Translate

niedziela, 31 lipca 2016

Jestem Gladys #48 - Czarne skrzydła

*************************************************
Poszłam prosto do mojego starego laboratorium, gdzie czekał na mnie Loxis. Patrzył nieco bezradnie na probówki rozstawione po stole. W nich wszystkich znajdowała się moja krew, bardziej lub mniej zmodyfikowana.
- Dobra, mów co nie wychodzi - rzuciłam na wstępie podchodząc do stołu. Spojrzał na mnie i wskazał na dwie próbówki.
- W tej jest stare remedium i wszystko gra, krew jest czerwona i w ogóle okey. Ale w tej - wskazał na drugą - wytrąca się osad, w dodatku nie byle jaki, bo niebieski, a gdy poczekamy chwilę dłużej powstają aż trzy warstwy. Najwyżej jest czarna potem srebrno-niebieska, a na końcu czerwona. Nie rozumiem tego. A jedynym wytłumaczeniem jakie mogę przypuszczać, to to, że masz w sobie zmieszane trzy rodzaje krwi. Co w sumie w twoim przypadku nie było by takie mało prawdopodobne.
- Nie będziemy wiedzieć, dopóki się nie przekonamy - odparłam i sięgnęłam po sztylet leżący z prawej strony na stole. Wyciągnęłam nadgarstek i przecięłam go, to co wypłynęło skapywało prosto do metalowej miseczki. Krew płynęła wolno mając dziwny kolor burgundu z domieszką czerni i srebra jakby wszystko to było jednością a wraz z tym, gdy wypłynęło chciało się na nowo oddzielić.
- To chyba mamy odpowiedź. Najwyraźniej po tym jak się odrodziłam moja krew przeszła małe modyfikacje z krwią Lilith i Najwyższego. Więc teraz już wiadomo dlaczego to ciało jest bardziej wytrzymałe niż moje poprzednie. W sumie to jest zrozumiałe, bo jakby nie patrzeć stałam się ich córką przez to ciało. Jak to ciężko dociera do człowieka. Tylko teraz trzeba sprawdzić czy sama moja krew nie uległa zmianie, bo jeśli tak, to mamy problem. 
- Nawet tak nie mów, choćbym ile miał ją destylować to zrobię to remedium. 
- Loxisie, spokojnie - uspokoiłam jego nadgorliwość. Widać, że mu bardzo zależy, ale nic na siłę. Jak nie tak to inaczej, jakiś sposób znajdę, choćby się wszystko waliło i paliło. - Przede wszystkim trzeba oddzielić moją krew i sprawdzić. Resztą zajmiemy się później. 
- A jak ją sprawdzisz? 
- Przecież też jestem wampirkiem, pamiętasz? Zobaczymy czy złagodzi mój głód. 
- Dobra - powiedział trochę bez przekonania. Akurat na naszą rozmowę weszła do środka Lilith.
- Wyzwałaś mnie - odezwała się. 
- Chciałabym coś wiedzieć. 
- O co chodzi? - zapytała lekko zaintrygowana. 
- Jak to jest z twoim berłem? Co ono robi? I dlaczego nigdy o nim nie słyszałam? - zaczęłam z dość wyraźną dozą ciekawości pytać. A mina Lilith zmieniła się na posępną. Po czym nieoczekiwanie spojrzała na Loxisa. On zaczął wpatrywać się w podłogę potem jednak zaczął patrzeć na probówki. Coś mi tu nie pasowało. 
- Rozumiem, że trafiłam w czuły punkt. Powiedź mi zatem jedno, Lilith. Czy tylko ja jestem tą która o tym nie wie? 
- Nie, nikt nie wie. Nie zna prawdy. Historia zapamiętała to jako berło Lilith i niech tak zostanie. 
- Ale jest grubsza historia za tym. Nie chcę naciskać, ale zastanawiało mnie to od dłuższego czasu. Ty i Loxis wydaje mi się, że znacie się lepiej niż nam się wszystkim wydaje. Nie chcę być wścibska, jednak nie mogę powiedzieć, że mnie to nie ciekawi. 
Na chwilę żadne z nich nie powiedziało słowa, ale ta cisza była ciężka. 
- Z resztą nie ważne. Dziękuję, że przyszłaś. Coś nowego na froncie?
- Nie, poczekaj Gladys - zaczęła dość ostro. - Powinnaś to usłyszeć. W końcu może pomoże to i tobie nie popełnić mojego, nie naszego błędu - spojrzała mi prosto w oczy, a ja na chwilę wprost zamarłam. Jej wzrok wypełniał mrok i pustka pełna uczuć i chaosu. Zanim się spostrzegłam Loxis zamknął drzwi na klucz. Pokój wypełnił się próżnią. 
- To nie może wyjść poza nasz krąg - powiedział z powagą Loxis, a ja zobaczyłam jego piękne skrzydła, które do tej pory były ukryte. Dopiero teraz ujrzałam je tak na prawdę. Nie były one białe, lecz czarne z pięknym srebrnym poblaskiem, bardzo podobnym do ciemnogranatowych oczu archanioła. Gdy odwróciłam znów głowę w kierunku Lilith ujrzałam również, co mnie bardzo zdziwiło, skrzydła. Niezwykle podobne do Loxisa, ale nieco większe i jakby czarniejsze z bijącym blaskiem. 
- Okey, o tym nie miałam pojęcia - rzuciłam z zaskoczeniem.
- Jest jeszcze wiele spraw, o których nie wiesz - odparł tajemniczo Loxis. Lilith spojrzała na niego z lekko zmarszczonymi brwiami, ale zaraz spojrzała na mnie. 
- To długa historia - powiedziała do mnie.
- A ja mam dużo czasu - rzuciłam z uśmiechem.
**************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz