*******************************************
Will doprowadził Lilith do sypialni. Patrzył na nią podejrzanym wzrokiem, nie wiedziała dlaczego ale nie za bardzo jej się to podobało. Ten ciemny kolor jego oczu dawał jej do myślenia, choć był jej bliski to nie oznaczało, że jest dobry. A może po prostu jej się wydawało, może jest przewrażliwiona.
Will doprowadził Lilith do sypialni. Patrzył na nią podejrzanym wzrokiem, nie wiedziała dlaczego ale nie za bardzo jej się to podobało. Ten ciemny kolor jego oczu dawał jej do myślenia, choć był jej bliski to nie oznaczało, że jest dobry. A może po prostu jej się wydawało, może jest przewrażliwiona.
Położyła się na łóżku, poczuła napięcie w brzuchu, Will miał rację już niedługo.
-Powiedz mi William jak kontaktujesz się z Gladys? - zapytała ciepłym głosem., Chłopak spojrzał na nią i się uśmiechnął.
- Pani Lilith to jest całkiem proste. Można to chyba nazwać czytaniem w myślach, kiedy ja i mama tego chcemy po prostu się kontaktujemy. Oczywiście oboje musimy tego chcieć.
- Tak po prostu?
- Dokładnie , brzmi banalnie, ale takie jest. Nie wszystko na tym świecie jest skomplikowane .
- Masz rację przepraszam . Chyba nie jestem dziś sobą.
- Nic nie szkodzi, ale ja też mam pytanie. Czy ufasz temu Danielowi?
-Co to za pytanie? Oczywiście , że mu ufam. Kocham go. .. w końcu - rzuciła zakłopotana.
- A jednak ma Pani zastrzeżenia odnośnie tej historii sprzed lat.
- Podsłuchiwałeś. Nie sądziłam, że ... a z resztą. Powiedz mi co chcesz powiedzieć .
- Proszę się nie złościć. Przez ostanie wydarzenia robię się strasznie zrozumiały, przepraszam. Ale ma Pani racje, chce powiedzieć, że nie koniecznie to co wydaje się prawdą naprawdę tą prawda jest. Nie ufam Danielowi, może mieć mi Pani to za złe, ale nie zmienię swojego zdania.
- Rozumiem, będę o tym pamiętać. Aczkolwiek nie wiem dlaczego mu nie ufasz, nawet go nie znasz - zaczęła z wyrzutem.
-Powiedz mi William jak kontaktujesz się z Gladys? - zapytała ciepłym głosem., Chłopak spojrzał na nią i się uśmiechnął.
- Pani Lilith to jest całkiem proste. Można to chyba nazwać czytaniem w myślach, kiedy ja i mama tego chcemy po prostu się kontaktujemy. Oczywiście oboje musimy tego chcieć.
- Tak po prostu?
- Dokładnie , brzmi banalnie, ale takie jest. Nie wszystko na tym świecie jest skomplikowane .
- Masz rację przepraszam . Chyba nie jestem dziś sobą.
- Nic nie szkodzi, ale ja też mam pytanie. Czy ufasz temu Danielowi?
-Co to za pytanie? Oczywiście , że mu ufam. Kocham go. .. w końcu - rzuciła zakłopotana.
- A jednak ma Pani zastrzeżenia odnośnie tej historii sprzed lat.
- Podsłuchiwałeś. Nie sądziłam, że ... a z resztą. Powiedz mi co chcesz powiedzieć .
- Proszę się nie złościć. Przez ostanie wydarzenia robię się strasznie zrozumiały, przepraszam. Ale ma Pani racje, chce powiedzieć, że nie koniecznie to co wydaje się prawdą naprawdę tą prawda jest. Nie ufam Danielowi, może mieć mi Pani to za złe, ale nie zmienię swojego zdania.
- Rozumiem, będę o tym pamiętać. Aczkolwiek nie wiem dlaczego mu nie ufasz, nawet go nie znasz - zaczęła z wyrzutem.
- Pani Lilith to, że kogoś znamy nie znaczy, że jest on taki jak o nim myślimy, że jest. Może mi Pani nie ufać, ale nie chcę dla Pani źle. Jakby nie patrzeć ufam Pani, bo nie jest Pani złą osobą. Chyba strasznie się powtarzam. W każdym razie proszę pomyśleć nad tym. Może odkryje Pani coś zupełnie niezwykłego. Kto wie...
- Mam wrażenie, że wiesz o czymś, a nie chcesz mi powiedzieć - powiedziała z podejrzliwością.
- Gdybym znał prawdę tego świata byłaby Pani jedną z osób, które by się od razu dowiedziały.
- Dlaczego mi tak ufasz? Przecież równie dobrze można powiedzieć, że mnie nie znasz.
- To prawda, ale ufam mojej mamie, a ona Pani ufa, dla mnie jest to wystarczający powód. Nie umiem Pani inaczej na ten temat odpowiedzieć.
- Czyli wszystko skupia się na Gladys. Czemu aż tak bardzo jesteś za swoją mamą. Nie rozumiem tej dziwnej więzi między wami. W końcu nawet z Darkiem, który był ulubieńcem Gladys nie kontaktuje się ona jak z Tobą.
- Źle interpretuje Pani sytuacje. Mama nie ma ulubieńców, stara się traktować wszystkich jednakowo, ale na niektórych po prostu bardziej polega. To tyle w tym temacie, o resztę musi Pani zapytać mamę.
- Mam jeszcze jedno pytanie, tym razem skierowane tylko do ciebie. Czy gdyby te wszystkie wydarzenia nie miały miejsca czy podążałbyś za swoją mamą tak jak teraz?
- Nie umiem odpowiedzieć na to jednoznacznie, bo nie wiem jaki byłbym wtedy, ale wiem na pewno, że byłbym po stronie mamy. Może nie wymądrzałbym się aż tak, ale na pewno bym jej pomagał. Jest Pani pewnie ciekawa dlaczego jestem tak zapatrzony w mamę, prawda? Odpowiem, bo to nie tajemnica. Mama jest dla mnie wszystkim w tym momencie. Wiem, że kiedyś możliwe że znajdę sobie kogoś, kogo pokocham, ale na razie to jedyna osoba tak ważna dla mnie jak nikt inny. I mogę przysiądź, iż zawsze pozostanie w moim sercu. Ta specyficzna więź, nazywana jest ot tak miłością. I nie mogę się nie zgodzić, że tak nie jest, bo jest, Mama będzie zawsze dla mnie mamą i to się nie zmieni. Jejku mój monolog nie jest zbyt interesujący, jak tak się nawija o jednym i tym samym - rzucił na końcu zawstydzony. Podrapał się po głowie. - W każdym razie, chciałbym już ją zobaczyć.
- Twoje uczucia są nie dość, że szczere to jeszcze takie piękne - powiedziała ze łzami w oczach Lilith. - Już dawno nikt nie mówił przy mnie o takich uczuciach. Wiesz Will, jesteś jeszcze młodym chłopcem i życie jest przed tobą. Te uczucia są piękne, ale wiedź, że świat ma wiele jeszcze barw a to uczucie jest jednym z wielu, które jeszcze poznasz. Też mówię jak stara weteranka, ale nawet ja nie znam wszystkiego, wbrew pozorom jestem jak ty, ciągle coś na mnie czeka. Jakaś niespodzianka, ale wiem też, iż mam ludzi, na których mogę polegać i tego będę się trzymać - Łzy płynęły jej po policzkach. Will podszedł do niej i przytulił ją. Płakała chwilę.
- Jesteś bardzo dorosły jak na swój wiek, Williamie - rzuciła wtulając się w niego.
- Możliwe, ale wiem, że żadna kobieta nie powinna wylewać samotnie swoich łez, nawet tych szczęśliwych, a tym bardziej tych, które bolą. Jeśli mogę być choć towarzyszem, to nim będę.
- Naprawdę masz duszę dorosłego - powtórzyła a Will uśmiechnął się i nadal przytulał ją do siebie. Lilith zastanawiała się dlaczego tak ot tak się rozpłakała, czy już całkiem się roztroiła czy to może ta chwila tak na nią zadziałała. Nie wiedziała, ale ten młody człowiek, który ją tulił jest wielkim wsparciem dla niej, a tylko dlatego, że z nią jest. Tyle wystarczy. Taka mała rzecz, a tak wiele zmienia.
Lilith zasnęła po chwili. Will ułożył ją na łóżku i przykrył. Opuścił cicho fotel, aby jej nie obudzić. Jednak gdy tylko zamknął drzwi zobaczył przed sobą Zika.
- Nie powinieneś robić takich rzeczy, Will - powiedział z powagą Zik. Will spojrzał na niego i się uśmiechnął.
- Dałem jej tylko to czego w tej chwili potrzebowała, nic więcej.
- Will takim sposobem, kiedyś możesz komuś złamać serce. A to na pewno nie będzie uprzejmość z twojej strony. Jesteś jeszcze za młody na takie rzeczy.
- Zik ja nie mam zamiaru nikogo podrywać.
- Ale tak to wygląda, przemyśl to. Jednak z Danielem masz rację, trzeba na niego uważać.
- Więc nie tylko mnie zdarzy się podsłuchiwać - rzucił ze słodkim uśmieszkiem.
- Dobra, dobra. W każdym razie miejmy na niego oko. Może jesteś dojrzalszy niż na to wygląda, ale nie zmienia to faktu, że jeszcze trochę ci brakuje.
- Wiem, wiem, ale spokojnie. Ja jeszcze rosnę, a ty się tylko starzejesz - zażartował. Zik się uśmiechnął.
- Okey mały urwisie.
Wtem dobiegł ich krzyk Lilith, natychmiast weszli do pokoju. Już czas, przemknęło przez myśl Zikowi. Natychmiast zamknął drzwi i wyciszył całe pomieszczenie, by nikt oprócz nich tego nie słyszał.
- Will stwórzmy barierę - rzucił i zaraz złapał Willa za ręka i w momencie pojawił się krąg na podłodze obejmujący wierzgające się ciało Lilith. Krzyczała i emanowało od niej wielkie światło. Moc, która się uwalniała w jednej chwili była ogromna, bariera powoli nie dawała sobie rady, a mocy przybywało, w końcu jednak wszystko ustało,a Lilith wygięła się w pół i wydała gardłowy okrzyk. Światło zniknęło z jej ciała, a na łóżku siedziała Gladys, z dzieckiem na rękach, głaszcząc śpiącą Lilith po włosach. Ubrana była w krwistoczerwoną suknię po ziemię, z odkrytym dekoltem w kształcie serduszka, była boso. Dziecko, które trzymała miało na sobie tylko śpioszki.
Zik patrzył dość długo na tę scenę, dopóki Will nie wyrwał swojej dłoni i nie podbiegł do Gladys tuląc się do niej.
- Synku - rzuciła Gladys i przytuliła go mocno. - Przepraszam, że się martwiłeś.
- Nic się nie stało. Dobrze, że już jesteś z nami, mamo - powiedział Will z uśmiechem od ucha do ucha.
- Dziękuję. Kocham cię, synku - oznajmiła i dała mu buziaka w czoło.
- Gladys ... - odezwał się w końcu Zik. Gladys spojrzała w jego stronę, wstała i podeszła do niego.
- Przepraszam, że tak odeszłam, ja.... - nie zdążyła dokończyć, bo natychmiast ją przytulił.
- Nie rób tego więcej, rozumiesz - powiedział ukradkiem roniąc kilka łez. Gladys uśmiechnęła się i dała mu całusa.
- Obiecuję - przysięgła. Spojrzeli sobie w oczy, ale nie trwało to długo, bo dziecko się obudziło.
- Czy to jest ta niespodzianka? - spytał Zik.
- Tak - odparła Gladys. - Jednak chcę, abyście zachowali to dla siebie, dobrze? To dziecko należy do Lilith i Greya. Przez nie nie mogłam tak po prostu się odrodzić. Ten mały jest spadkobiercą nieba i piekła, ale nie może żyć ani tu ani tu, bo to zaburzy równowagę. Dlatego chce to dziecko wychować.
- Mamo powinnaś im powiedzieć, ja wiem, że to dziecko i chcesz mu oszczędzić cierpienia, ale oni powinni wiedzieć - powiedział Will.
- Gladys, Will ma rację. Wiem, że zdajesz sobie sprawę jaki to będzie mieć skutek, ale mimo to nie możesz wziąć tego całkowicie na siebie. Nie mam przeciwko abyś zatrzymała bobasa, wychowamy go, ale oni muszą wiedzieć.
- Hyh.,. wiedziałam, że tak powiecie. Jednak jakby nie patrzeć ten dzidziuś to mój brat - spojrzała z czułością na bobasa, którego lekko kołysała, aby znów zasnął. - Powiem im, ale nie dam się tak łatwo. - Spojrzała zaraz na Lilith. Kiedy widziała śpiącą kobietę i gdy spojrzała znów na dziecko widziała jej obrazek. Małe czarne włoska i śpiące oczka niebieściutkie jak u Najwyższego. Nie mogli by się go wyprzeć, ale ciężko będzie jej ich uświadomić w tym, że to ich potomek. W końcu nigdy nie powinno zdarzyć się coś takiego. Nigdy. A jednak pozornie niemożliwe stało się realne.
- Gladys - powiedział Will łapiąc ją za rękę i patrząc ze zmartwieniem.
- Nic mi nie jest synku, po prostu cieszę się, że jestem już z powrotem - rzuciła z uśmiechem.
Spojrzała na swoich dwóch mężczyzn z uśmiechem.
- Wróciłam - rzuciła.
***********************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz