Translate

sobota, 31 stycznia 2015

Recenzja: Jan Pelc - "...będzie gorzej"

Yo!

Jako że dzisiejszy dzień nie należy do najpiękniejszych w moim życiu, chciałam walnąć w kimono, ale jednak nie raz nie da się. Więc najlepszym sposobem aby zabić nudę jest dobra książka. Tak, właśnie skończyłam czytać "będzie gorzej". I przedstawię poniekąd opinię na jej temat.

Zaczynamy.

Jan Pelc to czeski autor, który napisał właśnie "...będzie gorzej". Nie wiem czy miał on ciężkie dzieciństwo, czy może jakąś dziwną zajawkę, ale po przeczytaniu tej książki wiem jedno - człowiek walczący przeciwko światu zawsze przegra.

Kończąc ten wstęp.
Książka opowiada o chłopaku, który nazywa się Olin, chce on uwolnić się spod wpływu ojca i rzuca wszystko. Szkołę, pracę, rodzinę. Dosłownie wszystko na rzecz picia non stop, ze swoimi kumplami żulami, spania z kim kto daje a potem na dodatek ćpania. I tak to się kręci przez większą część książki, a właściwie przez całość. Ponadto ma zatargi z policją i psychiatrykiem, tak właśnie wygląda jego życie. Nie wspominając o ciągłych problemach z kasą i jak tą kasę zarobić. Brak stałego mieszkania i przesiadywanie w barze to jedyne co w książce ciągle się powtarza.

Są postacie i jest ich wiele. Niektóre bardziej da się poznać inne mniej, większość to typki z pod ciemnej gwiazdy, które z policją są za pan brat. Dużo się dzieje i będzie się działo, aż do ostatnich stron.

Nie chce się zagłębiać w fabułę, bo książkę warto przeczytać. Choć jej wymowa jest dość brutalna i aż nazbyt realna to, to mi się podoba. Nie ma tu żadnego grania. Wszystko jest takie jakby było naprawdę. Nie ma tu aktorów, są tylko ludzie.

Pełna buntu i realiów społeczeństwa z tamtego okresu to wprost idealna książka żeby poznać świat ówczesny. Ale przekazuje też brutalność, brzydotę, wulgarność by pokazać czytelnikowi tą ową "normalność", która dla nas zbyt "normalną" się nie wydaje.

Czytając "będzie gorzej" miałam nieodparte wrażenie jakby "buszujący w zbożu" by kopią tej książki jednak w dużo lżejszym wydaniu. Pozbawionym tego "brudnego" języka i tych wszystkich świństw. Jednak podobieństwo jest. Choćby bunt. Jednak bohater "buszującego w zbożu" był sam. Tu natomiast Olin gdziekolwiek by się nie udał spotyka na swej drodze kompanów.

Olin jak wspomniałam spotyka wielu ludzi, bo też wiele podróżuje, choć nie na początku, to na końcu książki jak najbardziej. Mamy Czechy, mamy Jugosławię, Włochy, i jeszcze dużo innych miejscowości tych pomniejszych. A o ludziach jakich spotkał nie chcę już wspominać, bo byli to m.in. Polacy, Romowie, Francuzi, Jugosłowianie, Włosi, Czesi oczywiście, Ruscy i jeszcze pewnie znalazłoby się się trochę. Tak więc mamy przekrój całego społeczeństwa. Stosunek do władzy i ogólnie zachowanie władzy i stwarzanie pozorów.

Jak czytam z okładki ludzie zachwalają tą książkę i teraz wiem czemu. Pokazuje dorastanie młodego człowieka, który wybrał drogę, która mogła zakończyć jego żywot bardzo szybko, jednak udało mu się przeżyć i można rzecz uciec od Czech w poszukiwaniu czegoś. Uciekł, ale nałóg pozostał. Jednak na końcu przyznał, że takie życie mu odpowiada. Skończyło się ani dobrze, ani źle, tylko z morałem.

Człowiek choćby jak uciekał nie zdoła uciec, może znaleźć tylko miejsce gdzie życie będzie bardziej znośne niż gdzie indziej. Pozwolę sobie zacytować : " Na próżno zadajemy sobie pytanie, po co żyjemy. Jesteśmy stadem tępych owiec, poszukujących, błądzących owiec." Mnie prawda z tego cytatu aż bije po oczach. Nikt z nas nie jest święty i pewnie mało kto będzie, a mimo to staramy się pomagać tym "owieczkom", ale nie patrzymy na to czy zdołamy im pomóc tak, aby weszli na drogę, gdzie ich życie w końcu się zacznie.

Tym oto rozważaniem pragnę zakończyć moją krótką opinię na temat tej książki.

Uważam, że warto ją przeczytać, bo ciekawi sam fakt jak się skończy, skoro ciągle ma się w głowie, że "będzie gorzej".



Do napisania :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz