******************************************************
Kiedy ta boska chwila dobiegła końca i zasnęłam, miałam piękne sny. O domu, o domu, o którym dawno zapomniałam. Gdzie się urodziłam, gdzie żyli moi prawdziwi rodzice, siostry i ... bracia... Tak miałam braci. Nie pamiętam ich twarzy, głosów niczego, ale byli tam, razem ze mną z małą Stakatą i nieco większą Lilian. Nie widziałam twarzy mamy, ani taty, ale wiedziałam, że to są oni. Piękny sen.
Obudziłam się. Noc nadal trwała, ale nagle uświadomiłam sobie, że nie jesteśmy już w siedzibie Rady W. Nie wiedziałam kiedy, ani jak, a jednak to miejsce było mi zupełnie obce, choć może nie do końca. Wstałam, zostawiając za sobą śpiącego Xsexesa. Rozsunęłam żaluzje i ujrzałam szare miasto. Ludzie szli ulicami w marnych łachmanach, wszędzie panował bród i nie było mowy o pięknie. A po za tym widać było starą epokę. Nie wiem czy cofnął nas w czasie, ale wydaje się jakby był to mniej więcej na oko XVIII wiek. Nie zaprzeczę mówił, że się wyprowadzamy, ale... nie sądziłam, że do takiego miejsca.
- Gladys - rzucił za mną głos z tyłu. Odwróciłam się do Xerxesa.
- Ładne miejsce wybrałeś - rzuciłam z sarkazmem.
- Wybacz, spałaś a nie mieliśmy zbyt wiele czasu.
- Niby dlaczego?
- Gladys to wszystko jest bardziej skomplikowane niż może na początku wyglądać - powiedział. Jednak jego głos niósł ze sobą tajemnicę. A ja zapragnęłam ją poznać.
- Wytłumacz mi, dlaczego to wszystko ma miejsce? - zażądałam. Spojrzał na mnie, jednak jego wzrok nie był ani trochę przyjazny. Zupełnie jakby mówił do mnie oczami, to nie twój interes, ale nie powiedział tego na głos. Wstał z łóżka i ubrał się. Bez słowa. Czekałam na reakcję, ale nic. Znów spojrzał na mnie.
- Powtórzę to ile będzie trzeba, to wszystko było nam przeznaczone. Pogódź się z tym.
- Dokąd idziesz?
- Do przyjaciela - rzucił krótko i wyszedł.
*************************************************
W Pałacu Najwyższego panowała napięta atmosfera. Grey siedział przy swoim biurku i myślał jak powstrzymać napływające deklaracje wojny. Lilith musiała wrócić do Piekieł przygotować się na ostateczność.
Dark przygotowywał wywary w razie kłopotów pomagał mu w tym Will. Zik chodził wkurzony po ogrodzie z bezsilnością. Angelika zajmowała się małym Blatem, który zupełnie jak Will zaczął szybko rosnąć. Powoli już mówił.
Kiedy wszyscy zebrali się na obradę co zrobić, Angelika została z mały Blatem w pokoju. Bawili się klockami. Jednak nie trwało to długo. Blate zaczął nagle rosnąć. Spowiła go mgła, a gdy odeszła przed Angeliką pojawił się co najmniej dwunastoletni chłopiec.
- Blate? - zaczęła nieco zdezorientowana.
- To ja, Angeliko. Wybacz jeśli cię przestraszyłem, ale trochę trwa zregenerowanie sił. I tak wiele brakuje mi, żeby wrócić do prawowitego stanu rzeczy.
- O czym ty mówisz? - zapytała dziewczynka.
- Widzisz, moja droga. To dość długa historia, jednak chcę ci ją opowiedzieć. Ale żeby to zrobić musimy iść w inne miejsce.
- Blate, co ty planujesz? I jak to możliwe, że ty...?
- Jesteś bardzo inteligentna i szybko łączysz fakty, będę ciebie potrzebował. Uwierz mi. Tu chodzi o ten świat, o twoją matkę i przeszłość, która została zapomniana. Aby zakończyć to wszystko potrzebuję twojej pomocy. Użyczysz mi jej?
- Czy dwunastoletnie dziecko może być do czegokolwiek użyteczne?
- Nawet nie wiesz jak bardzo - rzucił czarnowłosy chłopiec o niebiesko zielonym spojrzeniu. Podał jej dłoń, przyjęła ją i zaraz zniknęli w portalu.
********************************************************
Zebranie trwało. Wrzaski, krzyki, zdenerwowanie nie działały na żadną korzyść. Zik nie chciał się uspokoić, można by pomyśleć, że oszalał. Nikt nie miał zamiaru słuchać kolejnych rozkazów z jego ust, bo i tak nie miały one nawet cienia szansy na skuteczność.
- Zik zamknij się w końcu! - krzyknął Grey, mając po dziurki w nosie jego napady.
- Nie mów mi, że już się poddałeś. Ty wielki najwyższy masz stracha, przed jakimś potworem? Ty? I ty się nazywasz Panem Nieba?
- Zik przymknij się! - rzucił kolejny zniecierpliwiony - Dark, tym razem.
- I ty przeciw mnie? Dark nawet ciebie nie obchodzi już Gladys?! - Zik był w histerii, chciał się rzucić na Darka, zupełnie pochłonięty gniewem. Powstrzymał to wszystko Loxis. Złapał Zika za ręce i powiedział mu prosto w twarz.
- Do cholery! Zamknij się! Wcale nie przejmujesz się Gladys, ale tym, że Xerxes może ją przelecieć i może wybrać jego nie ciebie! Opanuj się, chłopie! To co mówisz to nie troska, za zwykła zazdrość wymieszana z tym, że nie możesz mieć tego co chcesz! - mówiąc to Loxis patrzył w oczy Zikowi. Ten jednak wysłuchał wszystkiego co archanioł miał do powiedzenia.
- Puść mnie, aniołku - rzucił z pogardą. - Zaczynam myśleć, że między tobą a Gladys jest znacznie więcej niż okazujecie - dodał z gniewem. - Nie powiesz mi ty, to dowiem się w inny sposób i uratuję MOJĄ kobietę - podkreślił przynależność Gladys do niego, ale każdy na sali wiedział dobrze, że to tylko czcze słowa. Sam bowiem nie miał żadnych szans.
Zik spojrzał ostatni raz na wszystkich zgromadzonych i wyszedł trzaskając za sobą drzwiami.
Minęła chwila ciszy, a Grey zapytał.
- Powiedz Loxisie co się zmieniło? - zadał pytanie a oczy wszystkich skierowały się na archanioła.
- Proszę wybaczyć, Panie moją arogancję, jednak nie wytrzymałem i musiałem powiedzieć co myślę.
- Z tym jednak miałeś rację - powiedział William. - Zika trapi tylko i wyłącznie to, że mama nie będzie go już chciała, a z zaistniałej sytuacji wynika, że wiesz coś na ten temat.
- Nie zaprzeczę. Xerxes interesuje się Gladys. Nie wiem dlaczego, choć coś czuję, że powód jest znamy nam wszystkim. Mogę powiedzieć jeszcze tylko, że coś tych dwoje łączy. Są między nimi więzi, o których my nie mamy pojęcia. Nie umiem tego wytłumaczyć, to wszystko to moje domysły. I nie mam pewności.
- Coś się musiało wydarzyć skoro tak pomyślałeś - rzucił Grey.
- Sił się jej, nawiedzał ją. Gladys zaczęła się bać. Myślę, że zawarli jakiś układ. Zanim zostałem wyrzucony Xerxes mówił coś właśnie o przysiędze wierności. Gladys natomiast wiedziała o co chodzi i nie chciała mnie mieszać, dlatego mnie wyrzuciła. Nie mogłem się sprzeciwić.
- Jest coś jeszcze? - dopytywał David.
- Nie, wszystko już powiedziałem.
- Jest gdzieś Angelika? Chciałabym ją zapytać jak Gladys się z nią skontaktowała - zapytała GAnge, jednak Angeliki nie było na spotkaniu.
- Jest z Blatem, zawołam ją - powiedział Dark i wyszedł.
- Nie wiem czy warto angażować w to tą małą, bądź co bądź jest tylko dziewczynką, w żaden sposób nie powiązaną z tą rodziną - powiedział Andrejus.
- Nie, to nasza siostra, bracie. Od kiedy mama ją przygarnęła jest częścią naszej rodziny, nie pozwolę jej wykluczyć - wtrąciła Katrina. Dark wrócił.
- Nie ma jej i Blata. Mam tylko zostawioną przez nią karteczkę. "Poszłam poszukać rozwiązania. Nie martwcie się jest ze mną Blate. Nic nam nie będzie. Powstrzymajcie wojnę. A." Tyle napisała.
- Poszukać rozwiązania? Co ta mała wyprawia? I zabrała Blata przecież to dziecko - powiedział zszokowany Andrejus.
- Nie - odparł Grey. - Znam swoją córkę, ona nie postępuje pochopnie. Możliwe, że to Gladys się z nią skontaktowała znów i dlatego to zrobiła. Albo rzeczywiście znalazła sposób na rozwiązanie tego problemu. Ufam jej, tak samo jak Gladys. Obie powiedziały, abyśmy zajęli się wojną. Zróbmy tak.
- Co proponujesz? - spytał David.
- Podzielmy się i zajmijmy rozbrojeniem. Jak nie ma czym walczyć, to się nie uwalczy.
- Proponuję znów się podzielić na grupy, tak jak nas podzieliła mama i iść po kolei - zaproponował Dark.
- Jestem za. Poinformuję Lilian i Stakatę - rzuciła GAnge.
- Ja powiem Lilith - odparł Grey.
- Zatem do dzieła - powiedział z entuzjazmem Dark.
- Nie chcę przerywać, ale jest jeszcze jeden kłopot - wtrącił wchodzący Shiba.
- O co chodzi? - spytał Grey.
- Daniel zniknął. Nie ma go na terenie Nieba. Nie ma też śladów zniknięcia. Ktoś mu pomógł w ucieczce. I to nie była Pani Lilith.
- No ładnie, czyli był po drugiej stronie, a nie po naszej.
- To teraz najmniej ważne - powiedziała GAnge. - Już nic nie zrobimy, trzeba zająć się przygotowywaniami i zaostrzyć tu ochronę. To nasza baza nikt nie może jej przejąć.
- Za pozwoleniem Najwyższego, chciałbym otworzyć bramę niebios i wypuścić święte bestie - poprosił Shiba.
- To ostateczność, ale i jedyne pewne rozwiązanie. Dobrze, zrób to Shibo.
- Tak jest.
- Zaczyna się - rzucił do siebie Loxis.
**********************************************
Gladys siedziała przy oknie patrząc na brudne miasto. Było równie brudne jak jej myśli.
***********************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz