Translate

poniedziałek, 31 marca 2014

CYRK

Hyh....

Jestem znów.
Dobita.
Co mogę powiedzieć, to chyba tylko, że mam dość.
AG według mojej mamy to nie moje towarzystwo, ani jej towarzystwo, to nie moje towarzystwo.
Od wczoraj myślałam, że będzie fajnie w sobotę.

Teraz wątpię.
Moja mama przesadza, ale nie dziwię się w końcu jest matką. Nie mnie to oceniać.

Mam więc doła. 
Nie wiem co robić.
Chcę iść. Chcę!!!
Wiem, to nie moje towarzystwo.
Nie dla mnie picie na umór, wiem dokładnie, ale chce się poczuć jak nastolatka a nie jak dziecko uwiązane w domu. 
To złe co robię i zdaję sobie z tego sprawę. 
Nie powinnam, ale chcę zrobić coś na przekór.
Głupia ja.
Głupol ze mnie.
Tak, prawda. Nie zaprzeczam.
Nie zmieniłam jednak zdania i chcę iść.
Nie będę się upijać, bo to nie ma sensu.
To nie moja liga, ale i tak chcę.
Nie mam zamiaru się do nich przymilać.
Jestem sobą.
Jestem.....
Właśnie? Kim jestem? Sobą czy Gladis?
Przez ostatnie 48 godzin myślałam o niej długo. Aż tak nie mogę sobie bez niej poradzić?
Brakuje mi pewności.
Robię z siebie debilkę.
Życie to cyrk.
Cyrk to moje życie.

Hymmm....

Życie....


 

niedziela, 30 marca 2014

Bal, niech żyje BAL!!

Witajcie,

Można by mnie właściwie uznać za wariatkę. Jak dotąd źle oceniłam moją koleżankę AG, bo wczorajszego dnia, byłam u niej na ognisku i powiem szczerze, trochę wypiłam. O reakcji moich rodziców mogę powiedzieć tylko tyle, że jak mnie zobaczyli to mogę powiedzieć, że pewnie się domyślili, że nie jestem do końca good. :) 

Było fajnie. Może nie do końca moje klimaty, ale podobało mi się to. Poznałam paru nowych ludzi. Z H. nie ma co pić, bo z nim to naprawdę wyszłabym po 2 godzinach totalnie pijana. Ale fajny gościu, szkoda tylko, że nie zależy mu na niczym prócz zabaw. Może jeszcze to do niego dojdzie? Kto wie. A  mi się przydała taka odskocznia. 

Jednak teraz wracam do rzeczywistości i "Zbrodni i Kary" 
Damy radę :>

Życie to cyrk, nie mam już wątpliwości. Tyle przejść by i tak skończyć jak się nie chciało. Co za życie, ciągle mi go mało. Choć wiele razy już narzekałam, że stracić go chciałam. Tak naprawdę za mało wiem, by wszystko od co zakończyć. Wierz lub nie w życiu i tak kiedyś głupota dopadnie Cię. Możesz uważać się za rozsądnego, ale i tak stracisz głowę kolego... :) 



 

czwartek, 27 marca 2014

Dawno mnie nie było :)

Witajcie,
jakże dawno mnie nie było.

WOW!!!

A teraz tak na poważnie. Miałam multum nadrabiania i to wcale nie koniec. Jeszcze w poniedziałek muszę napisać 2 kartkówki i wcale nie jestem szczęśliwa. No tak to już jest. Ale pochwalę się opłacało się czytać "lalkę" dostałam 5-teczkę. O Tak!!!

Dobra a teraz najważniejsze przez ostatni czas jestem okropnie rozrzutna ( jak każda kobieta ) jednak teraz szczególnie, w tym tygodniu wydałam już dobre 250 zł. To wcale nie mało. A mój portfel jest biedny T-T ... Cóż zrobić? Nic nie zrobisz. 

Jutrzejszy dzień nie będzie piękny. Historia może okazać się niespodzianką, ale co tam, damy radę. Chyba :)
Kartkówka zaległa z matmy. Nie ma złego, prawdopodobnie :)
No i sprawdzian z angielskiego, raz się żyje :)

Nie chce mi się jak zwykle nic, ale to normalne.

Moja kochana Ane-chan przez ostatnie dni mocno mnie wspierała. Dawno się nie widziałyśmy, ale na spontanie we wtorek ją odwiedziłam i cieszę się, że to zrobiłam, miałam wtedy szampański nastrój. 

A no i jeszcze w środę miałam wycieczkę do agencji reklamy. Powiem tylko, że było fajnie, nie mogę narzekać. Podobała mi się. Ludzie, którzy nam opowiadali byli o dziwo NORMALNI nie służbiści, ale zwykli, ciekawi, potrafiący dotrzeć do człowieka, nie unoszący się dumą, ale na luzie i spontanie.  Polecam jeśli ktoś ma ochotę i szansę. Agencja nazywa się Schulz brand friendly w Krakowie. :)

Dużo się nauczyłam przez ostatnie dni, i nie mówię tu o szkole. Wiem teraz dobrze, że jednak moje miejsce pomiędzy AO, MZ i MB jest słabe. Inaczej mówiąc lepiej bawią się beze mnie, a ja jestem tylko dodatkiem, który trochę umie i może się im przydać. Taka smutna prawda. No cóż, dobrze wiedzieć niż mieć złudne marzenia. Co tam, mi też ten układ pasuje. Mam swoich ziomków i Ane-chan. Oni są tylko w szkole i niech tak pozostanie. Choć ich lubię ja jestem sobą. Nadal tą samą osobą, która dalej jest tak głupia jak była. No cóż, podobno nikt się nie zmienia tylko daje się poznać z innej strony. 

Tak jak o tym myślę to mi smutno. Może dlatego tyle kupuję by wypełnić tę nieszczęśliwą pustkę. Jestem żałosna, ale to już chyba wiadomo jak nie, no to teraz już tak.

Utknęłam w dołku. 
Jest mi smutno.
Czuje pustkę.
Chce płakać.
Nie mogę.
Hyych......

Okey, kończę. Trochę ponurym nastrojem, mimo wszystko. Tak musi być i nikt nie zrobi z tym nic... 
Życie...
Wkurza mnie...
Ale cóż...
Takie już jest...
To życie..........

DO napisania :)



 

niedziela, 23 marca 2014

Powrót do rzeczywistości

Witam!!!

Można powiedzieć, że jestem już po chorobie, choć według mnie wciąż jestem chora, bo cały czas mnie kaszle i mam katar, ale doktor wie lepiej :)

Tak więc jutro szkoła!!!

Cieszę się? Nie, ale i tak to będzie lepsze niż znoszenie widoku mojej kuzyneczki :)

Wiem jestem okropna, ale cóż zrobię. Chyba nic. Jestem jaka jestem, taki jest ten świat. Okrutny, ale w sumie nie. I tak nie jest tak źle jak mogłoby być.

Muszę się uczyć niemieckiego, ale nie chce mi się. Same słówka, a dokładniej czasowniki. Wiem, ostatni dzień i dopiero się uczę. 

Jutro rano jadę z autkiem by mi naprawili światła, chociaż przełącznik jeszcze nie doszedł, mechanik da mi jakiś zastępczy, by tylko mi świeciły. 

Szkoła, szkoła. Mam sporo zaległości, z tego co wiem, ale jakość mi to zwisa. Co najlepsze napisała do mnie Pani G., o konkursach z polskiego. Uuuuu.... Tak, mam zamiar znów spróbować swoich sił. Zobaczymy czy  cokolwiek z tego będzie. A sumie nawet dość tematy więc się okaże. Na razie myślę, a co z tego będzie nie mam pojęcia. Termin pierwszego do 5 kwietnia, a więc muszę się streszczać. Dam radę. Chyba. :)

Mam się z czego żalić? Chyba nie. Chociaż dostałam dziś opieprz, że za późno wstawiłam ziemniaki na obiad. Sami chcieli na 14, a to że przyjechali wcześniej to co mnie interesuje :P

Fajnie się pisze nie mam co, ale czas ucieka. Przynajmniej fajna muzyczka mi leci, bo Nightcore. :*

No, cóż jeszcze. Jutro szara rzeczywistość.
Życzcie mi powodzenia.

DO NAPisanIA :)




 

czwartek, 20 marca 2014

To co zawsze, czyli to co zawsze :)

Ohayo!!

Witam w kolejnym poście na moim blogu.
O tak, jest tu taki szum, że masakra (sarkazm).
Ale to nie jest istotą tego bloga, w końcu tu chodzi o moje żale, a jeśli ktoś będzie chciał je czytać nikt mu nie zabroni.
A więc pora na kolejne mojej duszy rozterki.


Przez ostatnie dwa dni musiałam pilnować mojej kuzynki. Mała prawie 6-latka nie jest może zbyt wymagającym dzieckiem, ale mimo wszystko dzieckiem. Nie jestem przeciw dzieciom o nie, ale po prostu nie czuje komfortowo w ich towarzystwie.

Nie narzekam, bo z tego co słyszałam od AO w szkole nie mają lepiej. Trzy kartkówki mnie ominęły już, a jest dopiero czwartek, z czego jeszcze wiele może się wydarzyć no i wiem jak zrobić zadanie, za które wcale nie chce mi się brać. Jestem leniem wiem.

Taka ładna pogoda a ja choruje, to niesprawiedliwe. Mam u siebie takie piękne słoneczko, a ślęczę w domu z kaszlem (dobija mnie to gruźlicze kaszlenie ), ale cóż na to nic nie poradzę. 

Zaczęłam znów pisać i wcale nieźle mi to idzie, rozwija się cała fabuła. Mam nadzieję, a dla nie wtajemniczonych powiem tylko tyle, że piszę niby książkę tyle że w wersji zeszytowej. Jakoś nie mogę się przestawić na komputer. Czemu? Sama nie wiem. Po prostu zawsze tak pisałam i oczywiście nigdy nie przepisywałam. Wiem to głupie z mojej strony, ale zawsze byłam tego zdania, że zacznę to wszystko przepisywać, gdy już nie będę miała co robić w życiu. Może nawet kiedyś to wydam. Kto to wie. Póki co pisze się. No i to od zeszłej jesieni, czyli już dość długo a mam zaledwie ponad sto stron zapisanych w zeszycie B5 w kratkę, może to nie wiele i ledwie początek, ale zawsze coś.

Piszę tego posta już drugi raz, bo oczywiście musiano mi wcześniej przeszkodzić , ciesze się, że są jeszcze kopie robocze, bo inaczej znów musiałabym pisać od początku. Co wcale nie byłoby fajne.

Muszę odwalać wszystkie obowiązki domowe od zmywania do obierania ziemniaków na obiad. Czuje się wykorzystywana, zwłaszcza, że pewna osoba się mną wysługuje, a ja dla świętego spokoju "pomagam". Nie mówię tu o mojej mamie, która jest od 4 nad ranem na nogach, tylko o "cudownej" kuzyneczce, która mnie denerwuje. Wiecznie krytykuje mnie, moje ubrania, uczesanie a nawet to w jaki sposób wywieszam pościel na balkonie. Boże, możecie mi wierzyć, ale to jest wkurzające by nie wypowiedzieć się inaczej. 

Trzeba ochłonąć. Ale jak? Co chwila mnie woła, bo to, bo tamto. Czego jeszcze??? Szlak mnie trafia. Dobrze, że mam choć minutę spokoju i mogę to napisać. Dobry był to pomysł by wyżalać się w ten sposób. Przynajmniej odciążam moją One-chan, tak w ogóle to nie wiem czy tak się to pisze czy nie Ane-chan, bo tak przynajmniej pisze w książce od kursu japońskiego. Nie wiem, ale jak dla mnie obydwie formy mogą być czy Ane czy One na jedno wychodzi. Moja starsza siostrzyczka, no może nie tak wiele starsza bo zaledwie 4 miesiące, ale co tam.  

Jak już o japońskim mowa, to miałam się go uczyć, ale jak zwykle brak czasu. Albo raczej nie chce się. A ja mam tak, że jak ktoś mnie nie zmusi to tego nie zrobię chyba że potrzebuję, a to są już wyjątki. Ale w końcu z wyjątków składa się życie.

Nie będę wchodzić na tematy życia, bo nie skończyłabym szybko, a po co miałabym poświęcać tyle czasu na temat "dno".

Nie wiem czemu, ale nachodzi mnie coraz większa ochota by powrócić do pisania Gladis. Myślałam, że będę mieć już z nią spokój, ale nie. Ona zawsze wraca jak bumerang. Z jednej strony się cieszę, bo jest moim odbicie się od dna, ale z drugiej strony ciągle wracanie do przeszłości nie jest dobre. Miałam z nią przestój, ale co z tego jak nadal o niej myślę. To naprawdę osoba, o której ciężko zapomnieć.  W końcu to moja druga ja :)

(może kiedyś przybliżę o co z nią chodziło, ale to dopiero jak będę na to gotowa)


Kore wa ii desu (to jest dobre) - oto moja cała nauka japońskiego. Najlepsze są takie proste zdania. Przynajmniej szybko można się ich naumieć. 

Tęsknię, sama nie wiem za czym. Smutno mi. Dlaczego? Nie wiem, zupełnie jakby czegoś mi brakowało. Nie wiem czego, od razu mówię. W końcu ja tylko mówię... :) Tak, trafiłam z tym tytułem. Nie ma to ładu i składu to o czym piszę, ale czy to ważne. To moje myśli, których każdy z nas ma tysiąc na minutę. Lubie je pisać, by potem móc wrócić do dni gorszych i lepszych, by się pocieszać i dołować. Głupie, ale to mój sposób na przeżycie, w tym świecie.

Jestem indywiduum, jak sądzę, choć może znalazłabym kiedyś moją bratnią duszę. Ciekawe, czy takowa istnieje?

Dobra, dość na dziś.

DO NAPISANIA :)
 
 

wtorek, 18 marca 2014

To ja Chorowita!!

Witajcie, w tym jakże "cudownym" dniu.

Dobra a teraz tak na serio. Mam się do du**. Żeby nie wyrazić się inaczej. Mam dość. Mój nos wytwarza hektolitry kataru i już mnie tak boli, że nie nadążam wyciągać chusteczek do wycierania go nie mówiąc nawet o posmarowaniu go kremem. Nienawidzę być chora!!!

Ponarzekam trochę, więc proszę się uzbroić w cierpliwość.

Bolą mnie oczy i łzawią, czuje się taka pusta, a jednocześnie taka ciężka jakby ktoś włożył mi na plecy niewidzialne sto ton ołowiu. Po za ty moje gardełko ... CHO**RNIE BOLI!!!

No cóż mogło być gorzej. Mogłam mieć np. wysoką gorączkę, ale nie mam. Naprawdę "wielki" powód do radości.

Nawet moje usta są jak wióry chociaż co chwilę je nawilżam boskim carmexem. Nie wspomniałam kupiłam jeszcze w ubiegły piątek wanilię i jest równie dobry jak limonka. O a teraz mi się szczególnie przydaje. Uwierzcie mi. 

Moja kochana mamusia kupiła mi nawet różowe chusteczki ze słonikami z Velvet`u. Kochana. Szkoda tylko, że przewinie się u mnie tych chusteczek chyba miliony. Mój katar jest dobijający. Zwłaszcza, że nie daje mi w nocy spać.

Jak już o śnie mowa, miałam dziś taki chory sen, że szok. Właściwie to były dwa. Jeden głupi, bo robiłam "małe"zakupy w ulubionej drogerii, a drugi jakże chory.

Nie umiem powiedzieć nawet jak się zaczynał pamiętam tylko niektóre elementy. Byłam zamknięta w jakimś pokoiku, albo więzieniu, które miało nie więcej niż 1m x 1m w dodatku byłam tam z kimś. Nie umiem powiedzieć czy to był facet czy kobieta. To było naprawdę dziwne. Byłam chyba jakąś zakładniczką, czy niewolnicą, w ogóle moje ciuchy to były jakieś łachy. Rozmawiałam z tym kimś, nie wiem o czym, ale nagle zaczęliśmy się całować, nie wiem czy doszło do czegoś więcej. W każdym razie kolejnym momentem jaki zapamiętałam to to, że w tej celi zaczęłam malować tego kogoś. W ogóle nie przypominało to tego kogoś tylko dziecko. Śpiące dziecko o dużych zamkniętych oczach, o jasnych włosach z grzywką podzieloną na dwie części na środku. W tym samym środku umieszczona była figura karo - czarna a w niej czerwona róża w takim kształcie jak nieraz można zobaczyć na witrażach. Nie wiem czemu to zapamiętałam najlepiej, no ale któż to może wiedzieć? 
Podsumowując: Chory sen ( jak większość moich :3 )

Czytałam trochę wczoraj, a konkretnie wciągnęła mnie seria o wampirach ... Tak, tak .... to nie "Zmierzch". Pani, która to napisała nazywa się Sherrilyn Kenyon i jej seria to : " Mroczny Łowca" Póki co przeczytałam dwie książeczki tej pani: "Rozkosze nocy" i "Pocałunek Nocy" i cóż mogę powiedzieć. Chyba tylko to, że owa pani ma bardzo bujną wyobraźnię erotyczną. To na plus. Nie żebym nie wiadomo jak jarała się seksem, ale tak jak ona przekazuje "to" wszystko jest naprawdę świetne (choć to za mało powiedziane). Oczywiście poza scenami łóżkowymi działa fabuła i jest fajna. Pomieszanie i poplątanie wszystkich bogów a dlaczego by nie. Nordyccy bogowie, greccy, rzymscy, Celtowie, wikingowie, nawet Atlantydzcy bogowie znaleźli się w tej książce, nie pomijając oczywiście zmiennokształtnych, wampirów, pumo-cosiów, to można się chyba doszukać wszystkiego, ale lektura naprawdę wciągająca. Obecnie czytam 3 książeczkę, ostatnią jaką mam "Objęcia Nocy" mam nadzieję, że się nie zawiodę (czuje, że tak będzie).

A no i wczoraj tak pobieżnie przeczytałam "Księcia Mgły" i muszę powiedzieć, że niby książka dla dzieci, a ja poczułam niepokój czytając. Fajna, podobała mi się, ale na późne wieczory jej nie polecam mimo wszystko. 

To co chyba tyle. Będę dalej chorować, no bo co?

Do NApiSaNia :)




 

niedziela, 16 marca 2014

Beznadziejnie jest być chorym !!!

Cześć....

Jak już grzmię od tematu jestem chora i to wcale nie jest fajne. Siedzę sobie tydzień w domku i nie jestem z tego wcale zadowolona. Jeśli chodzi o szkołę to olewam całkowicie nadrabianie. Nic mnie to nie obchodzi.
Boże jaki mam zatkany nos. Nic mi się nie chce oprócz spania.

Masakra.

Nie pochwaliłam się a  w ubiegłą niedzielę zakończyłam Lalkę i jestem z siebie dumna teraz pozostała już tylko Zbrodnia i Kara, którą również zaczęłam. Jednak dosyć kulawo mi idzie pewnie dlatego, że literki mienią mi się w oczach. :) 

Nawet teraz kulawo mi się piszę, bo piszę podwójnie i muszę się ciągle sprawdzać, w razie jakichś powtórek wyrazów przepraszam, albo za ich opuszczenie również wielkie sorry.

Zaczęłam znów pisać o moim kościele i dość mi to szło dopóki nie zaczęła się moja choroba (koszmar!!!) póki co jak dam radę to będę pisać, a jak nie no to cóż....

Okey, nie mam siły na więcej. DO NAPISANIA w lepszej dla mnie porze :)

wtorek, 11 marca 2014

Prawda

Witajcie,

jak zwykle ja.

Co dziś wam powiem, to to, że od pewnego czasu kocham się w pewnej osobie, a dziś uświadomiłam sobie, że ten ktoś nie jest osobą, którą mogłabym uważać za mojego chłopaka. Oj, nie.
Są to żale na ten temat, więc jeśli nie chcecie czytać to nie czytajcie.

Boże jaki człowiek jest głupi i co debilne zauroczenie może zrobić z człowiekiem. Nie chcę tego więcej czuć o nie!!!
Mam dość. Szkoda tylko, że muszę go codziennie oglądać w szkole. No, ale cóż. Przynajmniej mogę go nieco ignorować, nie dam się zgubie i koniec.

Dobra jeśli chodzi o żale to to wszystko.
Do napisania :)

 

poniedziałek, 10 marca 2014

Bad day :(

Witajcie, w tym przykrym dla mnie dniu!!!

Mam z góry nadzieję, że dla was był on znacznie lepszy niż dla mnie. A dramatem mojej tragedii jest to, że w moim kochanym autku padły światła. Dosłownie padły, bo nie świecą i ledwie przyjechałam do domu. A jakoby nie patrzeć jest dziś poniedziałek a jutro trzeba do szkoły i co? Busik. Szczerze to nie wiem czy to dobrze, ale myślę że nie najgorzej.

Inną rzeczą jaka się stała, to to że zakupów nastąpił ciąg dalszy. Co prawda dużo skromniejsze, bo tylko dwa produkty puder prasowany z essence i cień z Manhattanu, więc nie ma za wiele, ale zawsze coś.

Coś co mnie jeszcze dziś nieco wzburzyło to moje głupie błędy na matematyce, brakło mi jednego głupiego punktu do 5 szok:(

Cudownym przeżyciem było również napisanie opisu obrazu z polskiego. Może nie było najgorsze, ale ... no dobra było...

Po za tym dzisiejszego ranka miałam kompletnego doła, a mianowicie chyba ze 3 razy zmywałam z siebie cream bb, bo uważałam że podkreśla wszelkie moje niedoskonałości zamiast je zakryć. A na końcu jak już było późno i stwierdziłam, że bez niego wyglądam gorzej, umalowałam się  w tempie błyskawicznym co spowodowało, że mój cudowny makijaż oka trwa tylko 6 h. Nie było to przyjemne zwłaszcza, że w szkole byłam 9 h. No, ale cóż zrobić. Strasznie mi wysusza się skóra muszę działać, nie ma co. Najgorzej jest u początku nosa pomiędzy brwiami i brwi tam mam najsuchszą skórę, a przecież nawilżam ją codziennie kremem. Takie życie. Ale wracając do tematu. Jak jechałam sobie do szkoły i byłam taka zdołowana, wstąpiłam na rynek i tam zobaczyłam niepełnosprawne osoby prowadzone przez jakich tam ludzi. Jak mi się ich żal zrobiło. Przecież oni mają gorzej niż ja. Dobra może i mam problem z hirsutyzmem i wcale to nie jest przyjemne jak rośnie ci broda, ale oni mają dużo gorzej. I tak sobie myślę jak jechałam już do szkoły "Boże, Ty wiesz kiedy i kogo postawić na drodze człowiekowi" Potem już nie przejmowałam się za bardzo tym, że widać mi wypryski i trochę suchych skórek koło brwi. Co tam, wygląd nie jest najważniejszy, choć mam teraz na niego mały obłęd. Może nawet nie mały. Trzeba się wyleczyć. Zapewne mój psycholog One-chan mi pomoże o ile wreszcie się do niej wybiorę, bo jakoś mi tak schodzi. 

Moja pani kochana od biblioteki też będzie wściekła, bo nie ma mnie u niej już od 2 tygodni w piątek już definitywnie muszę iść, bo się na mnie obrazi na amen. 

Okey dość na dziś, bo muszę się jeszcze ukąpać,zrobić pilling, pokremować się i iść spać, bo jutro czeka mnie wczesna pobudka. A więc do NAPISANIA :)





Słodziaki z ZEROCHAN.net

sobota, 8 marca 2014

naj(dzień) Kobiet

http://www.youtube.com/watch?v=mkyNeELNJjo

Hello!!! 
Od razu na wstępie wkleiłam wam link do piosenki, która uwiodła me serce w ostatnim czasie i jest po prostu boska!!!

No, ale co dobre to dobre :)
Pochwalę się moim dzisiejszym nabytkiem a konkretnie świetnym lakierem z Lovely wkleję zdjęcia z neta więc wszystko będzie na dole. Prócz lakieru kupiłam dwa cienie z essence, masło z ziaji, oraz żel pod oczy i balsam do ust carmex limonka.

  i
mogę powiedzieć tylko tyle, że uwielbiam te cienie, bo są to jedyne cienie, które trzymają się u mnie 12 godzin nawet Inglot wytrzymuje mniej bo tylko 10 !!!

  wzięłam na spróbowanie, bo z oliwkami mi się nawet sprawdził. Zobaczymy czy ten również da radę>
  Nie mogło zabraknąć czegoś dla oczu, bo moje niestety mają ze mną przekichane tyle godzin na komputerze nie robi im dobrze, a o nie należy przede wszystkim dbać :)

I ostatnie cudo i naprawdę jest to cudo do ust - Carmex ( wielkie dzięki AO gdyby nie ty nie kupiłabym :) ).






Pokochałam tę pomadkę od pierwszego wejrzenia :* Jest boska i daje naprawdę boskie uczucie nawilżenia jak tylko będę mieć jakieś dodatkowe fundusze to kupuje waniliową. :)


A to mój cudowny lakier, który daje naprawdę świetny efekt na paznokciach takiego potłuczonego mieniącego się szkła. Fantastic Baby !!!

Dzisiejszy dzień naprawdę uszczęśliwił mnie jako kobietę, bo nie patrząc na nic poszłam na zakupy i choć może nie wiele kupiłam miałam dużą frajdę :) Czy może być coś piękniejszego ? No dobra żeby nie było również wczorajszy dzień był bardzo przyjemny, bo panowie z klasy się postarali i również kupili nam kwiatki (słodziutko z ich strony). 

Może nie jestem najpiękniejsza, ale jestem kobietą i lubię nią być!!!

Mam humorki, mam grymasy i jak każda lubię zakupy, ale w końcu to uroki bycia kobietą :*

Dla wszystkich KOBIET wszystkiego NAJLEPSZEGO od jednej z WAS!!!!







  Takie ładne obrazki :)


Najlepszego!!!!

Do napisania :)

piątek, 7 marca 2014

Błękitna laguna

A dzisiaj małe opowiadanko, które wstawiam pierwszy raz, mam nadzieję, że się spodoba, mimo nieznajomości wszystkich części tylko tego jednego urywka :)

A oto przed wami: "Błękitna Laguna"




            Bar był zapełniony ludźmi. Sama już nie wie, ile nowych twarzy widziała przez tą jedną noc. Setki? Tysiące? Jakoś nie szczególnie ją to ciekawiło. Co to z resztą za różnica i tak nikogo z nich nie zapamięta.

            Piła w ciszy swoje whisky, jak zawsze. Nikt jej nie przeszkadzał i vice versa. Nie raz tylko barman zagadał, ale zdarzało się to bardzo rzadko, po za tym nie miała zamiaru z nim rozmawiać. Była niezależną młodą kobietą, która potrzebuje się nieco odstresować przy dobrym alkoholu. To wszystko, co powinno się o niej wiedzieć na tę chwilę.

            - Podać jeszcze coś? – spytał barman gdy zobaczył, że ma pustą szklankę. Spojrzała na niego lekko mrużąc oczy.

            - Masz coś dobrego? Lepszego niż to? – spytała przyglądając się młodemu czarnowłosemu mężczyźnie w uniformie barmana z trzy dniowym zarostem, który idealnie do niego pasował. Uśmiechnął się nonszalancko. Najwyraźniej był nowy ponieważ nie kojarzyła go, a starego łysola nie dostrzegała na horyzoncie.

            - Jak ci na imię? – zapytała, nie czekając na odpowiedź barmana.

            - Tom, milady. A co do kwestii dobrego alkoholu to jeśli milady pozwoli zaserwuje jej mój specjał.

            - A jakież to cudo masz w zanadrzu monsieur? – spytała równie zalotnie jak on.

            - Specjalny specjał jeszcze bez nazwy co prawda, jednakże będę zaszczycony jeśli milady go spróbuje – oznajmił słodkim głosem.

            - No dobrze, monsieur. Spróbujmy – oznajmiła chętnie. Barman natychmiast przystąpił do działania.

            Błękitna Laguna była bardzo przyjemnym miejscem. Czuło się tu ten klimat, pomimo ciągle przybywających ludzi. Można poczuć w niej swój świat. Choć wydaje się to dziwne tak naprawdę jest. Lokal jest dość duży, metalowe stoliki z szklanymi blatami poustawiane w rządkach równo przy każdym po 2 lub 4 metalowe krzesła do kompletu. Na ścianach porozwieszane obrazy ulicznych malarzy, którzy w zamian z alkohol dawali właścicielowi swoje dzieła. Każdy z obrazów był zupełnie inny. Nie można ich było nijako zinterpretować. Ale nie przeszkadzało to kremowo-szafirowym ścianom, na którym wisiały, wręcz przeciwnie dodawały im niezwykłości i tajemniczości.

            Barman Tom podsunął jej drinka o pięknych refleksach błękitu. W wysokim kieliszku począwszy od dna zaczynała się cała kompozycja wychodząca od szafiru po jasny turkus u szczytu, coś pięknego.

            - No, no, no monsieur. Cóż to za cudo? – spytała przyglądając się pięknemu drinkowi. – Czyżby odmiana błękitnej laguny?

            Barman uśmiechnął się szelmowsko i skinął lekko głową.

            - Można tak powiedzieć, milady. Proszę spróbować – zachęcił z uśmiechem.

            - No to do dzieła – oznajmiła i wypiła na raz to małe cudo. W jej ustach zaczęła się eksplozja smaków. Było doskonale czuć alkoholowy posmak, który współgrał idealnie z resztą dając od razu niezłego kopa. Poczuła jak robi się jej niezwykle dobrze. Takie małe coś, doprowadziło ją do stanu, do którego doszłaby dopiero po jakichś dwóch, trzech butelkach gina czy whisky. Cudo, po prostu.  

            - Wow… - powiedziała od razu po wypiciu i spojrzała na zadowoloną minę Toma. – Daje niezłego kopa przyznaje – dodała z zadowoleniem.

            - Niezmiernie mnie to cieszy, milady – odparł z lekkim skinięciem głowy, na co się uśmiechnęła zalotnie.

            Nagle wszystko ucichło, słychać było tylko muzykę i otwierające się drzwi. Odwrócił się w ich stronę i zobaczyła piękną kobietę wchodzącą do środka. Choć słowo piękna nijak nie odzwierciedlało jej urody. Miała prześliczne długie, czarne, pofalowane włosy opadające luzem na jej ramiona. Twarz delikatnie owalna i pociągła, duże oczy w czarnej oprawie i wiśniowe usta. Ubrana w długą czerwoną suknię zakrytą czarnym płaszczem  przewiązanym w talii. Podeszła do baru stukając czarnymi czółenkami na wysokim obcasie. Usiadła a barman zaraz skierował na nią swój wzrok i na jego ustach pojawił się olśniewający uśmiech. 

            - Witaj Gladis – powiedział nieznajomej.

            - Hej, Tom. Poproszę to co zawsze – odparła trochę przygaszona. Barman przyglądną się jej trochę.

            - Stało się coś? – spytał zmartwionym tonem.

            - Jak zwykle. Wyrwałam się z nudziarskiego przyjęcia Greya. Miałam po prostu dość, więc się wymknęłam wrócę dopiero jak trochę wypije, a do tej pory Grey będzie musiał radzić sobie sam.

            Tom zaśmiał się pod nosem.

            - No co? – zapytała trochę rozdrażniona. – Dzisiaj jestem klientem, więc proszę mnie obsłużyć, drogi panie.

            - Ależ naturalnie. Proszę mi wybaczyć moją gafę, pani.

            - Więc proszę się pośpieszyć – dodała z uśmiechem. Gdy Tom zniknął za butelkami z alkoholem. Gladis patrzyła po lokalu i westchnęła głęboko, po czym zerknęła na nią kątem oka. Coś w niej przykuło jej uwagę, bo nie odwróciła wzroku przez dłuższy czas.

            - Coś mam na twarzy? – odezwała się wreszcie odwracając się do Gadis, na co ta się tylko promiennie uśmiechnęła. Gdyby widział to jakiś facet nie pytając o nic umówił by się z nią na randkę, bez dwóch zdań.

            - Nie. Proszę wybaczyć, tak tylko patrzę. Jest pani bardzo ciekawą osobą – powiedziała z zamyśleniem.

            - Niby skąd może to pani wiedzieć? – spytała z niedowierzaniem.

            - Po pani oczach, mają bardzo piękny kolor, taką akwamarynę. Naprawdę rzadko można zobaczyć tak śliczne oczy.

            - Rozumiem, że się pani na tym zna.

            - Oczywiście. Poniekąd nawet to moja praca.

            - A to ciekawe co pani mówi. W jakim pani zawodzie pracuje, jeśli można wiedzieć?

            - No cóż, nie ma na nią konkretnego określenia. Ale pracuję z ludźmi, którzy mają wiele na sumieniu a nie chcą się do tego przyznać.

            - Pracuje pani w więzieniu? – zapytała pragnąc się upewnić czy dobrze rozumuje jej wypowiedź. Zaśmiała się.

            - Nie to nie więzienie, ale coś podobnego. Nie ma tam krat, ale gigantyczne mury, przez które nikt nie może wyjść, o prócz mojego męża i mnie. Ale dość już moich opowieści. Skoro pani wie o mnie już trochę to ja również pragnę czegoś się o pani dowiedzieć.

            - Co chce pani wiedzieć?

            - Jestem Gladis, a pani?

            - Katia.

            - Od Katheriny?

            - Tak.

            - Hymm, moja córka również ma tak na imię. Katherina piękne imię. Pasuje do pani, Katio.

            - Za to do pani Gladis niezbyt pasuje.

            - Doprawdy? – zapytała zaskoczona.

            - Tak, całkowicie. Jeśli miałabym pani nadać imię wybrałabym coś bardziej …hymm… wielkiego.

            - A to ciekawe. Co na przykład?

            - Czy ja wiem? Może Marianna? Albo Aleksandra, czy Julianna.

            - Ładne imiona, jednak myślę, że zostanę przy swoim.

            - Tak czułam, że to imię ma więcej znaczeń niż tylko imię. Kryje się za nim historia. Pewnie jeszcze taka, o której nikt nie powinien słyszeć. Proszę nie odpowiadać, bo jak sama pani powiedziała oczy mówią wszystko, a pani czarne jak noc oczy to potwierdzają.

            - Dobra pani jest, Katio. Jestem pod wrażeniem, już pani tyle o mnie wie a dopiero co się poznałyśmy. To zadziwiające – odparła z uśmiechem i wtedy wrócił Tom i podał jej błękitną lagunę. – Dziękuję, mój drogi. Zrób też dla tej pani, ja stawiam.

            - Tak jest, pani – odpowiedział i znów zniknął.

            - Często tu pani bywa jak widzę – stwierdziła patrząc przed siebie, nie na Gladis.

            - Owszem to miejsce to jak mój drugi dom. Mieszkałam tu przez jakiś czas, ale potem wróciłam do męża, ale mimo wszystko lubię tu być. Jest tu coś specyficznego, osobistego i to kocham w tym lokalu – przyznała ze szczerością wypisaną na twarzy.

            - Aha – skomentowała krótko.

            Drzwi do baru znów się otworzyły i wszedł przez nie piękny, wręcz olśniewający chłopak, ma może z 18 – 19 lat. Miał czarne jak noc włosy i wręcz magnetyzujące zielone spojrzenie w podkreślonych ciemnymi rzęsami oczach. Wyglądał jak grecko-rzymski bóg i był zadziwiająco podobny do Gladis. Zastanawiała się czy to jej mąż, choć stwierdziła, że trochę za młody, ale zaraz sobie przypomniała, że Gladis wspomniała, że ma już córkę, więc to był prawdopodobnie jej…

            - Tu jesteś mamo – podszedł do Gladis. – Tata prosiłbym cię znalazł.

            - Och, Will poznaj oto słodką Katie.

            - Bardzo mi miło – powiedział w jej stronę z lekkim skłonem. – Mamo musimy wracać, tata będzie zły.

            - Nie będzie. Doskonale wie jak nie znoszę takich balów, czy jak to się nazywa. Zanudzę się tam na śmierć, znów.

            - Och, mamo. Proszę.

            Tom przyniósł drinka Katii.

            - Proszę bardzo, milady. Witam cię Williamie. Przyszedłeś po Gladis jak sądzę.

            - Nie inaczej, Tom – odparł Will z lekkim uśmiechem w stronę barmana. – Ale jak zawsze jest uparta.

            - Wypraszam to sobie, ja uparta, po prostu zapobiegam swojej nudzie. To wszystko – odparła z lekkim oburzeniem.

            - Dla mnie to jedno i to samo – stwierdził Will wzruszając ramionami.

            - Widzisz, Katio. Tak to jest. Wychowasz dziecko i potem mówi ci, że jesteś uparta. No jak tak można, przecież to nie prawda, prawda Katio?

            - Nie wiem, nie mam dzieci.

            - Hymm. Już wiem Katio chodź z nami – zaproponowała z radością Gladis.

            - Mamo… - zaczął nieco zdezorientowany Will.

            - Jeśli ona nie idzie, ja również nie – oznajmiła stanowczo do syna. Katia trochę zgłupiała na jej niecodzienną prośbę. Ledwo zna tę kobietę a ta już proponuje by szła na przyjęcie jej męża, którego na oczy w życiu nie widziała. Co też tak Gladis wygaduje?

            - To chyba nie najlepszy pomysł – oznajmia Katia niepewnie.

            - Ależ proszę cię, Katio – poprosiła rozpaczliwie Gladis patrząc jej prosto w oczy. Te oczy miały moc władania ludzkimi sercami, bo Katia od razu prawie że się zgodziła. Gladis uśmiechnęła się słodko w jej stronę i złapała ją za rękę.

            - A więc moja droga idziemy cię przygotować – zawołała radośnie i wybiegły z lokalu.

            - Myślisz, że będzie dobrze? – zapytał William próbując mieć choć cień nadziei w głosie.

            - Ani mi się śni – odparł bez ogródek Tom.

            - Tak też myślałam – potwierdził z westchnieniem Will i wyszedł za paniami.

                                                                         ***

            Zastanawiała się jak do tego doszło, ale skończyła te głupie rozmyślania gdy Gladis otworzyła przed nią salę balową. Zaniemówiła. I tak zaczęła się jej wielka przygoda. Spojrzała tylko na rozpromienioną twarz towarzyszki, która uśmiechała się do niej serdecznie. Z drugiej strony poczuła czyjąś rękę. To był Will, uśmiechnął się do niej.

            - Pięknie pani wygląda, mademoiselle. Czy mogę prosić do tańca? – zapytał. A ona tylko potrafiła skinąć głową i ruszyli na środek Sali by móc unieść się w tańcu. Zupełnie jak sen, pomyślała.  



Mam nadzieję, że się podobało.  Pisałam to dość dawno, ale dopiero dziś natchnęło mnie by to dodać. Mam nadzieję, że nie pożałuję :) 


 Do napisania :)