*******************************************
Lilith spodziewała się reakcji rodziny Gladys. Zresztą znała mniej więcej ich temperamenty i nie pomyliła się bardzo. Wrzawa trwała i wszyscy obwiniali Panią Piekła, że nie powiedziała im tego wcześniej a to bardzo dużo niby wnosi do ich sytuacji. Lilith nic się nie odzywała tylko siedziała w kącie i słuchała. Najchętniej poszła by do Daniela, ale postanowiła dokończyć to przynajmniej dopóki nie wróci Gladys.
- Uspokójcie się wszyscy! - krzyknął Grey, ale nikt go nie słuchał. Nikt nawet nie zauważył, że krzyknął. Zdenerwowało go to, ale zanim cokolwiek chciał zrobić Will zatrzymał go.
- Tato nie warto. Oni i tak nie zrozumieją. Teraz w ich głowach czai się strach i nieufność. Jedyne co możemy zrobić to zaczekać, aż w końcu się uspokoją.
- Will, tak nie można tego zostawić - powiedział Grey starając się powstrzymać gniew i jego wybuch.
- Spokojnie - rzucił krótko Will i spojrzał na Darka, wymienili spojrzenia. Dark przestał opierać się o ścianę i klasnął w dłonie kilka razy. Nagle zapanowała cisza jakby makiem zasiał.
- Brawo, brawo, brawo - zaczął Dark z przekąsem. - Nie jest wam wstyd? Kłócicie się sami nie wiecie o co i obwiniacie o swoją nie wiedzę osobę niewinną. Po co wam cokolwiek mówić skoro reagujecie w taki sposób? Gdzie się podziała wasza wola walki? Gdzie zrozumienie? Gdzie czysta ocena sytuacji? Co z paniki i wytykania palcami? Pamiętacie w ogóle po co tu jesteście? Inaczej, jeśli ktoś nie ma zamiaru pomóc niech wyjdzie, tak będzie najprościej - ton jego głosu był poważny i przesiąknięty żalem. Wszyscy patrzyli na niego jak w obrazek.
- Masz rację, Dark za bardzo panikujemy - wtrąciła Lilian.
- To że to potwierdzisz nic nie zmienia, ciociu - rzucił Will. - Tu pojawia się pytanie czy macie zamiar nam pomóc, bo takimi kłótniami nie pomagacie ani trochę.
Wszyscy spojrzeli na poważnego Willa i byli zaskoczeni, nie wiedzieli co odpowiedzieć.
- Mój drogi siostrzeńcu, widzę, że masz niezły charakterek, ale to nie wypada tak mówić do osoby starszej a tym bardziej do własnej ciotki - rzuciła z nutą złości Lilian.
- Wybacz ciociu, ale w tym momencie ważne jest co innego niż moje zachowanie. A ciągle mówicie o czymś zupełnie nie związanym z tematem, dla którego wszyscy tutaj się zebraliśmy. Może i to nie na miejscu z mojej strony, ale nie będę tolerował zachowań, które obrażają Panią Lilith czy kogokolwiek na tej sali. Dlatego jeśli ktoś nie chce spokojnie rozmawiać, to nie ma sensu żeby tu pozostał, tak jak powiedział Dark, kto chce pomóc niech zostanie, a kto nie niech wyjdzie.
I znów nastała chwila ciszy. Padło kilka westchnień, ale nikt nie wyszedł.
- Dobra - zaczęła Stakata. - Prawdą jest że wszyscy jesteśmy tu dla Gladys, a nie dla tej całej wojny, bo chcemy znów zostawić to w jej rękach, a to jest tylko pretekst by się potem usprawiedliwić. Znam sytuację, ale to nie na moją głowę teraz ogarniać strategię na tę walkę, muszę przygotować lud Mermaidii na to wyzwanie, więc jeśli pozwolicie wyjdę. Jednak jeśli będzie potrzebna moja pomoc zawsze pomogę. Lilian ty również tak uważasz, prawda? - siostry spojrzały na siebie.
- To prawda, nasza rola już dawno się skończyła, ale ja również pomogę jak tylko będę umieć. Ten jednak problem muszę zostawić wam. Choć jesteśmy siostrami Gladys to nie dla nas jest takie zamieszanie. Przepraszam, za moje zachowanie, ale również wyjdę.
- Nic na siłę - rzucił Zik. - Po za tym będziemy liczyć na waszą pomoc w razie nagłego wypadku.
- Oczywiście - powiedziała od razu Lilian.
- To sprawa załatwiona - zaczął Grey - Ktoś jeszcze się wycofuje?
- Nie - odparł Andrejus. - Jak powiedziała ciocia jesteśmy tu dla mamy, a my jako jej dzieci nie zostawimy jej z tym samej, nawet jeśli ma również tatę, Greya i ciebie Pani Lilith.
- W pełni zgadzam się z bratem - rzuciła Katrina, a Gange skinęła na to głową. Czyli wszyscy byli zgodni w tej kwestii.
- Mnie również los tej wojny nie jest obojętny - powiedział David. - Chcę wam pomóc z własnych powodów, dlatego również nie odejdę.
- Czyli mamy komplet - rzucił Zik. Lilian i Stakata opuściły salę. A reszta zebrała się i zasiadła do wielkiego okrągłego stołu w innej sali. Kiedy wszyscy usiedli, zostało jeszcze 3 wolne miejsca.
- A więc kiedy wszyscy wiemy na czym stoimy trzeba zacząć coś działać. Nie możemy wiecznie czekać na to kiedy Rada zrobi pierwszy krok - powiedział David.
- W tym co mówisz jest racja, ale nie możemy działać pochopnie. Nadal uważam, że trzeba poczekać na narodzenie Gladys - odpowiedział Zik.
- Jeśli mogę - zaczęła Lilith. - Również jestem za tym by poczekać, coś czuję, że dzięki temu znajdziemy odpowiedź na kilka pytań. W dodatku Will mówił, że Gladys ma dla nas niespodziankę, nie wiemy co to, ale możliwe, że pomoże nam w rozwiązaniu tej sprawy.
- A dlaczego nie chcecie po prostu pozbyć się Rady W. ? - spytał Andrejus.
- To byłby za duży kłopot, bo teoretycznie nie uczynili nic złego, przez co ludzie mieliby to nam za złe, w końcu to ich reprezentanci - wytłumaczyła Katrina. - A po za tym, mama nie na darmo zakładałaby taką organizację gdyby nie była potrzebna.
- Jest też inny kłopot - rzucił Zik. - Nie wiemy z kim tak naprawdę walczymy. Jak mówiłem wcześniej jeśli to Xerxes jest agresorem to Rada jest tylko narzędziem, więc nie ma sensu się jej pozbywać, a druga rzecz, nawet jeśli się jej pozbędziemy to nie gwarantuje, że będzie już wszystko w porządku. I jest jeszcze trzeci aspekt co jeśli nawet to co zakładamy jest kłamstwem? Jeśli ta wojna jest tak naprawdę jedną wielką grą żeby się nas pozbyć to jedynym wyjściem będzie poczekać na Gladys. Może to tchórzliwe co teraz powiem, ale to nasza nadzieja. Jako jedyna może pokonać Radę. - A co z Najwyższym czy z Panią Lilith?
- Z nami jest ten kłopot, że jesteśmy związani przez prawo a każde nasze działanie może zakłócić funkcjonowanie w światach. Przez to tylko na świcie jest równowaga, jeśli któreś z nas przechyli szalę, nie wiemy co może się stać. Więc chociaż mamy moc nie możemy jej używać w pełni. Te kajdany nie pozwalają nam walczyć - wytłumaczyła Lilith.
- Czyli nadal mamy czekać? - zapytał David, a raczej chciał to potwierdzić.
Wszyscy skinęli głowami, czyli kolejne wnioski nadal trzeba czekać.
**********************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz