*************************************************
Dark nadal czuł się paskudnie. Claudia nadal nie dawała znaku życia. Ciągle znajdował się jakiekolwiek zajęcie byleby tylko zająć sobie czas. Cieszył się, że jest tyle bałaganu po tym całym zajściu, ale nadal nie dawało mu to spokoju. Nie tylko Will i Angelika martwili się o Gladys, bo on również. Wiedział, tak jak oni, że nie mogła ot tak po prostu zginąć.
Siedział przy kominku i patrzył w ogień, jakby to miało uspokoić jego nerwy i sumienie. Noc wydawała się taka pusta bez Claudii. Samotność go jeszcze bardziej przygnębiała. To już miesiąc, gdy tak patrzy w ogień, noc w noc to samo. Nie może spać, ani jeść, jest niczym chodzący trup, ale wie, że teraz jego życie nie należy już tylko do niego. Za kilka miesięcy będzie musiał wychować swoje dziecko. Dziecko, które niczemu nie jest winne, a które narodzi się z jego bezmyślności i braku siły.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Było dobrze po północy. Zastanawiał się kogo duchy niosą. Zapytał kto tam, ale nikt nie odpowiedział nadal dzwonił. W końcu otworzył drzwi, a tam stała, a raczej ledwo stała na nogach Claudia. Nie widział jej jeszcze w takim stanie. Upiła się i coś mamrotała pod nosem, aż nogi jej się ugięły i z całym impetem zaczęła lecieć w dół, ale Dark złapał ją i zaniósł na sofę. Dalej coś mamrotała.
- Wszystko w porządku? - spytał zmartwiony. Spojrzała na niego oskarżycielsko, od razu pożałował swoich słów.
- Jak ma - czkawka - być w porządku - hyc ? - spytała. - Nie umiem bez ciebie -hyc - żyć - dodała ze łzami w oczach - hyc- kocham cię ty - hyc - głupku ... -hyc - Ale nie potrafię sobie wybaczyć - hyc- dlaczego wtedy się rozdzieliliśmy -hyc - gdyby nie to - hyc - zaczęła płakać. Dark był prze szczęśliwy przytulił ją mocno. Ona spodziewając się takiej reakcji szybko przewróciła go na łóżko i pocałowała mocno.
- Kochasz - hyc- mnie? - zapytała cicho.
- Kocham, najbardziej na świecie - powiedział jakby kamień spadł mu z serca.
- To dobrze. Razem wychowamy to dziecko - odparła Claudia i znów pocałowała go.
***************************************
Will miał już dość. Oboje z Angeliką siedzieli już od kilku tygodni w laboratorium i szukali jakiejkolwiek poszlaki, w księgach, notatkach, we wszystkim co się dało. Ale ciągle nic. Ilekroć odwiedzał Alice ta odprawiała go z kwitkiem.Był zły. Tyle czasu minęło a oni nadal są w punkcie zero. Grey mówił mu wielokrotnie by odpuścił, ale oni nie dawali za wygraną. Ale dziś miał już dość. Rozzłoszczony rzucił wszystkimi księgami jakie miał tak, że z hukiem upadły na ziemię.
- Will, co ty odwalasz? - spytała zmęczona już Angelika. Nie spali już chyba ze trzy dni, nie licząc krótkich kilku minutowych drzemek przy całkowitym kryzysie związanym z niedoborem snu.
- Mam już dość! Grzebiemy w tych starociach a i tak nic nie ma!
- I dlatego zawsze Ci mówiłam, że się nie nadajesz do grzebania w księgach. Heh - westchnęła. - Ale masz rację przerwa nam się należy - dodała wstając spod zapełnionego książkami biurka. Podeszła do ściany i kliknęła na jej środek a zaraz ukazała się skrytka.
- Cóż to?
- Po mamie masz tą niecierpliwość, dlatego ona miała na nie małe znieczulenie. Ostatnio jak poszedłeś do Alice znalazłam tę małą skrytkę - powiedziała z uśmiechem ukazując dość sporą skrytkę z alkoholem wszelakiej maści.
- Jesteśmy niepełnoletni - rzucił bez przekonania Will, ale oczy mu się zaświeciły na widok butelek wypełnionych bursztynowym płynem.
- Jakby nie patrzeć jesteśmy wystarczająco dorośli by bawić się magią to odrobina alkoholu nam raczej nie zrobi różnicy, nie sądzisz?
- Zresztą co nam zależy. Może w końcu dowiemy się czemu oni go tak lubią.
Angelik się uśmiechnęła.
- Co panu podać? -spytała teatralnym tonem.
- A co Pani poleca? - odparł równie taktownie.
- Brandy, whisky, gin, wino czy może bourbon, piwo lub nalewkę?
- Może być whisky z lodem?
- Oczywiście, wedle życzenia szanownego Pana - odparła i zaraz nalała do szklanki brązowo- bursztynowego płynu i dodała kilka kostek lodu. - Proszę bardzo - dodała podając szklankę. Sobie również zrobiła to samo.
- No to na zdrowie siostro - rzucił Will i stuknęli się szklankami, po czym wzięli łyka i zaraz tego pożałowali, zaczęli kaszleć i się krzywić.
- No i to ma być dobre? - rzucił Will ze skrzywioną miną.
- Ale wiesz, że tata potrafi tego wypić bardzo dużo i jakoś mu smakuje. Może im więcej się pije tym lepiej smakuje.
- Myślisz?
- Co nam szkodzi spróbować? Mnie się zrobiło już cieplutko, a tobie?
- W sumie to też, tak jakby. Dobra daj jeszcze.
To niewinne picie skończyło się na wypiciu butelki i dobrym humorze. Will włączył głośną muzykę i zaczęli tańczyć, przed tym zabezpieczył dźwiękoszczelne laboratorium by nikt nie odkrył ich małego sekretu. Od miesiąca tak dobrze się nie bawili, śmiali się, tańczyli, śpiewali, a nawet przewracali. Poodsuwali biurka a dzięki magii parkiet zaczął im się mienić tysiącami kolorów, zgasili światło i widząc zaledwie swoje postury i strugi światła gdzieniegdzie tańczyli w rytm.
- Może to całe whisky nie jest takie złe - rzuciła Angelika, gdy nagle Will zaczął ją obracać i śmiać się wesoło.
- Masz rację. Choć na chwilę można przestać i dać się porwać, więc nie zmarnujmy tego. Słodka chwila niech trwa - odparł wykonując kolejny obrót. Angelika straciła równowagę, ale nie upadła Will złapał ją w ramiona. Spojrzeli sobie w oczy i po krótkiej chwili zaczęli się śmiać. Znów ruszyli do tańca, a muzyka nie dawała im odetchnąć, wreszcie padli zmęczeni na podłogę i patrząc w sufit oddychali zdyszani.
- To było świetne - rzucił Will.
- To prawda - odparła Angelika patrząc na niego. Ich oczy błyszczały, już dawno nie byli ze sobą tak blisko. Ten miesiąc bardzo ich do siebie zbliżył. Will nachylił się nad jej zaróżowioną buzią.
- Tego też chcesz spróbować? - spytała ze słodkich uśmieszkiem. Will również się roześmiał.
- Jakie ty masz myśli?
- Nie inne niż ty, Will. Nie jesteśmy biologicznym rodzeństwem, więc...
- Czasem zastanawiam się co przez ciebie mówi - odparł z łobuzerskim uśmiechem, ale nadal jego twarz była bardzo blisko jej.
- Może mam coś z naszej mamy - odparła żartem.
- Chyba więcej niż trochę - rzucił i bardzo delikatnie ucałował jej wargi.
- Ten alkohol dość pobudzająco na ciebie działa - powiedziała Angelika spojrzawszy w jego roziskrzone oczy.
- Choć wiem, że nie powinniśmy...
- i tak chcesz, prawda? - dokończyła, a on skinął głową. - Nie przejmuj się, ja też chce - dodała i objęła go mocno. Przyległ do niej i znów pocałował tym razem pewniej i mocniej.
- Ja nigdy ... - zaczął, ale nie dała mu skończyć.
- Ja też nie - skończył i pocałowała go. Oboje byli rozpaleni i ciekawi nowych doświadczeń.
*******************************************
Grey siedział przy swoim biurku i zastanawiał się co teraz? Loxis zapukał i wszedł z gorącą herbatą dla niego. Na zegarze wybiła pierwsza w nocy.
- Dziękuję. Gdzie Will i Angelika?
- Nadal w królestwie duchów.
Grey westchnął. Co za dzieciaki.
- Pójdę zobaczyć co z nimi - powiedział Grey odkładając kubek z herbatą.
- Najwyższy nie uważasz, że są już na tyle dorośli by dać sobie z tym radę.
- Co masz na myśli?
- Wierzę tak jak oni, że gdzieś tam Gladys nadal jest i wierzę, że uda im się ją odnaleźć. Dlatego zamiast denerwować ich swoją nadopiekuńczością daj im wolną rękę.
- A nie uważasz, że za dużo im popuszczam? Will wchodzi kiedy chce do Alice udając Zika, a Angelika grzebie w moich dokumentach, księgach i Bóg wie w czym jeszcze kiedy mnie nie ma. Nie odzywam się, bo wiem, że dają z siebie wszystko, ale ...
- Najwyższy to już nie są dzieci.
- Dla mnie zawsze będą.
*******************************************
Will zaprzestał na pocałunkach. Po czym przytulił się do Angeliki kładąc głowę na jej brzuchu. Ona za to głaskała go po czarnych włosach.
- Nie powinniśmy przekraczać pewnych granic - powiedział ze smutkiem. Nie odpowiedziała.
- Zawsze będziemy dla siebie bliscy - dodał mocno objąwszy jej talię, bił się z myślami. Ona nie odpowiedziała znów.
- Jesteś zła? - spytał, ale znów cisza. Podniósł się i spojrzał w jej oczy, widział w nich ogień i coś innego, coś tajemniczego, coś w czym chciał się zatracić. Podniosła się do pozycji siedzącej, on zrobił to zaraz po niej. Nadal patrzyli na siebie. Dotknęła jego policzka.
- Nie obchodzi mnie to wszystko o czym właśnie myślisz - rzuciła. - Teraz liczy się tylko ta chwila, rozumiesz? Możesz sobie wmawiać co chcesz, możesz zrzucić wszystko na alkohol, ale własnego serca nie oszukasz. Tak jak zresztą ja. Gdy podsłuchałam waszą rozmowę najpierw poczułam ogromny smutek, strach i bezużyteczność, ale potem gdy zostałeś przy mnie ulżyło mi. Miałam kogoś komu na mnie zależy. Wtedy zrozumiałam... - dodała. Will spojrzał na jej spuszczoną w dół twarz i uniósł jej podbródek. Wejrzał w jej oczy i nie mówiąc słowa scałował jej łzy płynące po policzkach.
- Masz rację. Boję się tego co czuję. To niebezpieczny grunt dla nas obydwojga. Dobrze wiesz. Ale oszukiwanie się nic nie da, bo serca nie da się oszukać. Nie chcę cię zranić... ja...
- Ciiii - przystawiła mu palec do ust. - Nie paplaj tyle - rzuciła i pocałowała go. - Liczy się tylko teraz, pamiętaj - dodała i znów ucałowała jego usta. Will posłuchał jej rady i nic poza tą chwilą nie liczyło się. Objęci w obłokach młodości dali upust swoim uczuciom.
************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz