Translate

piątek, 31 marca 2017

Meh - szału nie ma - Catrice, Freedom

Hej !

Zrobiłam małe porządki i doszłam do wniosku, że pewnych rzeczy trzeba się pozbyć zwłaszcza, że nie mają dla mnie żadnego pożytku.


Mowa tu o pudrowych cieniach w kredce z Catrice i cieniu z Freedom, ale o nim później.

Z Catrice mam odcień 050 Al Capupucino i 060 Lavender Mc Queen obydwa piękne kolorki i ślicznie wyglądają na powiece, ale co z tego skoro nawet baza nie pomaga by się nie rolowały. Sprawdzałam je na moich dwóch bazach, które jeszcze nigdy mnie nie zawiodły, ale te cienie są na tyle toporne, że nawet baza ich nie utrzyma. Po kilku godzinach cień zwyczajnie jakby nigdy nic roluje się w załamaniu. Niestety pomimo świetnych kolorów cień dla mnie niezdatny do użytkowania.
od lewej: Freedom nude 206, Catrice 060, Catrice 050 

A z panem z Freedom w odcieniu nude 206 nie polubiłam się, bo moje oczy pieką jak go nałożę. Jeszcze nie miałam takiego przypadku a tu proszę. Nie wiem jaki jego składnik działa tak na moje oczy, ale jeden cień nie jest wart mojego wzroku, dlatego się go pozbywam. Niestety, choć kolor śliczny i bardzo ładnie się mieni. Ale cóż, czasem tak bywa :)

I to tyle z moich mały bubelków. A wam jak się sprawdzają te kosmetyki? Czy macie je? Czy może chciałybyście je wypróbować?

Do napisania :*

czwartek, 30 marca 2017

Się zużywa - Lakiery - Golden Rose, Mollon, Butterfly

Hejo!

Tym razem pokażę wam lakiery do paznokci, które ostatnio zdenkowałam. Niestety dwa z nich to moi ulubieńcy, ale cóż poradzić kiedyś ten czas musiał nadejść :)



Zacznę może od tych najulubieńszych. To Golden Rose i Butterfly. Golden rose numer 78 a butterfly 65.

Ten pierwszy to typowa czerwień wina, moja ukochana na każdą porę roku. Lakier dobrze się nakłada ma fajny średnio gruby pędzelek, ładnie kryje i całkiem dobrze się utrzymuje. Uwielbiam takie kolory w każdej porze roku :)

tu macie całe zestawienie podpisane pierwszymi literami firm :)

Butterfly to natomiast krwista czerwień z drobinkami złota i pomarańczy. Wygląda obłędnie i jeszcze nie spotkałam lakieru, który by robił takie coś na paznokciach. I nie znalazłam niestety do niego zamiennika. Wielka szkoda :(

I ostatnie dwa to lakiery z Mollon z wyciągiem z bambusa. Nie powiem wam jakie to numerki, bo mi się zdarły napisy, ale lakiery przed wszystkim ładnie się nakładają i dość szybko zasychają. kolory też są niczego sobie, choć za fioletem na paznokciach nie przepadam to ten akurat lubiłam używać. Dobrze się trzymają przez kilka dni i mają ładne krycie. Ale niestety już powoli glucieją :P Ale cóż mają już swoje lata :)
golden rose (78), Mollon, butterfly (65), Mollon 


Jakie kolory wy preferujecie na paznokcie? 

Do napisania :* 

środa, 29 marca 2017

Gwiazda spadająca za dnia tomiki 1-6 :D

Ohayo!

Jak można zobaczyć po tytule dzisiaj będzie nietypowo. Chyba nie pomylę się jak powiem, że tego jeszcze na moim blogu nie było. Tak właśnie dziś spojrzymy sobie na mangę :D Moja kocha Kacha pożyczyła mi owe śliczności ❤❤❤



"Gwiazda spadająca za dnia" autorstwa Miki Yamamori  to historia dziewczyny z prowincji - Suzume, która przeprowadza się z powodu pracy rodziców do wujka, do Tokyo i również tam rozpoczyna naukę w nowej szkole. Wszystko jest inne, nowe, a nasza bohaterka musi się w tym odnaleźć. Co spotka ją w pierwszy dzień...? I tak rozpocznie się jej pełne miłości, przyjaźni nowe życie w wielkim mieście :D

Wspomagając się opisem  pokrótce opowiedziałam co i jak, ale tak naprawdę jest to lekka miłosna historia dziewczyny zakochanej w młodym wychowawcy. Jednak nigdy nie może być zbyt prosto. Oprócz nauczyciela jeszcze ktoś jeden zerka przychylnie na bohaterkę. Ten trójkącik miłosny jeszcze i tak jest nie pełny, ale to już zostawię dla waszej ciekawości co się stanie...

Bardzo ładna przyjazna kreska, proste i słodkie dialogi. Oczywiście nie może zabraknąć fajnych bohaterów. Wszystko na miejscu. Nie mam się do czego przyczepić. 

Jeśli ktoś lubi od czasu do czasu przeczytać sobie coś lekkiego na poprawę humoru to to jest właśnie to. W końcu nie ma lepszego tematu niż miłość.... 

PS Dzięki Wielkie Kacha, jeśli kiedyś to przeczytasz to wiedz, że bez Ciebie nie poznałabym takich słodkości ❤

Do napisania :*



wtorek, 28 marca 2017

Się zużywa :) - kolorówka :)

Hejo!

Dzisiaj przychodzę z moim projektem denko :) Bardzo lubię kosmetyki, a niektóre nawet tak bardzo, że dobijam właśnie do denka :) Tym razem kolorówka, ale w najbliższych dniach, tygodniach, będzie reszta :D Jakoś tak się tego trochę nazbierało :P


Przez dość długi czas używałam bardzo ładnego różu z Bell, ale gdy dobiłam do denka niefortunnie mi upadł i rozsypał się :( Jednak był wspaniały. Jasny blady róż o zimnej podstawie. Wyglądał pięknie zimą przed wszystkim kiedy chciałam uzyskać efekt "zmrożonego policzka". Trwały, niedrogi i wydajny, nie wiem czego jeszcze można chcieć od różu :D

Hit, którego nie trzeba przedstawiać. Słynny bronzer KOBO - 308 Sahara Sand. Idealny do cieniowania twarzy, chłodny brązowy odcień bez drobinek idealny do podkreślenie rysów twarzy. Dobrze się utrzymuje, jest średnio na pigmentowany, ale to dobrze, bo nie zrobi się nim plam, wydajny i bardzo ładnie wygląda :)

Niektórzy pewnie pomyślą, że zwariowałam wykańczając cały rozświetlacz o pojemności aż 13 g! Tak to możliwe, choć zajęło to trochę, ale jednak. Wet`n`wild  wydało na świat rozświetlacz nazwany pudrem brązującym E7431 Reserve your Cabana, choć to z tym drugim nie ma żadnego związku :P W każdym razie jest to delikatny odcień beżu z lekkimi drobinkami, które nie są jakoś bardzo widoczne na twarzy. Niska cena, ładny wygląd i dobrze się utrzymuje jak dla mnie wszystko :D


Jeśli już mowa o migotkach, to musiałam się już rozstać z kremowymi cieniami Color Tattoo 24hr. Świetne cienie, jako solo i jako baza pod inne cienie. A jeden używam do brwi i to chyba mój 3 słoiczek :) A mowa tu o: 35 - On and on bronze, 25-Everlasting Navy i 40-pernament taupe. Ostatni własnie służy mi do brwi i jest niezastąpiony i zawsze wykańczam go do zera  :) Jak tylko mi się kończy kupuję następny :)



od lewej: On and on bronze, everlasting navy, pernament taupe

Wykończyłam też dwa pudry sypkie.

Pierre Rene Loose Powder to biały puder ryżowy, ale przyznam szczerze szału nie ma. Lekko bieli twarz, słabo matuje, ale nie robi ciacha i też nie sprawia większych kłopotów w aplikacji. Po za tym, że zbyt wiele nie robi, to jest przyjemny, ładnie pachnie i w większości zużyłam go do bakingu i jako gruntowanie bazy pod cienie. Taki średniak z tendencją malejącą :P

Drugi to moje lekkie zaskoczenie, bo kosztował mnie jakieś 6 zł :O smart girls get more Loose Powder fix&matt. Jeśli chodzi o fixowanie jak najbardziej, matowienie może nie ma szału, ale jednak robi to z pewnością dłużej niż Pierre Rene. Ładnie stapia się z podkładami, lekko bieli, ale naprawę bardzo ładnie wygląda. Buzia ma takie wykończenie satynowo-matowe. :)

Wykończyłam też czarną kredkę z Kobo long lasting eye liner w odcieniu 201 deep black. Czarna na pewno, nie rozmazuje się i jest trwała, ale jej nakładanie to tragedia, twarda i trochę drapie, zużyłam ją podgrzewając zapalniczką wtedy sunęła pięknie, ale bez tego nie było by za dobrze dla moich oczu. :)

I ostatnie dwie rzeczy to tusze do rzęs. Jeden to my secret 3in1 niby wydłużająco-pogrybiający, ale piorunującego wrażenia na mnie nie zrobił. Ładnie rozdzielał i wyczesywał brwi, ale jakiegoś mega efektu nie zauważyłam. Pod koniec dnia lekko się osypuje, ale nie dużo a efekt jest naturalny i jak dla mnie do dziennego makeupu okey. :)

Magnetic Look z Eveline to tusz ze szczoteczką, którą lubię silikonowa ze wcięciem w środku, dzięki czemu ładnie unosi rzęsy i rozdziela. Lekko pogrubia i też minimalnie się osypuje, nie odbija się i też nie kuje w oczy przy nakładaniu. Daje ładny efekt i da się nim mocno wytuszować do prawie efektu WOW :) Mogę polecić :)

I to tyle :) 

A jakie są wasi ulubieńcy, które kupujecie non stop ?


Do napisania :*

poniedziałek, 27 marca 2017

Jestem Gladys #73- Shenmi

***********************************************
Grey siedział przy swoim biurku niczym zaklęty. Myślał. Bardzo dokładnie rozpracowywał każdy kawałek wszystkich dotychczasowych zdarzeń. Choćby pragnął nie wiązać tego wszystkiego z Gladys nie potrafił tego zrobić. Ona gdzieś jest i jest prawie pewny, że to właśnie jego dzieci ją odnajdą. Jednak kobieta, którą kiedyś kochał, teraz jest już tylko przeszłością. Odkąd w to wszystko wplątała się Alice ze swoimi rewelacjami nie mógł za wiele działać. W dodatku z tym wszystkim był sam. Choć Zik wiedział o tym co było między nim a Alice, to i tak pewnym było, że mało co z tego rozumie. Słowo skomplikowane ani trochę nie mówi co tak naprawdę teraz między nimi jest. A prawda o tym boli niczym rozżarzone węgle, po których stąpa krok po kroku odsuwając się od Gladys a zbliżając się do Alice i jej... Ilekroć myśli o tym, aż sam sobie się dziwi jaki był głupi. Idiota i tyle. Tylko co z tego, że teraz to wie, jak czasu nie cofnie.
************************************************
Duch zaprosił ich by przekroczyli z nim prób wielkich drzwi od jego królestwa. W pierwszej chwili oślepił ich blask, a potem ukazało się coś czego się nie spodziewali. Wnętrze wydawało się zbliżone do Pałacu Najwyższego wszędzie pełno bieli i marmuru w tym samy kolorze.
- Czy mama tu jest? - rzucił od razu Will. Duch dusz spojrzał na niego wpierw z powagą, a następnie uśmiechnął się lekko.
- Spokojnie, synu - rzekł. Ruszył dalej przed siebie, a reszta nie odzywając się ani słowem poszła za nim.
***********************************************
GAnge rozejrzała się dookoła. Przestrzeń na jakiej się znajdowali była stanowczo za duża, za ... pusta. Jest krew, ale po za nią nic... Przykucnęła i dotknęła plamy. To na pewno Yuki.

Zawył wiatr a przed nimi ukazały się bramy do Królestwa Ducha Dusz.
- To chyba o to nam chodziło - powiedział z uśmiechem Dark.
- Chyba tak - odparła GAnge i pobiegli do bram.
************************************************
Duch przystanął i spojrzał za siebie z lekkim uśmiechem, po czym rzucił jakby do siebie.
- Cały komplet.
Will spojrzał na Angelikę i Yukiego z zapytaniem, ale oni również nie wiedzieli o co chodzi, jednak po chwili wszystko się wyjaśniło. GAnge i Will biegli w ich stronę.
- A jednak! - krzyknęła z radością dziewczyna.
- Znaleźliście nas - odparł Will.
- Nie było tak łatwo, tylko dzięki Loli, ale teraz nie czas na to. Gdzie mama? - GAnge spojrzała wyczekująco na Ducha Dusz. On jednak tylko westchnął.
- Wy młodzi jesteście strasznie nerwowi. Spokojnie, bo tylko spokój was uratuje. A wasza matka jest tu i właśnie idziecie jej na spotkanie - odpowiedział z lekkim upomnieniem.
- Przepraszam - powiedziała GAnge z lekkim zawstydzeniem za swoją bezpośredniość.
- Nie masz powodu przepraszać, dziecko. Takie jest prawo młodości.

Po chwili dotarli do jednych z większych drzwi, które wraz z pojawieniem się Ducha Dusz otwarły się. Tym razem jednak nie oślepiła ich światłość, a ukazała im się sala, wyglądająca bardzo podobnie do laboratorium jakie znali. Po stołach i ziemi leżały różne kamienie, kryształy i minerały. Pomiędzy nimi porozrzucane sterty ksiąg i pergaminów. A gdzieś w kącie sali przy dużym, dębowym biurku stała postać niczym wyrzeźbiona w biało błękitnym krysztale emitująca przedziwne światło. Postać poruszyła się i spojrzała na nich, widać było zaskoczenie na jej wręcz szklanej, ale jakże dobrze znanej im twarzy.
- Mama ...? - zaczął Will nie mogąc uwierzyć w to co widzi.
- Dzieci... moje dzieci... - rzuciła roniąc szklane łzy, które stukały po marmurowej podłodze. Uniosła się w powietrzu i jednym pędem stanęła zaraz przed nimi. - Tak się cieszę, że was widzę. Myślałam.... myślałam, że ... - dodała nie mogąc powstrzymać emocji. Will podszedł do niej i przytulił ją mocno, potem Angelika zrobiła to samo.
- Mamo! - krzyknęli oboje. GAnge spłynęło kilka łez, a Dark przytulił ją. Udało się te kilka miesięcy szukali, ale w końcu odnaleźli.
- Ale jak...? - zaczął znów Will. Gladys spojrzała na niego ze smutkiem. Wypuściła ich z ramion.
- Musiałam opuścić ciało. Gdybym w nim została nie żyłabym już. Dzięki Duchowi Duch mój duch wyszedł i przybrał taką formę. Nie mogę wrócić do ciała, bo zawiera zbyt wiele energii i można nawet powiedzieć, że jest tykającą bombą. Większość mocy jaką miałam to teraźniejsza ja. To co widzicie to Kryształowa Dama i Łza Boga razem z mocą przekazaną mi przez Ducha Dusz i  Najwyższej czyli Alice, którą wchłonęłam. Stałam się czystą energią, która się skrystalizowała. I póki co nie znalazłam żadnego ciała, materiału, pojemnika, który dałby mi normalną postać.
- Wasza matka stała się Shenmi, mistyczką - rzucił Duch Dusz, a wszyscy spojrzeli na niego.
************************************************

niedziela, 26 marca 2017

Historie pewnych miłości: Czarne nenufary - Michel Bussi, Piękna Katastrofa - Jamie McGuire

Hej!

Bardzo dawno nie pisałam niczego takiego dla was co miało by związek z książkami, ale teraz jak trochę po nadrabiałam i mogę w końcu wam o nich opowiedzieć :D Ogólnie to są to odkrycia tego miesiąca, dlatego też wszystko jest na świeżo :D a książeczki są naprawdę warte przeczytania, ale to już za chwilę czemu... :)

Jak zwykle coś musi iść na "pierwszy ogień" :) Padło na "Czarne nenufary" Michel`a Bussi.\

Kiedy zaczęłam czytać opis poczułam, że to coś dla mnie.
W miasteczku żyły trzy kobiety.
Pierwsza była zła, druga była kłamczuchą, trzecia była egoistką (...)
Trzecia była najzdolniejsza, 
druga była najsprytniejsza, 
pierwsza była najbardziej zdeterminowana. 
Jak myślicie, której kobiecie uda się uciec?

Mogę uchodzić teraz za dziwną, ale czy taki opis nie jest intrygujący? Mnie bardzo przypadł do gustu, więc idąc do kasy już zaczęłam czytać...

Giverna, ukochane miasteczko Claude`a Moneta, jednego z najsłynniejszych malarzy. Rzeczy dzieją się jak się dzieją, bo wiele rzeczy dzieje się na raz, te słowa, które usłyszałam od mojego profesora na jednym z wykładów, towarzyszyły mi przez całą książkę. Nie powiem wam dlaczego, bo zobaczycie jak przeczytacie :) Ale wracając. Kiedy w Giverny dochodzi do morderstwa, a policja miota się w znalezieniu sprawcy jest jedna stara kobieta, która zna prawdę. A w sercu całej intrygi morderstw znajduję się owa stara kobieta, młoda nauczycielka i dziewczynka z talentem malarskim. W tle słychać aferę o tajemniczych "czarnych nenufarach" Moneta, czy istnieją czy nie, wszystkiego tego dowiecie się czytając.

Bohaterowie to barwne postacie, niektóre nawet potrafią rozpłynąć się w tłumie, inne wybiegają przed szereg, ale wiąże je jedno - Giverna.

Choć zaczyna się dość zwyczajnie. Morderstwo, świadkowie, policja i cały proces szukania winnego, to nie można powiedzieć, że mało się dzieje. Mała historia miłosna również się wkradła tu do łask, oplatając cały wątek szczyptą romantyzmu.

"Czarne nenufary" to jedna z tych książek, które potrafiły mnie zaskoczyć, a powiem szczerze to ciężko wykonać :) Gdybym nie znała zakończenia chciałabym na nowo ją przeczytać. To jedna z tych pozycji, o których nie łatwo będzie zapomnieć.




Kolejną pozycją jest " Piękna katastrofa"  Jamie McGuire.

Hasło przewodnie "OBSESJA" to nie ma nawet o czym dyskutować :P

Kiedy czytasz, że na punkcie tej powieści oszalały młode amerykanki, możesz zacząć się zastanawiać czy to nie kolejny "Grey", ale nie spokojnie to jeszcze nie ta kategoria :D.

Porządna dziewczyna spotyka zepsutego chłopaka, który aby zarobić bierze udział w walkach. Oczywiście dziewczyna chce jak najbardziej unikać takiego towarzystwa, no ale nie wyszło :P Jak zwykle. Poszło o zakład, kto wygrał i co było do wygrania nie zdradzę :P, Jednak przez owy zakład wszystko się zaczęło. Historia miłosna gra główne skrzypce, ale na pierwszy plan ujawnia się jak dla mnie groteska całej sytuacji. :)

Autorka postawiła sobie trudne zadanie dając bohaterce metkę "trudna do zdobycia", jednak jak dla mnie spełniła swoje postanowienie.

"Piękna katastrofa" to książka gdzie wiele się dzieje, jednak jest to głównie akcja związana z "tragiczną" bohaterką, która jak zwykle ma kłopoty. Szalejący chłopak i jeden, i drugi ... ach współczuję :D

Lubię romanse z jakimś fajnym wątkiem, to jak najbardziej wpisywało się w te kategorie :)

Mogę polecić, ale nie gwarantuję, że spodoba się każdemu :P

A wy czytaliście którąś z tych książeczek? Jeśli tak dajcie znać jak wam się podobały :D




do napisania :*

poniedziałek, 20 marca 2017

Kto przeprowadzi cię przez mroczną stronę poranka?

Yo!

To tekst, który dość niedawno napisałam. Chciałam się nim podzielić ot tak dla siebie. Choć przyjaciel zadał mi dobre pytanie "Ile w tym wszystkim jest ciebie?" Gdybym ja to wiedziała, może to wszystko to cała ja, a może w ogóle. kto wie.
********************************************************
Kto przeprowadzi cię przez mroczną stronę poranka?1

Odkąd pojawił się w jej życiu nie potrafiła jeść, ani spać. Wszędzie dostrzegała jego przystojną i urokliwą twarz. Choć dla innych był nikim nadzwyczajnym, ona widziała doskonale co skrywa pod zasłoną słodkiego uśmiechu i niepozornych spojrzeń.

Wsiadła do tramwaju i skasowała bilet. Jak zwykle ta sama trasa biegnąca przez pięć przystanków, a na szóstym wysiadała dumne przed swoim studenckim życiem nazwanym Uniwersytetem. Kiedyś nawet nie pomyślała by, iż stanie się pełno prawną studentką, tym bardziej, że nigdy nawet tego nie chciała. Jednak do wyboru miała albo życie jako dorosła i tymi jakże „dorosłymi” problemami, albo jeszcze chwilowe zanurzenie się w słodkie dzieciństwo usłane nauką o jakichś dziwnych rzeczach. Wybrała jak widać to drugie. I choć ciągle uważa, że szkoła, nie ważne jak ją nazwać, nie uczy niczego dobrego, to ciągle w to brnie.

Weszła do głównego budynku i zostawiła płaszcz. Tak, zima to przeklęta pora roku. Wszystko w okowach śniegu i lodu, a włosy ciągle to się puszą i elektryzują, to znów przylizują pod ciepłym kapturem kurtki. Zabrała bilecik z szatni i udała się stromymi schodami pod swoją salę. Gdy tylko przeszła kilka kroków w górę usłyszała jego zwyczajny głos.

- Cześć – rzucił z uśmiechem na powitanie, lecz zaraz znów pogrążył się w rozmowę z równie przeciętnym chłopakiem.

- Cześć – odparła prawie niemo na jego przywitanie. Spojrzała tylko raz na jego niewyróżniającą się twarz i ruszyła dalej do grona swoich studenckich koleżanek.
Wykłady to jedne z tych zajęć, na których człowiek wie, że nie pośpi, a tak bardzo mu się chce. Dłuży się czas i dłużą się uczniowskie rozmowy, kiedy profesor po raz setny przebywa tę samą drogę. Dwa kroki w przód jeden w bok i dwa w tył, i znów w bok i do przodu i tak seria ciągle trwa. Ziewać nie wypada, bateria w telefonie pada, a zeszyt pełen portretów. Spojrzała na swoje wyobrażenie chłopaka, którego naszkicowała jakieś dwa wykłady temu, nie przypominał dzisiejszego dzieła, ale jedno mieli wspólne. Oczy.

Cały gmach uniwersytetu mieścił kilkanaście pawilonów, aż ciężko się nie zgubić. Spojrzała na telefon, do kolejnych zajęć jakieś dwie godziny czekania. Już zapraszają koledzy na małe piwko, a koleżanki gdzieś zwiały, nie wiedząc kiedy. Zaproszenie przyjęte. Małe studenckie Cafe&bar wita gościnnie butelką portera z dobrym towarzystwem. Głupawa rozmowa o działalnościach gospodarczych, które kiedyś planują wejść w życie, ale każdy dobrze wie, że jeszcze sporo wody upłynie nim te marzenia się zrealizują.

Okey rozmowa dobrze działa na zabicie czasu, ale pora iść dalej. I znów to deja vu.
- Cześć – znów odezwał się ze swoim zwyczajnym słodkim uśmiechem.

- Cześć – kolejny raz taka sama odpowiedź i zamknięcie za sobą drzwi.

Kiedyś mogłaby powiedzieć, że nie rozumie tego co czuje, ale nie teraz. Doskonale zdawała sobie sprawę, że dwa dodać dwa nie równa się cztery, efekt synergii, aż nazbyt na nią działa. Liczy w myślach raz, dwa, trzy, cztery, pięć….

- Hej, może zostaniesz jeszcze – rzucił wychodząc za nią. Tak niepewny uśmiech i te … oczy. Odwróciła się niczym księżniczka i spojrzała niewinnie na niego, uśmiechając się równie słodko.

- Przepraszam mam zajęcia – odparła lekkim tonem. – Ale dziękuję – dodała równie śpiewnie. Oh, smuteczek na twarzy i szybka odpowiedź.

- Rozumiem, innym razem.

Niczym książę udał się na poszukiwania nowej księżniczki. Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę kolejnych godzin nudy.

Kolejne pięć przystanków i na szóstym wysiadka. Ludzie w tramwaju zachowują się dziwnie, tak myślała. Nie ma rozmów, tylko echo nazw stacji. Nuda.

Wysiadła niedaleko swojego mieszkania. W ręce trzymając batona o karmelowym nadzieniu i cieknącą ślinkę w ustach, nie potrafiła wziąć nawet kęsa, powędrował więc do kosza. Windą do góry, wcisnęła czwarte piętro. Otworzyła metalowe drzwi i znów mogła powitać swój mały świat czterech ścian. Rzuciła płaszcz i buty w kąt, bo wiedziała co zobaczy za rogiem.

- Długo kazałaś na siebie czekać – rzucił ze swoim uśmiechem słodkiego chłopca, ale jak każdy niegrzeczny chłopiec skradł na wejściu jej pocałunek.

- Nie ładnie mnie tak wystawiać – dodał z lekkim sarkazmem i usiadł wygodnie na jedynym w mieszkaniu meblu z IKEA.

- Zasady są proste. Szkoła to szkoła, a mieszkanie to mieszkanie. Powinieneś rozumieć.

- Rozumiem tylko jedno – zapaliły się ogniki w jego oczach. Czuła napięcie na swojej skórze. Koszula opadła, spodnie rozpięte a historia zaraz doczeka się finału.
Kiedy opadły fajerwerki, a na skórę zaczął spadać deszcz ukojenia i spełnienia, zakładając swój szlafrok mini wyszła bez słowa na malutki balkon. Z paczki cienkich, miętowych fajek wyciągnęła jednego i odpaliła zapalniczką zwisającą jej z szyi. Widziała jak przygląda się jej półnagiemu ciału, jak pożera go znów raz za razem. Śmieszyło ją to. Nigdy nie była grzeczną dziewczynką, zawsze szukała wolności, i gdy ją ma nie odda jej tak łatwo, zwłaszcza jemu. Niecierpliwiec ledwo odziany prześcieradłem ruszył leniwy krokiem w jej stronę. Chciał ją objąć od tyły, ale ona doskonale znała jego zamiary i sprytnym ruchem nie dała mu dokończyć, a nawet zacząć. Uśmiechnął się tym swoim szelmowski uśmiechem.

- Jak to jest, że w łóżku nie masz takich oporów, a kiedy chcę odrobiny czułości poza to…
- Mówiłam Ci to już, między nami nic nie ma – rzuciła beznamiętnie patrząc na nocne niebo o szafirowym zabarwieniu i migoczących biało złotych plamach znanych jako gwiazdy.
- Nie ma? – zaśmiał się zadając to pytanie. Widziała, że po raz kolejny denerwuje go ta odpowiedź, ale nie ma już więcej jak odpowiedzieć. Zawsze tak samo.
- Nie ma – powtarza jakby echem za nim. I zaraz znów usłyszy to co zawsze. Zawsze często się powtarza.
- To dlaczego to robisz? Ze mną? Pozwalasz mi tu mieszkać? Dlaczego, gdy się kochamy ty…

Spojrzała na niego swoim chwilowo mętnym wzrokiem, w ustach nadal widniała jej stróżka resztki papierosa, którą zaraz wyciągnęła i ugasiła w zawieszonej donicy, która nigdy nie wiedziała kwiatów, tylko samą suchą ziemię. Ten czekoladowy wzrok zawsze roztapiał jego serce, łamiąc je raz za razem. Sam nie zdawał sobie sprawy, jak wiele ona dla niego znaczy, choć powoli dochodziło do niego to uczucie przywiązania, nadal mógł się tylko głowić nad czym ona myśli, jak wiele on dla niej znaczy, czy w ogóle cokolwiek dla niej znaczy?

Podeszła bliżej do niego niczym kotka szukająca swojego właściciela, zaplotła swoje ręce na jego torsie i przejechała palcami w dół zrzucając z niego prześcieradło. Dotknęła miejsca, gdzie wiedziała, że ulegnie.

- Przestań… - rzucił szeptem, ale ona już składała słodki pocałunek, tak niewinny jak ona nigdy nie będzie i nie była. Oblizała wargi. Jej wzrok po raz kolejny stał się przyćmiony, ale tym razem nawet on dostrzegł tę subtelną różnicę. Nie chciał, aby zostawiła go samego. Tak bardzo samotnego, niczym ta jedna chmura pośrodku gwieździstego nieba. Tylko nie ona. Zgadza się na wszystko, czego ona chce. Zrobi wszystko.

Wir wiatru, milczące pocałunki i migoczące spojrzenia, dają znów chwilę, chwilę zapomnienia. Niebo tańczy w swojej ciemnej barwie, a ciała na powrót stają się gorące z rozkoszy. Kilka westchnień, niemy krzyk i znów jako jedno. Choć na chwilę, chce być z nią tak na zawsze. Bez słów, tylko spojrzenie udające pustkę i jedną wielką nie wiadomą a jednocześnie tak czułą i pełną oddania.

Ranek stał się tradycją, sam w łóżku, ona dawno już daleko. To ta gra. Szkoła to szkoła, mieszkanie to mieszkanie. Ma dość, ale nie powie tego, znów wplątał się w jej pułapkę. Trzymając jej szlafrok zwinięty przy jego nagim ciele, chciał znów poczuć jej gorączkę zeszłej nocy. Jeszcze raz przeżyć ten sam, już nie istniejący sen.

Znów kupiła w automacie batona, ale kolejny raz wylądował w koszu. Nie potrafiła jeść, ani spać, zagubiona w doznaniach zeszłej nocy, starając ukryć się rumieńce od wspomnień. Głupia znów to zrobiła. Po raz kolejny dała się porwać temu co zakazane. Dla niej niemożliwe.

Nie dostrzegła go. Dzisiaj nie. Nie wie co robi, nie wie co myśli. Znów wychodzi do baru, znów bierze portera a jego czerń znów i znów powtarza jej, jej własne słowa, jej myśli i wspomnienia z zeszłej nocy. Ogłuszające rozmowy dochodzące ze wszystkich stron nie dają się jej skupić, alkohol podbija to uczucie bezsilności. Pije więcej. Ostatnie wykłady minęły. Żegna się z resztą a ona zostaje. Pije, myśli, patrzy i nie wierzy. Głupia. Mówią, że zamykają. Ledwo stojąc na nogach wychodzi płacąc za ostatnie piwo, które bierze do ręki. Idąc ulicą nie ma siły. Siada na ławce, bierze wyk czerni i wyrzuca gdzieś w trawę pokrytą śniegiem pustą butelkę. Patrzy na światła samochodów, są ich tysiące. Zimno. Wzdycha. Tak skończy? Pyta się w myślach i uśmiecha zdołowana.

Podnosi się. Ledwo idzie, kołysząc się na boki, mijając tłumy śmiejących się z niej przechodniów, wraca po kilku godzinach do mieszkania. Otwiera drzwi. Wszędzie ciemność. Nie ma go, myśli. Rzuca płaszcz i buty w kąt idzie prosto na sofę. Rzuca się na miękkie poduszki i niechciane łzy kłują jak igły jej policzki. Gdyby choć jedna rzecz w życiu była pewna…

Widział ją, gdy chwiejnie trzymając się na nogach wychodzi po klatce schodowej. Wyszedł tylko do całodobowego a ona… Otworzył drzwi. Cisza. Ciemność. Pusto. Patrzy na pokój, kuchnie, sypianie – nic. Wychodzi na balkon. Siedzi na poręczy balkonu wychylając się w przód jakby zaraz miała zlecieć, niczym liść z drzewa na jesień, łapie ją. I widzi, nie może przestać patrzeć. Jej szkliste oczy jak gwiazdy, które odbijają się na niebie, wbijają się w jego wzrok. Bez skutecznie się broni. Jedno krótkie zdanie, które tak trudno powiedzieć zawisnęło nad jego głową. Nie zastanawiając się bierze ją w ramiona. Nie słuchając sprzeciwów tuli mocno do siebie. Nie dając za wygraną ciągnie ją do łóżka i mocno przyciska do swojej piersi. Czuje jak drży, jak jego podkoszulek staje się mokry, jak jej pięści powoli rozluźniają się. Bierze jej dłoń w swoją. Koniec tej gry. Doskonale wie, że jest słaba i potrzebuje bezpieczeństwa, ciepła. Nie jest głupi. A jednocześnie jest największym idiotą na świecie. Zbliża swoje ciepłe wargi do jej ucha i szepce: „Kocham cię”. Ona chce się odsunąć od niego za wszelką cenę, ale nie daje jej tym razem wygranej. Uśmiecha się tym zwykłym, dla niej niezwykłym uśmiechem. Przepadła. Jedno spojrzenie zdradziło wszystko.

- Przedarłeś się przez mój mur – rzuciła lekko zezłoszczona.
- Sama pokazałaś mi drogę – odparł dotykając jej równie czekoladowych co oczy włosów.


Wystarczyło patrzeć sobie w oczy, trzymać się za rękę i oddychać jednym tempem, aby świat mógł przestać istnieć. Aby czas się zatrzymał, aby zawsze trwało na zawsze. Nie ma scenariusza co będzie dalej. Nie kolejnych wersów przygodowych dla historii, która nigdy nie będzie mieć końca. Serce można zamknąć, założyć kłódkę i cieszyć się chwilą, nigdy więcej. Choć życie pokazuje tylko niepewny los, nic nie jest pewne, tylko serce.
*******************************************

sobota, 11 marca 2017

Tak sobie myślę.

Hejka!

Jakoś tak głupio mi zaczynać. Wiem to niepoważne, ale kto powiedział, że tak musi być? Zawsze jest szansa o odmiennych poglądach :-P

Przyznam się , że ostatnio miałam mały dołek bo miałam gotowe zdjęcia do kilku postów a telefon mi zdechł i wszystko przepadło w nicość a produkty poszły do śmietnika :-( i juz nie będzie Się zużywa przynajmniej na razie heh. ..

Nie wiem dlaczego, ale nie potrafię się przemóc by pisać coś tematycznego jak przed tem.

Wracam z Krakowa i jakoś tak smutno samej, bo MO juz zrezygnowała niestety. ...

A u was co tam?

Do napisania :* 🌸 🌸 🌸 🌸 🌸

wtorek, 7 marca 2017

Cisza

Hej!

Wiem, że ostatnimi czasy trochę zawalam bloga i nic nie pojawia się w "terminie", ale jakoś dopadł mnie kryzys twórczy...

Póki co chwilowo blog odpuszczę, wrócę pewnie niebawem, ale na chwilę muszę sobie odpuścić i co nieco przemyśleć co dalej z życie ....

Obiecuję, że gdy tylko się ogarnę będą pojawiać się posty normalnie, ale dajcie mi trochę czasu.

Mam nadzieję, że u was wszystko dobrze...

Ja muszę parę rzeczy sobie poukładać.


Do napisania :*