Hejka!
Ostatnio były bazy
pod podkład a dziś zajmiemy się oczami. To mój ukochany temat, bo malować oczy
uwielbiam J Odkąd zaczęłam się malować, zawsze miałam kłopot
z trwałością cieni. Niestety dopiero w technikum dowiedziałam się dlaczego. Mam
dość „tłuste” powieki i bez bazy to daleko mój makijaż by nie pociągnął.
Pamiętam pierwsze cienie z chińczyka i ich ciągłe poprawianie na przerwie, bo
to się rolują, a to zanikają i taka zabawa. Ale odkąd pojawił się w moim życiu
YouTube i moja słodka Nee-chan zabrała mnie na małe zakupy, a do tego nieco
później doszły rady AO w końcu chwyciłam swoją pierwszą bazę pod cienie. Była
to baza z Essence I Love stage czy coś takiego, która całkowicie się nie
sprawdziła i cienie wyglądały jeszcze gorzej.
Ale nie poddałam się. Z tego co
miałam dostępne znalazłam mój hit. Baza z Paese, była moją pierwszą dobrą bazą.
Tak jak przystało po lekkim jej przypudrowaniu cienie trzymały się genialnie. I
po dziś dzień jej używam, jedno takie opakowanko wystarczyło mi na prawie 2
lata praktycznie codziennego stosowania po prostu WOW! Dlatego serdecznie
polecam.
Jednak wiecie jestem
ciekawym człowiekiem i lubię nowości, więc testowałam dalej. Miałam bazę z
Avonu, jednak ona u mnie nie sprawdziła się w ogóle. Miałam jeszcze bazę z
Hean, która równie dobrze się spisywała. W moje rączki wpadła też próbka
matowej bazy z ZOEVA i również bez zarzutów. Jednak sięgnęłam jeszcze po Kobo i
nie zawiodłam się jak na razie. A to pewnie dlatego, że jest to ta sama fabryka
co Hean. Mimo wszystko baza godna polecenia.
Wszystkie bazy są
przeźroczyste, więc jeśli szukacie czegoś z kolorem to to nie to. Ale ja zawsze
bazę przypudrowuję, więc jakieś wyrównanie powieki mam i mnie wystarcza. Także
polecam J
Do napisania :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz