***************************************************
Kiedy w końcu stwierdzili, że można wejść zastali Grey i Lilith z uśmiechami na twarzy. Will uśmiechnął się. Chciał żeby jego tata był szczęśliwy. Gladys powiedziała mu we śnie co się wydarzyło i jakie relacje są teraz między nią a Najwyższym. Will rozumiał zaistniałą sytuację. Jest dobrze, pomyślał.
- Widać, że nie potrzebnie przychodziliśmy - rzucił z zadowoleniem i sarkazmem Dark. Grey obruszył się, ale zrozumiał o co chodzi, w końcu nie trudno się domyślić, że ich obserwowali.
- Tak, tak, tak masz rację. Śmiej się młodziku - zażartował.
- Panowie chyba nie przyszliśmy tu sobie żartować, co? - powiedział z powagą David. Widać zależało mu, żeby jak najszybciej zająć się tą sprawą.
- Oczywiście - zaczęła Lilith. - Chcę wam powiedzieć o czym się dowiedziałam od mojego podwładnego Daniela. Myślę, że może się to przydać, a ponad to nie wiem czy powinniśmy mówić o tym reszcie rodziny. Dlatego chciałam najpierw spotkać się z wami.
- No więc? - rzucił David.
- Sprawa wygląda następująco. Rada jest sterowana odgórnie przez niejakiego Xerxesa. Nie jest on człowiekiem ani żadnym innym stworzeniem, które możemy znać. To ani nie dusza, ani nie istota żywa. Jest nieśmiertelny, prawdopodobnie i ogólnie nie wiadomo czym on jest. Chce wywołać zamęt i zdominować świat. Po co? Tego już nie wiem, ale chce się pozbyć Gladys i was. Jako jedyni jesteście dla niego zagrożeniem.
- I niby dlaczego nie chcesz tego powiedzieć reszcie? - ciągnął dalej David.
- Bo nie jestem pewna jak zareagują. Nie mają do mnie zaufania, a ja nie mogę być do końca pewna czy to nie jest jakiś stwór zza Piekła. A po za tym te informacje mogą być nie do końca pełne. A raczej na pewno takie nie są.
- W każdym razie sprawdziłem informacje o tym Xerxesie i okazało się, że należał taki facet do Rady W., ale to tej pierwszej Rady, która powstała z inicjacji Gladys - powiedział Zik. - A mianowicie był to czarnoksiężnik z nieznanej krainy. Błąkał się po światach i prowadził szkolenia dla zielarzy, lekarzy i innych takich, którzy chcieli pomagać ludziom. Jednak po wielu, wielu latach zestarzał się i z tego co znalazłem zmarł. Jednak fenomenem tej sprawy jest to, że nie znaleziono jego ciała. Mieszkał sam i nie ma świadków, żeby rzeczywiście umarł, choć jego dom był pusty a wszystkie rzeczy odłożone na miejsce, jakby czekały na swojego właściciela. Ponad to znalazłem parę wywiadów z jego uczniami, którzy twierdzili, że nawiedza ich po nocy jako duch, ale w rejestrach Królestwa Duchów ani Nieba nie ma o nim żadnej wzmianki. Tak więc Xerxes zniknął i nie wiadomo do końca czy żyje czy nie. Jednak znalazłem wzmiankę o Księdze Barw. Nigdy przedtem o niej nie słyszałem, ale okazuje się, że są w niej zawarte nauki Wielkich Mistrzów Magii i co najciekawsze Mistrza Czterech Żywiołów.
- Przecież ty jesteś Mistrzem Czterech Żywiołów ? - rzucił z zapytaniem Dark w stronę Zika.
- I to właśnie jest w tym najciekawsze. Księga Barw należała do mojego poprzednika, a znaczy to mniej więcej tyle, że jest starsza od nas wszystkich razem wziętych. Nie wiem jakim cudem znalazła się w rękach Xerxesa ani kto dokładnie ją stworzył, bo do tej pory uważano ją za mit. Jednak jeśli Lilith twierdzi, że Xerxes żyje a bez księgi zwykły czarnoksiężnik nawet ze specjalizacją w medycynie nie jest nieśmiertelny. Więc przynajmniej to by się zgadzało. Ale jeśli to prawda, to mamy do czynienia z starożytną magią, co będzie nie lada gratką.
Wszyscy na chwilę umilkli. Gdy nagle Will westchnął głośno.
- Starożytna magia jest potężna, ale nie, nie do pokonania. Z tego co czytałem z ksiąg z biblioteki można ją pokonać nią samą. Dawno ludzie chcieli zbliżyć się do bogów, więc stworzyli runy i kręgi, dzięki którym mogli tworzyć zaklęcia, ale gdy tylko naruszy się taki run czy krąg on się rozpada. Wystarczy odnaleźć miejsce zaklęcia i przerwać krąg. Jest też inna droga. Neutralizacja. Jeśli wystarczająco opanuje się starożytną magię można odwrócić zaklęcie i je zniszczyć.
- Widać, że odrobiłeś lekcje, Will - pochwalił go Grey. Uśmiechnął się do syna, on również odwzajemnił ten uśmiech.
- Nie do końca, większość książek podsunęła mi mama, ale nie czas na to. Tym można się zająć, bardziej jednak martwi mnie Mama. Ona śniła mi się i powiedziała, że niedługo się narodzi, a także wspomniała o niespodziance. Czy wie Pani coś na ten temat, Lilith? - spojrzał na Panią Piekła, ale ona pokręciła głową.
- Twoja mama nic się do mnie nie odzywała od czasu, kiedy oznajmiła, że idzie spać. Nie mam z nią kontaktu, choć bardzo bym chciała się z nią skontaktować.
- Czyli coś blokuje przekaz - rzucił Dark.
- W każdym razie proszę uważać na siebie, Pani Lilith - dodał Will.
- Oczywiście.
- Will od kiedy ty tak wydoroślałeś? - zapytał David z ciekawością.
- Nie raz trzeba szybciej ogarnąć sytuację, inaczej można stracić coś ważnego. A po za tym ja zawsze byłem dużym i mądrym chłopcem - dodał na koniec z uśmiechem.
- No tak, racja - odparł David.
Wyszli z oranżerii. Nie było już tematu. Teraz postanowili powiedzieć reszcie rodziny z czym mają do czynienia i czekać na powrót Gladys.
Will przystaną przy ukochanych różach mamy i zerwał jedną. Grey podszedł do niego.
- Piękna - rzucił patrzą na syna.
- Tak, mama je uwielbia - powiedział Will wąchając kwiat.
- Widzisz Will, my z mamą, nasz historia chyba się skończyła. To znaczy... - nie wiedział jak to ubrać w słowa.
- Wiem tato. Mama zdążyła mi już wszystko wyjaśnić. Po prostu dostałeś kosza - powiedział Will i uśmiechnął się do ojca. Grey przytaknął ze smutnym uśmiechem.
- Masz rację dostałem kosza. Strasznie żałuję, że tak to się wszystko skończyło. Wiesz pewnie nawet lepiej niż ja, jak twoja mama jest wspaniała. A jeszcze nie tak dawno by się wydało spotkaliśmy się po raz pierwszy. Ona jako dumna Królowa Mermaidii, a ja Najwyższy w teorii jej władca, przyszła dumna z ze swoim ziarnem Lilith, które po wielu trudach ujarzmiła, a ja oniemiałem. Jej determinacja, jej uroda, inteligencja wbiły się w moje serce jak sztylety. Kiedy opuściła mój Pałac poczułem, że chcę o niej wiedzieć więcej. Chciałem aby odwiedzała mnie była ze mną. Dobrze wiedziałem, że ma męża i, że się bardzo kochają. Nawet nie wiesz jakie ogarnęło mnie szczęście, kiedy dowiedziałem się, że jest duchem i jest w moim królestwie, natychmiast chciałem ją odnaleźć. Potem jeszcze okazało się, że Zik ją zdradza i ta cała historia z ukrywaniem się. Kiedy sobie o tym przypomnę serce mnie ściska. Wiesz Will tamte czasy były dla mnie niezapomniane. To, aż nieco żenujące o tym mówić.
- Nie musisz się mną przejmować tato. Wysłucham cię. Widzę, że cierpisz, ale trzeba iść dalej.
- Masz rację, synku. Jednak nie raz jeden krok do przodu sprawia, że życie traci na znaczeniu.
- A co z Panią Lilith?
- To znaczy?
- Byliście kiedyś parą, prawda?
- Więc jednak podsłuchiwaliście.
- Co nieco - rzucił z uśmieszkiem Will.
- Tak, ale to bardzo stare czasy, kiedy oboje byliśmy samotni i potrzebowaliśmy pogadać, poczuć się lepiej. Widzisz bycie Najwyższym to nie jest zbyt wielka przyjemność, jeśli nie znajdzie się nikt kto chce z tobą być jesteś strasznie samotny, a mnie nikt nie odwiedza, chyba że w interesach, ale i tak rzadko. A o miłości można zapomnieć, jeśli jest się zamkniętym w świecie dusz. No, ale takie życie wybrałem i było mi z tym dobrze, aż poznałem twoją mamę, która przewróciła to życie do góry nogami i dziękuję jej za to, choć pokazała mi odrobinę z moich resztek człowieczeństwa. Jednak znaleźć pokrewną duszę to ciężki orzech do zgryzienia - powiedział ze smutkiem.
- Spokojnie tato, kiedyś znów się zakochasz.
- Może...
***************************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz