*******************************************************
Leżeliśmy jeszcze chwilę w łóżku, ale nadszedł ten nieubłagany czas, aby wstać. Sama nie do końca zdawałam sobie sprawy co tak dokładnie chcę uczynić. W końcu nawet ja nie mogę się równać z taką mocą. Jednak mam nadzieję, że będzie dobrze. Walka między aniołami i demonami nie jest mi w smak, a tym bardziej ta liga trochę mnie przeraża. Heh... zawsze się zamartwiam głupotami.
- Pora ruszać - powiedział Xerxes uśmiechając się do mnie słodko i podając dłoń abym wstała. Przyjęłam ją i zaraz mnie pociągnął, tak iż wylądowałam znów w jego ramionach. - Chciałbym cię zatrzymać tylko dla siebie. Jesteś chyba najbardziej pożądaną kobietą w całym Wszechświecie.
- Proszę nie mów tak. Czuję się jak jakiś potwór, gdy tego słucham.
- Wiesz dobrze, że nie to miałem na myśli.
- Nie ważne już. Mamy zadanie do wykonania.
Nie odezwał się, ale widziałam, że wziął do siebie moje słowa.
Chwilę później przekraczaliśmy barierę między wymiarową, a potem witamy w nowym świecie.
- To co teraz? - spytał.
- To chyba my powinniśmy o to spytać - powiedział głos za nami. Uśmiechnęłam się. Wylądowaliśmy na masce samochodu, z którego wyszli dwaj młodzieńcy.
- Sam i Dean, tak? - zapytałam, a oni spojrzeli na siebie.
- Kto pyta? - zaczął Sam. Wysoki, dobrze zbudowany brunet zmierzył nas wzrokiem. Jego nieco niższy brat z krótkimi włosami nie był dłużny.
- Wybaczcie - odparłam i zeskoczyłam z maski po Xerxesie, który podał mi dłoń przy skoku. - Nazywam się Gladys Asakura, a to Xerxes. Jesteśmy z innego świata i przybyliśmy tu po waszą pomoc.
- Naszą pomoc? - zapytał zaskoczony Dean.
- Widzicie w naszym świecie trwa wojna, a nam brakuje troszku magii.
- Wybaczcie, ale nie mamy czasu na wasze problemy, mamy swoje - rzucił Dean próbując wejść do samochodu. Powstrzymałam go.
- Wiem doskonale, że macie Lucy na karku, plus anioły i Michała. Oraz to, że chcą wykorzystać was jako swoje naczynia. Wiem również jak to się zakończy, ale teraz to chyba nie ma sensu tego poruszać. Chcę wam pomóc, a tym samym wy pomożecie nam.
- Niby jak? - kolejne pytanie rzucił Dean.
- Jestem Gladys - odparłam z uśmiechem i nagle wylądowaliśmy wszyscy w próżni. - Tu nas nikt nie podsłuchuje. U was to naprawdę ciężka sprawa z prywatnością. Co krok jakiś demonik czy aniołek. Ale mniejsza, Potrzebuję was by sprowadzić Michała i Lucka by ich spętać i wykorzystać. Wy pozbędziecie się kłopotu, a ja zyskam pomoc.
- Niech zgadnę, chcesz żebyśmy powiedzieli "tak"? Czyś ty zwariowała?
- Ani trochę. Słuchaj do końca. Chcę abyście udawali że się zgadzacie, a ja ich już potem opętam.
- Niby masz tyle mocy? Kim ty jesteś? - zaczął znów Dean.
- Królową - odpowiedział mu Xerxes. Podszedł do mnie i szepnął. - Pokaż im - po czym dał mi buziaka w policzek. Uśmiechnęłam się. Jemu chyba nigdy się nie znudzi to drażnienie mnie.
- Pokażę wam coś fajnego - powiedziałam i nie pytając o zdanie złapałam ich dłonie, chwila minęła, gdy popatrzyli na mnie jak na potwora.
- Cholera - rzucił Dean.
- Taka mała retrospekcja - odparłam z uśmiechem. - To co, pomożecie?
- Chwila - zaczął Sam. - Nie tak szybko.
- Sorka, ale nie mamy tyle czasu co wy. Tak czy nie? - moje słowa stawały się coraz bardziej ostre. Xerxes złapał mnie za ramię.
- Jeśli nie chcą. Zrobimy to sami bez nich - powiedział Xerxes ze słodkim uśmiechem.
- Wiesz, że takie nasze małe zaangażowanie się w to zrobi duże zamieszanie.
- A będzie gorzej niż jest teraz?
- Tu nasza wojna nie dotarła, trzeba ich w to angażować. Wolałabym jak najmniejsze zło.
- Kochanie nie raz nie dogodzi. Jeden czy dwa robi różnicę.
- Xerxesie, porwanie ich będzie nas dużo kosztować, dobrze wiesz. Chcesz tak ryzykować?
- Z tobą zawsze - rzucił i dał mi słodki pocałunek, a bracia patrzyli na nas z niedowierzaniem.
- Hej, hej, hej, zaraz żebym dobrze to zrozumiał. Macie zamiar porwać Lucyfera i Michała? - zapytał Dean. - Ja rozumiem macie problem, ale czemu akurat nasz świat?
- Pozbędziemy się waszego kłopotu.
- Ale dacie nam większy. Wojnę domową - rzucił Sam.
- E tam, i tak by was czekała i nawet coś gorszego - pstryknęłam palcami i znów pojawiliśmy się w poprzednim miejscu.
- Nie rób tak - zwrócił się do mnie Dean. Mimowolnie się uśmiechnęłam. - Jeśli spróbujecie to zrobić...
- Zrobimy to - odpowiedział mu Xerxes i uniósł go do góry.
- Hej, spokojnie - krzyknął Sam. Xerxes upuścił Deana na ziemię.
- Xerxesie spokojnie. Damy sobie radę - powiedziałam z uśmiechem. - Szkoda, że nie chcecie współpracować, ale cóż... Chodźmy - podałam dłoń mojemu towarzyszowi i zniknęliśmy.
**********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz