Translate

piątek, 8 kwietnia 2016

Jestem Gladys #36 - Układ

**************************************************
Dawno nie czułam takiego strachu, takiej pustki. Czy naprawdę nie potrafię już ujarzmić tych okropnych emocji? Jestem beznadziejna.

Stałam w pokoju, Loxisa nigdzie nie było. Stwierdziłam, że muszę przemyć twarz. Weszłam do łazienki i odkręciłam kurek. Woda płynęła do umywalki, kiedy zmoczyłam dłonie, poczułam słabość, która jak szybko przyszła tak, też szybko zniknęła. Musiałam się czegoś chwycić. Nie miałam czego. Upadłam na podłogę. Oddychałam nie równo i płytko. Co się dzieje? Pytałam się, ale odpowiedzi nie było.

Schowałam głowę w dłoniach i pochyliłam do przodu, musiałam złapać w końcu oddech. Ale gdy tylko zamknęłam oczy, poczułam czyiś dotyk na moich rękach. Otworzyłam oczy, widziałam własny strach. Xerxes był przy mnie, bardzo blisko. Kucał. Uśmiechał się. Jego zimne oczy patrzyły w moje. Strach.

- Witaj, Gladys - powiedział słodko. Nie był już staruszkiem, a młodym i przystojnym mężczyzną o pięknych rysach twarzy. Na mnie działał trochę jak magnez przeszyty strachem i przerażeniem, ale nadal bardzo pociągający.
- Wiedziałeś od początku, że to ja, prawda?
- Nie trudno się było zorientować, twoją aurę naprawdę ciężko ukryć, ale przyznaję szczerze tknęło mnie dopiero jak dałaś mi buziaka. Myślałaś, że cię nie poznam? Wiedziałaś, prawda? Sama mnie skusiłaś. Dobrze wiedziałaś, przejrzałaś mnie i chciałaś abym się zbliżył. Myślałaś, że masz przewagę, a to ja ją mam. Zawsze pragnąłem mieć cię na wyłączność, droga Gladys - patrzył na mnie badawczo, a moje serce biło jak oszalałe. Mój oddech... wydawał się powoli nie być mój. Podniósł moje ręce do góry i przyparł mnie swoim ciałem do ściany. Był za blisko, nasze nosy się stykały. Patrzył w moje oczy, ten chłód przerzedł moje ciało. Kolejny atak strachu.
- Czego chcesz? - rzuciłam, chciałam zachować spokój, ale on doskonale wiedział, że to wielka ściema. Uśmiechnął się.
- Jak myślisz? Jesteś bystra zgaduj - powiedział z rozbawieniem.
- Chcesz się mnie pozbyć i mojej rodziny w dodatku zawładnąć światem...
Zaśmiał się.
- Pudło. Gladys jesteś najbardziej pożądaną kobietą na świecie. O zawsze cię obserwowałem. Od wieków. Jak widzisz jestem wieczny, nieśmiertelny i niezwyciężony. Ty, za to jesteś kobietą piękną, mądrą a w dodatku nieśmiertelną. Teraz gdy masz ciało zrodzone z Lilith i Najwyższego jesteś wprost perfekcyjna. Już rozumiesz, prawda? To wszystko było po to byś do mnie przyszła - dodał szepcząc mi to do ucha. - Nie chce wojny, chcę ciebie. Jednak jeśli nie zechcesz być moja zrobię wszystko, aby cię mieć.
- Zostaw ich w spokoju - zażądałam.
- Wszystko w swoim czasie i oczywiście w zależności od twojej decyzji. Mogę niszczyć każdego członka twojej rodziny, raz za razem. Zaczynając na przykład od Zika - uśmiechał się, a ten uśmiech był złowieszczy. Przerażający. Był do tego zdolny, wiem. Widzę jego potęgę.
- Nie rób nikomu nic złego - powiedziałam z poddaniem. Spuściłam wzrok. Nie poświęcę nikogo. Jakoś sobie poradzę.
- Hymm, czyżbyś od razu się poddała? Aż tak ich kochasz? A właściwie dlaczego tak Ci na nim zależy? Zawsze mnie to ciekawiło. Tyle zdrad was dzieli, w dodatku on jest chorobliwie zazdrosny. Co cię w nim pociąga?
- Czy to jest ważne?
- Ale patrz na mnie jak mówisz - powiedział i podniósł mój podbródek. Znów patrzyłam prosto w jego oczy. - A teraz odpowiedz. Co cię w nim pociąga?
- Miłość. Kocham go, mimo jego wad. Albo nawet za nie. Gdybym nie cierpiała, nie mogłabym powiedzieć, że go kocham. Jest dobry, troszczy się o mnie, pomaga mi. Kocha mnie taką jaką jestem. Stara się mi ufać, tak jak jemu i uczymy się o sobie. Na tym poleca nasza relacja, nasza miłość. To w nim kocham.
- Mówisz to z taką szczerością, jakbyś wierzyła w to, albo chciała uwierzyć. Akceptuję tę odpowiedź. Jednak teraz jesteś u mnie i ze mną. A ja się postaram zniszczyć tę twoją szczerość. Powiedział, że jesteś jego. Ja sprawię, że staniesz się tylko moja - jego słowa brzmiały jak groźba. Zbliżył się niebezpiecznie. Pocałował mnie, broniłam się, ale znów mnie unieruchomił. Jego pocałunek mnie zniewalał, jeszcze nikt mnie tak nie całował. Tak pożądliwie, władczo, a jednocześnie tak delikatnie, znając każdy mój słaby punkt i dając rozkosz na każdym kroku, na każdym moim nowo odkrytym punkcie rozkoszy, wzmagając mną ponadto co mogłam kiedykolwiek czuć. Nagle przestał być mi straszny, a stał się obiektem pożądania. Pragnęłam go. Wbrew woli umysłu, moje ciało się poddało. Wyczuł to, bo poluźnił uścisk, ale też zrezygnował z dalszego pocałunku.
- Widzę, że łamanie twojej silnej woli jest znacznie prostsze niż się na początku wydawało - rzucił z uśmieszkiem i zadowoleniem. Spojrzałam na niego z wyższością.
- Może moje ciało cię pożądać, ale duszy nie okiełznasz - powiedziałam z zaciętością i pewnego rodzaju władczością.
- Czy to wyzwanie? Dobrze. Sprawię, że nie tylko twoje ciało będzie mnie pragnęło, ale każda jego komórka i każdy ułamek twojej duszy. A twoje słodkie usta będą żądne mego dotyku - rzekł przeciągając swoim palcem po moich jeszcze gorących ustach od pocałunku.
- Nie bądź taki pewny siebie.
Zaśmiał się głośno.
- Teraz jesteś moja, ten pałac jest twoim więzieniem, a ty będziesz robić to czego zapragnę, inaczej wiesz co może się stać. Nie muszę też wspominać, że nikomu nie powiesz o naszym małym układzie, prawda? Słodka Kryształowa Damo jesteś moim ideałem, który oszlifuję do miana klejnotu. - Dotknął mojego policzka, jakby głaskał skarb. Ucałował mnie w policzek. - Słodka Damo, zaśnij znów - wyszeptał. Ogarnął mnie sen. Ale tak naprawdę obudziłam się.

Leżałam na łóżku, a zmartwiony Loxis siedział przy mnie.
- Wszystko w porządku? - zapytał patrząc na mnie.
- To był sen. Sen... Hahaha - zaczęłam się śmiać. Wiedząc dokładnie, że zaczęła się gra, którą muszę wygrać za wszelką cenę.

Xerxesie co ty ukrywasz?

- Wszystko w porządku Loxisie, nie martw się. Po prostu moje ciało jest jeszcze nie do końca sprawne po tym wszystkim. Muszę dojść do siebie.
- Na pewno?
- Oczywiście.
Zapukano do drzwi.
- Proszę - powiedziałam.
- Panienko Dafne Montgommery i Panie Moritani zapraszamy na kolację - powiedział służący.
- Oczywiście. Zaraz zejdziemy - odparł Loxis.
- Naturalnie. Proszę wybaczyć - rzucił służący i wyszedł.
- Ubierz się. Pamiętaj jesteś Dafne, mają złośnicą i zuchwałą dziewczynką.
- Wiem - odpowiedziałam, wstałam i poszłam do łazienki, znów.

Muszę kłamać, taka gra. Nienawidzę tego. Przebrałam się w krótką czarną spódniczkę i różowo czarny gorset, na to żakiet uczennicy i zrobiłam dwa słodkie kucyki. Odrobina czerwonej pomadki i podkreślone rzęsy. Naturalnie zakolanówki i szpilki. Niech się napatrzy.

Boli mnie to, że muszę udawać przed tych, których kocham. Wyszłam do Loxisa.
- Wiesz, że jesteś Dafne, prawda?
- Tak, coś nie tak?
- U mnie w porządku, gorzej wydaje mi się z tobą.
- Loxisie pamiętaj jestem Gladys, wiem co robię, bo chcę zakończyć to wszystko w zarodku.
- Gladys... Masz racje, jesteś Gladys - powiedział, jakby sam się chciał do tego przekonać.
- Chodźmy - rzuciłam otwierając drzwi.  
*******************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz