Translate

piątek, 16 września 2016

Jestem Gladys #55 - trucizna

***************************************
Obudziłam się, ale byłam jeszcze bardziej zmęczona niż jak się kładłam. Obok łóżka postawiona była tacka z zieloną herbatą i kanapkami, które wyglądały bardzo apetycznie, ale nie chciało mi się ich jeść. Chciałam tylko znów pójść spać. Niechętnie sięgnęłam po kanapkę i wzięłam małego gryza. Była pyszna, ale nie dałam rady przełknąć więcej napiłam się zaraz herbaty i od razu było mi nieco lepiej. Wypiłam ją całą i znów zachciało mi się spać. Nim dobrze się zastanowiłam już spałam. 

****************************************

Zik siedział w barze i dopijał whisky. Ni stąd ni zowąd pojawił się w drzwiach baru Xerxes. Miał wpisany gniew na twarzy, podszedł do Zika i zapytał zaciskając zęby.
- Gdzie ona jest? ! - Zik spojrzał na niego z zaskoczeniem, nie bardzo wiedząc o co chodzi.
- Kto gdzie jest?  - spytał zmartwiony Zik.
- Nie udawaj głupa! - krzyknął ostro. -Spotkała się z tobą wczoraj i nadal jej nie ma. Pytam ostatni raz gdzie ona jest?!
- Gladys nie wróciła?  To nie możliwe. Słuchaj nie wiem gdzie ona jest. Widziałem się z nią wczoraj, ale po niecałej godzinie się rozeszliśmy.
Xerxes nie wytrzymał i podniósł Zika za kołnierz do góry, a jego oczy rozbłysły szkarłatem.
- Kłamca!  - rzucił z pogardą zaciskając dłoń na szyi Zika, który ledwo mógł oddychać.
Klienci uciekli z baru a właściciel podszedł do nich i przystawił Xerxesowi pistolet do skroni.
- Jeśli macie jakieś porachunki, proszę bardzo, ale nie w moim barze - powiedział właściciel ze złością. Xerxes odwrócił do niego twarz i spojrzał krwistym spojrzeniem prosto w jego oczy, które ku jego zaskoczeniu nie wzbudziły żadnego przerażenia.
- Drogi Panie, ja naprawdę widziałem w życiu już wszystko. I spokojnie pistolet ma srebrne naboje, dlatego radzę się stąd udać jak najdalej - zagroził.
- Szefie spokojnie - rzucił z przeproszeniem Zik. - Mój przyjaciel ma trochę porywczy charakter, prawda? - dodał patrząc na Xerxesa, który poluźnił uścisk.
- Zik ja nie chcę wiedzieć kogo przyprowadzasz, ale w moim barze ma być spokój, rozumiecie?! - krzyknął właściciel, a Xerxes nieco się uspokoił.
- Naturalnie - rzucił i nie puszczając Zika wywlókł go na zewnątrz. A tam rzucił nim o ziemię tak, że aż Zik jęknął z bólu.
- Zwariowałeś?! - krzyknął Zik.
- Pytam ostatni raz, gdzie ona jest!?
- Nie wiem, mówiłem przecież i nic się nie zmieniło od tamtej pory.
Xerxes zacisnął zęby i wleciał do góry.

Zik patrzył tylko jeszcze chwilę jak Xerxes leci jakby wystrzelony z procy. Pokręcił głową. Sam nie miał pojęcia co z Gladys, ale to jeszcze nie powód, aby działać tak agresywnie. Choć jakby sobie przypomniał, to i on wcale nie był lepszy. Uśmiechnął się na to wspomnienie. Wrócił do baru i przeprosił szefa. Wziął sobie nowe whisky i znów usiadł w swoim kącie.
************************************************************

Zielarka znów przyszła do Darka. Zmieniła mu bandaże i zaczęła rozluźniać mięśnie poprzez masaż. Dark z reguły milczy, ale dziś powtórzył swoje pytanie z pierwszego ich spotkania.
- Dlaczego to robisz?
- Już mówiłam. Jestem winna coś Pani Gladys - odparła masując jego ręce.
- Wiem dobrze, że to nie prawda - odparł. Zielarka zrobiła zaskoczoną minę i zaraz się zarumieniła. Dark nie bardzo wiedział o co jej chodzi i już chciał coś powiedzieć, gdy ona skradła mu pocałunek. Chciał ją odepchnąć, ale jakimś cudem nie potrafił. Jego ręce nie chciały go słuchać. Kiedy oderwała się od niego powiedziała.
- Od początku ty byłeś powodem, dla którego tu jestem. Zakochałam się w tobie od pierwszego wejrzenia, dlatego robiłam wszystko aby się tu dostać.
- Dlaczego o tym nie powiedziałaś?
- A czy by to cokolwiek zmieniło, i tak mało się odzywasz, a gdybym powiedziała już w ogóle nie powiedziałbyś słowa. Dlatego proszę zrób to ze mną. Jeśli nie dla siebie to dla mnie, proszę - pocałowała go znów.
************************************************

Yuki przyglądał się zza okna jak Gladys śpi spokojnie. Czuł się z tym beznadziejnie. Doskonale wiedział co Ona jej robi, a dopóki nie dopnie swego, on jej nie pomoże. Jak bardzo chciał jej pomóc, a na razie miał związane ręce.

Patrzył jak się budzi, jak pije tę wstrętną herbatę i stara się wziąć choć gryza kanapki, ale nie daje rady, znów kładzie się spać.

Niech to wszystko się skończy, pomyślał z goryczą.

********************************************
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz