Translate

środa, 4 lutego 2015

Pan wkurzony, małe peszki, frytki i dobry humor :)

Heyo!

Tytuł zapewne intrygujący, przynajmniej mam nadzieję.

Jak wiecie lubię tak sobie pogadać od rzeczy o sprawach błahych i głupich. Tak też jest dzisiaj.

Rozwikłam po kolei o co chodzi z tytułem, co wy na to?

No więc...

"Pan wkurzony" to oczywiście nie kto inny jak debil a więc MB, który znów dzisiaj strzelił foch. O co? Sama przyjemność. Mianowicie poszło o siłownie. MZ zastanawiał się czy iść na siłownie czy iść z nami (dziewczynami coś zjeść) ale oczywiście debil musiał dołożyć swoje 5 groszy - co ON by to nie zrobił. W sumie to aż szkoda słów na takiego zadufanego w sobie człowieka, no ale... I AO odpowiedziała mu dość chamsko, ale miała rację. Osobiście mnie przy tym nie było, bo byłam w toalecie z MD i ustalałyśmy chrzestnych dla dzieci (głupoty). A potem wielki pan wraca i jak wszedł to drzwi huknęły jakby był w stodole albo gorzej. Niewychowany najwyraźniej, ale no cóż z gniewem to nigdy sobie nie radził. Taki peszek.

Tyle z historii pana debila. Chyba nawet za dużo, ale co tam :P

"małe peszki" no to jak już u góry wspomniane zachowanie debila, plus nasza cudowna działalność plastyczna na pierwszej lekcji z P.K. fajnie było, ale szału nie zrobiło. Fajnie też się patrzyło jak przyjechałyśmy do szkoły z dziewczynami  i patrzyłyśmy jak siedzą przy kurniku w zimnie a my w autku grzejemy (hihihihihihihi). Jazda też była na angielskim oj, P.T. była dość zła. Po pierwsze mało kto miał zadanie, po drugie AG pojechała po bandzie z odzywkami do nauczyciela. Coś czuję, że będzie ciekawie do końca roku.

"frytki" to już najlepsze z tego wszystkiego. No może prawie najlepsze, bo najlepsze jest zawsze na końcu :)
Poszłyśmy z AO, MD, PJ na frytki, bo PJ miała sporo czasu do busa, no to fru do Green baru, bo tam zawsze dają strasznie duże frytki. Rozgadałyśmy się trochę i o mało moje panie by nie zdążyły na busa :) Słodziaki :)

A "dobry humor" mam dziś od rana i czuję się świetnie. W gruncie rzeczy to też dlatego, że debil był wkurzony, ale ogólnie nie mogę powiedzieć, że nie rozpierała mnie energia i bez tego. Oczywiście świrowałam od praktycznie rana. To jakaś piosenka, to jakieś dzikie ruchy i moje teksty po prostu dramat. Ale i tak najwięcej się chyba uśmiałam na niemieckim kiedy MZ odpowiadał. To był dopiero czad. Uśmiałam się do łez :) Szkoda, że was nie było :)

Tyle jeśli chodzi o mój dzionek :)



Do napisania :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz