Hej,
dziś będzie trochę rozmyślań.
Jak pewnie zauważyliście jest grudzień, a co za tym idzie święta. Obecnie jest pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia. Niby nic, co rok to samo, i zgadzam się że co rok odstawia się tę samą szopkę. Nic się na to nie poradzi.
W sumie nawet teraz nie wiem o czym napisać, jakoś nagle wszystko wyszło mi z głowy i nie wiem co mogę powiedzieć. ''
Nie czuję świąt i chciałabym do szkoły, muszę zabrać się za naukę, ale jakoś ciężko.
Zaczęłam oglądać serial Kości i jest fajny.
Nie mogłam sobie ostatnio znaleźć miejsc, miałam jakieś głupie myśli i ogólnie było nie fajnie. Znów gdy wracałam dzisiaj od babci przypomniał mi się MB, a to dlatego, że miałam czkawkę i jak o nim pomyślałam zaraz przeszła. Czyżby przeklinał mnie w myślach? Aż tak mnie nienawidzi? Nie wiem i póki co się nie dowiem.
Boję się o powrót do szkoły, ale jednocześnie chciałabym by nadszedł. Po domu błąkam się bez celu. Nie mam ochoty gadać z nikim, bo nie chce mówić o bzdurach, zwłaszcza, że zawsze kończy się na wytykaniu mi wszystkiego, tego wolno tego nie wolno. Więc po choinkę mam brać udział w takich dyskusjach. Nie mam sensu, a przynajmniej ja go nie widzę. Taka prawda.
Nie mogę spać po nocy, budzę się bez potrzeby, wiercę, to mi zimno, to gorąco. A po za tym mam głupie myśli, choć prędzej można powiedzieć chore. Ale cóż zrobić może taki wiek.
Miałam rozmyślać, a i tak skończyło się na żalach.
Nie no dobra, taka prawda, że coraz częściej zastanawiam się jakby to było mnie samej. Do nikogo się otworzyć, do nikogo, ta opcja wydaje się straszna. Ta samotność wydaje się straszna. Nie wiem czemu, ale zdaje mi się że myślę o tym, bo tak stwierdziłam po zachowaniu MB, analizując to wszystko. Mogę się mylić, oczywiście, ale chyba nadal jest mi bliski, pomimo jego gburowatości. Nie daję sobie spokoju, choć z pewnością to co było nie wróci. Niestety. Trochę teraz zaczynam żałować, ale nie mogę być nawet tego pewna, bo jestem tchórzem. Powiedziałam to co myślałam, a po drugie ujęłam to w słowa jak najlepiej uważałam, ale tak żeby go to dotknęło, nie przeczę, że sama sobie tego naważyłam. Peszek.
Jednak nie powinnam się nad tym rozczulać, sama w sumie nie wiem nad czym powinnam. Zagubienie, chyba tak można nazwać mój stan. Powinnam iść spać, a uparłam się by cokolwiek jeszcze napisać, choć po co. W tym tygodniu 2 razy coś napisać i jakoś mi nie wyszło, dopiero teraz. Choć nie wiele się działo, poczułam pustkę. Taką straszną pustkę, nie wiedziałam co mogę zrobić, nie umiałam nic zrobić, to było gorzej niż straszne, ale cóż. Nawet tak człowiek jak ja czasem nie wie co ze sobą zrobić, choć to dość rzadki stan, bo zawsze jest coś do roboty, a tu bumm. Nie ma nic. I tak przychodzi mi na myśl, choć narzekam na schematy życia, to co bez nich człowiek mógłby zrobić, nie mam pojęcia.
Nie mogę za dużo myśleć, bo moja głowa ma już wystarczająco bezmyślnych myśli. To może jeszcze poczekać, choć nie wiem ile. Nie ważne. Oby jak najkrócej.
Nie ma co,
Do napisania :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz