Zrobiłam małe porządki i doszłam do wniosku, że pewnych rzeczy trzeba się pozbyć zwłaszcza, że nie mają dla mnie żadnego pożytku.
Mowa tu o pudrowych cieniach w kredce z Catrice i cieniu z Freedom, ale o nim później.
Z Catrice mam odcień 050 Al Capupucino i 060 Lavender Mc Queen obydwa piękne kolorki i ślicznie wyglądają na powiece, ale co z tego skoro nawet baza nie pomaga by się nie rolowały. Sprawdzałam je na moich dwóch bazach, które jeszcze nigdy mnie nie zawiodły, ale te cienie są na tyle toporne, że nawet baza ich nie utrzyma. Po kilku godzinach cień zwyczajnie jakby nigdy nic roluje się w załamaniu. Niestety pomimo świetnych kolorów cień dla mnie niezdatny do użytkowania.
od lewej: Freedom nude 206, Catrice 060, Catrice 050
A z panem z Freedom w odcieniu nude 206 nie polubiłam się, bo moje oczy pieką jak go nałożę. Jeszcze nie miałam takiego przypadku a tu proszę. Nie wiem jaki jego składnik działa tak na moje oczy, ale jeden cień nie jest wart mojego wzroku, dlatego się go pozbywam. Niestety, choć kolor śliczny i bardzo ładnie się mieni. Ale cóż, czasem tak bywa :)
I to tyle z moich mały bubelków. A wam jak się sprawdzają te kosmetyki? Czy macie je? Czy może chciałybyście je wypróbować?
Do napisania :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz