Translate

czwartek, 4 maja 2017

Ja tylko używam♥ - Maseczki ♥ multibiomask, ziaja, Yoskine, bielenda...

Hejo!

Znów przychodzę do was z projektem denko :D

Tym razem miałam sporo maseczek, które w ostatnim czasie zużyłam. A szkoda by było je pominąć w tej serii :D

A więc zaczynając ten pościk :D

Na początek ta najmniejsza maseczka :) z Rival de Loop - Maseczka pod oczy. Bardzo ją lubię. Nie jest może jakaś hiper ekstra, ale spełnia to co powinna - czyli nawilża. Wiecie czasem są takie dni, że człowiek co by nie robił i tak ma suchą skórę. U mnie ostatnio na tej zwariowanej pogodzie tak było i chwila moment maseczka i od razu lepiej :)

Z tej samej firmy Rival de Loop z rossmanna bardzo fajną, ale jednak trochę śmierdzącą alkoholem, bo to jednak peel off jest maseczka złuszczająca. Lubię ten typ maseczek, bo ściąga się ją jak drugą skórę i taki bajer :D Nie wysusza a pory wydają się być oczyszczone więc jak dla mnie dobra rzecz, w dodatku tania :)

I ziaja z serii liście zielonej oliwki :) Tę firmę lubię i za kosmetyki i za maseczki. Jedna z maseczek to  oliwkowa maska regenerująca z kwasem hialuronowym. Fajna nawilżająca, tak jak pisze producent dodaje takiego blasku skórze i lekko niweluje drobne przebarwienia :)

Druga oliwkowa maska kaolinowa z cynkiem oczyszczająco-ściągająca - szybko zastyga to na pewno, nie jest nieprzyjemna, ale ściąga skórę, za czym nie za bardzo przepadam, ale ładnie czyści pory i jakby delikatnie je zmniejsza. Ja mam niestety problem z porami i walczę z tym :)


Dwa moje wielkie pozytywne zaskoczenia. 

Maseczka z MultiBiomask - skóra wrażliwa. Coś wspaniałego w jednym produkcie mamy aż dwa. Maska łagodząca świetnie sprawdza się na policzki szyję i pod oczy, a maskę oczyszczającą na czoło strefę T i brodę. Obydwie działają rewelacyjnie. Skóra jest napięta, nawilżona, oczyszczona i ukojona. Serdecznie polecam :)

Hit ubiegłego miesiąca. Maseczka z Yoskine  Asayake Pure skradała moje serce. Tak jak poprzednio mamy dwa produkty, ale tu skrywa się peeling na gorąco i maseczka. Peeling to było coś niesamowitego nakładany stawał się gorący i uwalniał ciepło podczas wmasowywania w twarz, potem chłodna maseczka ukoiła to wszystko i dała świetny efekt nawilżenia, ukojenia i oczyszczenia. Mój must have przy najbliższym uzupełnianiu maseczek :) ♥\

I ostatnie dwie piękności z Bielenda z serii Carbo Detox ile ja się nasłuchałam o tych maseczkach przede wszystkim na instagramie. Mam jeszcze jedną z nich chyba zieloną. Obydwie dobrze się spisały. Ładnie nawilżyły, odświeżyły skórę, jeśli chodzi o pory to  nie zauważyłam wielkiej różnicy. Fajne, ale czy trzeba takiego szumu wokół nich? Nie sądzę .

I to już wszystko mam nadzieje, że coś spróbujecie, a może już próbowałyście ? Dajcie znać ♥

Do napisania :*



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz