobrze... - rzuciłam trochę niechętnie, jednak nie potrafiłam się jej sprzeciwić.
- To ustalone, a teraz prześpij się - odparła ze słodkim uśmiechem, a ja mimowolnie zasnęłam jakby na rozkaz.
******************************************
- I co teraz? - spytał Yuki, gdy wyszła z pokoju.
- Spokojnie, już niedługo - odparła i poprawiła pukiel rudych włosów i nakładając kaptur.
- Po co to robisz? Dobrze wiesz, że to i tak niewiele zmieni.
- Mylisz się, to zmieni bardzo dużo. Bo to ja miałam być Łzą Boga nie ona. To moja zemsta, za to i za zabicie mojego ukochanego. Nawet nie zdaje sobie sprawy, ze zanim wiedziała, kto usnął jej rodzinę to wybiła wszystkich, którzy to zrobili. Ten pretekst był idealny, bo ich już nie ma, a wojna trwa, bo ja tego chcę. A jej ukochany wnusiu będzie dodatkiem, a ja stanę się nietykalna, w końcu nie zabije swojego potomka.
- Naprawdę zrobisz coś takiego?
- Naturalnie, już poczyniłam przygotowania. Dark będzie mój - zaśmiała się złowieszczo i ruszyła przed siebie.
*********************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz