Translate
wtorek, 28 lipca 2015
Jestem Gladys #4 - telefon
Gdybym miała wszystko rzucić na los, to to był najgorszy czas jaki mógł wybrać, żebym rozmawiała z tym mężczyzną. Moje serce stanęło, a Zik wpatrywał się we mnie niecierpliwie i wyczekująco.
- O co chodzi? - spytałam.
- Gdzie są dzieci? - rzucił ostro. Już dawno nie słyszałam gniewu w jego głosie.
- Bezpieczne. Nie powinno Cię to obchodzić. Z resztą nie ma zamiaru się kłócić. Idź zabawiaj się dalej a nie przypominaj sobie o rodzinie jak ci się zachce.
- Gadaj, gdzie są dzieci?!
- Nie wiem, po za tym niech cie to nie obchodzi, są bezpieczne bez ciebie.
- Gdzie one są!!!
- Zamknij się i słuchaj!!! Masz się odwalić od MOICH dzieci!!! - rozłączyłam się. Czułam się jakbym przebiegła maraton. Zik zaraz znalazł się obok mnie.
- W porządku?
- Tak, widać naprawdę mu odwaliło i to tak konkretnie. Chce dzieci, niech zapomni.
- A gdzie one są?
- Nie wiem, prosiłam Loxisa, żeby je ukrył.
- Nie powie mu.
- On dotrzymuje obietnic, tego jestem pewna. Nawet Najwyższy nie będzie w stanie tego na nim wymusić. O to się nie martwię. Musimy szybko załatwić tu sprawę i wracać do siebie.
- Racja. - Dopiero wtedy zobaczyłam jak moi bodygardzi patrzą się na nas jak na UFO. Szlak nie tak to miało wyglądać.
- Ty nie jesteś Seneka, prawda? Ona umarła wtedy - stwierdził z całym przekonaniem Siergiej.
- Hyh, nie ma co wydało się - powiedziałam trochę z ulgą. Spojrzałam na Zika, który skinął głową i na 2 nasze czary odeszły i zaczęliśmy wyglądać tak jak to jest naprawdę.
- Wybaczcie chłopcy. Jestem Gladys Asakura.
- A ja Zik Asakura.
- Tak się składa, że waszą szefową zabiło to coś co chciało unieszkodliwić Izaye, ale on jest cały i zdrowy, jednak ona nie. Wybaczcie mi, że was oszukałam, ale to odgórne.
- To co teraz macie zamiar zrobić z nami?
- Nic, skoro się w to plątaliśmy to dobrniemy do końca. Tak się składa, że dobrze znam waszą Balalajkę. A ja dowiem się wszystkiego - uśmiechnęłam się. Jednak zaraz odwróciłam się do bodygardów, którzy byli trochę przerażeni.
- Czy Ty to TA Gladys? - spytał Siergiej.
- Tak, spokojnie, przecież nic wam nie zrobię. Nie jestem taka zła jak się wszystkim wydaje.
- To zaszczyt Panią poznać - powiedzieli na raz i rzucili się na kolana.
- Nigdy by się nie spodziewał spotkać prawdziwej legendy mafii. Nic dziwnego, że Pani Balalajka ma takie kontakty skoro jest Pani przyjaciółką - rzekł Andrew zachwycony.
- Ej, ej, ej, spokój panowie, ona jest zajęta - odpędził ich Zik zadowolony. - W każdym razie umówiłabyś się z Balalajką i niech nam wyjaśni co i jak.
- To nie głupi pomysł, dzwonię. Ale jeszcze zanim, muszę ogarnąć co się dzieje w Pałacu. - Zik niechętnie skinął głową, a ja zaraz wykręciłam numer. Loxis odebrał za 3 sygnałem.
- Gladys, to ty?
- Tak, co się dzieje? - słychać było uderzenia i tłuczenie szkła. Nie podoba mi się to.
- Szaleństwo, Grey jest .... nie wiem jak to nazwać...
- Inny? Nienormalny? Debilem?
- Zwariował. Rozwala się po pałacu i szuka dzieci. Wyzywa Cię od najgorszych, ja nic nie wiem, ale to nie jest ten Najwyższy, któremu przysięgałem wierność.
- Rozumiem, poradzisz sobie z nim?
- Nie wiem, nie mogę mu się przeciwstawić, ale nie martw się nie pisnę ani słowa. Załatw co masz załatwić i wracaj, bo jeśli nie ty, to nie wiem kto może przerwać jego gniew.
- Dobra, trzymaj się. - Rozłączył się. Sytuacja była gorzej niż nie ciekawa. Wybrałam kolejny numer. Jedyna osoba, która mogła jeszcze na niego wpłynąć była Alice, ale do niej nie mogłabym zadzwonić, dlatego wybrałam mojego ukochanego wnuka.
- Dark, jesteś zajęty?
- Gladys? Stało się coś?
- Tak, Najwyższy odwala. Możesz go przypilnować, nie chce żeby narozrabiał pod moją nieobecność. A mnie może trochę nie być, a szkoda mi Loxisa, bo sam z Shibą nie wiele mogą mu zrobić.
- Aż tak jest gorąco?
- Może nawet bardziej.
- Dobra, będę tam za chwilę, ale jak twój narzeczony będzie w łańcuchach, albo w próżni nie wiń mnie.
- Nie będę, należy mu się. A i to już przestał być mój narzeczony.
- Łołoło.. Hej, Gladys co ty do mnie? Jak to? Co się stało? - zaczął zaskoczony i ciekawy jednocześnie, jakby nie mógł uwierzyć.
- To na inny dzień. Jak wrócę to opowiem, a teraz proszę leć tam i zrób porządek.
- Dobra, ale trzymam cie za słowo. - Rozłączył się. Kocham mojego wnusia, zawsze mogę na niego liczyć. Dobra, teraz mogłam się zająć tą sprawą. Po raz kolejny wybrałam numer.
- Dzień dobry, poznaje mnie Pani? - w słuchawce słychać było ciszę, a potem westchnięcie, albo raczej wypuszczanie dymu.
- Kogo me uszy słyszą? Gladys to ty jeszcze żyjesz, stara krowo? - odezwał się z dozą radości kobiecy głos. Uśmiechnęłam się.
- A jak, moja ty słodka, nie myślałaś chyba, że tak łatwo mnie zabiją. No, ale nie po to przecież dzwonię. Mam pytanko nie wpadłabyś do mnie do Tokyo. Tak się składa, że zastępuje niejaką Senekę Hauer, wiesz co i jak, prawda?
- A jej co jest? - zapytała ze zmartwieniem.
- Jest na drugim świecie - słychać było westchnięcie.
- Wezmę ekipę z Black Lagoon i przyjadę najszybciej jak się da.
- Będę czekać, słodka. - Rozłączyłam się, a wszyscy czekali zniecierpliwieni.
- Załatwione. Będzie najszybciej jak się da. A teraz tak, siadajcie Panowie wygodnie i powiedźcie mi co do tej pory robiliście- dodałam z uśmiechem, a oni spojrzeli na siebie. Jednak zaraz rozmowa zaczęła się kręcić.
Nie odkryłam za wiele, ale zawsze to coś. Moi bodygardzi ogólnie mieli się szwendać za Seneką i w razie wpadki obronić ją przed zagrożeniem. Nie raz chodzili do podejrzanych typków i płacili określone sumy. Nigdy nie widzieli jak pracuje a przeważnie zatrzymywała się w małych hotelikach, takich jak ten. Czyli standard, za wiele nie można z tego wynieść. Dużo o sobie nie mówiła, tylko tyle, że jest byłym wojskowym lekarzem, który ma obrzydzenie do wojny i ludzi. Ciemne interesy - nieznane. Nie sądzę też żeby kłamali, bo w końcu nie mieli by po co, a mogę to zweryfikować w każdej chwili. Tyle by z tego wynikło, czyli jak dla mnie nic. Ale faceci w miarę ogarnięci. Nie można ich w końcu winić, bo odwalali swoją robotę.
- Czyli wasza umowa nie obejmowała szczegółów? -spytałam żeby na 100% się upewnić.
- Nie, byliśmy zatrudnieni jako pieski na posyłkę i tyle, chyba że jakieś szczegóły zna nasza pracodawczyni, bo w końcu przyjaźniły się z Panią Seneką, o ile to nie była jakaś wielka ściema, ale mam nadzieję, że nie, bo to bardzo dotknęło by naszą szefową, może się nie wydaje, ale to wrażliwa kobieta. A przyjaźń ceni sobie ponad miarę - powiedział trochę zmartwiony Siergiej patrząc w stronę Andrewa. trochę zrobiło mi się przykro, bo dobrze znam tę kobietę. Szkoda, że tak to się potoczyło, ale ja nie potrafię sprawić by ktokolwiek zmartwychwstał. To nie możliwe. Chociaż mój przypadek jest nietypowy, no ale to na inną dyskusję.
- Okey, nie wiem jak wy, ale ja ma m ochotę coś zjeść - rzuciłam i przeciągnęłam się. - No to gdzie najczęściej jadała Seneka?
- Chyba w rosyjskim sushi - powiedział Andrew spoglądając na Siergieja, który skinął głową. Ja za to spojrzałam na Zika i porozumiewawczym spojrzeniem postanowiliśmy skusić się dziś na sushi. Może będzie bez niespodzianek?
Zapowiadał się długi wieczór, a raczej tak nam zeszło, że zaraz nastanie noc. Dobrze było odetchnąć miastowym powietrzem, choć nie razi ono czystością. Nie wiem co czyha na nas w tym mieście, ale mam nadzieję, że uda mi się wyjść z tego cało, dla siebie, dal Zika i dla dzieci. Cokolwiek się wydarzy zwyciężę, bo mam powód. Ciekawe... jak daleko uda mi się zajść...?
Nocny wiatr przynosi nadzieję skołatanej duszy, a przede mną mknie na swoim czarny motorze legenda miasta, może kiedyś z nią pogadam, hyhy... ciekawie by było. A na razie pozostał mi tylko po niej wiatr i moja dłoń schowana w dłoni Zika.
********************************************
poniedziałek, 27 lipca 2015
Szaleństwo to już 7 lat ...
Hej,
Dzisiaj mija 7 rocznica odkąd zaczęłam pisać Gladys. Hahahaha tyle czasu, mam nadzieję, że cieszycie się jak ja. Gladys powróciła zaczynam od początku.
Zatem dajcie mi siły bym dalej to kontynuowała.
Do napisania :* 🌸 🌸 🌸 🌸 🌸
niedziela, 26 lipca 2015
Jestem Gladys #5 - ziarno
Tak wiadomo od razu gdzie się jest, po obsługujących Rosjanach. Trochę to nietypowe miejsce, ale ma swoją aurę i jak widać dość dobrze im się powodzi. Jednak zaraz dziwne spojrzenia rzucili na mnie i na Zika, taka prawda, że nie mieliśmy przebrań, bo po co. Mało kto pamięta kobietę, która chciała zdemolować pół wszechświata. Uśmiechnęłam się, na tę myśl. tylko z "dobry wieczór" zajęliśmy w czwórkę miejsce. Jednak wzrok Rosjan ciągle tkwił na naszej dwójce. Cóż za brak kultury, żeby to chociaż było ukryte, to nie gapią się jak dziwni, ale cóż.
Podszedł po chwili do nas chyba właściciel, wymienił kilka grzeczności z Siergiejem i Andrewem a do nas jakbyśmy nie istnieli. Skądś go chyba kojarzę, ale kto by spamiętał tyle twarzy. W każdym razem zamówiliśmy ulubione danie Seneko. Nie wiem co to, bo powiedzieli tylko "4 razy to co zawsze" i tak właśnie to koniec zamówienia. Potem oczekiwanie, dość się nawet uwinęli, jednak ich wzrok mnie prześladował. To wkurzało po chwili i to bardzo, tylko dłoń Zika na mojej dawała mi siły by nie wybuchnąć i zapytać "co to ja jestem, obiekt do obserwacji, czy klient restauracji?!" Ale zachowałam resztki kultury i starałam się nie zwracać na to uwagi, próbując zachowywać się naturalnie.
Kiedy podali niebieskie oczy szefa przeszyły mnie, gdyby nie to, że moja dłoń była przytrzymana to dałabym mu z liścia. Nie lubię tego gościa, nie przez to, że jest Rosjaninem, bo nie jestem rasistką czy czymś takim dziwnym, ale za ten jego wzrok, który mówił "zniszczę cię". Tak to było wkurzające. Podał to sushi i odszedł. Straciłam apetyt. Westchnęłam. I wtedy znów rozległ się mój telefon. Przeprosiłam i wyszłam na zewnątrz. Odebrałam. To Dark.
- I co? - spytałam bez humoru.
- Jeśli masz co, to zapal - powiedział bez ogródek z lekkim westchnięciem. Zrobiłam jak powiedział kupiłam małą paczkę papierosów i odpaliłam jednego. Wypuściłam dym. O dziwo, zrobiło mi się lepiej.
- Dobra, już okey. Mów.
- A więc tak. Twój chłoptaś zmienił się dosłownie w bestię, która nie kontroluje się. Zamknąłem go chwilowo w próżni, ale za niedługo pewnie znów się wydostanie. Szykuję dla niego końską dawkę środków odurzająco-uspokajających, mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe, ale inaczej nic z tego. Ktoś mu ostro namieszał w głowie. I to nie na żarty. Nie wiem z jakiego powodu, wciąż woła o dzieci, ale one są bezpieczne, tak mówi Loxis. W każdym razie, coś się stało w tej Radzie i boję się, że z Gange może być podobnie. A nie ma od niej ani najmniejszej wiadomości.
- Gange nie da się.
- Masz tę pewność?
- Tak, w końcu jest moją córką. Cokolwiek by dali komukolwiek z naszej rodziny jeśli chodzi o zło nie będzie reakcji o ile nie będzie pochodziło od samej Lilith, a o tym z pewnością bym wiedziała. Dlatego nadal ją trzymają bo jest odporna. Jeśli to, to o czym myślę za niedługo Grey może stracić posadę Najwyższego.
- Co masz na myśli? Wiesz przecież, że to nie takie proste.
- Oj, kochany, to bardzo proste. Jak ktoś taki może być Najwyższym, dawać taki przykład? O, nie, wiedzą dobrze co robią. Ludzie stracą zaufanie i nici z wszystkiego. Dlatego zamknij go na jak najdłużej się da. A co do jego gniewu, prawdopodobnie nie jest odporny na ziarno zła.
- To co ty masz od początku?
- Tak, to samo, nie wiem skąd je mają, bo rośnie ono tylko pod czujnym okiem Lilith, no ale to nie ważne. Jednak to również go dyskwalifikuje, gdyż Najwyższy nie może mieć nawet odrobiny mocy z Piekła. I tak jest w dupie, brzydko mówiąc.
- No to mnie zszokowałaś. Co mam robić?
- Trzymaj go zamkniętego. Zadzwonię do Loli by uciszyła plotki na ile się da, ale pewnie będzie problem. jak tylko załatwię tu sprawy wrócę i zrobię porządek.
- Jak to chcesz zrobić? Przecież nie da się wyciągnąć ziarnka?
- Są inne sposoby, można nauczyć go opanować jego moc, a zresztą to nie czas na takie rozgadywanie się. Zaufaj mi, będzie dobrze, jeszcze mam parę asów w rękawie. A co do rady, muszę się tam wybrać.
- To nie będzie możliwe. Cała Rada jest pod kluczem, niby jakieś ściśle tajne zebranie czy coś.
- Tak się bawią, dobra. Pilnuj go.
- Ok, ale powiedź ty z Zikiem, to tak na poważnie?
- Dark to nie jest dobry moment...
- Tak, tak, ale z twojego głosu wnioskuję, że Grey już jest u ciebie ścięty. hehe, sama sobie przepowiedziałaś, popatrz jak ładnie ci to idzie.
- O czym ty mówisz?
- Nie pamiętasz? ktoś mi to mówił to twoje słowa "na końcu pewnie i tak wrócę do Zika" czy jakoś tak. Dobrze, babciu - rzucił z uśmiechem i nie czekając na moją odpowiedź rozłączył się. Spojrzałam na telefon i trochę oniemiałam. Strzepnęłam papierosa, rzeczywiście mogłam takie coś powiedzieć. Uśmiechnęłam się. Dopaliłam fajkę, a resztę wrzuciłam do kieszeni i wróciłam do reszty. Po drodze wysłałam smsa Loli "Nie pytaj dlaczego, po prostu ucisz te plotki o Greyu. Proszę."
Zik patrzył na mnie trochę ze złością. A już wiem dlaczego. Papierosy.
- Dzwonił Dark. Rada się stara by mnie znów rozwścieczyć, ale damy sobie radę, prawda?
- Aż tak źle? -spytał Zik, dotknęłam jego dłoni i uśmiechnęłam się.
- Nie, nie jest źle, po prostu chcą bym miała co robić. Na razie, musimy spotkać się z Balalajką i dowiedzieć o co konkretnie się rozchodzi. A całą resztę ogarniemy później. W końcu teraz mamy mniej więcej oko na sprawy Rady, prawda? Dowiemy się po co i dla kogo broń i będzie wiadomo o co chodzi. Potem mamy czas na Radę i Greya.
- Jesteś za spokojna, jak dla mnie?
- Nie, po prostu nauczyłam się cierpliwości, a to jak widać złota zaleta.
- Zmieniłaś się?
- Może trochę, ale i tak mogłabym powiedzieć, że "stara" Gladys wróciła.
- W jakim sensie "stara"? -zapytał z uśmiechem Zik.
- Dobrze wiesz w jakim sensie - odparłam również z olśniewającym uśmiechem. Jednak nie zmieniało to faktu, że byłam wkurzona, na to ciągłe gapienie się na mnie. Zaczęłam trochę jeść coś dziwnego, nie było nawet takie złe, jednak nie miałam apetytu. W dodatku do tego sushi baru wszedł jakiś gościu ubrany za kelnera. A już wiem to Shizuo Heiwajima, gościu, który ma siły jak kosmita. Odechciało mi się siedzieć w tym barze. Podniosłam się i powiedziałam, że muszę do łazienki. Jednak Zik chwycił mnie za rękę i zatrzymał mnie. Westchnęłam, nic się przed nim nie ukryje. Spojrzałam na bodygardów.
- Dobra panowie macie dziś wolne, a jedzenie jest na mój rachunek, Zostawię odpowiedni napiwek najedźcie się do syta i dobranoc. Jutro rano wybierzemy się na przejażdżkę - dodałam z uśmiechem i zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć ja już płaciłam w barze. Shizuo zmierzył mnie wzrokiem, moja mina była trochę zdegustowana, ale cóż zrobię.
- Czy ja Pani nie znam? - zapytał dość grzecznie, ale z wyrazem twarzy mówiącym "skąd ją znam?" .
- Przepraszam, musiał mnie pan z kimś pomylić, dopiero przyjechałam do tego miasta.
- Aha, rozumiem - i ucięła się rozmowa. Dobrze, wyszliśmy. Machinalnie sięgnęłam po papierosa i odpaliłam, jednak Zik zaraz mi go zabrał i sam się zaciągnął. Spojrzałam na niego z lekkim zdumieniem.
- No, co nie będę Ci zabraniać, ale mi też nie zabronisz - odparł z szelmowskim uśmieszkiem. Jak bym go teraz ...ah... Wyciągnęłam mu z ust fajkę i sama się zaciągnęłam. Może wyglądało to jak przepychanki dzieci, ale było to dość orzeźwiające dla mnie. Skończyło się naturalnie na pocałunku, a papieros ...hym... gdzieś znikł z mojej dłoni przydeptany naszymi butami transportującymi nas w kierunku ściany. Tak, oj, my bezwstydni nawet na ulicy. Heh... musiało to ciekawie wyglądać, zwłaszcza, że zaraz zjawili się jacyś dresiarze, którym było trzeba piątej klepki.
- Jak chcecie się zabawiać to nie na naszym terenie - rzucił jakiś chłystek z uśmieszkiem i rękami w kieszeni, miał jeszcze czterech kolegów z takimi samymi uśmieszkami i brzydkimi gębami. Nam to się trafiają typki spod ciemnej gwiazdy. Heh...Westchnęłam.
- Wynocha stąd !!! -krzyknął na nas jeden z popleczników dresa. Ja mu dam na mnie głos podnosić. Zapaliłam spokojnie papierosa, a Zik tylko się uśmiechnął pod nosem. Jednak nie umknęło to chłystkom i zaraz naskoczyli na nas z kijami. Jednak jak zwykłe kije mają poradzić sobie ze mną, oni głupi czy jacy? Na spokojnie zdzieliłam jednego po plecach i odebrałam mu kij, a ten kij zaraz poleciał na paszczę następnego, wyszło na to, że cała piątka leżała na deskach zanim zdążyłam się zmęczyć. Nic ciekawego. Nuda...
- Hej, hej co tu się dzieje? - zadał pytanie nadchodzący Shizuo. Jak nas zobaczył nieco się zdziwił. Zwłaszcza, jak zobaczył mnie trzymającą kij zakrwawiony w dłoni. Zaraz jednak go rzuciłam. I zaciągnęłam się mocno. Spojrzałam na księżyc, był spory tej nocy. Wypuściłam dym, spojrzałam na tego kelnera, który również palił i przypatrywał się mi.
- Kim jesteście? - rzucił spokojnie.
- Ludźmi, których od jutra nie ujrzysz na oczy - odparłam dosyć znużonym tonem. Spojrzał na mnie niezachwycony z odpowiedzi, jednak zaraz przy moim boku stawił się Zik z uśmiechem.
- Wybacz przyjacielu, ale ma zły humor, te chłystki trochę się stawiały, a ona tego bardzo nie lubi. I wyszło jak wyszło. Chyba nie masz nam za złe, należało się im.
- Rozumiem. - Zik uśmiechnął się i pokazał mu piątkę na pożegnanie jak mijaliśmy go, ale zaraz przypomniał mi o Izayii, w końcu nie ma go w tym świecie. Zik jednak załatwił sytuację inaczej.
- A Panie Shizuo przekaż siostrą Izayii żeby się nie martwiły, zrobił sobie małe wakacje. - Jednak Shizuo na wieść o swoim odwiecznym rywalu zezłościł się, ale nas już nie było. Szybki krok to dobra rzecz. I tak wylądowaliśmy w mieszkaniu. Nie zaświeciliśmy nawet światła tylko po ciemku poszliśmy do łóżka. Tak, ktoś by powiedział, że to chyba uzależnianie, ale spokojnie to tylko odreagowanie stresu. Mogłabym się zaśmiać z głupoty swoich słów, ale nie chce. Leżałam przytulona do Zika i patrzyłam w sufit. Księżyc przebijał się przez okno i było prawie tak jasno jak w dzień.
- I co z Greyem? - zapytał w końcu Zik przerywając milczenie i taką piękną chwilę.
- Zwariował. Nie no na poważnie, chyba zasiali w nim ziarnko zła. A że niestety jest na nie nieodporny wariuje. Chcą go chyba pozbawić funkcji i przejąć całą władzę dla siebie.
- Czyli to nie jego wina? Jesteś pewna, że nie zrobiłaś pochopnie? No wiesz, on może nie jest bez winy, ale z tego co mówisz został do tego zmuszony.
- Chciałabym w to wierzyć, ale nie. Ziarno działa w ten sposób, że chcesz czynić zło i chcesz spełnić swoje największe pragnienia, im większe pragnienie tym większe prawdopodobieństwo, że zło cię pochłonie, tak jak to było w moim przypadku przy Czarnej Damie. Jednak nauczyłam się to kontrolować, tyle że ja miałam już doświadczenie przez to wszystko co przeszłam z innymi przemianami, z których potem korzystałam. Jednak Grey nie posiada ani doświadczenia, a musiał sporo gniewu chować w sobie, co jest złe, bo teraz go to pogrąża. A to, że spał z innymi świadczy tylko o tym, że brakowało mu seksu i nic więcej. Gdyby miał inne pragnienie zdemolował by coś jak ja to robiłam. Ziarno wraz z napływem złości, nienawiści rośnie, jeśli w porę się go nie ujarzmi, może cię zabić, albo przejąć całkowicie nad twoim ciałem kontrolę. Z ziarna rodzi się jedno z dzieci Lilith, tak jak u mnie Czarna Dama a u Darka np. Belzebub. Niestety każdego z moich potomków to czeka i nic nie można na to poradzić, tyle że dzięki mojej krwi mogą to ujarzmić. Dlatego pewnie Gange dalej trzymają, bo nie mogą jej poskromić.
- To znaczy, że jest w niebezpieczeństwie, dlaczego nie chcesz jej ratować? Przecież to nasze dziecko.
- Zik, wiesz dobrze jak ja, że gdyby była to sytuacja, w której sobie nie poradzi wezwała by mnie lub ciebie. Jednak najwyraźniej jest coś co musi sprawdzić.
- Masz rację, w końcu jest uparta jak ty - uśmiechnął się. - W każdym razie, na razie Rada jest na dobrej drodze do zniszczenia Najwyższego.
- Właściwie to zniszczyli go dając mu ziarno. Jako najwyższy nie ma prawa mieć w sobie pierwiastka Lilith. Jego dusza nie powinna być skażona złem, a tu bęc...
- Jednak znając ciebie masz sposób na to.
- Tak, ale to dopiero jak się z nim spotkam. W dodatku będę potrzebowała Williama.
- Po co?
- Bo jego krew po części to też krew Greya. Muszę to wykorzystać, choć nie jest mi to na rękę, ale nie mamy wyjścia jeżeli ma zostać po staremu. Heh... chodźmy spać. Nie mam siły myśleć, o tym co nas czeka.
- A powiedź mi, jeśli ziarno będzie za bardzo rozwinięte i nie da się go będzie opanować, to co się stanie?
- Grey zostanie strącony do najniższych partii Piekła i będzie robił Lilith za zabawkę, albo zostanie skazany na wieczny ogień czy zamknięcie, kto wie co będzie chciała z nim zrobić. Równie dobrze może zrobić mu wszystko albo nic. To Pani Piekła do niej należy decyzja.
- To ma przesrane nie z własnej woli. Tak czy siak jest zniszczony, chyba że go uratujesz.
- Ładnie to ująłeś. Ale bądź co bądź muszę przynajmniej spróbować, w końcu coś do niego czułam. Jakie to przewrotne. Kiedy dzwonił Dark to przypomniał mi moje słowa, kiedy mówiłam, że na końcu i tak będę z tobą. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że zawsze wiedziałam, że będziemy razem. To głupie, prawda? Tyle czasu trzeba było czekać, abym w końcu zrozumiała.
- Wiesz, nie raz musisz sporo myśleć, żeby dostrzec czego wreszcie chcesz - rzucił ze śmiechem.
- Ej, to nie było miłe, to że było jak było to też po części twoja wina, a po za tym jak mam takie branie to czemu mam nie przebrać raz za czas - powiedziałam, a on znienacka rzucił się na mnie i unieruchomił mnie przytrzymując ręce. Trochę się wystraszyłam zrobił się poważny, jednak dostrzegłam zadziorny uśmieszek na jego twarzy, kiedy przybliżył ją do mojej.
- Oj nie kochana, skończyło się balowanie, teraz nie oddam cię nikomu, aż do końca świata.
- Jesteś strasznie zaborczy. Nie ładnie.
- Najchętniej zamknął bym cię w klatce byś mogła widzieć tylko mnie. - zaśmiałam się.
- Już byś dawno mnie nie zobaczył gdybyś tak zrobił.
- Dlatego nadal pozwalam ci bawić się, ale nie oddam cię nikomu, już nigdy.
- A co jak znowu będzie powtórka z rozrywki?
- Wtedy zrobię to - powiedział i unieruchomił moje ręce i nogi swoim ciałem. Nachylił się i bardzo powoli zaczął całować mnie, schodząc powoli na szyję dekolt i niżej. Myślałam, że spłonę. Jestem zbyt zbereźna, ale chyba nikomu to nie przeszkadza w tym towarzystwie. Zaśmiałam się po raz kolejny, gdy znów jego twarz była nad moją.
- Puść mnie.
- Nie.
- Puść mnie.
- Nie.
- No puść mnie Zik.
- Niby czemu? - zapytał, ale ja już się uwolniłam i objęłam go.
- Bo nie zrobię tego - pocałowałam go i tym razem to ja byłam na górze. To przekomarzanie się było dziecinne, ale i słodkie jednocześnie. Ranek jednak nastał za szybko. Obudził nas telefon.
- Halo? - spytałam rozespana.
- Mamy problem tu Dark, chyba przesadziłem i Grey ledwo dycha - powiedział a ja wstałam na równe nogi.
- Szlak. To może nie być twoja wina, tylko stan przejściowy przy rośnięciu ziarna. Zwiąż go najsilniej jak umiesz magicznymi wiązami i włóż do próżni. Nic mu nie będzie. Zrób to.
- Nie zabije go to?
- Nie, będzie szalał. Daj mi dzień i zajmę się nim. Zamknij go dobrze, nie martw się jego stanem. '
- Okey, ufam ci. Będę czekał. - rozłączył się. Westchnęłam i znów położyłam się na łóżku.
- Gorzej? -spytał Zik.
- Gorzej. Jedziemy, nie ma czasu.
***************************************************************
sobota, 25 lipca 2015
Jestem Gladys #3 - pojednanie
Nie sądziłam, że po raz kolejny będę z Zikiem na jednym łóżku. Spałam bardzo dobrze, chyba najlepiej od kilku tygodni. Trochę brakowało mi tego poczucia bezpieczeństwa. Niby jestem silną kobietą, ale nawet silne kobiety potrzebują czasem się na kimś wspomóc. Powinnam czuć się źle po tym co robię dzieciom i Greyowi. Tak moja wina dałam się ponieść chwili i serio powinnam żałować, ale nie czuję nic z tych rzeczy. Wręcz przeciwnie czuje się szczęśliwa. To głupota, w końcu to z Najwyższym jestem zaręczona, ale to z innym mężczyzną jest mi dobrze. W dodatku z facetem, który jest mnie wart, bo w końcu choć zdradzaliśmy się na lewo i prawo to ta chemia dalej była taka sama. Już nie wiem czy zwariowałam czy jestem na tego dobrym początku. Po za tym nie wiem co z Greyem, nie wiem co z Gange a co planuje Rada W. tym bardziej. Hyh. . .
- Pacjent nie powinien robić takich rzeczy - rzuciłam a on uśmiechnął się.
- Pacjent nie powinien też robić tego - dodał i pocałował mnie w miedzy czasie rzucił mnie na łóżko, tak, że teraz on był na górze.
- Wpierw powinien Pan coś zjeść, a potem stroić sobie takie żarty.
- Czy Pani uważa, że to tylko żart? -zabrzmiał trochę jakbym uraziła jego dumę. Może, ale nie specjalnie, może przesadziłam. W końcu nie pomyślałam o nim, tylko o sobie. Nagle zrobiło mi się źle.
- Nie, nie uważam tego za żart - powiedziałam szczerze. Nagle spoważniał. Zszedł ze mnie i usiadł na łóżku. Atmosfera oziębiła się, a mnie nie chciało się nawet podnosić z łóżka. Najchętniej zakryłabym się kołdrą i nie pokazywała światu.
- Gladys... - zaczął, a ja już doskonale wiedziałam do czego dąży. Nie, nie mów tego ... proszę... Poczułam łzy na policzkach. Czemu się rozklejam? Kurna, czemu? Siedział i patrzył na moją słabość. Nie był zły, nie był też zadowolony z tego, nie litował się, po prostu patrzył, zupełnie jakby nie wiedział, czy ma prawo jeszcze mnie dotknąć. Pragnęłam tego dotyku. Ale on nadal siedział bez ruchu. I patrzył. Trwało by to pewnie jeszcze długo, gdyby nie telefon w mojej kieszeni. Wyciągnęłam i odebrałam.
- Tak? -rzuciła starając się brzmieć normalnie.
- To ja, Lola. Nie dołuj się tak skarbie, teraz mam pewność, że wszystko to prawda.
- O czym ty mówisz? - zaraz podniosłam się z łóżka i otarłam łzy.
- Grey ewidentnie zabawia się na całego. Według moich informacji w domu powinien być jakieś dwa tygodnie temu, jednak został dłużej. Zgadnij dlaczego? Wiem, o czym pomyślałaś i masz rację. Kobieta. Nie była tylko jedna, bo zaraz było z 10. Nasz Najwyższy zrobił sobie harem. A teraz najlepsze, wiesz skąd to wiem? Od jednej z jego dziwek, podobno nie szczędzi na niczym. Aż boję się co się stanie dalej. W dodatku jest pewien mały niuans, który mi się nie podoba. Co nie zmienia faktu, że jest debilem. Zanim spotkał się z tą kobietą miał zamiar wrócić do domu.
- Więc chcesz powiedzieć, że nie koniecznie to była jego wina?
- Nie, to ewidentnie jego wina, ale mógł zostać nieco podkuszony. Nie wiem za wiele o jego pierwszej nocy, ale od wtedy to się zaczęło. Ale pomijając jego temat. W Radzie coś się dzieje. Wiele osób straciło stanowiska, w dodatku nikt nie wie gdzie jest Gange. To nie wszystko pamiętasz Yukiego?
- No, był u mnie przedwczoraj odnośnie zadania.
- Zbiera popleczników. Coś czuję, że chce wywinąć jakiś numer. W dodatku David ma kłopot z duchami, bo szaleją, nie wiadomo co się z nimi dzieje. Ale tym nie co się przejmować, jest Królem Duchów, więc da sobie radę. Na wszelki wypadek wysłałam wiadomości do reszty by uważali. Tylko z Zikiem nie mogę się połączyć. Dziwne.
- On... jest ze mną - powiedziałam, a w słuchawce nagle zamilkło.
- Rozumiem. W każdym razie nie zróbcie czegoś głupiego, dopóki cała sprawa się nie wyjaśni. A co do Greya to nadal wielki pytajnik co mu odbiło. Jednak nie przejmuj się, coś czuję, że to sprawka Rady, ale i tak to nie dopuszczalne zostawić ciebie i dzieci na tyle czasu samych i wyczyniać takie rzeczy zwłaszcza, że takie plotki rozchodzą się jak burza. Będzie ciężko, ale postaram się jeszcze coś znaleźć. Co do kontaktów i nazwisk wszystko wysłałam na pocztę, a ciemne interesy jakby zupełnie się rozpłynęły. Sama musisz trochę powęszyć, bo mnie nie za wiele się udało.
- Dobra dzięki wielkie, Lola.
- Spoko, dam znać jeszcze jakby co. Do usłyszenia.
- Tak, pa - rozłączyłyśmy się. A Zik spojrzał na mnie, chyba trochę zawiedziony.
- Więc jednak Cię zdradził? - nie odpowiedziałam, to było przecież zbyt oczywiste. - Rozumiem, ciężko to przełknąć, ale nie powinnaś od razu szukać w taki sposób pocieszenia, w końcu go kochasz. Pewnie popełnił błąd, ale dobrze wiesz każdemu się to zdarza. Nie ma sensu... - zamknęłam mu usta dłonią. Znów z moich oczu pociekły łzy.
- Tak, masz racje nie powinnam była. W końcu mam z nim dzieci i jesteśmy zaręczeni. To w sumie nielogiczne, bo nie jest zaręczony ze mną, ale z Alexandrą Dale. A ja nią nie jestem. Jestem Gladys Asakura. Mogę udawać, że nic mi to nie zrobiło, bo w końcu nie doznałam fizycznego bólu. I udawać, że to wszystko było szopką. Może i było. W końcu ze mną można się pobawić i wyrzucić jak zabawkę, sama tak robię, co nie? Zrobiłam to tobie i nie wiem ilu jeszcze wcześniej.
- Gladys... nie chciałem żebyś... - zaczął, ale nie pozwoliłam mu skończyć, pocałowałam go. Chciał mnie odsunąć, ale nie dałam się.
- Kochasz mnie? To mnie kochaj - rzuciłam i znów go pocałowałam. Moje łzy przestały już płynąć, scałował je ze mnie i szeptał do ucha ciągle "kocham cię, kocham cię, kocham cię Gladys". Może to tylko ulotny sen, ale niech trwa jeszcze przez chwilę. Kiedy upadłam w jego ramiona a on głaskał mnie po włosach tak delikatnie i czule, chciałabym by został ze mną na zawsze.
- Powiedz, dlaczego zawsze kończymy w łóżku? Od początku tak było - powiedział i spojrzał na mnie. Tak te oczy, doskonale je znam i uwielbiam.
- Nie umiemy po prostu trzymać od siebie rączek z daleka. Nie dziwię się w sumie.
- Czemu nie dziwisz się?
- Bo choć minęło tyle czasu, wciąż jest w nas ta chemia, która ciągle wrze, nie uważasz?
- Masz na myśli pożądanie? To chyba nie koniecznie mi się podoba. Wolałbym coś więcej. Ale chyba muszę się obejść smakiem - uśmiechnął się smutno i ja czułam ten smutek. Gdyby to było takie proste. Ale...
- Nie, może jestem szalona, albo po prostu jestem egoistką, jednak nie chcę by tak to się skończyło. Może nie powinnam tak szybko wszystko skreślać, ale nie chce żyć z tym, że jestem nieszczera sama ze sobą.
- Co ty chcesz powiedzieć? Nie rozumiem.
- To baranie, że gdybym nic do Ciebie nie czuła to nie przespałabym się z Tobą w dodatku tyle razy. Nie zauważyłeś? - krzyknęłam na niego, a on znów tylko patrzył i nie mógł uwierzyć, a ja siedziałam z burakiem na twarzy. - No co tak patrzysz, jakbym powiedziała coś głupiego? - dorzuciłam i zakryłam się poduszką tak by mnie nie widział, ale zaraz chciał zabrać mi ją, opierałam się, ale w końcu uległam i zabrał mi moją jedyną tarczę. Spojrzał w moje oczy. Podniósł moją dłoń i ucałował ją. Po czym znów spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się tym swoim olśniewającym uśmiechem, tym od którego serce zaczęło mi bić jak zwariowane. I położył się na mnie. Wtulił głowę w moją szyję i dekolt. Objął mnie, a ja jego.
- Jesteś tego pewna? Bo nie oddam cię mu znów, nawet jeśli miałabyś mnie znienawidzić do końca życia.
- Jestem, bo bądź co bądź zawsze do siebie wracamy. A tego ognia nikt nie potrafi powstrzymać.
- Kochasz mnie? - to pytanie było trudne, bo nie wiedziałam tego do końca. Na razie moje serce nie umiało się skupić, ale myślę, że tak...
- Chyba tak... - powiedziałam i się znów zarumieniłam, a on spojrzał na mnie i dał mi buziaka.
- Sprawię by znikło to "chyba" - obiecał i znów obdarował mnie pocałunkiem. Jednak tym razem przerwało nam pukanie do drzwi. O choroba, chyba wrócili bodygardzi.
- Szybko muszę iść. To pewnie Siergiej i Andrew z zakupami. Musisz coś zjeść. Chodź - rzuciłam i jak szybko leżał tak szybko wstałam i się ubierałam. On jednak znów tylko patrzył i uśmiechał się. - Nie ciesz się tak, tylko ubieraj się - krzyknęłam na niego i wyczarowałam mu strój Izayi.
- Tak jest, Pani doktor - powiedział z tym uśmiechem lovelasa, no jak tu się mu oprzeć. Niechętnie opuściłam pokój i poleciałam otworzyć drzwi. Nie myliłam się, obiad przybył.
Zapięłam szybko włosy i zabrałam się za gotowanie. Zik, a raczej Zik grający Izayę siedział z bodygardami i rozmawiał z nimi o czymś. Widać, że był zadowolony, tylko czy ja jestem tym razem szczera? Nie ma sensu teraz nad tym myśleć, potem będzie na to czas.
Kiedy skończyłam gotować, a na stole już moje dania zaczynały być pałaszowane. Zadzwonił telefon. Odebrałam.
- Tak słucham?
- Gladys, to ja Grey - zamurowało mnie. Tego nie powinno być w scenariuszu...
**************************************************
piątek, 24 lipca 2015
Znowu kawa :)
Hejka,
Po raz kolejny na szybko, wiecie jak się choruje to nic się człowiekowi nie chce, ale spokojnie widzę, że Jestem Gladys się podoba, wiec nie bój żaby cześć dalsza się pisze :)
Jednak nie chce by to zdominowało tego bloga dlatego przerywanie jest wskazane . A po za tym kiedyś trzeba to pisać. heheszki :)
Piję sobie kawkę, bo jak można zgadnąć bardzo ją lubię i tak myślę w sumie o niczym . Musze wykminić coś na obiad, ale jakoś mi się nie chce. Tak wiem , że jestem leniem. spoko :D
To co?
Do napisania :* 🌸 🌸 🌸 🌸 🌸
środa, 22 lipca 2015
Takie nico :D
Yoho!
Taki piękny dzionek aż chce się pisać. tak właśnie stwierdziłam że pasuje wstawić coś ciekawego, bo miesiąc się już powoli kończy. Tym razem postaram się aby kalendarz literacki był na czas. A po za tym jest jeszcze wiele rzeczy, które chciałabym zrobić zanim szkoła się zacznie. No cóż. ... pasowało by dokończyć Drakule ale jakoś nie koniecznie mi się chce. Norma. No nic biorę się za książkę :)
Heheszki ;)
I tak pewnie się znudze :)
Ale ale może dopisze mi szczęście? Nie na pewno nie. Wtedy to nie byłabym ja. Właśnie dobre pytanie czy ktoś, nie, ktokolwiek mnie dziś zna?
Hahahahaha nie, nie wydaje mi się :)
Do napisania :* 🌸 🌸 🌸 🌸 🌸
Jestem Gladys #2 - młodzieniec
Ta noc była rzeczywiście długa. Tyle materiałów to nawet dla mnie trochę dużo. Zanim się zorientowałam zasnęłam, dopiero Loxis obudził mnie nad ranem przykrywając mnie kocem.
- Która godzina? - spytałam rozespana.
- Czwarta - odpowiedział spokojnie. - Wszystko w porządku?
- Tak, już wstaję. Mam do Ciebie prośbę Loxisie.
- O co chodzi?
- Czy mógłbyś gdzieś umieścić dzieci w bezpiecznym miejscu. Tak żeby nikt oprócz ciebie nie wiedział gdzie. Boję się, że może się coś wydarzyć jak mnie tu nie będzie.
- A nie chcesz ich oddać do Królestwa Duchów?
- Tam również może być niebezpiecznie, dlatego Cię o to proszę. Martwię się. Dlatego proszę zrób to i nikomu nie mów, ani mnie, ani Greyowi.
- O co chodzi? To do Ciebie nie podobne - na jego twarzy pojawiła się zmarszczka.
- Czuję niepokój ze strony Rady W. coś kombinują i jestem tego pewna. Najchętniej wszystko bym sprawdziła, ale nie mam na to czasu. Po za tym Grey nie odzywa się już któryś tydzień. Martwię się.
- To zrozumiałe. Postaram się coś znaleźć. I spełnię twoją prośbę.
- Dziękuję. W razie czego wiesz jak mnie wezwać. A ja lecę do tej nieznośnej roboty.
- Zrobię Ci kawy.
- Jesteś cudowny. Dziękuję - powiedziałam przeciągając się. A on o dziwo uśmiechnął się i wyszedł. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer.
- Halo, Lola. Dawno się nie widziałyśmy.
- Co się stało? Rzadko dzwonisz do mnie.
- Wiem przepraszam, ale jak zawsze mam prośbę.
- Słucham w końcu jestem twoim duchem.
- Jesteś kochana. Chcę żebyś sprawdziła co się dzieje w Radzie W. Wiesz nie jestem na bieżąco a coś mi nie pasuje. Chcę znać wszystkie nazwiska, pomocników, wysłanników i ogólnie reformy, ustalenia. Wszystko co znajdziesz. Kontakty, transakcje, wszystko.
- Okey, ale to chwilę zajmie. Nawet z 2 - 3 dni.
- Wiem, ale mogę prosić o to tylko ciebie. Bądź moim informatorem. I gdybyś natknęła się na coś ciekawego od razu dzwoń.
- Dobra. Będę. Trzymaj się.
- Dziękuję - powiedziałam a ona rozłączyła się. Teraz tylko muszę czekać. Loxis przyniósł kawę. Upiłam łka, i już poczułam się lepiej.
- Jesteś mistrzem kawy - rzuciłam z uśmiechem zatapiając usta w tej gorzkiej i gorącej rozkoszy dla podniebienia. Stał chwilę jakby chciał coś powiedzieć, coś go gryzło.
- Gladys, czy Rada mogła zrobić coś Najwyższemu? - w jego głosie słychać było lęk.
- Nie wiem, ale jeśli coś zrobili będą mieli ze mną do czynienia. A jeszcze nie jestem taka stara i rozróbę zrobię. Nie tylko jego przetrzymują, ale też Gange. Nie podoba mi się to.
- Spróbuję coś znaleźć.
- Dziękuję. Idę pożegnać się z dziećmi i idę. Zaopiekuj się nimi. - Skinął głową. Dopiłam kawy i wyszłam. Korytarzem ruszyłam do drzwi pokoju dzieci. Weszłam cicho. Spały spokojnie na łóżeczkach po obydwu stronach pokoju. Podeszłam do Angeliny i ucałowałam ją w czółko, to samo chciałam zrobić Williamowi, lecz on obudził się.
- Mama? Coś się stało?
- Ciii... Mama wyjeżdża na trochę. Mam dla ciebie super zadanie Will. Musisz zaopiekować się siostrzyczką, dobrze?
- Dobrze, ale mamo gdzie jedziesz? Na długo?
- Nie wiem kochanie. Ale pamiętaj zawsze możesz mnie wezwać. Wiesz jak, prawda? - Skinął głową.
- Kocham was, Loxis się wami zaopiekuje, pojedziecie na małe wakacje, okey? Będzie fajnie. Williamie jeszcze jedno. Weź mój zeszyt z zaklęciami i uczcie się ich z Angeliką nie ważne gdzie będziecie nikt oprócz was go nie przeczyta, a może się wam to przydać. Dobrze?
- Dobrze. Mamo tylko wróć.
- Wrócę, a teraz wracaj do łóżka - przykryłam go kołderką i dała buziaka w czółko. I powoli wyszłam z ich pokoju. Teraz trzeba się przebrać. Nie zabrało to zbyt dużo czasu. magia załatwia wszystko. Otworzyłam portal i wyszłam. Miałam wrażenie, że zapomniałam czegoś ważnego. I zaraz przypomniałam sobie czego. Naszyjnik. Mój komunikator z innymi światami. Wróciłam po niego. Weszłam do sypialni i otworzyłam moją szkatułę z biżuterią. Zabrałam naszyjnik, ale moją uwagę zwróciła bransoletka z niebiesko-różowych kulek, w której są zamknięci moi starzy wrogowie. Miałam nie odparte uczucie aby ją również zabrać. Kiedy ją dotknęłam przeszedł mnie dreszcz. Ale musiałam ją zabrać, musiałam. To było wymuszone z góry. Ubrałam ją i nagle doznałam ulgi jakbym była bezpieczna. To było bardzo dziwne. Ale z racji tego, że nie wiem co mnie czeka, to mogą się oni przydać. Związałam rude włosy w warkocz i spojrzałam do lustra. I pierwsza myśl jaka pojawiła się w mojej głowie "To nie ja". Zaskoczyło mnie to. Doskonale przecież to wiedziałam. Ale w tych słowach kryło się coś więcej... Czuję to. A moje przeczucie rzadko mnie zawodzi. Znów otworzyłam portal i weszłam w niego. Po drugiej stronie był pokoju. Na łóżku prawdopodobnie leżał Izaya, którego podobno uratowałam. Nie ważne. Podeszłam do niego. Był cały spocony a jego czoło wrzało. No jak można doprowadzić kogoś do takiego stanu.
Szybko wyszłam z pokoju i znalazłam się w salonu-kuchniih znalazłam wodę i podałam mu. Ale to nie na wiele się zda. Trzeba leku. Znalazłam strzykawkę i pobrałam próbkę krwi. Nie ma czasu. Otworzyłam portal i zaraz znalazłam się w moim starym laboratorium w Królestwie Duchów gdzie zaraz się zajęłam antidotum. Na szczęście trucizna była dość prosta jeśli chodzi o skład. No cóż Rosjanie nie są pod tym względem zbyt skomplikowani. Pomieszałam parę ziół, zrobiłam wywar, odsączyłam wodę i przelałam gotowe antidotum do małych buteleczek. Teraz tylko podać dożylnie i będzie zdrowy. Buteleczek wyszło 10. Idealnie, stwierdziłam przydadzą się. Włożyłam je do kieszeni i wróciłam portalem z powrotem do tego młodego człowieka. Zaraz wyciągnęłam strzykawkę z lekiem i wbiłam mu prosto w żyłę na ręce. U trwało może kilka sekund a już jego potliwość przestała być taka gwałtowna. Odetchnęłam z ulgą, może jeszcze luksus nie zabrał mi umiejętności. Uśmiechnęłam się. Następna dawka dopiero po jakichś dwóch godzinach i powinien stanąć na nogi.
Poszłam rozejrzeć się po mieszkaniu. Było dość małe. Bo oprócz pokoju w którym leżał Izaya była tylko łazienka i drugi mały pokoik z łóżkiem. No szału nie ma. Moja poprzedniczka - Seneka Hauer została zabita dwie ulice od tego mieszkania przy sklepie spożywczym, namierzona przez Rosjanina, który ma chrapkę na Izayę. Jakoś nie chce mi się wdrażać w jakie gówno wleciał ten młody szatyn. Westchnęłam. Muszę na siebie uważać. Jeszcze mnie sprzątną, uśmiechnęłam się. Było dość wcześnie, piąta rano. Szału nie ma. Ale miałam ochotę na coś do jedzenia. No cóż lodówka wiała pustką. Pasowało skoczyć do spożywczaka. Poszłam do małego pokoiku po jakąś kurtkę denatki i wtedy otwarły się drzwi. Ukryłam się przy drzwiach tak by mnie nikt nie zobaczył.
- Cholera mieliśmy ją chronić - mówił jakiś mężczyzna z rosyjskim akcentem.
- Pani Balalajka nas zabije jak się dowie. Musimy do niej zadzwonić.
- A co z tym gnojkiem na łóżku?
- Pewnie i tak zdechnie bez lekarza. Co prawda Pani Seneka zabandażowała ranę, ale ledwo dycha.
- Cholera. Jak to się mogło stać?
Uśmiechnęłam się. O moi bodygardzi... Pasowało by nieco poprzestawiać ich pamięć. Machnęłam ręką rzucając czar zapomnienia. I wyszłam. Siedzieli trochę oniemieli.
- Pani Saneka, ale przecież ...
- Coś się stało? Jesteście bladzi - odpowiedziałam wychodząc.
- Nie była pani w sklepie? - spytał drugi.
- Nie, właśnie się wybieram. Nie mamy co jeść. Po za tym muszę skoczyć do apteki po strzykawki, bo nieźle oberwał młody. Zaraz wrócę.
- Nie! - krzyknął Rosjanin zastępując mi drogę. Zaskoczyło mnie to.
- My pójdziemy i kupimy wszystko co trzeba. Pani niech tu zostanie.
- Chłopcy co z wami?
- Martwimy się o Panią, niech Pani nas posłucha.
- No dobra. Liczę na was. - Wyszli. Andrew i Siergiej tak się nazywali. Biedny byli nieco zaskoczeni, choć trochę im pomieszałam we wspomnieniach. Mam nadzieję, że nie będą na mnie źli, bo wydali się dość zaufani. No nic, zrobiłam sobie kawy i usiadłam przed telewizorem. Nie ma nic, jak zawsze. Zobaczyłam co u tego młodego szatyna. Spał już spokojniej. Ale pasowało go przebrać był cały przepocony. Hymm zatem wyczarowałam mu bokserki. W szafliku przyniosłam ciepłej wody i mokry ręcznik. Odkryłam go był jeszcze zakrwawionej koszulce. Rozcięłam ją nożyczkami i zdjęłam. Bandaż też wyglądał jakby był do wymiany. Ale najpierw postanowiłam go przemyć. Był dość umięśniony jak na 20 kilku latka. No nic zdjęłam z niego spodnie i przebrałam bokserki. Umyłam go z przodu i lekko uniosłam by umyć plecy, wtedy zauważyłam, że otworzył oczy. Były ciemne, wręcz czarne. Podobały mi się.
- Nie masz co robić kobieto - rzucił. A mnie uśmiech sam pojawił się na twarzy. Położyłam go, bo wiedziałam, że pomimo ostrego tekstu rana musi go okropnie boleć. Nie pokazywał tego po sobie, ale jego oczy jak u każdego zdradzały za dużo.
- Mam i właśnie to robię. Masz szczęście, że Cię dostrzegłam, bo pewnie już dawno byś zdechł. Nie ładnie zadzierać z Rosjanami. No, ale spadłeś z deszczu pod rynnę - uśmiechnęłam się.
- Kim jesteś? - spytał cierpko.
- Kimś komu wisisz sporą przysługę. Ale teraz jeśli pozwolisz zajmę się twoją raną i podam lek. Ładna trucizna. Nie sądziłam, że jeszcze ktoś ma głowę żeby sobie podawać taki badziew, no ale co wymagać od zepsutego świata. - Ściągnęłam bandaż i ukazała się mi jeszcze jadząca się rana. Pisa krew to nie koniec. Trzeba to obłożyć. Nie mówiąc słowa wyszłam z pokoju. Zaraz w mojej ręce pojawiły się potrzebne zioła i moździerz. Zabrałam to z powrotem do pokoju. Położyłam na stoliku i zaczęłam ucierać ziółka na ciapkę. Po chwili papka była gotowa. Wzięłam ją i zaczęłam smarować ranę. Izaya jąkał z bólu, ale wytrzymał. Zabandażowałam to, a on spojrzał na mnie z wyrzutem czym go faszeruję. Uśmiechnęłam się na tę zadziorną minkę. I wyciągnęłam buteleczkę z miksturą. Wzięłam strzykawkę i wlałam do niej miksturę, którą zaraz wstrzyknęłam do jego ręki. Nie protestował, ale słyszałam jak błogo odetchnął, jakby poczuł ogromną ulgę. No cóż, zioła, których użyłam bezpośrednio na ranę i do mikstury, przynajmniej niektóre mogą powodować narkotyczne zamroczenie, ale nie uzależniają jeśli w porę się je odstawi.
- Czym mnie nafaszerowałaś?
- Nie bój się to zioła nie narkotyk. Za parę godzin będziesz jak nowy. No prawie. A póki co musisz trochę poczekać na śniadanie, bo chłopcy się coś spóźniają z zakupami. - Zabrałam szaflik, ręcznik i zniszczone ubrania. - Potem coś ci przyniosę do ubrania, na razie leż.
- Gdzie jestem?
- Szczerze, nie wiem, ale chyba Tokyo. W końcu ja tu jestem tylko przejazdem, Panie Izaya Orihara.
- Skąd mnie znasz?
- A kto by nie znał celebryty. Pewnie niektórzy się martwią o Pana. Spoko zawiadomię Pana siostry, że jest Pan bezpieczny. Nie chcę nikogo martwić. To nie w moim stylu.
- Jak się nazywasz?
- Hymm... ciekawy? -zapytałam i położyłam wszystko na ziemi zbliżając się do niego. Usiadłam na łóżku, a on chyba się zdziwił. Nachyliłam się lekko nad jego twarzą. - Może jeszcze nie czas abyś poznał takie szczegóły - szepnęłam mu do ucha i podniosłam się, a na jego twarzy widniało zamroczenie. Leki zaczęły działać. Dobrze. Jednak jego oczy wydawały się mi dosyć znajome i gdy tak się w nie zapatrywałam on złapał mnie i przewróciła na łóżko kładąc się na mnie. Naprawdę?, pomyślałam. Jednak o nie żartował.
- Nie sądziłem, że Panią poznam - uśmiechnął się, a i ja się uśmiechnęłam, choć za bardzo nie wiedziałam, za którą "panią" mnie bierze.
- No i co zamierzasz z tym fantem zrobić?
- A co powinienem? Wiszę Pani moje życie, i jestem ciekaw dlaczego wzięła mnie Pani do siebie a nie do szpitala jak każdy inny człowiek.
- Właśnie, ludzie są tacy przewidywalni nie uważasz, że pasuje coś zmienić?
- Też tak myślę - nachylił się nade mną, był za blisko, ale raczej nic nie zrobi dalej. - Lubi mnie Pani, co?
- Skąd ten pomysł? To, że nie chciałam, żebyś zginął to tylko dobry uczynek obywatelki, to wszystko.
- A ten Pani wzrok utkwiony we mnie i wypatrujący sam nie wiem czego?
- Po prostu masz podobne oczy do kogoś kogo znam. To wszystko. Nie wyobrażaj sobie za wiele, młody. - Zaśmiał się. Chciałam, żeby ze mnie w końcu zszedł, ale jak widać nie miał zamiaru. Jak na poważnie chorego miał sporo siły skoro umiał mnie przytrzymać. Jak widać lek działa znacznie lepiej niż sobie wyobrażałam.
- Jesteś bardzo spięta. Pozwól że cię trochę odprężę - rzucił z wyrytym na twarzy uśmiechem i pocałował mnie. Normalnie już dawno wisiał by w powietrzu z połamanymi kośćmi, ale coś było w tym pocałunku co nie dawało mi przestać. Ta sama słodycz, którą czułam kiedyś... Tylko kiedy? Wbrew sobie odepchnęłam go i uderzyłam w twarz. Wstałam. I z gniewem opuściłam pokój. Byłam wściekła na siebie, nie na niego. Czemu? Zanim o czymkolwiek więcej pomyślałam zadzwonił telefon. Odebrałam ochrypniętym głosem. Nadal czułam żar pocałunku.
- Tak?
- Gladys, wszystko w porządku?
- Tak, Lola masz coś?
- Taa, ale nie spodoba Ci się to. Sprawdź pocztę. Wysłałam Ci wszystko co do tej chwili znalazłam, a większość jest o Najwyższym.
- Już sprawdzam. - Weszłam w pocztę i zaraz otworzyłam wiadomość od Loli zdjęcia. O cholera. Tyle tylko przeszło mi przez myśl, kiedy patrzyłam na każde zdjęcie na którym Grey obmacuje się z jaką kobietą. A żeby tylko jedną. Serce mi się krajało na ten widok.
- Jak? - spytałam Lolę.
- To nie fałszywka, sprawdzałam z 10 razy, to zdjęcia z windy z siedziby Rady W. jak i z pokoju Najwyższego. Inaczej mówiąc zdradza Cię.
- To nie możliwe, on coś takiego... - nie poznawałam swojego głosu, płakałam.
- Gladys, spokojnie. Sprawdzę dokładniej, chociaż nie wiem czy to nie pogorszy sprawy. Ale obiecuję, że dam znać jeśli cokolwiek się zmieni. Tylko nie załamuj się. Proszę. Po za tym Najwyższy dziwnie się zachowuje, tak twierdzą ludzie, którzy z nim rozmawiali. Może coś mu zrobili. Kto wie? Poszukam jeszcze, ale chciałam żebyś wiedziała.
- Wiem, żeby nie było jak kiedyś, prawda?
- Tak. Trzymaj się.
- Ok, wyślij mi resztę.
- Dobra jak tylko się dokopię do tej góry lodowej. Mają całkiem niezłe zabezpieczenia, chwilę mi to zajmie.
- Będę czekać. Dziękuję. - Rozłączyłam się i skuliłam na podłodze. Płakałam bezszelestnym płaczem, przynajmniej tak mi się wydawało. Po chwili kiedy się uspokoiłam zadzwoniłam do Loxisa.
- Spełniłeś moją prośbę?
- Tak, są bezpieczne. Co się stało, prawda?
- Jeśli Grey wróci, nic mu nie mów, tylko zadzwoń do mnie. Chcę się dowiedzieć paru rzeczy. A tym masz coś?
- Tylko tyle, że jest jakaś nowa organizacja Rady W. stanowiska się zmieniają i mają wyjść jakieś nowe plany w razie obrony.
- Okey, dziękuję. Trzymaj się.
- Gladys.
- Jest dobrze. Dziękuję - rozłączyłam się. Wzięłam w ręce resztkę zimnej kawy, zanim się spostrzegłam Izaya wyszedł z łóżka i przyglądał mi się.
- Aż tak delikatna jesteś? - spytał z powątpiewaniem. Uśmiechnęłam się.
- Nie przez Ciebie jestem w takim hymm... stanie, ale owszem to robota faceta. Jak zawsze w moim przypadku. Ale takie już moje życie.
- Niby czemu? Mnie tam się podobało - uśmiechnął się.
- Powinieneś leżeć. Do łóżka - rzuciłam, ale bez przekonania. I jakoś tak zawróciło mi się w głowie. Złapał mnie. Co się ze mną dzieje?
- A widzisz? Lecisz na mnie - dodał z uśmiechem, który nie gasł na jego twarzy. Kogo mi przypominał? Te jego oczy... Znów pocałował mnie. Nie miałam siły się bronić, wziął mnie na ręce i zamknął drzwi do pokoju, po czym położył mnie na łóżku i rzucił się na na moje ciuchy, które po minucie były na ziemi. Nie opierałam się, nie było sensu. Witajcie, Gladys dziwka wraca. Uśmiechnęłam się. I stwierdziłam, że to może wcale nie będzie takie złe. Wybaczcie dzieci, mama trochę się zabawi. Kochał się ze mną jakby był pod wpływem niezłego afrodyzjaka. Całował mnie bez opamiętania. Ale jego pocałunki miały tak znajomy smak. Jestem tego pewna. To ciało... te oczy skąd ja je znam? To nie możliwe aby znał mnie wcześniej, ale jestem pewna, że tak jest. Kim jesteś? Bo na pewno nie Izayą Orihara. Zatrzymałam go na chwilę i spojrzałam w oczy. Tak te czarne oczy, jakże mogłam ich nie poznać... To żadem Izaya to był...
- Zik... - Uśmiechnął się.
- Długo Ci to zajęło, kochana - i znów złożył pocałunek na moich ustach, był taki słodki i pożądliwy, że rozpłynęłam się cała. Znów kochaliśmy się bez opamiętania jak za dawnych czasów, a jego dusza była na wyciągnięcie ręki. Boże, nie tylko nie to. To pożądanie kiedyś mnie zniszczy. Ale teraz nie miałam siły się bronić, chciałam oddać się mu cała. Jak to się stało? Nie wiem, ale wtulając się w jego ramię czułam się jak za dawnych lat. Cudownie i bezpiecznie.
- Czemu się przebrałeś? Czemu nic mi nie powiedziałeś?
- Gladys, nie było czasu. Jak odszedłem wtedy chciałem powiedzieć, że muszę się ukryć, ale stwierdziłem, że co Cię to może obchodzić, w końcu to Grey jest w prawdziwym niebezpieczeństwie. Zamieniłem się z Izayą kiedy zranił go ten Rosjanin. Także on jest zdrowy i bezpieczny. Musiałem zwiać, bo chwieli mnie zabić zaraz po tym jak wróciłem od ciebie. Nie było czasu na myślenie. Ale nie sądziłem, że to się tak skończy. Nie że spotkam tu Ciebie. Rada Cię tu wysłała?
- Tak, mam załatwić ich ciemne interesy o broń.
- Czemu nic nie mówiłaś? Przecież mówiłem, że coś knują, a ty się jeszcze pakuje w ich bagno? Gladys...
- Tak, tak... Wiem, że się wściekasz, ale też chcę wiedzieć co się dzieje. Po za tym, Grey jak widziałam w cale nie ma się tak źle. Teraz już wiem czemu nie wracał. - Nie chętnie pokazały się w moich oczach łzy. Otarł je i przytulił mnie do siebie.
- Już dobrze. To dla tego nie protestowałaś, prawda? - spojrzał mi w oczy, a ja pokręciłam głową.
- Nie. No może w pewnym momencie poczułam, że tak jest, ale potem już nie. Kiedy wreszcie wiedziałam, że to ty to... chciałam to zrobić. Jestem beznadziejna... - spuściłam wzrok, ale on zaraz uniósł mój podbródek i pocałował mnie znów. - Zik...
- Kocham Cię, cały czas kochałem i nigdy nie przestałem... Gladys, bądź znów moja... Gladys... - między słowami całował mnie, a ja czułam się jak w śnie. Ale mój sen podobno się skończył. Najwyraźniej nie do końca. Może nadal nie umiem wyrazić co kryje moje serce. Ale wiem, że w tej chwili moje ciało i dusza, należą tylko do niego.
Kiedy się obudziłam nadal byłam w jego ramionach, a za drzwiami słychać było głosy Andrewa i Siergieja czy wejść i obudzić ich czy nie. Spojrzałam na okno już zmierzchało. No ładnie się zabawiliśmy nie ma co. Chciałam się podnieść tak, żeby go nie obudzić, ale nie udało mi się.
- Dokąd idziesz?
- Mam trochę obowiązków i dwóch ludzi pod sobą, którzy nie wiedzą czy nam przeszkodzić czy nie. Muszę do nich iść.
- Ale wrócisz do mnie? - zapytał. A mnie przypomniał się Will. "Mamo tylko wróć". Do ciebie synku też wrócę.
- Wrócę w końcu muszę podać Ci lekarstwo. Zaczekaj, albo raczej udawaj, że śpisz - powiedziałam z uśmiechem. Uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
- Będę cierpliwie czekał - jego słowa wydały się miodem na moje serce. Czy to możliwe aby znów rozkochał mnie w sobie? Nie powinnam za bardzo fantazjować. Nie służy to mi najlepiej, ale bądź co bądź jednak coś się między nami zmieniło. Ta gorycz z przeszłości zaczęła powoli zamieniać się w słodycz. Może to i lepiej. Zaraz, o czym ja myślę, mam robotę. Wstałam szybko i ubrałam się jeszcze szybciej, cały czas czułam jego wzrok na sobie, który mówił, żebym z nim została, ale... Wyszłam z pokoju. Dwóch Rosjan spojrzało tylko na moje potargane włosy i rozespaną twarz. Miny mieli jakby weszli w nieodpowiednim momencie.
- Gdzie byliście tak długo? - spytałam, a oni spojrzeli na siebie.
- Była kolejka. A w aptece brakło strzykawek, więc musieliśmy czekać.
- A teraz bez ściemniania, proszę.
- Bo Pani Seneko, Pani umarła, chyba... Przynajmniej tak nam się zdawało, ale był to nasz niewybaczalny błąd. Szukaliśmy jakichkolwiek śladów, ale nic nie było, więc coś musiało nam się zdawać. Najgoręcej przepraszamy. A potem przychodzimy i Pani nie ma, a pokój jest zamknięty, chcieliśmy wyważyć drzwi, ale Andrew słyszał westchnienia i jęki więc stwierdziliśmy, że nie będziemy przerywać i wyszliśmy, ale już się zrobiło ciemno więc...
- Dobra, dobra już wiem. W każdym razie kupiliście strzykawki i jedzenie?
- Tak. Jedzenie w lodówce, a to tutaj - podał mi siatkę wypchaną po brzegi strzykawkami, bandażami i lepcami.
- Dobrze, dziękuję chłopcy. Nikt was nie śledził, prawda?
- Nie, niczego nie zauważyliśmy. A pani z tym chłystkiem tak na serio? - zapytał Andrew. Było to dla niego trochę krępujące.
- Panowie od czasu do czasu należy zaznać nieco przyjemności nie uważacie? Wam chyba też by się co nie co przydało, by wygonić wam z głowy te dziwne myśli.
- Może ma Pani rację. Pójdziemy do siebie. Niech nas pani woła w razie czego.
- Dobrze, Siergiej. Dobranoc - uśmiechnęłam się, a oni wyszli. Za to Zik wszedł i objął mnie od tyłu.
- To co będziemy się kłuli, siostro? - zapytał z uśmieszkiem lovelasa.
- Naturalnie, proszę być dobrym pacjentem i grzecznie przyjąć lek.
- A dostanę nagrodę?
- Jeśli będzie pan grzeczny - ledwo dokończyłam a on znów mnie pocałował. Nie mógł się mną nacieszyć. Czułam to. Był spragniony mojego dotyku, pocałunki i duszy tak jak i ja jego. Jednak przerwałam mu, wyciągnęłam strzykawkę i napełniłam ją miksturą z buteleczki.
- Poproszę o rękę - powiedziałam z uśmiechem, a on bez słowa ją wyciągnął. Wbiłam igłę i wpuściłam do środka płyn. Zabolało go, ale nadal patrzył na mnie. Wyciągnęłam strzykawkę i położyłam na stole, a on przyciągnął mnie do siebie.
- Teraz nagroda - oświadczył i znów zaczął mnie rozbierać. To nie miało końca. Już nie wiem, czy to płomień w nas czy działanie leku, ale mieliśmy na siebie okropną ochotę. Niedługo u trwało, aż znów znaleźliśmy się w łóżku w swoich objęciach.
Czy ten sen będzie wieczny? Czy to ulotna chwila szczęścia? Kto to wie. Na razie pozostanę tym kim jestem. A jestem Gladys.
************************************************
wtorek, 21 lipca 2015
Yoho hoho znowu chora >>>
Tym razem piszę z bolącym gardełkiem. Dawno w sumie tak z głupa nie pisałam. Cieszę się, że coraz bardziej ten blog działa prężniej. Jak wiecie zaczęłam pisać Jestem Gladys, wiem, wiem. ktoś powie, że wracam do przeszłości nie umiem żyć itp. itd. Ale wiecie co chcę wrócić dlatego to kontynuuje. Może i właśnie to życie mnie do tego zmusiło. Na to nie do końca jestem w sanie odpowiedzieć. Ale za to wiem jedno brakowało mi tego jak cholera.
Może też nie szaleję za bardzo, bo po raz kolejny ucięłam anime, bo żywcem nie mam co oglądać. To nie tak że nie chce, tylko nic mnie nie zaciekawia i wieje nudą. A jak wiadomo nuda to istne piekło, więc po co się nudzić.
Miałam już swoje hity, o których napisałam. Została mi tylko Durarara!! ale ją chcę zrobić jak obejrzę wychodzący teraz sezon. Może chociaż to anime będzie godne uwagi w tym sezonie. Zobaczymy :D
Ale wracając do Gladys owszem, ale to już było. Tyle się opisałam, że już nie chce do tego wracać, ale w mojej głowie wciąż jest ona. Odkąd? Po pamiętnej 19 oczywiście. Nie chcę tu nic przybliżać na ten temat, bo to akurat chcę zachować tylko dla siebie. Ale w skrócie powiem tyle, że za bardzo zaufałam, a potem tyle serca bólu, że prawie zdechłam i to na poważnie, ale jak widać jeszcze dycham. Tak wiem cieszycie się. Ja w sumie też :D
No tak, Gladys powiedziałabym najlepsze chwile w moim życiu jeszcze się nie skończyły. Mam nadzieję, że wy również uważacie, to za coś ciekawego i taki mały przerywnik od anime i mojej gadaniny. Jest to głównie dla mojego widzi mi się, ale może i wam przypadnie do gustu. Przynajmniej tak mi się wydaje po ostatniej publikacji jestem w lekkim szoku, że ponad 20 osób zerkło na ten post, a nawet go nie udostępniałam, bo akurat nie miałam chwili. Cieszę się i oby tak dalej :D
No, a po za tym może uda mi się coś pisać więcej, bo skoro jestem chora to może, choć w to wątpię będę mieć więcej czasu. Wiadomo zostanę wykorzystana przez kuzynkę do obiadów i całe przedpołudnie w plecy, ale może będzie inaczej (wątpię). Jednak mam nadzieję na coś lepszego i może wpadnę na jakiś fajny pomysł, a póki co Gladys będzie się tworzyć raz za czas. Dla mojej i mam nadzieję waszej przyjemności. :D
Ostatnio znalazłam fajny tekst Murakamiego na facebook`u a mianowicie:
niedziela, 19 lipca 2015
Jestem Gladys #1 - zlecenie od Rady W.
Zastanawiałam się długo czy podejmować się znów swoich obowiązków wobec Rady Wszechświata, ale w końcu dotarło do mnie, że nie mogę wiecznie siedzieć w pałacu i czekać na Najwyższego, którego wiecznie nie było w domu. No cóż powinnam się już przyzwyczaić, że mój narzeczony jest odpowiedzialny za bardzo dużo rzeczy. Choć najchętniej chciałabym mieć go na wyłączność, ale to chyba tylko marzenie.
William i Angelina bawią się razem grzecznie w ogrodzie. Są już wystarczająco duzi, że nie potrzebują już mojej uwagi aż tyle. A ja, tylko siedzę i patrzę na ich uśmiechnięte twarzyczki. Podoba mi się to, ale to nie w moim stylu nawet w najmniejszym stopniu. Niestety to dla mnie za mało. Potrzebuje ruchu, w końcu nie jestem jeszcze starą babcią. Zanim zdążyłam zauważyć Loxis wysłannik Najwyższego, a i jego nie, nasz kucharz i pomocnik, stanął w drzwiach.
- Coś się stało?
- Masz gościa. Wysłannik z Rady W. przybył po odpowiedź.
- Rozumiem. Dziękuję Loxis. - Uśmiechnęłam się do niego, on jednak jak to miał w zwyczaju już nie odpowiedział tylko jak cicho wszedł tak i cicho wyszedł. Ale dla mnie jest już to nie dziwne. No nic, po raz kolejny muszę przybrać maskę Alexandry Dale, za jaką mnie uważają do tej pory. Uśmiechnęłam się. Dziwnie się człowiek czuje, kiedy nagle z długich czarnych włosów po pupę, nagle robią się blond i do ramion, a rysy twarzy zmieniają się diametralnie z pięknych czarnych oczów zostaje piękny królewski błękit. No, cóż powinnam się przyzwyczaić. W sumie jak do wielu innych rzeczy, ale jakoś nie szczególnie mi to idzie.
Wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę salonu, gdzie już oczekiwał na mnie dobrze znany mi przyjaciel. Ukłonił się mi z uśmiechem.
- Dla mnie nie musiałaś się stroić ani przebierać Gladys - powiedział zadowolony z siebie. Tak, to cały Yuki. Nie trwało długo, jak wróciłam do swojego normalnego i prawdziwego wyglądu. Uśmiechnęłam się.
- Kto by pomyślał, że się spotkamy w takich okolicznościach. Nie wiedziałam, że jesteś wysłannikiem Rady W. Od kiedy to pełnisz taką fuchę?
- Nie jestem wysłannikiem, tak się stało, że jestem jej członkiem. Ładnie awansowałem, co?
- Gratulację. No proszę. I co tam mi niesiesz za wiadomość?
- Pytanie zgadzasz się czy nie? Bo niestety czas ucieka, a Rada nie chce więcej czekać - jego ton mówił o powadzę i wadze całej sytuacji.
- Hymm, nie rozmawiałam na ten temat z Greyem, bo go przetrzymujecie całymi tygodniami, ale myślę, że nie głupi pomysł się troszkę rozerwać. Biorę to.
- Czułem, że się zgodzisz. Ta chęć przygody nigdy Cię nie opuści.
- Mam taką nadzieję, ale teraz przejdźmy do szczegółów. Loxis jeśli możesz zrób nam dobrą kawę i przynieś jakieś ciasteczka, proszę - uśmiechnęłam się do niego słodko, a on skinął głową i znów bezszelestnie wyszedł. Usiedliśmy na wygodnej sofie.
- No to zamieniam się w słuch - powiedziałam z uśmiechem.
- Sprawa jest delikatna. Będzie to bardzo nietypowe zadanie. Widzisz już wcześniej przydzieliliśmy do niego kogo innego, jednak nie przewidzieliśmy, że owa osoba niestety zginie. A zadanie pozostanie nieukończone. Co jest no cóż, nie po naszej myśli. Musisz więc dokończyć misje, jednak wcielając się w denatkę. Wiem, brzmi to dość paskudnie, ale nie zawsze można robić to co się lubi, prawda?
- Rozumiem, że tyczy się to ciemnych interesów?
- Prawda.
- Jak na radę to dość nietypowe, angażować się w czarny rynek. No, ale jestem ciekawa o co konkretnie chodzi.
- Prawda jest taka, że Rada chce się zabezpieczyć przed kolejną wojną. Zresztą nie muszę tłumaczyć.
- Tak wiem chodzi o moją osobę, bo cóż by innego.
- Właśnie, chcemy nie musieć polegać aż tak bardzo na twojej rodzinie i samym umieć się bronić.
- Czy raczej obawiacie się żeby kolejny mój potomek nie wywinął podobnego numeru.
- Tego nie powiedziałem.
- Och, proszę Yuki, wiem co Rada myśli na temat Anasakurów przez lata nic się nie zmieniło. Nadal niektórzy trzęsą spodniami na wspomnienie o mnie. Wiem o tym doskonale, a moja rodzina idealnie wpasowuje się w kryteria "w razie czego do odstrzału".
- Nie przesadzajmy. Gladys. Nie chcemy stwarzać zagrożenia dla twojej rodziny, a ją wspomóc w przyszłych walkach - powiedział. Chyba szczerze, ale przez lata mógł nauczyć się dobrze kłamać. Jakoś nie koniecznie mnie to przekonywało. Jednak niech będzie. Już powiedziałam tak. Loxis wróciła z kawą i ciastkami. Uśmiechnęłam się do niego, kiedy położył wszystko na stole. A on tylko skinął głową i znów się ulotnił.
- Dobra, nie chcę więcej słuchać powodów, a zadania.
- Okey, masz się ucharakteryzować we wszystkich aspektach do tej kobiety - podsunął mi dość obszerne akta i kilka pendrive`ów. Tu jest wszystko. Nie powinno być to dla ciebie problemem. Zarysuje tylko o co chodzi resztę znajdziesz w środku. Jesteś przemytnikiem broni, ale też inicjatorką nowego prototypu broni, który nazywa się "Egzekutor", powinien Ci być znany z Psycho-pass. Działa na tej samej zasadzie, tylko zamiast systemu Sybilli jest lepszy model komputera zasilany magią. Jednak wszystkim rozpowiedziane jest, że całym systemem operuje mózg. Tak zwykły ludzki mózg pozyskany po wojnach, dlatego też ciężko je pozyskać. Broń masz przekazać do świata Black Lagoon szefowej Hotelu Moskwa, która apropo jest twoją super przyjaciółką. Macie się wymienić za 3 jej Rosjan, którzy będą Ci służyć na pół roku do roku w Tokyo w świecie Durarara, gdzie uratowałaś Izaye, który wplątał się w inną ciekawą aferę. Ale o tym już poczytasz. Masz dobić targu z Balalajką i ciągnąć wszędzie za sobą Izaye jak się obudzi. Reszta wszystko będziesz miała dostarczone.
- Ok, czyli mam być dobrą aktorką. Kiedy mam zacząć?
- Najlepiej od jutra. Wstaw się rano do świata Durarara i zajmij się Izayą. On cię nie zna. Więc wymyśl ładną bajeczkę, ok?
- Okey, a jeszcze pytanie. Czemu Balalajce?
- Tajemnica.
- I co mam dalej robić z Izają i w ogóle?
- Pilnować interesów. I dostarczyć wszystko. A resztą się nie martw.
- Dobra. Więc czeka mnie długa noc.
- Powodzenia. A i jeszcze jedno. Miło Cię było znów widzieć.
- Nawzajem. Szkoda tylko, że nie mamy ciekawszych zajęć, niż wypełnianie durnych rozkazów. Jestem tylko ciekawa czy Rada wie komu zleciła to zadanie.
- Alexandrze Dale, ma się rozumieć. - zaśmialiśmy się. - Na razie, Gladys.
- Do zobaczenia, Yuki. - Wyszedł a ja dopiłam na spokojnie kawę i zaczęłam przeglądać akta. Ciekawe. Przemytnik broni. Mieszanie w światach, to niepodobne do Rady. Coś się szykuje. Ciekawe co?
Czeka mnie długa noc. Greya nadal nie ma. Pewnie znów nie wróci na noc. Przebrałam się w koszulę nocną. Noc już nastała. Dzieci śpią. Czas do roboty. Zapaliłam lampkę na biurku Greya i zaczęłam studiować papiery. Będzie ciekawie. Nagle ktoś rzucił kamieniem w szybę, ale jej nie stłukł. Spojrzałam przez okno. Widok mnie zaskoczył. Zik. Mój były mąż. Czego mógł chcieć o tej porze.
- Proszę zejdź - rzucił do mnie zdyszany. Nie wzbraniałam się i skoczyłam w dół. Jak kotek spadłam na cztery łapy.
- Co chciałeś? I czemu nie wejdziesz do środka?
- Nie ma czasu, Gladys. Ścigają mnie. Rada coś kombinuje i coś czuję, że ma to związek z Anasakurami. Chciałem pogadać z Greyem, ale nie wpuścili mnie do niego. Po za tym nie mogę się skontaktować z Gange. Też ją wzięli. Coś mi tu śmierdzi, a i mnie zaczynają śledzić. Uważaj. Boję się, że chcą się nas pozbyć.
- Spokojnie, Zik. Nie mogą tego zrobić, jesteśmy jedynymi, którzy mogą ich zniszczyć kiedy będą mieli na to ochotę. Nie chce mi się wierzyć, żeby chcieli się nas pozbyć ot tak.
- Uwierz mi coś się kroi i to grubo. Może jakiś zamach, albo co. Nie wiem, ale uważaj na siebie. Proszę - powiedział dobitnie. Naprawdę się martwił. Jak zawsze zresztą kiedy byliśmy jeszcze razem.
- Dobrze. Dziękuję. Ty również uważaj.
- Będę. I obiecaj mi coś. Gdyby Grey wrócił powiadom mnie.
- Będę pamiętać.
- Idę, bo mogą znów mnie śledzić.
- Dobrze - spojrzał mi jeszcze raz w oczy, jakby jeszcze chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymał. I pobiegł w stronę muru. Co jeszcze chciałeś powiedzieć, Zik? Muszę uważać. Coś tu śmierdzi i to bardzo.
*********************************
sobota, 18 lipca 2015
3 in 1 mini recenzja: Garo, Death Parade, Nanatsu no Taizai
Dzisiaj będzie znając mnie krótko i treściwie. Albowiem stwierdziłam, że w jednym poście zmieści się wszystko :D
Mam nadzieję, ze się cieszycie jak ja :D
Mendosa, główny doradca króla Valiante, rozpoczyna polowania na „wiedźmy”, co skutkuje śmiercią wielu magicznych rycerzy oraz ich magów-pomocników. Zanim zostaje przeprowadzona egzekucja na czarodziejce Annie, żonie rycerza Hermana Lewisa, kobieta zdąża urodzić syna. Mężczyzna zabiera ich nowo narodzone dziecko, małego Leona, i ucieka, by móc się ukryć i w spokoju wychować syna na dziedzica legendarnej Złotej Zbroi. W czasie kiedy Leon dorastał, Mendosa przejął całkowitą kontrolę nad krajem Valiante, skazując Księcia Alfonso i jego matkę na wygnanie. Prawowity następca tronu postanawia odnaleźć posiadacza Złotej Zbroi i z jego pomocą odzyskać władzę i uratować swój lud. W międzyczasie między chłopcami się przyjaźń. Dążą do tego samego jednak Leon kieruje się nienawiścią za którą potem płaci gorzką cenę. Ale jak to wyglądało dokładnie trzeba obejrzeć :D
Jak nie lubię takich klimatów to to anime mnie urzekło dogłębnie bym rzekła. I kreska fajna i muzyka i bohaterowie. Fajnie odpocząć od romansów, chociaż nie do końca, bo tatuś Leona jest dość rozwiązły do samego końca :D
Mówi się, że po śmierci ludzie trafiają do nieba lub piekła. Jednak w niektórych przypadkach w chwili śmierci przenoszą się oni do Queen Decim, baru prowadzonego przez tajemniczego, białowłosego Decima. Wyzywa on ich do Śmiertelnej Rozgrywki, gdzie stawką są ich życia, zaś sam pojedynek ujawnia ich prawdziwą naturę. Decim to arbiter orzekający o zwycięstwie i porażce, tym kto przeżyje, a kto straci życie. Kto przejdzie reinkarnacje, a kto trafi do pustki. Jednak Decimowi przypisano pomoc w roli duszy, która nie posiada wspomnień. Czy kobieta przypomni sobie kim jest? Czy Decim nauczy się czegoś o ludziach? I czy rzeczywiście cały ten osąd nad duszą jest naprawdę taki dobry? To tylko dowiecie się po obejrzeniu :D
Z początku nie koniecznie wpadło mi do gustu, ale po przeczytaniu opinii stwierdziłam pociągnę to dalej.I nie żałuję. Wy też nie pożałujecie :D
„Siedem Grzechów Głównych” to grupka podstępnych rycerzy, którzy spiskowali by obalić królestwo Britannii – mówi się, że zostali zlikwidowani przez Świętych Rycerzy, choć niektórzy ludzie twierdzą, że wciąż żyją. Dziesięć lat później wspomniany, szlachetny zakon Świętych Rycerzy przeprowadza zamach stanu i stają się nową, okrutną siłą rządzącą całym królestwem. Elizabeth, córka porwanego króla, wyrusza na wyprawę w celu odnalezienia „Siedmiu Grzechów Głównych” oraz poproszeniu ich o pomoc w powstrzymaniu Świętych Rycerzy. Elizabeth dzielnie krocząc w poszukiwaniu Grzechów przemęczona trafia do baru "Pod kapeluszem dzika" od którego wszystko się zacznie...
Pewnie można się domyślić co skusiło moją uwagę. Oczywiście, że tytuł. Nie zawiodłam się i powiedziałabym, że jedno z lepszych anime jak do tej pory. Może nawet będzie RePlay :D
\
Bardzo polecam, pełna humoru, akcji, walki, śmiechu, miłości i przyjaźni :D
Do napisania :*
czwartek, 16 lipca 2015
RePlay poproszę: Ookami shoujo to Kuro Ouji - czyli jak zdobyć faceta :P
Kolejny post odnośnie RePlay poproszę. Sorka za ostatni, że był taki krótki, ale nie miałam za dużo czasu a chciałam coś dodać, bo czerwiec to była pustka. Także postaram się co nieco nadrobić, a jako że po Nanatsu no Taizai jakoś nie trafiłam na nic fajnego, stwierdziłam, że romans zawsze dobry :D
Ookami Shoujo to Kuro Ouji jest dość nowym anime ma ledwie rok a już jest w RePlay. Ma zaledwie 12 odcinków, ale cóż więcej trzeba, żeby przekonać mnie, że jest warte.
Zapożyczę tu streszczenie z Animezone.pl
Erika Shinohara to trochę zadufana w sobie 16-latka, która rozpowiada koleżankom o swoich miłosnych podbojach, choć tak naprawdę nigdy w życiu nie miała nawet chłopaka. Zapiera się, że przystojniak na zdjęciu, które zrobiła przypadkiem na mieście, to jej ukochany, później zaś ku jej zdziwieniu okazuje się, iż chłopak ten nazywa się Kyouya Sata i właśnie zmienił szkołę na jej liceum. Dziewczyna nie ma wyboru – musi go przekonać, by udawał jej drugą połówkę! Na nieszczęście bohaterki, choć Kyouya wygląda na miłego i sympatycznego gościa, tak naprawdę jest ukrytym sadystą o sercu z kamienia. Tym samym postanawia on wykorzystać sytuację i chwilową słabość Eriki, by w zamian za przystanie na propozycję dziewczyny zrobić z niej swojego posłusznego pieska.
Tak właśnie, posłuszny piesek. Wydaje sie że jest to bardzo proste, bo w końcu tu nie chodzi o zawiłość, ale o miłość. Jak w każdym dobrym romansie, musi by ta jedyna i ten jedyny. I tu mamy wszystko co trzeba + uroczy sadyzm połączony z miłością do samego końca :D
Nie muszę wspominać że Kyouya podbił moje serce tym swoim genialnym charakterem rodem z pod ciemnej gwiazdy, skrywającego uroczego i miłego chłopaka, który nie jest ze sobą do końca szczery. Mimo to gościu wymiata. Nie chcę tu przytaczać zbyt dużo, bo anime jest naprawdę genialne w swoim gatunku :D
Także polecam za fabułę, za grafikę i cały ogół, który jak dla mnie jest bardzo dobry :D
Do napisania :*
środa, 15 lipca 2015
Mini recenzja: Mayo Chiki!, Shimnai maou no Testament
Dzisiaj, krótkie recenzje 2 ciekawych i śmiesznych anime. Staram sie trochę nadrabiać, ale jeszcze dużo przede mną. Trzymajcie kciuki !!!
Mayo Chiki!!!
Kinjirou Sakamachi byłby zwykłym licealistą, gdyby nie jego niecodzienna przypadłość, mianowicie za każdym razem gdy dotknie go dziewczyna ma krwotok z nosa. Czyżby trauma po mamie zapaśniczce? Nie wiadomo. Jednak nasz bohater prowadząc swoje niby nudne życie, nagle komplikuje sprawę. Gdy przez przypadek odkrywa sekret skrywany przez Subaru Konoe, kamerdynera Kanade Suzutsuki, który w rzeczywistości okazuje się dziewczyną. Jirou zostaje zmuszony do współpracy, aby ta tajemnica nie ujrzała światła dziennego, w zamian dostając obietnicę pomocy w wyleczeniu jego choroby. Nie jest to jednak takie proste jak się wydaje. Ale po więcej ciekawych przygód zapraszam do anime\.
Anime to typowa komedia jak dla mnie na nudne popołudnie idealne :D
następne :D
Shimnai maou no testament
Pewnego dnia ojciec pyta syna: „Wspominałeś coś, że chciałbyś mieć młodszą siostrzyczkę, tak?”. Tak właśnie zaczyna się historia Basare Toujou, którego ekscentryczny nieco tatuś zostawił z dwoma nowymi siostrzyczkami, które nie koniecznie są tym na kogo wyglądają. Mio i Maria nie są normalnymi ludźmi – to tak naprawdę początkująca władczyni demonów oraz sukub! Chłopak prawie co zostaje wkręcony w podpisanie z Mio umowy, która robiłaby z niego jej sługę, jednak przez pomyłkę kontrakt zostaje „odwrócony”, przez co to ona musi od teraz słuchać się jego poleceń! Co więcej Basara z racji owej umowy wpada z jednej zboczonej sytuacji w drugą, a sama Mio musi zacząć się martwić o swoje życie, gdyż ścigają ją inne demony, czy też bohaterowie słynący z ich zabijania. Także romans na romansie i wszystkie akcje kończące się czymś bardzo ciekawym :3 Zapraszam :D
Do napisania :*
wtorek, 14 lipca 2015
RePlay poproszę: Jigoku Shoujo - Ta zemsta prowadzi Cię do Piekła...
Dziś przedstawię Wam coś pięknego. Wiem nie wygląda na to, ale mam sporo zaległości jeśli chodzi o RePlay i inne u mnie małe recenzje. No cóż.
Jigoku Shoujo, to jedno z moich lubionych anime. Piekielna Dziewica - Emma Ai wraz ze swoimi lalkami mści się na ludziach, na życzenie. Wystarczy, że wejdziesz o północy na stronę piekielnej korespondencji a ona zemści się w twoim imieniu.
I tyle jeśli chodzi o fabułę. :D Nie jest ona zbyt skomplikowana, ale można dostrzec jak bardzo ludzi są nieraz zdesperowani by dopuścić się poświęcenia własnej duszy by tylko się zemścić. Ktoś by powiedział szaleństwo? Ale czy nikogo z nas nie kusiło nigdy odesłać kogoś do Piekła? Na świecie są ludzie, którzy mają piekło na Ziemi. Nic się temu nie poradzi, ale Jigoku Shoujo może i jeśli przyjmie twoje zgłoszenie możesz uwolnić się od prześladowcy i wszystko minie :)
Czy nie piękna teoria? Ile teraz w tych czasach ludzi byłoby w Piekle? Na pewno dużo, ale zawsze trzeba pamiętać, że ta zemsta prowadzi do piekła :D
Do napisania :*
poniedziałek, 13 lipca 2015
Książka - Ołtarz Kości - Philip Carter
Dziś tak trochę na szybko bo chcę jeszcze parę rzeczy zrobić :) Tak krótko o książce. Wybaczcie, że nie sama pisałam, ale ciężko mi poskładać słowa tak by było w miarę. :P
Norylsk na Syberii, rok 1937. Lena Orłowa, zatrudniona jako pielęgniarka w szpitalu obozowym, pomaga w ucieczce z łagru swemu ukochanemu, Nikołajowi Popowowi. Przed pościgiem chronią się w tajemniczej jaskini, ukrytej za zamarzniętym wodospadem. Obok ołtarza wzniesionego z ludzkich kości bije tu źródło wiecznej młodości - sadzawka wypełniona czarną, oleistą cieczą. Na mocy dziedzictwa przekazywanego w jej rodzinie z pokolenia na pokolenie Lena jest Strażniczką ołtarza - ma dbać, by nikt nie dowiedział się o jego istnieniu. Łamiąc zakaz, podaje Nikołajowi napój z cudownego źródła. Nie wie, że jej kochanek jest w rzeczywistości oficerem stalinowskiej bezpieki, a ucieczka została sfingowana Nie musieli go zabijać. Nigdy nie napił się z ołtarza kości... Czasy współczesne, 70 lat później. Ostatnie słowa starej bezdomnej kobiety zamordowanej w San Francisco, która od lat czekała na swego zabójcę, są kluczem do nigdy niewyjaśnionej zagadki, która odmieniła historię świata. W Galveston w stanie Teksas umierający mężczyzna na łożu śmierci przyznaje się do najsłynniejszego zamachu XX wieku. Jeden z najbogatszych ludzi świata wysyła profesjonalną zabójczynię, by odnalazła film stanowiący jedyny dowód strasznej zbrodni oraz zabiła świadków. Kalifornijska prawniczka Zoe Dmitroff otrzymuje list od nigdy niewidzianej babki, Katii Orłowej, z którego dowiaduje się, że została wyznaczona na następną Strażniczkę ołtarza kości. List zawiera też zagadkowe wskazówki dotyczące lokalizacji artefaktu. Co łączy te pozornie niepowiązane ze sobą wydarzenia z pradawną legendą, zabójstwem prezydenta Johna F. Kennedy`ego i śmiercią Marylin Monroe? Zoe i były agent rządowy Ry O`Malley wyruszają w niebezpieczną podróż do Paryża, Budapesztu i na ściśniętą mrozem Syberię, tropem zakodowanych informacji pozostawionych przez Katię. Chcą odnaleźć ołtarz i wyjaśnić mroczne tajemnice sprzed dziesiątków lat. Nie są przygotowani na to, co ich czeka...
Książeczkę polecam, dla osób, które lubią zagadki :D
Do napisania :*