Translate

czwartek, 18 września 2014

Dzień 4 "wyzwanie" - Anielskie skrzydła

No witam serdecznie !!! ♥
Dziś nieco wcześniej ze względu na szkołę, (oczywiście, sarkazm) Nic nie poradzę taki głupi plan godzin. No to co? Zaczynamy fantasy ????

Start!

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Patrzeć na Ziemię z lotu ptaka to skarb, zdarzający się tylko we śnie.

Obudziłam się jak zwykle przed budzikiem. Doprawdy to jest wnerwiające. Zwłaszcza, że budzik dzwoni minutę później. I tak trzeba wstać, durne życie, durna szkoła. Non stop to samo. Szkoła, dom, sen i tak w kółko. Nic dla siebie, zupełnie nic.
- Alice, wstałaś? - to samo pytanie co rano.
- Tak - wyjąkałam. Jak zwykle nie miałam ochoty wracać  do tej nudy, przewróciłam się na drugi bok i to był błąd, wielki błąd. Moja skleroza nie raz mnie dobija. Kompletnie zapomniałam o wczorajszych wydarzeniach. Kiedyś się za to zabiję, naprawdę. Skleroza w moim wieku to trochę nie fair, w końcu mam jeszcze to naście lat.
On spał, w dodatku wyglądał słodko. Czarne włosy i jasna śnieżna skóra, prawie nagi w samych spodniach z dobrze umięśnionym i wyćwiczonym torsem jednak nie jak kulturyści, o nie. Były to subtelne mięśnie, cudowne. A na plecach ... Człowiek by nie uwierzył, ale ja już tak. Skrzydła śnieżnobiałe wielkie skrzydła, tak miękkie i delikatne, że aż chciałoby się ich dotknąć. Nie, trzeba się powstrzymać. Moje zdecydowanie jest okropne, zanim zdążyłam pomyśleć już go dotknęłam w dodatku on już patrzył się na mnie swoimi błękitnymi oczyma. Chciałam się spalić ze wstydu, ale on uśmiechnął się tylko rozbawiony.
- Nie można się oprzeć co? - spytał i podniósł się trochę dając mi buziaka w czoło, a ja spłonęłam rumieńcem. No tak. Uśmiechnęłam się.
- Prawda, nie można - rzuciłam z uśmiechem. Jeszcze do wczoraj myślałam, że to mój przyjaciel. Taki zwykły szaraczek jak ja, ale pomyłka. Okazało  się, że jest aniołem i to takim realnym. Uratował mnie, sama nie wiem przed czym, ale było niebezpiecznie. I to bardzo, o mało nie spłonęłam jak czarownica na stosie, a tu proszę mam wybawcę.
- Zaskoczona?
- Już nie. Ale nadal nie mogę zrozumieć dlaczego są takie kuszące - powiedziałam z zastanowieniem.
- Wyprane w Perwollu - zaśmiał się.
- Ale z ciebie żartowniś - rzuciłam ze śmiechem.
- Tak, myślisz? - spytał i przewrócił mnie na plecy i patrzył na mnie tak z góry siedząc na mnie. - A teraz?
- Co teraz? - spytałam uśmiechnięta jak on. Zaśmiał się.
- Odważna jesteś.
- Tyle lat mnie znasz i jeszcze o tym nie wiesz?
- Wiem - rzucił i pocałował mnie. Czułam ciepło jego ciała i bezpieczeństwo, tą cudowną słodycz.
- Lubisz mnie tak jak ja ciebie? - spytał.
- W zależności jak ty mnie lubisz - odparłam.
- Bardzo.
- To ja jeszcze bardziej - rzuciłam słodko. Zaśmiał się i znów powędrował do moich ust. Wtem rozległo się pukanie do drzwi. Znieruchomieliśmy i szybko rzuciłam się do wstania, zszedł ze mnie. Machałam mu żeby schował się pod łóżkiem.
- Alice, wstawaj, bo się spóźnisz - powiedziała mama wchodząc do mojego pokoju. Zmierzyła go zaraz wzrokiem badawczym. Coś wyczuła.  Siedziałam na łóżku niby przeciągając się. - Czemu masz taką skopaną pościel? - spytała podejrzliwie.
- Nie mogłam zasnąć wczoraj, a w nocy śniły mi się jakieś koszmary - rzuciłam bez zastanowienia.
- Koszmary? Ty też? Nie wiem pewnie to po tej wczorajszej kolacji taty. Mnie też śniły się jakieś głupoty. Chyba tata będzie miał szlaban z gotowaniem. No nic, szykuj się.
- Dobrze - odparłam a ona wyszła. Ufff... Udało się. Zaraz pochyliłam się by sprawdzić co u mojego anioła, ale on miał się całkiem dobrze. Uśmiechał się słodko.
- Nie ładnie tak kłamać - powiedział i dał mi buziaka.
- Chciałeś żeby cię zobaczyła? Jeśli tak to mogę ją zawołać - rzuciłam kiedy on wyczołgiwał się spod łóżka.
- Spryciula - i kolejny pocałunek. - Muszę już lecieć by znów nie było komplikacji. Do zobaczenia w szkole - powiedział i pogłaskał mnie po włosach, zbliżył się do mnie i wyszeptał - Kocham Cię, aniele - moje serce zaczęło bić szybciej a na twarzy pojawił się rumieniec. On uśmiechnięty, otworzył okno i wyleciał. Tak, teraz mogę sobie darować spokój ducha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz