******************************************
Zastanawiałam się długo czy podejmować się znów swoich obowiązków wobec Rady Wszechświata, ale w końcu dotarło do mnie, że nie mogę wiecznie siedzieć w pałacu i czekać na Najwyższego, którego wiecznie nie było w domu. No cóż powinnam się już przyzwyczaić, że mój narzeczony jest odpowiedzialny za bardzo dużo rzeczy. Choć najchętniej chciałabym mieć go na wyłączność, ale to chyba tylko marzenie.
William i Angelina bawią się razem grzecznie w ogrodzie. Są już wystarczająco duzi, że nie potrzebują już mojej uwagi aż tyle. A ja, tylko siedzę i patrzę na ich uśmiechnięte twarzyczki. Podoba mi się to, ale to nie w moim stylu nawet w najmniejszym stopniu. Niestety to dla mnie za mało. Potrzebuje ruchu, w końcu nie jestem jeszcze starą babcią. Zanim zdążyłam zauważyć Loxis wysłannik Najwyższego, a i jego nie, nasz kucharz i pomocnik, stanął w drzwiach.
- Coś się stało?
- Masz gościa. Wysłannik z Rady W. przybył po odpowiedź.
- Rozumiem. Dziękuję Loxis. - Uśmiechnęłam się do niego, on jednak jak to miał w zwyczaju już nie odpowiedział tylko jak cicho wszedł tak i cicho wyszedł. Ale dla mnie jest już to nie dziwne. No nic, po raz kolejny muszę przybrać maskę Alexandry Dale, za jaką mnie uważają do tej pory. Uśmiechnęłam się. Dziwnie się człowiek czuje, kiedy nagle z długich czarnych włosów po pupę, nagle robią się blond i do ramion, a rysy twarzy zmieniają się diametralnie z pięknych czarnych oczów zostaje piękny królewski błękit. No, cóż powinnam się przyzwyczaić. W sumie jak do wielu innych rzeczy, ale jakoś nie szczególnie mi to idzie.
Wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę salonu, gdzie już oczekiwał na mnie dobrze znany mi przyjaciel. Ukłonił się mi z uśmiechem.
- Dla mnie nie musiałaś się stroić ani przebierać Gladys - powiedział zadowolony z siebie. Tak, to cały Yuki. Nie trwało długo, jak wróciłam do swojego normalnego i prawdziwego wyglądu. Uśmiechnęłam się.
- Kto by pomyślał, że się spotkamy w takich okolicznościach. Nie wiedziałam, że jesteś wysłannikiem Rady W. Od kiedy to pełnisz taką fuchę?
- Nie jestem wysłannikiem, tak się stało, że jestem jej członkiem. Ładnie awansowałem, co?
- Gratulację. No proszę. I co tam mi niesiesz za wiadomość?
- Pytanie zgadzasz się czy nie? Bo niestety czas ucieka, a Rada nie chce więcej czekać - jego ton mówił o powadzę i wadze całej sytuacji.
- Hymm, nie rozmawiałam na ten temat z Greyem, bo go przetrzymujecie całymi tygodniami, ale myślę, że nie głupi pomysł się troszkę rozerwać. Biorę to.
- Czułem, że się zgodzisz. Ta chęć przygody nigdy Cię nie opuści.
- Mam taką nadzieję, ale teraz przejdźmy do szczegółów. Loxis jeśli możesz zrób nam dobrą kawę i przynieś jakieś ciasteczka, proszę - uśmiechnęłam się do niego słodko, a on skinął głową i znów bezszelestnie wyszedł. Usiedliśmy na wygodnej sofie.
- No to zamieniam się w słuch - powiedziałam z uśmiechem.
- Sprawa jest delikatna. Będzie to bardzo nietypowe zadanie. Widzisz już wcześniej przydzieliliśmy do niego kogo innego, jednak nie przewidzieliśmy, że owa osoba niestety zginie. A zadanie pozostanie nieukończone. Co jest no cóż, nie po naszej myśli. Musisz więc dokończyć misje, jednak wcielając się w denatkę. Wiem, brzmi to dość paskudnie, ale nie zawsze można robić to co się lubi, prawda?
- Rozumiem, że tyczy się to ciemnych interesów?
- Prawda.
- Jak na radę to dość nietypowe, angażować się w czarny rynek. No, ale jestem ciekawa o co konkretnie chodzi.
- Prawda jest taka, że Rada chce się zabezpieczyć przed kolejną wojną. Zresztą nie muszę tłumaczyć.
- Tak wiem chodzi o moją osobę, bo cóż by innego.
- Właśnie, chcemy nie musieć polegać aż tak bardzo na twojej rodzinie i samym umieć się bronić.
- Czy raczej obawiacie się żeby kolejny mój potomek nie wywinął podobnego numeru.
- Tego nie powiedziałem.
- Och, proszę Yuki, wiem co Rada myśli na temat Anasakurów przez lata nic się nie zmieniło. Nadal niektórzy trzęsą spodniami na wspomnienie o mnie. Wiem o tym doskonale, a moja rodzina idealnie wpasowuje się w kryteria "w razie czego do odstrzału".
- Nie przesadzajmy. Gladys. Nie chcemy stwarzać zagrożenia dla twojej rodziny, a ją wspomóc w przyszłych walkach - powiedział. Chyba szczerze, ale przez lata mógł nauczyć się dobrze kłamać. Jakoś nie koniecznie mnie to przekonywało. Jednak niech będzie. Już powiedziałam tak. Loxis wróciła z kawą i ciastkami. Uśmiechnęłam się do niego, kiedy położył wszystko na stole. A on tylko skinął głową i znów się ulotnił.
- Dobra, nie chcę więcej słuchać powodów, a zadania.
- Okey, masz się ucharakteryzować we wszystkich aspektach do tej kobiety - podsunął mi dość obszerne akta i kilka pendrive`ów. Tu jest wszystko. Nie powinno być to dla ciebie problemem. Zarysuje tylko o co chodzi resztę znajdziesz w środku. Jesteś przemytnikiem broni, ale też inicjatorką nowego prototypu broni, który nazywa się "Egzekutor", powinien Ci być znany z Psycho-pass. Działa na tej samej zasadzie, tylko zamiast systemu Sybilli jest lepszy model komputera zasilany magią. Jednak wszystkim rozpowiedziane jest, że całym systemem operuje mózg. Tak zwykły ludzki mózg pozyskany po wojnach, dlatego też ciężko je pozyskać. Broń masz przekazać do świata Black Lagoon szefowej Hotelu Moskwa, która apropo jest twoją super przyjaciółką. Macie się wymienić za 3 jej Rosjan, którzy będą Ci służyć na pół roku do roku w Tokyo w świecie Durarara, gdzie uratowałaś Izaye, który wplątał się w inną ciekawą aferę. Ale o tym już poczytasz. Masz dobić targu z Balalajką i ciągnąć wszędzie za sobą Izaye jak się obudzi. Reszta wszystko będziesz miała dostarczone.
- Ok, czyli mam być dobrą aktorką. Kiedy mam zacząć?
- Najlepiej od jutra. Wstaw się rano do świata Durarara i zajmij się Izayą. On cię nie zna. Więc wymyśl ładną bajeczkę, ok?
- Okey, a jeszcze pytanie. Czemu Balalajce?
- Tajemnica.
- I co mam dalej robić z Izają i w ogóle?
- Pilnować interesów. I dostarczyć wszystko. A resztą się nie martw.
- Dobra. Więc czeka mnie długa noc.
- Powodzenia. A i jeszcze jedno. Miło Cię było znów widzieć.
- Nawzajem. Szkoda tylko, że nie mamy ciekawszych zajęć, niż wypełnianie durnych rozkazów. Jestem tylko ciekawa czy Rada wie komu zleciła to zadanie.
- Alexandrze Dale, ma się rozumieć. - zaśmialiśmy się. - Na razie, Gladys.
- Do zobaczenia, Yuki. - Wyszedł a ja dopiłam na spokojnie kawę i zaczęłam przeglądać akta. Ciekawe. Przemytnik broni. Mieszanie w światach, to niepodobne do Rady. Coś się szykuje. Ciekawe co?
Czeka mnie długa noc. Greya nadal nie ma. Pewnie znów nie wróci na noc. Przebrałam się w koszulę nocną. Noc już nastała. Dzieci śpią. Czas do roboty. Zapaliłam lampkę na biurku Greya i zaczęłam studiować papiery. Będzie ciekawie. Nagle ktoś rzucił kamieniem w szybę, ale jej nie stłukł. Spojrzałam przez okno. Widok mnie zaskoczył. Zik. Mój były mąż. Czego mógł chcieć o tej porze.
- Proszę zejdź - rzucił do mnie zdyszany. Nie wzbraniałam się i skoczyłam w dół. Jak kotek spadłam na cztery łapy.
- Co chciałeś? I czemu nie wejdziesz do środka?
- Nie ma czasu, Gladys. Ścigają mnie. Rada coś kombinuje i coś czuję, że ma to związek z Anasakurami. Chciałem pogadać z Greyem, ale nie wpuścili mnie do niego. Po za tym nie mogę się skontaktować z Gange. Też ją wzięli. Coś mi tu śmierdzi, a i mnie zaczynają śledzić. Uważaj. Boję się, że chcą się nas pozbyć.
- Spokojnie, Zik. Nie mogą tego zrobić, jesteśmy jedynymi, którzy mogą ich zniszczyć kiedy będą mieli na to ochotę. Nie chce mi się wierzyć, żeby chcieli się nas pozbyć ot tak.
- Uwierz mi coś się kroi i to grubo. Może jakiś zamach, albo co. Nie wiem, ale uważaj na siebie. Proszę - powiedział dobitnie. Naprawdę się martwił. Jak zawsze zresztą kiedy byliśmy jeszcze razem.
- Dobrze. Dziękuję. Ty również uważaj.
- Będę. I obiecaj mi coś. Gdyby Grey wrócił powiadom mnie.
- Będę pamiętać.
- Idę, bo mogą znów mnie śledzić.
- Dobrze - spojrzał mi jeszcze raz w oczy, jakby jeszcze chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymał. I pobiegł w stronę muru. Co jeszcze chciałeś powiedzieć, Zik? Muszę uważać. Coś tu śmierdzi i to bardzo.
*********************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz