Translate

sobota, 29 kwietnia 2017

Meh - szału nie ma - my secret matte blur effect make-up

hejo!

Niestety kolejne fiasko tym razem podkład. Zapowiadał się fajnie i dobrze też słyszałam na nim na kanale drogerii natura, ale u mnie... hymm... szału nie ma :(

Kiedy pierwszy raz go nałożyłam pomyślałam fajna sprawa. Piękny efekt wygładzonej, wypielęgnowanej buzi, wszystko zakryte, no miód malina. Ale po chwili ... Jak tylko zobaczyłam różnicę między moją twarzą a szyją wszystko stało się jasne. Byłam pomarańczowa! Niestety... Choć wyglądał fajnie i wszystko strasznie ciemnieje. Sprawdzałam go na trzech kremach na każdym wyglądał tak samo fatalnie po chwili. Moja karnacja jest raczej jasna, a wygląd marchewki to raczej nie dla mnie. To jego jedyny ogromny minus. Co prawda wyszłam z tą pomarańczką na twarzy zakrywając szyję apaszką by nie było widać różnicy, i sprawdził się naprawdę fajnie, bo buzia wyglądała dobre kilka godzin w ładnym stanie. Jednak kolor to podstawa, a ten podkład jej nie ma... Dlatego powędruje w inne ręce ...


Tak wygląda odcień 01 Ivory, który jest najjaśniejszy w całej gamie,


\A u was daje radę czy też tak ciemnieje?
Dajcie znać :)

Do napisania :*

piątek, 28 kwietnia 2017

Ja tylko czytam♥ - Niewinna krew - P.D.James, Margo - Janusz Onufrowicz, Zdrowe zwłoki - Steven Erikson

Hej hej!

Dziś znowu mam dla was parę książeczek, które wpadły mi w ręce w ostatnim czasie. jakoś strasznie długo nie mogłam się zebrać by to napisać, ale w końcu jestem :D

" Niewinna krew" P.D. James

Historia dziewczyny, która pragnie poznać swoją przeszłość, choć nikt jej tego nie poleca. Philippa wychowała się w rodzinie adopcyjnej, kiedy kończy 18 lat pragnie dowiedzieć się kim są jej prawdziwi rodzice. Jej akt urodzenia doprowadza ją do szokujących wieści. Prawdziwi rodzice Philippie to mordercy skazani za zabójstwo kilkunastoletniej dziewczynki. jej matka niebawem ma opuścić więzienne mury. Dziewczyna musi zdecydować czy chce nadal pogrążać się w przeszłość swoich rodziców.

Fajna historia o poznawaniu siebie. Choć mamy wątek kryminalny, to dla mnie najważniejsze w tej historii była sama historia matki i córki, ich relacje i pogodzenie się z całą sytuacją.



"Margo - niebezpieczna wyspa" - Janusz Onufrowicz

Dużo magii, i dużo przygód. Margo zostaje porwana od swojej babci i trafia do zamku Mony Many, razem z bandą dzieciaków, które tak jak ona zostały porwane, staje do walki z Mony Maną, przy sobie ma zawsze niezwykłą babcie Jolę, która lata na dziwnym rowerze :) Jest to typowa fantastyczna opowieść o dziecku, które pragnie wrócić do domu.

Bardzo podobały mi się komentarze autora na różne tematy i jego sarkastyczny stosunek do nich. Jak dla mnie książka dla osób w każdym wieku, nie koniecznie tylko dla tych młodszych.


" Zdrowe zwłoki" - Steven Erikson

Niezależna opowieść ze świata Malazańskiej księgi poległych. Wszystko dzieje się w mieście Dziwo, które wyróżnia się dbałością o czystość, porządek a nawet o ciszę. Zdesperowani obywatele Dziwa, którzy mają już dość tego zdrowego życia, skłaniają się do szukania pomocy w podejrzanych miejscach. Dwaj nekromanci o morderczych skłonnościach i ich uzależniony od wszelakich substancji lokaj - zostają wciągnięci w spisek, który na zawsze odmieni losy miasta.

Fajna krótka i zabawna historia o tym jak szybko doprowadzić do upadku cywilizacji by na nowo ją uratować. Nie wiem czy to jest logiczne czy nie, ale wiecie.



A wy macie coś ciekawego do poczytania?>



do napisania :*

czwartek, 27 kwietnia 2017

Nocny wypad do Kina : Ghost in the shell ♥

Yoho!

Kolejny wypad do kina z moją słodką Nee-chan, był bardzo udany.

Po pierwsze jako fanka japońskiej kultury w tym anime i mangi nie mogłam sobie odpuścić tego seansu, więc wiecie. Człowiek cały w skowronkach, kiedy puszczają w kinie coś co się oglądało w wersji animowanej kilka dobrych lat temu.

Ghost in the shell w wersji kinowej podobała mi się, choć żałuję, że połączyli kilka części w jedno zamiast zrobić każdą osobno tak jak jest w anime. Jednak akcja była i to mi się podobało.

Kobieta cyborg z ludzkim mózgiem jest jednym z członków sekcji 9 zajmującej się różnymi rzeczami, głównie zabijaniem, tropieniem, i usuwaniem ludzi :P Jest to sekcja państwowa pod dowództwem bardzo fajnego Japończyka :D( sorka zapomniałam imienia) ale to jeden z tych typów ludzi, których uwielbiam ♥ Major, bo tak nazywana jest owa kobieta, nie umie znaleźć sobie miejsca ni jako cyborg, ni jako człowiek. Kiedy spotyka swoją ofiarę Kuze, która nie do końca jest ofiarą jak się potem okazuje. Kuze mówi Major o tym co wie i wtedy kobieta rozpoczyna poszukiwanie własnego ja. Co będzie dalej, i jakie wynikną z tego konsekwencje ....
'

zapraszam do kina ♥

 do napisania "*

wtorek, 25 kwietnia 2017

Ja tylko czytam ♥ Cmętarz zwieżąt - Stephen King, Jak makiem zasiał - Anna Trojan

Yo!

Kolejne książeczki przeczytane, aż sama się dziwie jak mi to szybko poszło. Jednak jak się człowiek weźmie w garść to jakoś leci :D

Zatem porozmawiajmy o dziele autorstwa Stephena Kinga.

Wspomnę tylko, że Kinga lubię. Parę książek przeczytałam w tym Mistery, Miasteczko Salem, Joyland, i zbiór opowiadań Czarna Bezgwiezdna Noc. I były fajne, co prawda opisy mnie trochę męczyły, ale ogólnie nie mogę narzekać, gdyż była to przyjemna lektura.

Z pozytywnym nastawieniem rozpoczęłam też czytanie "Cmętarza Zwieżąt", na którym też się nie zawiodłam.

Tu też nie było od razu ... strasznie...

Nowe życie dla rodziny Creedów w nowym domu, w nowej okolicy. Niby zwyczajnie a jednak jakby nie do końca. Mili sąsiedzi, brak chaosu wszystko piękne. Nie trwa to długo. Tytułowy cmętarz to jedno z przedziwnych miejsc. Louis to główny bohater i ojciec rodziny. Zaczyna się od spaceru do cmętarza zwieżąt, potem kłótnia i śmierć. Śmierć krąży bohaterom ciągle nad głowami. Sporo się dzieje a Louis musi zmierzyć się z nią twarzą w twarz.

Bardzo fajny horrorek. Powiem tak, ja bardzo rzadko boję się książek tego typu, ale są osoby, które mają trochę gorzej niż ja i to przeżywają. Dla mnie fajne i trochę straszne, a dla ciebie... hym musisz przeczytać :D


"Jak makiem zasiał" Anna Trojan

Kiedy zmarli mają zakłócony sen, a na cmentarzu nocą ktoś masakruje zwłoki, pora aby zajęła się tym policja. Komisarz Połżniewicz jest doświadczonym policjantem, i wie jak pokierować śledztwem. Choć z początku trochę ono kuleje to w przy finałowym akcie ujawniona zostaje zbrodnia doskonała. Kiedy wszystkie ślady prowadzą do szpitala dla obłąkanych i wszystko się komplikuje jest tylko jedna prawda, którą trzeba odnaleźć.

Dobra książka, dość szybko się z nią uporałam i mogę spokojnie polecić.
a wy macie coś ciekawego do poczytania ?



do napisania :*

wtorek, 18 kwietnia 2017

Się zużywa: kolorówka -paese, collection, Inglot, Avon, cantare

Yo!

I znów denko, nie wiem dlaczego ale uwielbiam wam pisać o tych wszystkich zużytych produktach. Jakoś czuję się szczęśliwsza kiedy kiedy mogę wam coś polecić co rzeczywiście sprawdziłam i co można śmiało używać, albo odradzić jeśli coś było bublem.

Tym razem przyjrzę się kolorówce, którą ostatnio zużyłam :)

Na pierwszy rzut idzie moja ukochana baza pod cienie z Paese, która zawsze mi towarzyszy. Choć czasem ją zdradzam z innymi to zawsze wracam :) To moje trzecie opakowanie i wątpię by się na nim skończyło. Dobrze trzyma cienie, nic się nie roluje, dla mnie ideał. Polecam :)


Korektor Lasting Perfection z Collection. Dostałam go gdzieś w listopadzie od przyjaciółki z Anglii i naprawdę mi się sprawdził. Miałam go w odcieniu 1 fair i był doskonały. Zastygał, dobrze się trzymał, ładnie się wtapiał i nie odcinał się od podkładu. Już wiem dlaczego był tak zachwalany swego czasu na You Tube :)

I kolejne produkty to bardzo fajny fixer z Inglota. Kupiłam go jakoś w Maju... coś koło tego a zużyłam ze dwa tygodnie temu do końca. Fajny lekki, usuwał pudrowość, nie zauważyłam by jakoś specjalnie dłużej utrzymywał makijaż, ale jako sam fixer sprawdził się bardzo dobrze. Możliwe że do niego wrócę, choć nie wiadomo co jeszcze w rączki wpadnie :D

I ostatnia moja miłość to mgiełka z Avon, która już miała swoje 5 minut na tym blogu. Avon naturals escape  coconut & starfruit - kokos i karambola. Oh uwielbiałam ten zapach. Zapach... wakacji... Kocham normalnie :) Świeży, kokosowy aż się człowiek rozpływa :P Nic dodać nic ująć. Jakoś specjalnie się nie utrzymywała długo, ale mimo wszystko zapach bije wszystko na głowę, jeśli ktoś ma okazję, a tak jak ja lubi zapach kokosa, to warto powąchać :)

A na koniec zwykła pomadka ochronna taka wazelinka z Cantare. Przyjemna, nawilżająca, dostępna w każdym kiosku ruchu :)


A wy macie jakichś swoich ulubieńców po których wracacie raz za razem?

Do napisania:*

sobota, 15 kwietnia 2017

Meh - Kobo :(


Yoho!

Znów to co się nie sprawdziło :( Próbowałam na różne sposoby z różnymi podkładami, ale nic to nie dało :(

Niestety wszystkie produkty należą do marki Kobo.


Zacznę od mixera białego do podkładów, który z początku był świetny, ale kiedy zaczęłam go mieszać z innym podkładem to już fajnie nie było. Aby rozjaśnić korektor też porażka. A najgorsze było to, że chociaż starałam się go dawać jak najmniej to jakoś zmieniał formułę podkładu na bardziej tłustą. U mnie polubił się tylko z jednym podkładem co niestety zdyskwalifikowało go, bo testuję różne podkłady a nie tylko jeden, dlatego żegnam się z nim :(

Blur make-up primer jak już kiedyś wspomniałam jest świetny... tylko na krótką metę. Jeśli potrzebujecie fajnie wyglądać 2-3 h to tak, ale mnie bardziej chodzi o jakieś przynajmniej 8 nawet 12 godzin wyglądać dobrze. Niestety ten produkt nie daje rady, bo jak zauważyłam po tym krótkim czasie zaczyna mi się zbierać podkład w zmarszczkach "uśmiechu" i dziwnie ścierać po bokach twarzy i brodzie. Nie mówiąc o nosie, na którym po zastosowaniu tej bazy robi się skorupka :( Nie jednak nie dla mnie :(

I ostatnia nieszczęsna baza - Make up primer matte&smooth skin. Jeśli chodzi o dłuższe matowienie to nie zauważyłam żadnej różnicy, jedyny plus tej bazy jak dla mnie to lekki wypełnienie porów, choć nie ma szału to jednak da się to zobaczyć. Po za tym nie sprawdza się jakoś u mnie. Przyznam się, że nie lubię jej, choć nie jest jakaś tragedia, bo nie robi nic. I chyba właśnie za to nic nie robienie jej nie lubię...

od lewej: matte&smooth, blur make-up primer, mixer white

A czy wam się one sprawdzają? Czy też fail jak u mnie?

Do napisania :*

piątek, 14 kwietnia 2017

Się zużywa: Różności ♥ - Batiste, Isana, Ziaja, Eveline

Yo!

I kolejna część denka/. Wiem masa tego, ale co zrobić takie życie. Konsumpcjonizm :P

Tym razem będzie to zbiór różnych produktów, coś do włosów, coś do rąk i coś do paznokci zapraszam :)

Jak może wiecie z Instagrama ( claudia_maluje_ ) to borykam się z przesuszonymi dłońmi i to tak na maxa suchymi, aż bolącymi. Różne kremy miałam. I dwa w przeciągu kilku dni zużyłam.

Pierwszy Ziaja Naturalny oliwkowy krem do rąk. Fajny krem, dawała chwilę ulgi dłoniom, wchłaniał się dość szybko i dawał radę. Dłonie był nawilżone (na max.2 h) i nie tłuste, co czasem się zdarza, a czego nie bardzo lubię , zwłaszcza za dnia, kiedy trzeba coś robić, a wszędzie się wszystko klei.


Drugim też fajnym kremem był Eveline Extra sof sos regenerujący opatrunek do rąk. Mały do torebki, dawał jak jego poprzednik chwilę ulgi, ale trzeba było co chwilę po niego sięgać. Był bardziej tłusty i trochę się kleił, ale nie było tragedii.


A teraz może produkt pewnie bardzo dobrze znany. Zmywacz do paznokci z Isany. Bardzo go lubię, jak dla mnie nie ma lepszego niż on. Jak tylko mi się kończy kupuję ponownie. Nie ma lepszego. Wszystko rozpuści , każdy lakier. Nie przesusza mi paznokci ani skórek więc jak najbardziej polecam :)

I ostatni równie dobrze zanany wam produkt. Batiste suchy szampon, mój aktualny w wersji tropical. Ładny zapach, dobrze odświeża włosy, nie mam się do czego przyczepić. Mój ulubieniec od dawna. Choć rzadko po niego sięgam, bo tylko w awaryjnych sytuacjach, to jest niezastąpiony. :)

I tak się prezentuje ta część :) 
A dla was który Batiste pachnie najładniej?


Do napisania:*

czwartek, 13 kwietnia 2017

Się (nie) zużyło: Kolorówka - pierre rene, bourjois, kobo, sleek, miss sporty

Hej!

Kolejne niewypały, że tak powiem zagościły w mojej kosmetyczce. Niestety...

Zacznijmy od podkładu...

Pierre rene Skin Balcance w odcieniu Champagne no. 20 niby wszystko było z nim w porządku, ale jednak po czasie wyszło, że nie do końca. Używałam go pod koniec lata i wszystko było okey potem w zimie rozjaśniałam go, ale okazało się, że przez niego wyskoczyła mi wysypka... Nie fajnie, w dodatku zaczął ciemnieć i pomarańczowieć, co całkowicie go u mnie przekreśliło i nie zużyłam do końca i nigdy więcej nie kupię......

Kolejnym produktem, który miałam bardzo, bardzo długo to cień z Bourjois, którego mało kiedy używałam, choć kolor śliczny, to co z tego jak praktycznie nie widoczny na powiece... Był plan by używać go jako rozświetlacza, ale jego efekt był zbyt lekki dla mnie i stanęło na niczym. A że mam go długo to pora się pożegnać....



Jest taki tusz, który nie robi zupełnie nic... A mowa tu o pump up booster z Miss Sporty, który choć posiada dziwaczną szczoteczkę to kompletnie nic nie robi. Ani nie rozczesuje rzęs, ani nie pogrubia, nie daje objętości, no nic... Jedyne co robi to skleja i daje trochę koloru, a po za tym ... Totalna klapa :(



Paletka z Sleeka to nie był zły produkt. Choć nie przepadałam z początku za tymi cieniami to potem je polubiłam. Kolor trzeba było budować i czasem robiły się plamy, ale zawsze jakoś dawały radę. Jednak są już mocno wyeksploatowane i pora się pożegnać. Lubiłam je, ale to nie były cienie powalające. Tak sobie, dawały radę, ale szału nie było...


I ostatnia rzecz. Trio od Kobo Face strobing palette. Nie tak dawno pisałam, że wrócę do tego zestawu w lecie. Jednak odkąd używam ciemniejszego podkładu i teoretycznie bronzer powinien pasować nadawać ładnej opalenizny, to nic z tego. Nadal wygląda jak brudny i zaczyna robić plamy... Nie podoba mi się. Rozświetlacz też nie jest zbyt fajny jak dla mnie. Lubię mocne rozświetlenie, a nie białą kreskę na policzku. heh. Róż jest ładny, ale też rzadko po niego sięgam, wolę bardziej matowe czy satynowe i tak postanowiłam również z tym produktem się pożegnać.




A wy w czasie wiosennych porządków też żegnacie się z jakimiś produktami?


Do napisania :*

środa, 12 kwietnia 2017

Się zużywa: Pielęgnacja- Ziaja, Nivea, Farmona,Himalaya herbals

Hej!

Kolejny raz przychodzę do was z moim projektem denko :) Aż sama się dziwie jak szybko mi się zbiera tyle tych kosmetyków. Wow..

Ale do dzieła :D

Na początek coś co bardzo lubię. Ziaja - tonik - oczyszczanie liście manuka. Kiedyś miałam całą tą serię, jednak krem na dzień i na noc nie za bardzo mi się sprawdziły, ale tonik polubiłam. Przede wszystkim za to, że nie trzeba nakładać go na wacik tylko bezpośrednio psikamy i gotowe, a po za tym i chyba najważniejsze tonizuje i odświeża. Nie wysusza jak można by się spodziewać. I tak ogólnie lubię go i chętnie ponownie wrócę, już po raz trzeci :)


Jak już jesteśmy przy ziaji, to polecę od razu z kremem pod oczy Witamina E. Od dość dawna staram się dbać o skórę pod oczami i ciągle zmieniam kremy, bo lubię gdy ta okolica jest dobrze nawilżona. Ten krem nie był zły. Całkiem dobrze nawilżał i makijaż się na nim nie ważył, ani nie zbierał. Dobrze się wchłaniał, ale jakiś większych zmian nie zauważyłam. Używałam go rano i wieczorem i był dobry.


Moim małym zaskoczeniem był jakże "zwykły" produkt. Nivea Care lekki krem odżywczy. Bardzo dobry tani krem sprawdza się doskonale, w zimie używałam nawet pod makijaż i nic się nie ważyło, skóra wyglądała dobrze, nawilżenie było czuć dosyć długo, nie czułam ściągnięcia, nie zapchał mnie, ani nic. Mogę polecić zwłaszcza jeśli ktoś boryka się z przesuszeniami. Krem dobry do twarzy, ale i też często używałam go na noc do rąk i sprawdzał się świetnie. Wielofunkcyjny :)

Kolejny jak dla mnie genialny krem to Himalaya Herbals Nourishing Skin cream, bardzo dobrze nawilża to przede wszystkim, nie zapycha. Używałam na dzień i pod makijaż. Wszystko świetnie się trzymało, nic nie ważyło i podobnie jak w przypadku Nivea wielofunkcyjny. Stanowi dobrą bazę dla makijażu i dobrze się wchłania. Podkład ładnie po nim sunie i nic się nie waży. Jak dla mnie perfekt. Skóra po nim nie świeciła się mocno przez dobre kilka godzin. Must have :D

I ostatni krem, na którym niestety się zawiodłam. Krem Kojący Rumiankowy z Herbal Care z Farmony. Jak lubiłam z tej samej serii Aloesowy, z olejkiem arganowym i z Zieloną Herbatą tak ten był okropny. Ani nie czułam tytułowego "ukojenia", ani nawilżenia, w dodatku moja skóra wydawała się podrażniona. Efekt nie fajny i nie polecam. Zużyłam kremując sobie nogi, którym nic się nie stało :P Ale więcej na pewno nie kupię :(


I tak by to się przedstawiało na dzień dzisiejszy. A jak jest u was? Też zbieracie na #denko? :D


Do napisania :*

piątek, 7 kwietnia 2017

Dangeki Daisy tomiki od 1 do 6 ♥

Yoho!

Kolejny raz moja kochana Kacha obdarowała mnie nową lekturą ♥

"Dangeki Daisy" to historia Teru, której brat po śmierci zostawił telefon z tajemniczym opiekunem Daisy`m. Dziewczyna pisze do niego o wszystkim, jest jej powiernikiem i przyjacielem, choć nawet go nie zna, a łączą ich tylko wiadomości. Pewnego dnia Teru wpada w ręce szkolnego woźnego, który jest szkolnym obiektem westchnień, i którego staje się pomagierem. Co łączy tą dwójkę i dlaczego Teru musi być chroniona ? To trzeba przeczytać!

Historia Teru to taki romansik z nutką tajemnicy. Oczywiście ja kocham takie rzeczy ♥ Tomiki szybko się czyta, a kreska jest naprawdę przystępna. Bohaterowie niby pokrętni, ale jednak bardzo prości :) Mnie jak najbardziej przypadła do gustu :)

Polecam :)

Do napisania :*

środa, 5 kwietnia 2017

Krótko o: Super Lovers 2 i 91Days

Ohayo!

Jak dawno nie było o anime :D Ale w końcu jest i to. Dzisiaj mam dwóch małych gagatków :D

Super Lovers 2

Druga seria o moich ulubionych braciszkach :) Ja wiem dla niektórych może to być obleśne i w ogóle. Wiadomo shounen-ai więc czego się innego spodziewać. Jednak nadal to jedno z moich ulubionych anime :D Jak na razie :)

"Haru i Ren coraz bardziej zbliżają się do siebie, ale ich związek z różnych powodów rozwija się dość wolno. Niestety, po raz kolejny zbierają się nad nimi czarne chmury, tym razem w postaci Haruko, która postanawia nagle zabrać chłopca… do Szwajcarii. Czy naszym bohaterom uda się pokonać te przeciwności losu i po prostu cieszyć się wspólnym życiem we dwoje?"<link do strony z opisem i odcinkami>


 Kolejnym już nieco mniej lubianym, ale bardzo dobrze zapowiadającym się było 91 Days. Niby fajne gansterka i w ogóle, ale momentami czułam znużenie :(


"Rok 1920, w Stanach Zjednoczonych trwa era prohibicji, w miejscowości Lorel już od prawie pięciu lat. Mimo to w niektórych dzielnicach, zwanych "Bezprawiem", nielegalnie pędzony bimber leje się do gardeł i butelek całymi litrami, wszem i wobec ogłaszając, że na ulicach miasta króluje mafia i wszędzie szerzy się samowola. Avilio mieszkał niegdyś na jednej z takich właśnie ulic, jednak gdy po pewnym incydencie z miejscowymi gangsterami cała jego rodzina została zamordowana, mężczyzna skrył się w cieniu. Po pewnym czasie otrzymuje on list od tajemniczej persony, który działa nań jak iskra, rozpalając w naszym bohaterze żądzę zemsty, pod wpływem której powraca na "Bezprawie". Poszlaki na temat morderstwa jego rodziny wskazują na familię Vanettich i to do nich Avilio będzie próbował się zbliżyć." <link do strony z opisem i odcinkami>



A wy obejrzeliście coś godnego uwagi??

Do napisania :*

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Ja tylko czytam ♥ Shibumi - Trevanian, Satori - Don Winslow

hejo!

W końcu postanowiłam wstawić prawidłowy opis w tytule. W końcu ja zawsze tylko coś robię :P Ale to już chyba każdy dostrzegł wchodząc na tego bloga :) Także dzisiaj "ja tylko czytam ♥" po raz pierwszy za gości :)

Wstawiałam niedawno zdjęcie owych książeczek na instagram :) Jeśli ktoś chciałby mnie obserwować to nazywam się claudia_maluje_ :) Zapraszam tam na bieżąco wstawiam różne rzeczy :D

W każdym razie przejdę od razu do rzeczy, bo w końcu o to chodzi :)

"Shibumi" to historia Nicholaia Hela, syna rosyjskiej arystokratki i tajemniczego Niemca, który urodził się w Szanghaju podczas pierwszej wojny światowej, a następnie wychowany przez japońskiego mistrza gry w go. Po latach stał się mistrzem zarówno w sztuce kochania, jak i walki, mistykiem, filozofem, poliglotą, koneserem kultury i najbardziej niebezpiecznym - i najlepiej płatnym- zabójcą na świecie. Kimś kto odnalazł shibumi - doskonałość we wszystkim czego dotknie, bez wysiłku ze swojej strony.

Gdy nieznajoma prosi go o pomoc, Hel musi stawić czoło swojemu wrogowi - Firmie Matce, która posiada prawie despotyczną władzę. Do walki staje z jednej strony przeżarta korupcją wszechpotężna machina władzy, a z drugiej strony ... shibumi.

Dzieje się sporo i opisane jest w bardzo przystępny sposób. Kiedy poznaje się Hela bliżej człowiek wciąga się w jego historię. Jak dla mnie mega wciągająca historia :)


"Satori" Dona Winslowa to prequel "Shibumi" jednak dla mnie to historia wyciągnięta ze środka książki Trevaniana.

Podczas wojny koreańskiej Hel trafia do więzienia, oskarżony o zabójstwo generała Kishikawy. Spędza trzy lata w rękach amerykanów, aż w końcu otrzymuje od nich propozycje wolności, ale w zamian za współpracę. Musi tylko zabić sowieckiego komisarza w Chinach. Hel zgadza się wykonać zadanie władany pragnieniem wolności i chęcią zemsty. Zdradzony przez Amerykanów ledwo uchodzi z życiem. Jednak podejmuje się kolejnej misji tym razem w Wietnamie. Dzięki tamtym doświadczeniom w końcu doznaje Satori - oświecenia, nagłego przebudzenia, które pozwala zobaczyć rzeczy takimi jakie są.

Nieco młodsza odsłona Hela jak najbardziej wpisała się w moje gusta i oczarowana brnęłam przez kolejne rozdziały. Historia jak zawsze urzekająca i godna polecenia :D

Jeśli lubicie thrillery z nutką orientu, jak najbardziej zachęcam do lektury :D


do napisania :*

sobota, 1 kwietnia 2017

Się zużywa: Pielęgnacja - Ziaja, AA, Yves Rocher, Floslek, Marion

Yoho!\

Kolejne denko, tym razem pielęgnacja. Oj, tak tego się chyba zużywa najwięcej :) Ale wiecie o to akurat warto zadbać, w końcu to nasza skóra, którą mamy tylko jedną na całe życie :)


Na początek moje zaskoczenie. AA Hydro Nature Algi oceaniczne. Świetny krem, który rzeczywiście nawilża i matuje, dlatego też byłam zaskoczona. Dosłownie każdy podkład bardzo ładnie się na nim utrzymywał i dobrze rozprowadzał. Efekt nawilżenia utrzymywał się długo i nic nie mogę mu zarzucić :) Jak dla mnie bardzo fajny produkt dla skóry takiej jak moja - normalnej/ mieszanej z lekko przetłuszczającą się strefą "T".

Maść oliwkowa z Ziaji uratowała moje dłonie. Wicie po zimie miałam okropny kłopot z dłońmi, były mega suche i żadne kremy nie dawały radę. Dopiero ta maść i bawełniane rękawiczki na noc przez jakieś 5 dni i mogłam powiedzieć, że moje dłonie doszły do ładu. Fajny, tłuściutki kosmetyk, który całkiem dobrze się wchłania. Dobrze nawilża i odżywia, na przesuszenia daje radę jak najbardziej :)

Yves Rocher to próbka kremu Sensitive Vegetal, którą kiedyś dostałam w kinie :D Kremik bardzo fajny lekki i skóra po nim wyglądała na "ładniejszą" dawał taki efekt blur - rozmycia i wygładzenia. Coś fajnego :) Dobrze się sprawdzał pod podkład, ale sam też dawał radę :) Wydajny i godny polecenia :D

A teraz coś dla oczu FlosLek  - żel ze świetlikiem lekarskim i zieloną herbatą. Bardzo przyjemy, lekki, nawilżający i kojący. Dobrze się go stosowało, nawet wydajny no i ekonomiczny :) Nie robił jakiegoś WoW, ale dobrze utrzymywał korektor, nic się nie zbierało, ani też nie czułam ściągnięcia w tych delikatnych okolicach oczu. :)

Serum kolagenowe Golden Skin Care z Marion było naprawdę w porządku. Dobrze nawilżało, tak wiecie trochę głębiej niż krem. Twarz była odżywiona i wygładzona. Stosowałam go parę razy w tygodniu na noc i jak dla mnie dobrze się spisało. Ma fajną pipetkę i produkt sam w sobie też jest dobry. Dla takiej młodszej skóry jak najbardziej :)

I w końcu oczyszczanie. Tu mam dwa produkty i obydwa z Ziaji :)

Mleczko nagietek - całkiem fajne, kremowe i rzeczywiście radzi sobie ze zmywaniem makijażu jednak to trochę trwa, żeby rozpuściło wszystko, ale działa. Nie podobało mi się to, że zostawiało tłusty film na oczach i ja musiałam używać jeszcze żelu, żeby po pierwsze domyć pozostałości o ile były i drugie zmyć go z twarzy. Pewnie do niego nie wrócę, ale nie był to zły produkt.

I ostatni produkt osławiona pasta do oczyszczania liście manuka. Świetny produkt, wydajny, dobrze oczyszcza, skóra jest jak pupcia niemowlaka po nim, bardzo dobrze wchłaniają się po nim maseczki, delikatnie ściąga skórę, ale do zniesienia, no i wygładza :) uwielbiam go i pewnie na długo jeszcze ze mną zostanie :)

A wam co dobrze służy w codziennej pielęgnacji?

Do napisania :*