Translate

środa, 31 maja 2017

23.47

Yo!

Nawet nie wiecie jak dawno chciałam cokolwiek do was napisać, jednak moja głowa niestety zaprzątnięta była czymś innym. Czymś przez co moje życie było momentalnie koszmarem nie z tej ziemi.

W moim rocznym podsumowaniu roku napisałam wam, że straciłam przyjaciela. I oto cały dramat. W końcu powiedziałam prawdę. Co prawda to prawda długo z tym zeszło, ale w końcu ... Męczyło mnie to dramatycznie nie potrafiłam się otworzyć, na was, na świat., Moja głowa była pełna wyrzutów, to wszystko nie miało sensu. Choć teraz też jakoś sensu w niczym nie widzę to jednak wygląda to bardziej obiecująco niż przedtem. Może nawet moja zdolność pisania wróci. Bardzo bym tego chciała, jakiejś motywacji do działania. Takiego mocnego kopniaka na start. Może w końcu na nowy początek.

Co do tematu, to jeszcze nie wiem jak to ugryźć, ale postaram się jak najlepiej.'

Był moim przyjacielem od zawsze, potem stało się coś czego żałuję po dziś dzień. Niestety, tego nie zmienię. Wykorzystałam sama siebie, i nienawidzę siebie za to. Byłam zła. Może nadal jestem. Nie wiem. Mętlik w głowie ciągle jest, ale wiem jedno moje uczucia ciągle są nie stałe, a dalej nie wiem co mam zrobić. Nie wiem.

Piszę to nie po to by ktoś to oceniał, czy myślał, że się chwalę, bo nie ma czym.'

Wraz z tym postem chciałam choć na chwilę wrócić do pierwotnej postaci tego bloga.
Nie zmienia to faktu, że nie tylko będę mówić o "mnie" cały czas :P


Do napisania :*

środa, 10 maja 2017

Się zużywa: różności : Barwa, Inglot, Golden rose, tutti frutti, Life

hej!

Znów denko wiem wiem, można się przejeść, ale to już ostatnie ... mam nadzieję.

Dzisiaj będzie wszystko. Od pielęgnacji stóp po peeling do ciała :) Zapraszam ♥



Zużyłam kolejną mgiełkę fiksującą z Inglota. Uwielbiam ten produkt, za to przede wszystkim, że scala cały makijaż. Nie zauważyłam by go jakość szczególnie przedłużał jeśli chodzi o trwałość, ale mi wystarczy to co robi, bo robi to dobrze ♥

Skończyłam lakier z Golden Rose z serii Color expert w odcieniu 22. ładny brzoskwiniowo różowy kolorek - moja mama go uwielbiała - dobrze się utrzymywał, pod koniec trochę dłużej schnął, ale rozprowadzał się tak samo jak na początku, więc nie mam mu co zarzucić :D

Peeling do ciała z Tutti Frutti to mój must have, jak tylko się kończy kupuję następny, nie ważne jaki zapach uwielbiam je wszystkie. Fajnie szorują skórę i do tego genialnie pachną. Mój must have ♥

Wkradł się tu bubelek z Life z Superpharm niestety tej gąbki użyłam trzy razy i nie da się. twarda, nie urosła, smuży podkład i ma się wrażenie jakby się boksowało po twarzy. Tragedia ...

I mój kochany rozgrzewacz stóp z Barwy. Ten produkt na zimie to cudo. Mam dość słabe krążenie i  zimą często marznę w stopy, jak tym posmaruję rano czy wieczorem moje stopy czują ciepło przez cały dzień, nawet więcej :D Uwielbiam ♥

I to już koniec na reszcie denka na ten czas ♥

Do napisania "*

poniedziałek, 8 maja 2017

Się zużywa: pielęgnacja - ziaja, Pharmaceris, Eveline, tołpa

Yo!

Kolejny raz was witam w poście z serii : Się zużywa... Jakoś tak to się zbiera i zbiera i sama nie wiem kiedy robi się tego za dużo i wychodzi jak wychodzi.


Pielęgnacja schodzi najszybciej :) Dlatego dziś działamy z nią. ♥ Na początek może weźmiemy Ziaje :)

Ziaja - seria Jagody Acai to fajne produkty obecnie używam jeszcze żelu z peelingiem, tonika i serum. Kremy skończyłam dosłownie na dniach. Niezbyt wydaje wystarczyły mi na półtora miesiąca, wiec jak dla mnie średnio z wydajnością, ale fajnie nawilżające, odżywcze, mnie się podobały i działały dobrze. Krem na dzień śmiało można używać pod makijaż - nic się nie waży i ładnie się wszystko rozprowadza :) Jak dla mnie seria jak najbardziej na tak :) I w dodatku genialnie pachniały.




Krem z pharmaceris kupiłam głównie z przeznaczeniem do moich suchych dłoni, ale potem czasem nakładłam go też na twarz czy ciało. Sprawdzał się genialnie w każdej roli. Mocno nawilżał i skóra po nim była miękka :) 

Próbka kremu z Tołpy do rąk. Kremik był przyjemny próbka starczyła na trzy razy, bardzo wydajny, nie wiele trzeba by pokryć całe dłonie, dość szybko się wchłania i ogólnie dawał mile wrażenie na skórze. :)

Krem pod oczy z Eveline  New Hyaluron - po pierwsze nie mam zmarszczek, które miałby redukować więc tego nie ocenię, ale bardziej stosując go chodziło mi o nawilżenie tej cienkiej okolicy oczu, spisał się. Ładnie nawilżał, dawał takie "życie" tej skórze, podobał mi się :)

I ostatni świetny kosmetyk to wazelinka, którą używam praktycznie do wszystkiego. Do ust, na dłonie, na suche miejsca - łokcie, pięty, kolana ... Produkt wielofunkcyjny u mnie niezbędny :) 

I tak to już się kończy moje denko z pielęgnacji na teraz ... 

A wy macie jakieś kosmetyki pielęgnacyjne bez których nie możecie się obyć? 
Dajcie znać ♥

Do napisania :*


niedziela, 7 maja 2017

Meh - to nie tak miało działać - ziaja, ingrid, bell, smart girls get more, eveline

Yo!
'
jak są ulubieńcy to też muszą być i buble.

Nie lubię mówić źle o produktach, no ale czasem zdarza się i tak...


Zaczynajmy więc...


Tusz który nie robi kompletnie nic - Smart girls get more XXL maskara. Rzęsy nawet nie wyglądają po nim na S a co dopiero na XXL. Nie robi nic jedynie trochę przyczarnia je i tyle. Nie ma szału.



taka fajna szczota a nic nie daje ....

Ziaja jeśli chodzi o antyperspirant zawiodła mnie na całej linii. Używałam go pewnie z miesiąc tak dwa- trzy razy w tygodniu, normalnie mnie wysypało po nim. Miałam pachy pełne małych krostek... nie polecam nigdy więcej....

I pozostały mi bazy...

Eveline All day ideal stay zapowiadała się naprawdę fajnie. testowałam ją kilka dni i dawała radę, ale wtedy miałam makijaż maks 8 godzin, niestety przy całodziennym makijaży tak co najmniej 12- 14 i czasem dłużej nie daje rady. Cienie się rolują i nie ma zmiłuj się. Niestety... Po za tym ładnie się rozprowadza i podbija kolor cieni, jednak wytrzymałość ją u mnie dyskwalifikuje....

Baza rozświetlająca z Ingrid. co z tego, że ładnie rozświetla, no co jak zapycha mnie przy każdym użyciu. Nabawiłam się przez nią niezłego wysypu drobnych krostek na brodzie i czole ... masakra...A chciałam trochę wiosennego rozświetlenia i glow a tu nic z tego .... 

I ostatnia baza z Bell Ms. Perfect. ma redukować zaczerwienia. Ma ładny zielony kolor i rzeczywiście daje rade, ale podkład bardzo szybko się na niej wyświeca... Dosłownie dwie, trzy godziny i błysk jakbym była kulą dyskotekową... Niestety nie działa u mnie, a przynajmniej nie tak jak powinno to być..,. heh...

A wy macie też jakieś bubelki...? 
Oby nie ♥

Do napisania :*


piątek, 5 maja 2017

Się zużywa: kolorówka - essence, miss sporty, kobo, smart girls get more

Yo!


Znowu denko, chciałoby się rzec, ale tak to już jest nawet kolorówka się kończy :)


Większość z moich denek to tusze do rzęs jakoś tak wyszło :P


A skoro już o nich mowa to zacznijmy od nich.

Smart girls get more - Gigant  maskara, która bardzo szybko mi wyschła. Miała fajną szczoteczkę (zobaczycie na zdjęciu pod opisem) taką niestandardową, dobrze wyczesywała i nadawała objętości, niestety trochę się kruszyła w ciągu dnia. 

Kolejny tusz z tej samej firmy - Curl up bardzo ładnie rozczesywał i rozdzielał rzęsy, dawał ładny naturalny look, na co dzień idealny, dobra baza pod tusz nadający objętość :)

I ostatni kolega z miss sporty - Studio lash designer maskara - ładnie rozdziela, wyczesuje i nadaje objętości, jak z nim popracować to da się uzyskać efekt wow :) Bardzo go lubiłam :) 


I już ostatnie dwa produkty :)


Podkładu z Essence chyba nie trzeba przedstawiać. tani, fajny kolor, troszkę ciemnieje, ale nie ma tragedii, ładnie wygląda na skórze, nie roluje się ani nic, ściera się w miarę równomiernie, i spokojnie 5-6 godzin wytrzymuje z takim satynowym matem, potem wystarczy przypudrować i nadal jest okey :)

Stick z Kobo  o nazwie 2 shading to produkt dzięki, któremu pokochałam konturowanie na mokro. Mam go już nowego i używam na co dzień. Ładnie się blenduje, i ładnie wygląda, niby shading, a dla mnie bardziej jako ocieplenie twarzy :) Mimo wszystko uwielbiam ♥



I Tak to się prezentuje :)

A wy co zdenkowaliście? 


Do napisania :*


czwartek, 4 maja 2017

Ja tylko używam♥ - Maseczki ♥ multibiomask, ziaja, Yoskine, bielenda...

Hejo!

Znów przychodzę do was z projektem denko :D

Tym razem miałam sporo maseczek, które w ostatnim czasie zużyłam. A szkoda by było je pominąć w tej serii :D

A więc zaczynając ten pościk :D

Na początek ta najmniejsza maseczka :) z Rival de Loop - Maseczka pod oczy. Bardzo ją lubię. Nie jest może jakaś hiper ekstra, ale spełnia to co powinna - czyli nawilża. Wiecie czasem są takie dni, że człowiek co by nie robił i tak ma suchą skórę. U mnie ostatnio na tej zwariowanej pogodzie tak było i chwila moment maseczka i od razu lepiej :)

Z tej samej firmy Rival de Loop z rossmanna bardzo fajną, ale jednak trochę śmierdzącą alkoholem, bo to jednak peel off jest maseczka złuszczająca. Lubię ten typ maseczek, bo ściąga się ją jak drugą skórę i taki bajer :D Nie wysusza a pory wydają się być oczyszczone więc jak dla mnie dobra rzecz, w dodatku tania :)

I ziaja z serii liście zielonej oliwki :) Tę firmę lubię i za kosmetyki i za maseczki. Jedna z maseczek to  oliwkowa maska regenerująca z kwasem hialuronowym. Fajna nawilżająca, tak jak pisze producent dodaje takiego blasku skórze i lekko niweluje drobne przebarwienia :)

Druga oliwkowa maska kaolinowa z cynkiem oczyszczająco-ściągająca - szybko zastyga to na pewno, nie jest nieprzyjemna, ale ściąga skórę, za czym nie za bardzo przepadam, ale ładnie czyści pory i jakby delikatnie je zmniejsza. Ja mam niestety problem z porami i walczę z tym :)


Dwa moje wielkie pozytywne zaskoczenia. 

Maseczka z MultiBiomask - skóra wrażliwa. Coś wspaniałego w jednym produkcie mamy aż dwa. Maska łagodząca świetnie sprawdza się na policzki szyję i pod oczy, a maskę oczyszczającą na czoło strefę T i brodę. Obydwie działają rewelacyjnie. Skóra jest napięta, nawilżona, oczyszczona i ukojona. Serdecznie polecam :)

Hit ubiegłego miesiąca. Maseczka z Yoskine  Asayake Pure skradała moje serce. Tak jak poprzednio mamy dwa produkty, ale tu skrywa się peeling na gorąco i maseczka. Peeling to było coś niesamowitego nakładany stawał się gorący i uwalniał ciepło podczas wmasowywania w twarz, potem chłodna maseczka ukoiła to wszystko i dała świetny efekt nawilżenia, ukojenia i oczyszczenia. Mój must have przy najbliższym uzupełnianiu maseczek :) ♥\

I ostatnie dwie piękności z Bielenda z serii Carbo Detox ile ja się nasłuchałam o tych maseczkach przede wszystkim na instagramie. Mam jeszcze jedną z nich chyba zieloną. Obydwie dobrze się spisały. Ładnie nawilżyły, odświeżyły skórę, jeśli chodzi o pory to  nie zauważyłam wielkiej różnicy. Fajne, ale czy trzeba takiego szumu wokół nich? Nie sądzę .

I to już wszystko mam nadzieje, że coś spróbujecie, a może już próbowałyście ? Dajcie znać ♥

Do napisania :*