***********************************************
Patrzył na mnie zupełnie jakby wiedział z kim ma do czynienia. Nie mogę dać się podejść. O nie, nie ja. Wstałam znów i podeszłam na jakiś metr o staruszka Xerxesa. Ukłoniłam się.
- Nazywam się Dafne Montgommery i jestem przedstawicielką Królestwa Rookos. To mój doradca i przyjaciel Kapłan Moritari. - Loxis również lekko się ukłonił. - To zaszczyt móc poznać Pana Xerxesie.
- Nie sądziłem, że taka zuchwała dziewczyna jest zdolna do powagi - powiedział Xerxes z lekkim zaskoczeniem. Widać zrobił mały wywiad odnośnie małej Dafne. Uśmiechnęłam się zadziornie.
- Panie Xerxesie, ma Pan chyba troszkę złe info. To nie do końca tak, że jestem zuchwała, no dobra jestem, ale również pełnię dość wysoką funkcję dlatego wymagane jest ode mnie zachowanie powagi. Choć nie powiem to nuudddaaa, ale cóż zrobić.., Taka fucha - rzuciłam. - A po za tym, ma Pan w sobie coś interesującego, co nie do końca pozwala mi, abym mogła mówić jak zwykle to robię - i znów słodki uśmieszek i zalotne spojrzenie. - Jest Pan bardzo ciekawy - dodałam znów siadając zakładając przy tyn nogę na nogę i podpierając złożonymi dłońmi swoją głowę wpatrując się na tego delikwenta.
- Panienki szczerość, aż onieśmiela. Ale muszę przyznać jest Panienka spostrzegawcza - przyznał z lekkim uśmieszkiem. - Myślę, że nasza współpraca przyniesie duże korzyści.
- Też tak uważam - odparłam.
- Dobrze mój towarzysz zaprowadzi was do pokoi. Rozgośćcie się. gdybyście coś chcieli dajcie mu znać - powiedział Xerxes, i już chciał iść, ale w momencie się znów odwrócił. - Zapomniałbym mam coś dla Panienki - dodał i wyciągnął spod marynarki maskotkę-pandę. Szlak, moja mała Dalia kochała pandy. Zaświeciłam oczami i uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
- Pandzia!!! - krzyknęłam i już stałam obok niego. - Jaka śliczna, to dla mnie? - zapytałam a on mi ją wręczył.
- Oczywiście - dodał z uśmiechem. Wydawał się zupełnie innym człowiekiem w tamtej chwili. Przytuliłam pandę, ale od razu wyczułam w niej mnóstwo magicznej energii, bardzo słabo dostrzegalnej. Więc tak chcesz nas śledzić.
- Dziękuję! - rzuciłam i dałam mu buziaka w policzek, zaniemówił i spojrzał na mnie zaskoczony. - Dziękuję, Panie Xerxesie - powiedziałam słodkim głosikiem. Odeszłam do Loxisa pokazując mu miśka. Zupełnie jak głupiutka nastolatka mająca fioła na punkcie pand. Xerxes jednak patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, tak jakbym mu o czymś przypomniała. Chwilę później wyszedł bez słowa. A ja wiedziałam, że może jest dla mnie szansa, aby to wszystko jeszcze powstrzymać.
Ten niby towarzysz zaprowadził nas do pokoju. I zamknął drzwi. Ta przyjaźnie nastawieni, co? Mniejsza.
Wzięłam Pandę i położyłam na łóżku.
- Moritani idę się ukąpać i przebrać, pilnuj mojego prezentu - rzuciłam od niechcenia i zniknęłam w łazience. Naturalnie zbadałam teren, coś było nie tak. Bardzo subtelna bariera. No dobrze. Rozebrałam się i napuściłam dużo wody do wanny. Moje rzeczy zwinęłam do kosza z brudnymi ciuchami i wskoczyłam do wanny po brzegi wypełnionej pianą. Cudowne, pomyślałam. Pora połączyć się z Zikiem. Zamknęłam oczy. Bezpiecznym przejściem było tylko przejście przez krainę snów Zerricha, tak też zrobiłam.
- Słyszysz mnie? -spytałam.
- Słyszę - powiedział wyraźnie zły. O ho, chodzi mu pewnie o tego buziaka.
- Widziałeś wszystko?
- Tak.
- Myślę, że uda mi się coś zdziałać z Xerxesem i unieszkodliwić go zanim rozpocznie się starcie.
- Aha.
- Zik o co ci chodzi?
- O nic. Znów to robisz.
- Co robię?
- Prowokujesz.
- Zik, proszę...
- Gladys powiedziałem Ci, nie oddam Ciebie nikomu, czy tego chcesz czy nie.
- Do jasnej cholery! Tu chodzi o losy świata a ty się wnerwiasz o buziaka w policzek. Do cholery Zik, przecież to o niczym nie świadczy, chciałam go tylko sprawdzić, dzięki temu wiem, że może coś uda się ogarnąć przeciw niemu. Nie wybuchaj mi tu atakami zazdrości, bo doskonale wiesz, że kocham tylko ciebie! Zachowujesz się gorzej niż dziecko. Rozłączam się. - Nie czekałam na ciąg dalszy. I tak jego chorej zazdrości nic nie poradzę. heh, co mu odbija. Otworzyłam oczy. Woda już wystygła, a mnie zrobiło się chłodno. Zupełnie jakby temperatura nagle spadła. No cóż, ciało nastolatki też może być tego przyczyną, poniekąd... Wstałam i powycierałam się ręcznikiem. Spojrzałam w lustro, miałam mokre włosy, a moje oczy straciły na blasku.
- Cholera - rzuciłam nieświadomie na głos. I wtedy ujrzałam za sobą Xerxesa. Wybałuszyłam oczy i odwróciłam się. Zacisnęłam ręce na ręczniku okalającym moje nagie ciało. Patrzył na mnie zachłannie. Cholera, pedofil. Jest źle.
- Co Pan tu robi? Jak Pan wszedł? - Uśmiechał się. I wcale nie wyglądał już na takiego dziadka jak na początku, jego włosy zrobiły się bardziej czarne, a wąs był bardziej przystrzyżony, w jego oczach czaiły się dzikie iskierki. Nie podoba mi się to. Chciałam krzyczeć, ale nie musiałam. Loxis wyważył drzwi i wszedł do środka. A gdy obejrzałam się znów na Xerxesa już go nie było.
- Panienko Dalio, coś się stało? - zapytał podchodząc do mnie, siedzącej na ziemi z mocno bijącym sercem. Cholera co to było. W jednej chwili poczułam się jakby cała moc ze mnie uszła, a ja byłam bezsilna.
- Zabierz mnie stąd - powiedziałam błagalnym głosem ze łzami w oczach. Loxis patrzył na mnie zaskoczony. Jednak tylko skinął głową i wziął mnie na ręce zanosząc do łóżka. Przykrył mnie a ja zasnęłam nie pamiętając nawet kiedy.
****************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz