Translate

niedziela, 26 lipca 2015

Jestem Gladys #5 - ziarno

*******************************************
Tak wiadomo od razu gdzie się jest, po obsługujących Rosjanach. Trochę to nietypowe miejsce, ale ma swoją aurę i jak widać dość dobrze im się powodzi. Jednak zaraz dziwne spojrzenia rzucili na mnie i na Zika, taka prawda, że nie mieliśmy przebrań, bo po co. Mało kto pamięta kobietę, która chciała zdemolować pół wszechświata. Uśmiechnęłam się, na tę myśl. tylko z "dobry wieczór" zajęliśmy w czwórkę miejsce. Jednak wzrok Rosjan ciągle tkwił na naszej dwójce. Cóż za brak kultury, żeby to chociaż było ukryte, to nie gapią się jak dziwni, ale cóż.

Podszedł po chwili do nas chyba właściciel, wymienił kilka grzeczności z Siergiejem i Andrewem a do nas jakbyśmy nie istnieli. Skądś go chyba kojarzę, ale kto by spamiętał tyle twarzy. W każdym razem zamówiliśmy ulubione danie Seneko. Nie wiem co to, bo powiedzieli tylko "4 razy to co zawsze" i tak właśnie to koniec zamówienia. Potem oczekiwanie, dość się nawet uwinęli, jednak ich wzrok mnie prześladował. To wkurzało po chwili i to bardzo, tylko dłoń Zika na mojej dawała mi siły by nie wybuchnąć i zapytać "co to ja jestem, obiekt do obserwacji, czy klient restauracji?!" Ale zachowałam resztki kultury i starałam się nie zwracać na to uwagi, próbując zachowywać się naturalnie.

Kiedy podali niebieskie oczy szefa przeszyły mnie, gdyby nie to, że moja dłoń była przytrzymana to dałabym mu z liścia. Nie lubię tego gościa, nie przez to, że jest Rosjaninem, bo nie jestem rasistką czy czymś takim dziwnym, ale za ten jego wzrok, który mówił "zniszczę cię". Tak to było wkurzające. Podał to sushi i odszedł. Straciłam apetyt. Westchnęłam. I wtedy znów rozległ się mój telefon. Przeprosiłam i wyszłam na zewnątrz. Odebrałam. To Dark.
- I co? - spytałam bez humoru.
- Jeśli masz co, to zapal - powiedział bez ogródek z lekkim westchnięciem. Zrobiłam jak powiedział kupiłam małą paczkę papierosów i odpaliłam jednego. Wypuściłam dym. O dziwo, zrobiło mi się lepiej.
- Dobra, już okey. Mów.
- A więc tak. Twój chłoptaś zmienił się dosłownie w bestię, która nie kontroluje się. Zamknąłem go chwilowo w próżni, ale za niedługo pewnie znów się wydostanie. Szykuję dla niego końską dawkę środków odurzająco-uspokajających, mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe, ale inaczej nic z tego. Ktoś mu ostro namieszał w głowie. I to nie na żarty. Nie wiem z jakiego powodu, wciąż woła o dzieci, ale one są bezpieczne, tak mówi Loxis. W każdym razie, coś się stało w tej Radzie i boję się, że z Gange może być podobnie. A nie ma od niej ani najmniejszej wiadomości.
- Gange nie da się.
- Masz tę pewność?
- Tak, w końcu jest moją córką. Cokolwiek by dali komukolwiek z naszej rodziny jeśli chodzi o zło nie będzie reakcji o ile nie będzie pochodziło od samej Lilith, a o tym z pewnością bym wiedziała. Dlatego nadal ją trzymają bo jest odporna. Jeśli to, to o czym myślę za niedługo Grey może stracić posadę Najwyższego.
- Co masz na myśli? Wiesz przecież, że to nie takie proste.
- Oj, kochany, to bardzo proste. Jak ktoś taki może być Najwyższym, dawać taki przykład? O, nie, wiedzą dobrze co robią. Ludzie stracą zaufanie i nici z wszystkiego. Dlatego zamknij go na jak najdłużej się da. A co do jego gniewu, prawdopodobnie nie jest odporny na ziarno zła.
- To co ty masz od początku?
- Tak, to samo, nie wiem skąd je mają, bo rośnie ono tylko pod czujnym okiem Lilith, no ale to nie ważne. Jednak to również go dyskwalifikuje, gdyż Najwyższy nie może mieć nawet odrobiny mocy z Piekła. I tak jest w dupie, brzydko mówiąc.
- No to mnie zszokowałaś. Co mam robić?
- Trzymaj go zamkniętego. Zadzwonię do Loli by uciszyła plotki na ile się da, ale pewnie będzie problem. jak tylko załatwię tu sprawy wrócę i zrobię porządek.
- Jak to chcesz zrobić? Przecież nie da się wyciągnąć ziarnka?
- Są inne sposoby, można nauczyć go opanować jego moc, a zresztą to nie czas na takie rozgadywanie się. Zaufaj mi, będzie dobrze, jeszcze mam parę asów w rękawie. A co do rady, muszę się tam wybrać.
- To nie będzie możliwe. Cała Rada jest pod kluczem, niby jakieś ściśle tajne zebranie czy coś.
- Tak się bawią, dobra. Pilnuj go.
- Ok, ale powiedź ty z Zikiem, to tak na poważnie?
- Dark to nie jest dobry moment...
- Tak, tak, ale z twojego głosu wnioskuję, że Grey już jest u ciebie ścięty. hehe, sama sobie przepowiedziałaś, popatrz jak ładnie ci to idzie.
- O czym ty mówisz?
- Nie pamiętasz? ktoś mi to mówił to twoje słowa "na końcu pewnie i tak wrócę do Zika" czy jakoś tak. Dobrze, babciu - rzucił z uśmiechem i nie czekając na moją odpowiedź rozłączył się. Spojrzałam na telefon i trochę oniemiałam. Strzepnęłam papierosa, rzeczywiście mogłam takie coś powiedzieć. Uśmiechnęłam się. Dopaliłam fajkę, a resztę wrzuciłam do kieszeni i wróciłam do reszty. Po drodze wysłałam smsa Loli "Nie pytaj dlaczego, po prostu ucisz te plotki o Greyu. Proszę."

Zik patrzył na mnie trochę ze złością. A już wiem dlaczego. Papierosy.
- Dzwonił Dark. Rada się stara by mnie znów rozwścieczyć, ale damy sobie radę, prawda?
- Aż tak źle? -spytał Zik, dotknęłam jego dłoni i uśmiechnęłam się.
- Nie, nie jest źle, po prostu chcą bym miała co robić. Na razie, musimy spotkać się z Balalajką i dowiedzieć o co konkretnie się rozchodzi. A całą resztę ogarniemy później. W końcu teraz mamy mniej więcej oko na sprawy Rady, prawda? Dowiemy się po co i dla kogo broń i będzie wiadomo o co chodzi. Potem mamy czas na Radę i Greya.
- Jesteś za spokojna, jak dla mnie?
- Nie, po prostu nauczyłam się cierpliwości, a to jak widać złota zaleta.
- Zmieniłaś się?
- Może trochę, ale i tak mogłabym powiedzieć, że "stara" Gladys wróciła.
- W jakim sensie "stara"? -zapytał z uśmiechem Zik.
- Dobrze wiesz w jakim sensie - odparłam również z olśniewającym uśmiechem. Jednak nie zmieniało to faktu, że byłam wkurzona, na to ciągłe gapienie się na mnie. Zaczęłam trochę jeść coś dziwnego, nie było nawet takie złe, jednak nie miałam apetytu. W dodatku do tego sushi baru wszedł jakiś gościu ubrany za kelnera. A już wiem to Shizuo Heiwajima, gościu, który ma siły jak kosmita. Odechciało mi się siedzieć w tym barze. Podniosłam się i powiedziałam, że muszę do łazienki. Jednak Zik chwycił mnie za rękę i zatrzymał mnie. Westchnęłam, nic się przed nim nie ukryje. Spojrzałam na bodygardów.
- Dobra panowie macie dziś wolne, a jedzenie jest na mój rachunek, Zostawię odpowiedni napiwek najedźcie się do syta i dobranoc. Jutro rano wybierzemy się na przejażdżkę - dodałam z uśmiechem i zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć ja już płaciłam w barze. Shizuo zmierzył mnie wzrokiem, moja mina była trochę zdegustowana, ale cóż zrobię.
- Czy ja Pani nie znam? - zapytał dość grzecznie, ale z wyrazem twarzy mówiącym "skąd ją znam?" .
- Przepraszam, musiał mnie pan z kimś pomylić, dopiero przyjechałam do tego miasta.
- Aha, rozumiem - i ucięła się rozmowa. Dobrze, wyszliśmy. Machinalnie sięgnęłam po papierosa i odpaliłam, jednak Zik zaraz mi go zabrał i sam się zaciągnął. Spojrzałam na niego z lekkim zdumieniem.
- No, co nie będę Ci zabraniać, ale mi też nie zabronisz - odparł z szelmowskim uśmieszkiem. Jak bym go teraz ...ah... Wyciągnęłam mu z ust fajkę i sama się zaciągnęłam. Może wyglądało to jak przepychanki dzieci, ale było to dość orzeźwiające dla mnie. Skończyło się naturalnie na pocałunku, a papieros ...hym... gdzieś znikł z mojej dłoni przydeptany naszymi butami transportującymi nas w kierunku ściany. Tak, oj, my bezwstydni nawet na ulicy. Heh... musiało to ciekawie wyglądać, zwłaszcza, że zaraz zjawili się jacyś dresiarze, którym było trzeba piątej klepki.
- Jak chcecie się zabawiać to nie na naszym terenie - rzucił jakiś chłystek z uśmieszkiem i rękami w kieszeni, miał jeszcze czterech kolegów z takimi samymi uśmieszkami i brzydkimi gębami. Nam to się trafiają typki spod ciemnej gwiazdy. Heh...Westchnęłam.
- Wynocha stąd !!! -krzyknął na nas jeden z popleczników dresa. Ja mu dam na mnie głos podnosić. Zapaliłam spokojnie papierosa, a Zik tylko się uśmiechnął pod nosem. Jednak nie umknęło to chłystkom i zaraz naskoczyli na nas z kijami. Jednak jak zwykłe kije mają poradzić sobie ze mną, oni głupi czy jacy? Na spokojnie zdzieliłam jednego po plecach i odebrałam mu kij, a ten kij zaraz poleciał na paszczę następnego, wyszło na to, że cała piątka leżała na deskach zanim zdążyłam się zmęczyć. Nic ciekawego. Nuda...
- Hej, hej co tu się dzieje? - zadał pytanie nadchodzący Shizuo. Jak nas zobaczył nieco się zdziwił. Zwłaszcza, jak zobaczył mnie trzymającą kij zakrwawiony w dłoni. Zaraz jednak go rzuciłam. I zaciągnęłam się mocno. Spojrzałam na księżyc, był spory tej nocy. Wypuściłam dym, spojrzałam na tego kelnera, który również palił i przypatrywał się mi.
- Kim jesteście? - rzucił spokojnie.
- Ludźmi, których od jutra nie ujrzysz na oczy - odparłam dosyć znużonym tonem. Spojrzał na mnie niezachwycony z odpowiedzi, jednak zaraz przy moim boku stawił się Zik z uśmiechem.
- Wybacz przyjacielu, ale ma zły humor, te chłystki trochę się stawiały, a ona tego bardzo nie lubi. I wyszło jak wyszło. Chyba nie masz nam za złe, należało się im.
- Rozumiem. - Zik uśmiechnął się i pokazał mu piątkę na pożegnanie jak mijaliśmy go, ale zaraz przypomniał mi o Izayii, w końcu nie ma go w tym świecie. Zik jednak załatwił sytuację inaczej.
- A Panie Shizuo przekaż siostrą Izayii żeby się nie martwiły, zrobił sobie małe wakacje. - Jednak Shizuo na wieść o swoim odwiecznym rywalu zezłościł się, ale nas już nie było. Szybki krok to dobra rzecz. I tak wylądowaliśmy w mieszkaniu. Nie zaświeciliśmy nawet światła tylko po ciemku poszliśmy do łóżka. Tak, ktoś by powiedział, że to chyba uzależnianie, ale spokojnie to tylko odreagowanie stresu. Mogłabym się zaśmiać z głupoty swoich słów, ale nie chce. Leżałam przytulona do Zika i patrzyłam w sufit. Księżyc przebijał się przez okno i było prawie tak jasno jak w dzień.
- I co z Greyem? - zapytał w końcu Zik przerywając milczenie i taką piękną chwilę.
- Zwariował. Nie no na poważnie, chyba zasiali w nim ziarnko zła. A że niestety jest na nie nieodporny wariuje. Chcą go chyba pozbawić funkcji i przejąć całą władzę dla siebie.
- Czyli to nie jego wina? Jesteś pewna, że nie zrobiłaś pochopnie? No wiesz, on może nie jest bez winy, ale z tego co mówisz został do tego zmuszony.
- Chciałabym w to wierzyć, ale nie. Ziarno działa w ten sposób, że chcesz czynić zło i chcesz spełnić swoje największe pragnienia, im większe pragnienie tym większe prawdopodobieństwo, że zło cię pochłonie, tak jak to było w moim przypadku przy Czarnej Damie. Jednak nauczyłam się to kontrolować, tyle że ja miałam już doświadczenie przez to wszystko co przeszłam z innymi przemianami, z których potem korzystałam. Jednak Grey nie posiada ani doświadczenia, a musiał sporo gniewu chować w sobie, co jest złe, bo teraz go to pogrąża. A to, że spał z innymi świadczy tylko o tym, że brakowało mu seksu i nic więcej. Gdyby miał inne pragnienie zdemolował by coś jak ja to robiłam. Ziarno wraz z napływem złości, nienawiści rośnie, jeśli w porę się go nie ujarzmi, może cię zabić, albo przejąć całkowicie nad twoim ciałem kontrolę. Z ziarna rodzi się jedno z dzieci Lilith, tak jak u mnie Czarna Dama a u Darka np. Belzebub. Niestety każdego z moich potomków to czeka i nic nie można na to poradzić, tyle że dzięki mojej krwi mogą to ujarzmić. Dlatego pewnie Gange dalej trzymają, bo nie mogą jej poskromić.
- To znaczy, że jest w niebezpieczeństwie, dlaczego nie chcesz jej ratować? Przecież to nasze dziecko.
- Zik, wiesz dobrze jak ja, że gdyby była to sytuacja, w której sobie nie poradzi wezwała by mnie lub ciebie. Jednak najwyraźniej jest coś co musi sprawdzić.
- Masz rację, w końcu jest uparta jak ty - uśmiechnął się. - W każdym razie, na razie Rada jest na dobrej drodze do zniszczenia Najwyższego.
- Właściwie to zniszczyli go dając mu ziarno. Jako najwyższy nie ma prawa mieć w sobie pierwiastka Lilith. Jego dusza nie powinna być skażona złem, a tu bęc...
- Jednak znając ciebie masz sposób na to.
- Tak, ale to dopiero jak się z nim spotkam. W dodatku będę potrzebowała Williama.
- Po co?
- Bo jego krew po części to też krew Greya. Muszę to wykorzystać, choć nie jest mi to na rękę, ale nie mamy wyjścia jeżeli ma zostać po staremu. Heh... chodźmy spać. Nie mam siły myśleć, o tym co nas czeka.
- A powiedź mi, jeśli ziarno będzie za bardzo rozwinięte i nie da się go będzie opanować, to co się stanie?
- Grey zostanie strącony do najniższych partii Piekła i będzie robił Lilith za zabawkę, albo zostanie skazany na wieczny ogień czy zamknięcie, kto wie co będzie chciała z nim zrobić. Równie dobrze może zrobić mu wszystko albo nic. To Pani Piekła do niej należy decyzja.
- To ma przesrane nie z własnej woli. Tak czy siak jest zniszczony, chyba że go uratujesz.
- Ładnie to ująłeś. Ale bądź co bądź muszę przynajmniej spróbować, w końcu coś do niego czułam. Jakie to przewrotne. Kiedy dzwonił Dark to przypomniał mi moje słowa, kiedy mówiłam, że na końcu i tak będę z tobą. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że zawsze wiedziałam, że będziemy razem. To głupie, prawda? Tyle czasu trzeba było czekać, abym w końcu zrozumiała.
- Wiesz, nie raz musisz sporo myśleć, żeby dostrzec czego wreszcie chcesz - rzucił ze śmiechem.
- Ej, to nie było miłe, to że było jak było to też po części twoja wina, a po za tym jak mam takie branie to czemu mam nie przebrać raz za czas - powiedziałam, a on znienacka rzucił się na mnie i unieruchomił mnie przytrzymując ręce. Trochę się wystraszyłam zrobił się poważny, jednak dostrzegłam zadziorny uśmieszek na jego twarzy, kiedy przybliżył ją do mojej.
- Oj nie kochana, skończyło się balowanie, teraz nie oddam cię nikomu, aż do końca świata.
- Jesteś strasznie zaborczy. Nie ładnie.
- Najchętniej zamknął bym cię w klatce byś mogła widzieć tylko mnie. - zaśmiałam się.
- Już byś dawno mnie nie zobaczył gdybyś tak zrobił.
- Dlatego nadal pozwalam ci bawić się, ale nie oddam cię nikomu, już nigdy.
- A co jak znowu będzie powtórka z rozrywki?
- Wtedy zrobię to - powiedział i unieruchomił moje ręce i nogi swoim ciałem. Nachylił się i bardzo powoli zaczął całować mnie, schodząc powoli na szyję dekolt i niżej. Myślałam, że spłonę. Jestem zbyt zbereźna, ale chyba nikomu to nie przeszkadza w tym towarzystwie. Zaśmiałam się po raz kolejny, gdy znów jego twarz była nad moją.
- Puść mnie.
- Nie.
- Puść mnie.
- Nie.
- No puść mnie Zik.
- Niby czemu? - zapytał, ale ja już się uwolniłam i objęłam go.
- Bo nie zrobię tego - pocałowałam go i tym razem to ja byłam na górze. To przekomarzanie się było dziecinne, ale i słodkie jednocześnie. Ranek jednak nastał za szybko. Obudził nas telefon.
- Halo? - spytałam rozespana.
- Mamy problem tu Dark, chyba przesadziłem i Grey ledwo dycha - powiedział a ja wstałam na równe nogi.
- Szlak. To może nie być twoja wina, tylko stan przejściowy przy rośnięciu ziarna. Zwiąż go najsilniej jak umiesz magicznymi wiązami i włóż do próżni. Nic mu nie będzie. Zrób to.
- Nie zabije go to?
- Nie, będzie szalał. Daj mi dzień i zajmę się nim. Zamknij go dobrze, nie martw się jego stanem. '
- Okey, ufam ci. Będę czekał. - rozłączył się. Westchnęłam i znów położyłam się na łóżku.
- Gorzej? -spytał Zik.
- Gorzej. Jedziemy, nie ma czasu.
***************************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz