Translate

piątek, 15 lipca 2016

Jestem Gladys #47 - Przyjaciele

****************************************
Mocno trzymałam dłoń Xerxesa w mojej, czułam, że muszę to zrobić, dla nas obojga. Może jestem przewrażliwiona, jednak coś się wydarzy. Czuję to. Zastanawiając się nad sobą i tym co czuję, nie dostrzegłam patrzącego wprost na mnie Xerxesa ze zmartwioną miną.
- Wszystko w porządku? - spytał. Uśmiechnęłam się trochę nerwowo i niepewnie. Odwróciłam wzrok. Nadal nie puściłam jego dłoni.
- To nie jest dobry pomysł, Xerxesie.
- Mówisz o Michale i Lucyferze? Niby dlaczego? Obydwoje są stronami tego samego, dlaczego się więc tego obawiasz? - chciał ode mnie odpowiedzi, a ja mogłam powiedzieć tylko, ze to nie w porządku.
- Xerxesie, jeśli to zrobimy zwiążemy te świat ze sobą, co nie będzie dobre. Każdy ma swoje problemy nie nasza w tym głowa, aby mieszać ich do tego, jeśli nie jest to konieczne.
- O czym ty mówisz? Poddałaś się? Chcesz lecieć na kolanach do Yukiego i błagać o litość? Nie rozumiem, Gladys. Oni są naszym biletem do upragnionego zwycięstwa, a ty nie chcesz ich wykorzystać, dlaczego? - robił mi wyrzuty z wiadomego powodu. Jednak nadal wiedziałam swoje.
- Sam ująłeś powód dla którego nie chcę tego robić. Wykorzystywanie ludzi czy aniołów to nie jest w moim stylu, powinieneś to wiedzieć. Poradzimy sobie bez nich.
- Skąd wiesz? Masz inny plan? Czy naprawdę znów chcesz się poświęcać dla sprawy? Jak bez ciebie sobie poradzimy? Pomyślałaś o tym, jaka jesteś ważna dla nas wszystkich. Nie marnuj swojego życia ot tak. Kocham Cię i nie pozwolę byś znów wplątała się w coś złego, a tym bardziej nie pozwolę sobie na utratę Ciebie. Gladys, ja wiem, że najchętniej sama rzuciłabyś się w otchłań tego wszystkiego, byleby nas ocalić, ale zrozum nie jesteś sama. A my jesteśmy po to byś mogła żyć i czasem odpuścić. Na tym polega rodzina, prawda? Na wspieraniu siebie i pomocy. Daj sobie pomóc i doradzić. Rozumiem, że nie chcesz mieszać innych światów do naszej wojny, ale nie mamy za bardzo pola manewru. Tak ja ty, pragnę aby to wszystko się skończyło. I chciałbym znaleźć takie wyjście, aby nie było ofiar, ale tak się nie da. Zawsze ceną pokoju było cierpienie - mówiąc to dał mi coś do zrozumienia. Abym nadal próbowała. Jest po mojej stronie. Przytulił mnie, mocno. - Ja wiem, że zrobisz co będziesz uważała za słuszne, jednak przemyśl to - wyszeptał mi do ucha. Opuściłam jego ramiona i wyciągnęłam dłoń z jego uścisku. Uśmiechnęłam się.
- Wiesz, zawsze wiedziałam, że po burzy i deszczu jest słońce. Jednak ja kocham i burzę, i deszcz, i to słońce, ponieważ jedno bez tego drugiego nie może istnieć. Dlatego też jest zło i dobro. Musi być równowaga. Wszędzie, bo na tym opiera się cały Wszechświat. Jednak zawsze trzeba szukać właściwej drogi. Choć z początku myślałam, że się nie mylę, teraz mam wątpliwości. I choć wiem, że ten sposób byłby najpewniejszy i nasza byłaby szala zwycięstwa, to nadal chcę szukać. Inaczej, coś ciągle każe mi szukać by nie mieszać w to ich. I mam zamiar szukać. Wiem, że Dark i Will sobie poradzą dopóki nie znajdziemy rozwiązania.
- Jesteś za dobra, wiesz? - zaczął Xerxes z lekkim uśmiechem. Nie umiem powiedzieć jakiej innej odpowiedzi się spodziewał. Ale nie był zły, lecz zrozumiał. Może tego tak naprawdę potrzebuję - zrozumienia.

Opuściliśmy świat Supernatural z pustymi rękami, jednak miałam przeczucie, iż kiedyś tu znów wrócę. Ot, takie babskie odczucie.

Pałac Najwyższego wydawał się mi jeszcze do niedawna wspomnieniem, teraz za to jest twierdzą nie do zdobycia. Gdyby nie Loxis, Święte bestie nie dały by nam przejść. Archanioł zaprowadził nas do biura Greya, gdzie sam Najwyższy czekał na nas.
- I co? - spytał, gdy tylko nas zobaczył.
- Nic. Nie mam ich.
- Jak to? Przecież... - zaczął, jednak nie kończył widząc moją minę. - Co się stało?
- Znajdę inny sposób - odparłam. - Co masz?
- Nie wiele, oprócz tego, że świat w którym byliście był tylko przejściem do innego. Więc może i dobrze, że nic z tego nie wynikło. Szkoda więcej kłopotów. Niestety nie wiem do jakiego świata się udali. Przykro mi. Ale wiem, że są niedaleko. Zbadałem długość przejścia przez portal, dzięki czemu można mniej więcej określić odległość światów od siebie. Przeliczając to wszystko, wyszło mi, że krąg naszych podejrzeń to około 1500 światów. Nie jest chyba źle. Zwłaszcza, że większość z nich to same ruiny wielkich cywilizacji, które zostały zniszczone przez samych siebie.
- To pocieszające - rzucił Xerxes. Grey zmierzył go wzrokiem.
- Lepsze to niż nic - dodałam. - Wysłałeś ludzi?
-  Tak już badają.
- Wtrącę się - powiedział Loxis. - Zbadałem to i moje remedium się nie nadaje. Nie wiem co robię źle, jednak twoja krew to już nie jest to samo. Nie tego odwzorować.
- Nie przejmuj się, zaraz do ciebie przyjdę i to ogarniemy.
- Dobrze.
- Xerxesie, jeśli mogę cie prosić. Skocz do Loli i niech mi da znać co i jak. Jeśli będzie tam też Lilith to niech do mnie przyjdzie. Proszę.
- Nie ma problemu - dał mi buziaka w czoło, szepnął: "Uważaj na siebie" i odszedł. Loxis wyszedł za nim, zostawiając mnie z Greyem.

Trwała chwila ciszy.
- Jesteś zły - zaczęłam.
- Gladys proszę, to nie rozmowa na teraz.
- Grey, to nieuniknione. Porozmawiaj ze mną. Nie chcę byś patrzył na mnie jak na wroga. - Spojrzał na mnie, a ja zobaczyłam w nim znów tego samego Najwyższego, którego kochałam.
- Gladys nie ukryję przed tobą, że nadal cię kocham. Jednak ty wybrałaś ... jego. Nie mogę też zaprzeczyć, że go nie lubię i nie podoba mi się wiele innych rzeczy. W dodatku jest twoim bratem. Ja rozumiem całą tę akcję z odbudowaniem rodu i tak dalej, ale ... tak, jestem zazdrosny, bo wybrałaś jego, a nie mnie. Chcę się z tym pogodzić, ale nie potrafię. Wyzwoliłaś we mnie za dużo emocji, a teraz nie mogę ich ujarzmić. To boli, gdy widzę cię z nim, tak jak teraz... Zakochanych, kiedy moje serce krwawi na twój widok.
- Chciałabym, abyś nie czuł tego wszystkiego. Nadal jesteś dla mnie kimś wspaniałym i wyjątkowym. I na pewien sposób nadal Cię kocham, ale pomijając przeszłość. Coś się w nas wypaliło i nigdy nie będzie tak samo. Przykro mi. Gdyby był jakikolwiek sposób, aby cię od tego uwolnić nie zawaham się.
- Wiem. Niech zatem tak będzie. To co, przyjaciele?
- Przyjaciele.
**************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz