Translate

piątek, 2 września 2016

Jestem Gladys #53 - Więzień w pułapce

***************************************************
Yuki szwendał się ulicami. Dał się ponieść emocjom nie ma co, ale nadal uważał, że było warto. Jak by nie patrzyć dobrze wykonał swoje zadanie. Teraz Asakurami zawładnie strach, że ich najdroższa Kryształowa Dama jest bezsilna. O to w końcu chodziło. Choć czuł się trochę paskudnie wykorzystując taką sytuację, nie było wyjścia. Tak miało być. I koniec w tym temacie. Ona się ucieszy, bo to był jej plan. Od początku do końca. Zemsta, co?

Cały czas się zastanawiał jak to możliwe, żeby jedna kobieta tak manipulowała ludźmi by nikt nie wiedział, że to ona za tym stoi. Zaśmiał się. Potęga białych rękawiczek, pomyślał w duchu.

Wstąpił do pierwszego lepszego baru by się napić. Jednak gdy tylko wszedł do środka dostrzegł znajomą twarz. Zik Asakura. Zdołowany, pije by ulżyć sobie w smutku. Pewnie Gladys opowiedziała całą historyjkę, plus na pewno doszedł do tego romansik z braciszkiem. No cóż, jeszcze nie tak dawno byli parą, która kocha się na zabój, a teraz to koniec. Xerxes jest nieustępliwy i nawet taka kobieta jak Gladys nie będzie miała szans, aby się od niego uwolnić. W końcu to Ona go ponownie wychowała. I podsunęła wszystko. Aby teraz w końcu wypełnić swoją zemstę. Zastanawiał się tylko dlaczego, to właśnie mu powierzyła swoje sekrety. Był w końcu zwykłym posłańcem uratowanym przez Gladys. Nikim szczególnym. A jednak został wybrany by wywieść wszystkich w pole, by podstawiać fałszywe pionki i na końcu by zdobyć to czego pragnie. Wydawało się to takie skomplikowane, a gdy przyszło co do czego to wszyscy tańczą jak im zagra. Nawet sama Gladys.

Patrząc tak chwilę na Zika stwierdził, że pora na następny krok. Zmienił szybko swój wygląd na jakiegoś brudnego menela i przysiadł się do Zika.
- Panie masz może piątaka na piwo? - spytał dość błagalnym tonem. Zik podniósł wzrok znad whisky i spojrzał na niego.
- W życiu nie wyszło? - spytał.
- Jak widać, a tobie panie....
- Zik, wystarczy. A ty to..?
- Gunter. Bezrobotny. Włóczykij. To jak będzie z tym piwem? - Zik uśmiechnął się i zawołał kelnera, który przyniósł butelkę whisky i duży kufel piwa.
- Sprawa miłosna, co ? - zaczął Yuki upijając duży łyk piwa.
- Jak zawsze.
- Gadaj. Ulży ci się. Za piwo wysłucham bez narzekania.
- Jesteś bezpośredni. Może to i lepiej - powiedział Zik i zaczął snuć swoją opowieść.

Yuki uśmiechnął się w duchu. Wystarczy go tylko dobrze naprowadzić, a wszystko pójdzie gładko. Słuchał Zika dość długą chwilę, gdy mówił o tym co było, pomijając tylko magię w tym wszystkim. A kiedy skończył wziął duży łyk whisky i nalał sobie kolejne.
- I co mi na to powiesz, Gunter? - zapytał zrezygnowany.
- Przedstawiłeś to w dość nieciekawych barwach. Ale powiem Ci jedno. Z tego co słyszę nadal ją kochasz. Nie chcesz jej opuścić. Więc jak dla mnie nie opuszczaj. Mówisz, że zawsze do ciebie wraca, więc teraz też wróci. A może po prostu musisz jej przypomnieć dlaczego powinna wrócić. Weź ją i pogadajcie raz jeszcze bez nerwów. Tak będzie najlepiej. Tylko wiesz, tak aby nikt wam nie przeszkadzał.
- Myślisz, że to coś da?
- Lepsze to niż picie bez umiaru.
Zik zaśmiał się. I nic nie powiedział. Dopił swoje whisky. I zawołał kelnera.
- Niech ten pan pije na mój koszt ile chce - powiedział z zadowoleniem.
- Nie ja nie piję tak znowu. Jedno piwo jeszcze proszę i to wszystko - Zik tylko poklepał go po ramieniu i rzucił mu przez ramię: "dzięki, przyjacielu" po czym odszedł.

Yuki wypił jeszcze jeden kufel piwa w ciszy i wyszedł. Już za drzwiami baru zmienił się z powrotem w swoją postać. Teraz musi tylko czekać. Wyciągnął z kieszeni paczkę fajek i odpalił jedną. Bardzo rzadko palił, nie było mu to potrzebne, ale czasem po prostu ot tak miał ochotę. Szedł ulicą powoli nadchodziła noc. Słońce chowało się za horyzont. Stwierdził niedługo potem, że jednak pasowało by mu wrócić do domu.

Otworzył portal i szybkim krokiem przeszedł przez niego. Ukazała mu się zaraz przed nim postać w kapturze. Uśmiechnął się.
- Po co to przebranie? - spytał.
- Dla wnuczka Gladys. Chcę jeszcze wprowadzić drobną zmianę w planie.
- To znaczy?
- Będę zielarką, która będzie go leczyć. Wiesz będę znać jego ból plus zrobię to czego nikt się nie spodziewa - odezwała się kobieta, a z pod kaptura widać było tylko jej uśmiech.
- Jak chcesz. Byle byś na końcu dotrzymała swojej części umowy.
- Jakby nie patrzeć już wyświadczyłam ci dużą przysługę. Bądź wdzięczny, Yuki. A niebawem... - zakończyła, a oboje wiedzieli o co chodzi.
***************************************
Wyszłam z Xerxesem do ogrodu. Upierał się by pójść ze mną. Usiedliśmy na ławce.
- Powiedź mi, zacząłeś wcześniej, że nie jesteś tylko wampirem.
Xerxes spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Wiesz, to prawda. Wraz z odnalezieniem wspomnień o mojej wampirzej przeszłości, przypomniałem sobie też o tym życiu, które mam teraz. Wychowali mnie magowie, dzięki temu mam zadatki magii. A potem nie wiem co się stało, że stałem się tym Xerxesem, którego znałaś z siedziby Rady W.  Ten fragment dalej jest zamglony. To dziwne, bo wiesz nie przypuszczałem, że normalnie się urodziłem, a tu proszę. Te wspomnienia, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wrócą w całości.
- Rozumiem. Więc znasz się trochę na magii.
- Nawet trochę więcej - rzucił ze śmiechem.
**************************************
Dark wisiał zawieszony na łańcuchach ledwo dotykając ziemi nogami. Nie spodziewał się, że kiedyś tak skończy, ale zawsze musi być ten pierwszy raz. Choć czuł się okropnie nadal zachował czysty umysł. Wiedział co tu robi, wiedział też dlaczego, jednak nie wiedział gdzie jest Will, to go martwiło. Mały na pewno się nie załamał, to było pewne, w końcu to syn Gladys, ale nie wiedział co go spotkało, czy to co jego, czy może nawet gorzej.

Rozmyślając tak dopiero po chwili zauważył rozmowę strażników z jakimś damskim głosem, zastanawiał się kto to mógł być. Nie znał tego głosu, w końcu po długiej wymianie zdań drzwi do jego celi otworzyli się. Jakaś kobieta w kapturze na głowie weszła do środka z Yukim, który jej towarzyszył.
- Zielarko masz go postawić na nogi, rozumiesz? - rzucił ostro w stronę kobiety, która skinęła głową i ze strachem w oczach odparła.
- Tak, panie - odparła pokornie. Po tym drzwi zamknięto z hukiem, a Yuki wyszedł. Kobieta ściągnęła kaptur. Wyciągnęła z kieszeni u płaszcza klucze i odpięła Darka, który nie czując nóg upadł na nią bezwładnie.
- Co oni ci biedaku zrobili - powiedziała ze współczuciem. Ułożyła go na lichym posłaniu i powoli zaczęła opatrywać jego rany. On patrzył na jej rude włosy i czasem zerkając na bursztynowo zielone oczy. Założyła opatrunki. Nie odzywając się więcej słowem. Widziała jego wzrok i czarne oczy, ale nic nie powiedziała.
- Dlaczego to robisz? - zapytał w końcu gdy zaczęła już składać swoje pakunki.
- Nie chcą byś umarł. A ja mam dług wobec twojej rodziny, więc choć tak mogę go spłacić.
- Dług?
- Kryształowa Dama dawno temu ocaliła moją wioskę. Jestem jej za to bardzo wdzięczna dlatego postanowiłam zgłosić się jako ochotniczka. Mam nadzieję, ze nie masz mi tego za złe. Nie chcę by umarł ktoś kto powinien położyć temu kres - powiedziała z nadzieją. Widział, że mówiła szczerze, ale nie miał pojęcia czy jej może zaufać. W końcu był w jaskini lwa.
- Powiedz mi proszę czy mojego towarzysza też leczysz?
- Towarzysza? Nie, panie. Moim zadaniem jest tylko opieka nad panem.
- Rozumiem.
**************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz