Cześć,
wzięło mnie dziś na refleksje. Wiecie, kiedyś już o tym wspominałam, co prawda pewnie gdzieś na początku bloga, o tym, że ludzie w moim otoczeniu nie rozumieją mnie.
Dzisiaj tak pokrótce analizowałam moje życie, to toczące się od kilku miesięcy wstecz i co mogę powiedzieć ...
Nie jest ze mną za ciekawie.
Widzicie, jeśli chodzi o szkołę to spadłam, nie mam ochoty na nic. Zupełnie na nic, a tym bardziej na naukę. Może byłoby inaczej, ale no cóż, chociażby kradzieże mnie zniechęcają. Ale i tak to nie powód by zaniechać czegokolwiek związanego z przyszłością. Co zatem jest problemem? Nie chcę, alby ktoś źle to zrozumiał, jednak czuję jakbym nie pasowała do miejsca gdzie się znajduję. Nuży mnie droga ze szkoły do domu i odwrotnie. Moje życie przejmuje rutyna, która mnie niszczy. Nie chcę wracać do domu, bo źle się w nim czuję. Zupełnie jakby lepiej im było beze mnie, albo mnie bez nich. Nie mam ochoty na nic, tylko na płacz jak mi to nie jest źle i przykro.
Jednak czy jest sens wylewać łzy z takich dla kogoś błahych powodów?
"Tylko spokój cię ratuje" piękne słowa, które usłyszałam przypadkiem na ulicy.
Żeby mądrości życiowe były takie proste do zrealizowania, świat byłby chyba piękniejszy.
Piję kawę, choć nie wiele mi ona dała. Nie chcę myśleć, a myślę. To głupie, ale najchętniej poszłabym spać, albo wywiała gdzieś z domu, tak ja wiem... do końca życia ...
Zanim napiszę coś czego będę potem żałować, lepiej wrócę do oglądania facebooka, bo za chwilę muszę ogarnąć zadania, tak to jest to czego potrzebuję... przeklęte social media i cała reszta, coś czuję, że pozbawiły tylko ludzi myślenia. Ale nie będę się zagłębiać, bo jeszcze spłynie na mnie fala hejtu,a zresztą co mnie to obchodzi.
DO napisania :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz