Translate

piątek, 11 listopada 2016

Jestem Gladys #61 - Ziarno II

*************************
Było źle naprawdę nie ciekawie.
- Więc co teraz Wielka Kryształowa Damo? - spytała prześmiewnie Alice, ale zaraz dodała aktorsko jakby nagle sobie przypomniała - No tak, zapomniałam, że nie masz już żadnych mocy. -  Jej śmiech odbijał się w moich uszach niczym dzwon. To prawda, nie mogę zaprzeczyć.
- Czego ty chcesz?  Nie wystarczy Ci, że pozbawiłaś mnie mocy? - zapytałam zła.
- Spokojnie, zanim cokolwiek powiesz wierz mi nie pasuje to do ciebie. Wyglądasz jakbyś już całkiem się poddała. Nie psuj mi tak długo wyczekiwanej chwili. Co mi z twoich mocy?  Czy naprawdę myślałaś, że to wszystko załatwi? Oj, niestety nie. Przez stulecia dowiedziałam się tak dużo, miałam marzenia, ale zawsze musiał być ktoś lepszy. Takiego miałam pecha. Ale wtedy uświadomiłam sobie, że może nie jest tak źle. Przecież mogę coś zrobić. Trwało to tyle lat, ale w końcu udało się.  Odebrałam swój tytuł Łzy Boga, pozbawiłam ciebie mocy, a na dodatek udaremniłam przedłużenie twojego rodu. Jak również mam całą twoją rodzinę na uwięzi razem z ukochanym, który jest mi wierny niczym pies. Pytasz dlaczego?  Odpowiedź jest prosta. Nienawidzę Cię. Masz wszystko, czego ja nie mogłam mieć. Ja zawsze sama jak palec, a ty choć nieszczęśliwa zawsze z kochającymi ludźmi. Ale nie bierz tego do siebie. Ktoś zawsze musi wygrać. A skoro mamy czas - zaczęła, ale nie skończyła. Obok niej stanął niczym wierny piesek Xerxes uśmiechając się szeroko.
- Gladys - zaczął tym razem on. - Pozwól, że teraz my się wszystkim zajmiemy.
- "MY"? - gdy usłyszałam to z jego ust, aż kolana się przede mną ugięły. Yuki widział to i złapał moją dłoń, trzymał mocno. Już całkiem zgubiłam się w tej sytuacji. Zostaliśmy na lodzie, bez jakiejkolwiek pomocy. Powinnam wierzyć, że mogę coś jeszcze zrobić. Ale....
- Gladys, mówiłam ci, to twój koniec. Ale wiesz nie chcę cię zabijać, ani nic z tych rzeczy, w końcu sama wiesz, że są rzeczy gorsze niż śmierć. Inaczej byłoby nudno. Xavierze, Valtorze  zaopiekujcie się naszą wspaniałą przyjaciółką. 

Oboje niczym na rozkaz podeszli do mnie. Yuki zasłonił mnie.
- Jeśli ją tkniecie - zagroził, ale oboje dobrze wiedzieliśmy, że to nie ma najmniejszego sensu. Zaraz odepchnęli go i wbili w ścianę, zaledwie spojrzeniem. 
- A teraz, droga Gladys zabawimy się. Oboje ujęli mnie za ręce, choć nie chciałam, a moje oczy zalśniły czerwienią nie zrobiło to na nich najmniejszego wrażenia, uśmiechali się niczym drapieżcy. Nie wiem czy w Piekle moje obawy były tak wielkie jak teraz. 

Zostałam sama. \
Moja rodzina została rozbita...
Nie ma ratunku...

Spojrzałam Alice w oczy i wyrwałam dłonie braciom. Dość tego. Jedyną rzeczą jaką jeszcze mogę zrobić, to akt desperacji i ostatni as jaki mi został. Nadał żyłam, a to wystarczy. Aby użyć magii nie potrzeba wielu składników, wystarczy życie. Zerwałam bransoletkę z kulek, które trzymały moich wrogów w zamknięciu, ale to nie jedyny ich atut. Są magiczne, w końcu. Kulki rozsypały się po podłodze. Czas na inkantacje.
- Duchu wiatru, duchu ziemi, duchu ognia, duchu wody i ty duchu dusz, wzywam was! Duchy żywiołów i Ty duchu Dusz, wzywam Was! Me imię Krew, nazwisko Człowiek. Wyzywam Was! - Z moich oczy wypływały stróżki krwi. Płakałam krwią. Mogłam się tego spodziewać. Kulki zaczęły unosić się w powietrzu, a z każdej wypływało kolorowe światło na przemian białe, zielone, czerwone, niebieskie i żółte.
- To nic nie da, nie masz tyle siły - rzuciła pewnie Alice śmiejąc się ze mnie. 
- Może nie jestem nic warta, może nie mam mocy, ale mam wiarę! Duchu żywiołów, Duchu dusz wzywam Cię! Jam jest Krew Człowieka, Wampira, i wszelkich istot magicznych. Wzywam Cię! Bądź na me wezwanie! - Kulki reagowały, mieniły się coraz bardziej i bardziej, aż w końcu upadły z wielkim hukiem na ziemię wbijając się w podłogę. Utworzyły wrota, które rozbłysły i otwarły przejście dla siły z żadnego świata - Ducha dusz. 

Wielki płomień światła wyłaniał się powoli z ziemi. A po chwili ukazała się wielka postać stojąca naprzeciw mnie. Pamiętałam go bardzo dobrze, dzięki niemu udało mi się wiele nauczyć. A teraz...
- Nie sądziłem, że doczekam dnia, aż Kryształowa Dama mnie wezwie - powiedział donośnym tonem Duch. Postacią przypominał wielkiego starca z drewnianą laską w szatach z a`la średniowiecza, ale owa szata owiana magią ukazywała jedynie skrawek jego potęgi.
- I co da ci ten starzec? - spytała znów zarozumiale Alice. Duch odwrócił się w jej stronę. Spojrzał gniewnie i rzucił.
- Śmiesz obrażać, Ducha Dusz? Dziewczynko? - W Alice jakby piorun strzelił, gdy go usłyszała. Nie wiem go jej pokazał, ale to jedna z jego licznych umiejętności. Gdy zamknął ją w tych słowach na powrót odwrócił się do mnie. Ze smutkiem, o dziwo.
- Wiem co tu się wyczynia. Nie mogę Ci dać nic za darmo, choć wiem co chcesz zrobić. 
- Dziękuję. Proszę weź co trzeba. - Skinął niechętnie głową i otarł moje krwawe łzy. 
- Nie, mamo!!! - krzyknął Will wiedząc co zamierzam zrobić. Jednak zatrzymałam go dzięki mocy Ducha dusz, wyszeptałam mu cicho do ucha. Kocham Cię, synku. A moje ciało rozbłysło białym światłem. Moje ciało ulotniło się w czystą energię. Zabrałam Yukiemu Berło Lilith, które w moich dłoniach rozbłysło. Duch Dusz zniknął. A ja prawie niewidoczna jako moja ludzka postać, ale w postaci czystej energii świetlnej skierowałam berło w stronę Alice. Patrzyła niczym zagubione zwierze.
- Nie możesz tego zrobić!!! Noszę dziecko twojego wnuka!!! - krzyczała pełna strachu. Mówiła prawdę. Moje oczy dojrzały to w niej. Jednak nie wiedziała co chcę zrobić. Nikt nie zginie. Tylko ja. Zamachnęłam berłem i uwolniłam wszystkich. Krzyczeli coś, ale już nie słyszałam. Alice upadła, a fiolka z moją mocą rozbiła się. Moja moc wróciła do właścicielki, ale było już za późno. Moce Alice również zabrałam wraz ze wszystkimi innymi, których uwolniła. Magia wypełniała mnie, aż po brzegi. Nastał koniec. 

Nie sądziłam, że to minie tak szybko. Niczym moje życie nie było tylko składanką kilku wspomnień. Teraz ulatują w dal. A ja z nimi....

********************************************************
Ciało Gladys rozbłysło na miliony kawałków i znikło zostało tylko małe ziarenko i berło w miejscu gdzie była. Alice klęczała przerażona na podłodze bez żadnej mocy, była teraz tylko człowiekiem, tak samo jak jej podwładni. Xerxes nie wiedział co się stało, Wszystko co spowiła mgła kłamstw Alice rozmyło się w prawdę. Wszyscy zostali uwolnieni. Will podbiegł do tego co pozostało po jego matce i zaczął płakać. Łzy kapały na nasionko, które zaczęło kiełkować. 
- To jeszcze nie koniec - rzucił Will ocierając łzy i biorąc nasionko w ręce. Spojrzał na wszystkich zebranych. - Mama jeszcze nie zginęła i dopóki żyję znajdę ją. 

************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz