Translate

piątek, 25 września 2015

Po wycieczce, po porannym "dzień dobry" i jak pogodzić się z faktem, że człowiek nie chce myśleć, a musi :D

Hello!!

Tak mnie naszło w ten piątkowy wieczór, by jeszcze dziś coś napisać. Nie do końca wiem czy będzie to jeszcze dziś opublikowane, a jak nie dziś to jutro, wszak będzie na pewno.

Na wycieczce byłam, coś w photoshopie się nauczyłam i pośmiałam się troszeczkę, P.T. ogarnęła zdjęcia, także jestem ciekawa jak bardzo beznadziejnie wyszłam :D

Po za tym pisałam do Nee-chan, tak stwierdziłam, że chociaż "dzień dobry" to dobra alternatywa by cokolwiek było, że jesteśmy w kontakcie. Wiem że to troszkę płytkie, ale na początek myślę, że nie najgorzej :D Chciałabym by to się kleiło, ale czasem nie wiem co napisać, żeby potrzymać temat, nie wiem czy tylko ja tak mam?

Dziś znów usłyszałam, że jestem na innym poziomie niż klasa (znaczy nie tylko ja, bo jest jeszcze taka dziewczyna, ale mnie nie lubi, więc nie będę za bardzo o niej wspominać okey? ) Trochę to zabolało, bo nie czuję się jakaś inna. No dobra, jestem inna pod wieloma względami, ale no cóż... Trochę to dobijające. Zawsze to ja musiałam pracować by nadganiać i doganiać resztę, a teraz jest na odwrót. Czuje się głupio, bo zamiast mieć coraz większe zapały i brać się do roboty, to wiem że inni będą mieli gorzej. To bardzo gburowate z mojej strony. Jednak jeśli mówi Ci to nauczyciel w dodatku tyle razy to nie wiem czy to nie jest prawdą. Chciałabym się uczyć, że tak to ujmę na moim poziomie, ale wiem, że to nie jest możliwe z moją klasą. Tak to przykre nie móc się rozwijać, ale sama sobie to wybrałam inaczej mówiąc muszę więcej pracować sama :D To co zadania z matematyki na zakończenie tygodnia? A czemu by nie :D


DO napisania :*

Jestem Gladys #10 - Nie nieśmiertelne ciało

**************************************************
- Nie uśmiechaj się tylko odpowiedz na pytanie! - krzyknęłam na niego zła. To nie była błahostka, tu chodziło o jego życie. Wiedziałam, że o tym wie, a mimo to miał minę jakby zależało mu tylko na śmierci. Tak nie może być. Jest dla mnie nadal ważny, ale on dla siebie jak widać nie za bardzo. Jak może ze mną w taki sposób igrać. Mimo wszystko nadal chcę by żył, w końcu jest ojcem moich dzieci. Nie chce by nie miały taty. A po za tym, kto go zastąpi? Kto byłby od niego lepszy jako Najwyższy? Nikt. Czemu on tego nie rozumie? Albo czemu nie chce zrozumieć?
- Grey, proszę odpowiedź, tu chodzi o twoje życie - zaczęłam już łagodniej, ale nadal pełna złości. Dlaczego jest taki uparty, nikt nie żyje dwa razy tylko raz.
- Gladys, to życie, które mam ratować już jest zrujnowanie. Dobrze wiem, co zrobiłem i wiem że ludzie mnie nienawidzą. Po co mam wracać do takiego świata? Po co? Skoro to wszystko co budowałem latami zniknęło jak bańka mydlana?
- Nie sądziłam że jesteś człowiekiem aż tak małej wiary? Boisz się poniżenia? Boisz się być pośmiewiskiem wobec ludzi, którzy kiedyś cię szanowali? Naprawdę, boisz się tych płytkich ludzi, którzy chcieli cię zniszczyć? Nawet nie próbując im się przeciwstawić? Nie sądziłam, że masz aż tak mało wiary w siebie i tyle strachu wobec opinii innych. Zawiodłam się na tobie Grey. Zawiodłam. Nie masz siły żeby powstać, więc chcesz zostawić wszystko bo jest to niewygodne? Dobrze, jeśli nie zależy ci na tych, których zostawiłeś. Tylko wiedz, że to my będziemy musieli za tobą posprzątać. Nikt inny, tylko MY - zakończyłam swój długi monolog i wstałam od łóżka kierując się do drzwi. Chciałam wyjść, uwolnić się od jego dołującej aury. Jednak jego głos... Odezwał się.
- Jestem słaby. Jestem tchórzem. Aż wstyd się przyznać, kiedy wszyscy uważają cię za wzór, że jednak tak udawana siła jest tylko iluzją. Masz rację, wolę się poddać niż walczyć w już dawno przesądzonej walce. Tak to cały ja. Kiedy życie było piękne i bezproblemowe mogłem powiedzieć, że takie dni mogłyby być wieczne. Jednak każdy sen się kończy, a kiedy nadchodzi ten koniec, nie wiadomo co będzie dalej. Jestem tchórzem i jestem słaby. Nie umiem jak ty podnieść się po porażce, dlatego zawsze podziwiałem twojego ducha walki. Bo pomimo tylu przeciwności podnosiłaś się. A ja? Jestem tylko małym duszkiem w porównaniu do ciebie. Jak mógłbym znów zasiąść na tronie Najwyższego kiedy nie mam siły podnieść się z tego łóżka, bo mój umysł i serce mówi, że jestem słaby. Nie mam wiary ani w siebie ani w świat. Więc cóż mi pozostaje prócz śmierci? Choć to najprostsza z dróg, niby czemu nie najlepsza. Kiedy okropny Najwyższy zejdzie z tego świata, nie będzie problemu. Udowodnisz że Rada W. zawiniła i usuniesz ją. Znów będziesz miała swoje zdanie we Wszechświecie i zapanuje pokój. Czemu upierasz się, bym żył skoro tyle przeze mnie wycierpiałaś? Zresztą nie tylko ty, tyle osób, nasze dzieci, wszyscy.
- Skończyłeś? - spytałam zimnym głosem. Nie doczekałam się odpowiedzi, bo zaraz dostał ode mnie w twarz. Z moich oczu wypłynęły łzy. Spojrzał na mnie oniemiały. Wreszcie jego oczy znów były jego. Ten piękny błękit.  - Myślisz że to wszystko rozwiąże?! Myślisz że gdybym chciała twojej śmierci to przychodziłabym po ciebie?! Dlaczego tak trudno tobie zrozumieć, że twoje życie nie jest tylko twoje!? Nie po to schodziłam z tobą do piekła byś umarł. Głupku! Nadal chce byś był ojcem naszych dzieci! Obiecałam, że sprowadzę cię do nich, więc choćbym miała grzebać się po trupach wyciągnę cię. Pomyślałeś o nich, jak muszą się teraz czuć, kiedy nie ma ani mnie ani ciebie?! Nie żyjemy sami dla siebie!!! Grey!!! - Patrzył na mnie wstrząśnięty, ale zaraz podniósł się i przytulił mnie.
- Jestem takim głupcem! Jestem takim głupcem! - krzyknął a zaraz poczułam krople jego łez na moim ramieniu. Czyżbym w końcu dotarła do jego serca? Chciałabym by tak było, by w końcu zaczął walczyć o życie. By wrócił. - Dziękuję - powiedział mi prosto w oczy, tak to były jego oczy. I zaczął powoli znikać z uśmiechem.
- Walcz, Grey. Walcz.
- Będę -obiecał i zniknął całkiem. A ja, już po raz ostatni spojrzałam w jego oczy. "Powodzenia", pomyślałam i zamknęłam oczy. Po czym obudziłam się już w celi w Pałacu Lilith. Siedziała obok mnie podtrzymując mnie.
- W porządku? - spytała.
- Tak, będzie walczył - odparłam.
- Dobrze - powiedziała i uśmiechnęła się lekko i zwróciła wzrok ku ciału Greya, które trwało w bezruchu i jakby owładnięte głębokim snem. Walcz.
- Chodź, teraz już wszystko w jego rękach - rzuciła Lilith i podała mi rękę bym wstała. Przyjęłam ją.
- Dziękuję - odparła.
- Jeszcze za wcześnie. Teraz nadeszła twoja pora.
- Na co pora?
- Chodź - powiedziała tylko i wyszła. Poszłam za nią, przez ciemny loch aż do wielkiej sali gdzie nie było nic tylko ciemność i coś jakby jakieś kryształki takie mikroskopijne zawieszone w powietrzu.
- Co to takiego?
- Zauważyłaś, że twoja moc jest w opłakanym stanie. Nie jesteś tutaj wstanie zmienić się ani w Czarną Damę, ani jakąkolwiek, prawda? Nawet w wampira. I  nie jest to moja wina. Owszem poniekąd zniewoliłam twoją duszę, jednak nie moc.
- Więc co się ze mną dzieje?
- Przedtem jak odwiedzałaś mnie twoja moc mogła się zregenerować, tu w Piekle. Jednak jeśli przebywasz tu zbyt długo przynosi to odwrotny efekt. Słabniesz a twoje ciało powoli się starzeje. Nie czujesz tego jeszcze, ale to tak działa. Możesz to zauważyć choćby po twoim wzroku, bardzo ciężko się przyzwyczaił a i nadal cię oczy pieką. To naturalnie wina Piekła ale i osłabienia. Jeśli nadal tu zostaniesz w końcu naprawdę znikniesz.
- Chcesz powiedzieć, że umieram, bo tu jestem? Ale nawet jak stąd wyjdę ten proces nie ustanie?
- Prawda, widać umiesz dobrze czytać pomiędzy wierszami. Tak właśnie jest. Tylko twoja dusza jest nieśmiertelna a nie ciało, które powoli się wykrusza. To co widzisz w powietrzu, to twoje ziarno, które powoli się starzeje i rozkrusza. Ta komnata to jakby zaścianek twojej duszy. Nie tylko Grey`a trzeba ratować, lecz ciebie również.
- Dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz?
- Ponieważ twoje priorytety były inne by tu zostać, a teraz jesteś tu uwiązana na trzy miesiące czy tego chcesz czy nie. Wbrew pozorom zmusiłam cię do tego dla twojego dobra. Chcę żebyś stała się jeszcze silniejsza i znów była prawowitą Kryształową Damą.
- Dlaczego?
- Można powiedzieć miłość rodzicielska - rzuciła z uśmiechem, ale czułam że mówi poważnie. Na swój sposób uważa się za moją matkę. Uśmiechnęłam się.
- Dziękuję. Ale co mam zrobić?
- To twoja dusza, znajdź jej wrota i spraw by znów wszystkie twoje wcielenia stały się jednością. I pamiętaj masz tylko trzy miesiące po tym twoja dusza i ciało rozpadnie się. I nikt nie będzie wstanie Ci pomóc nawet ja. Wierzę, że ci się uda. Walcz.

Z tymi słowami zostawiła mnie w tej pustej komnacie. Cokolwiek mogłabym zrobić właśnie wyparowało z mojej głowy. Rozpadam się, muszę się połączyć. Jak? Gdzie moja dusza? Gdzie szukać ratunku?
***********************************************************

środa, 23 września 2015

Zacznijmy jeszcze raz !!!

Yo!

Tak, nastał ten dzień o którym się tak rozpisywałam a więc teraz krótko.

Zaczynamy od początku.

Czy się cieszę?

Tak.

A co dalej?

Zobaczymy.

Nadal ją kocham, więc co innego mogło się stać.

To ona tym razem walczyła o mnie.

Nie chce tego zaprzepaścić.

Czy nie na tym polega przyjaźń?

Nie wiem, wiem że nie chce jej opuścić.

Jeszcze nie teraz...

Do napisania :*

wtorek, 22 września 2015

Co i jak powiedzieć by nie wyszło z tego, "nienawidzę", a tak naprawdę "kocham"?

Aloha!

Jak już zakomunikowałam wczoraj czeka mnie poważna rozmowa z Nee-chan. Tak, wiem, że niektórych to nudzi. Jak nie chcecie nie czytajcie, w końcu to jest dla mnie ważne, a nie dla was. 

Chciałabym się jakoś przygotować na to co nastanie, ale nie wiem jak. Nie umiem przewidzieć co się wydarzy, jakie słowa zostaną rzucone. Nie potrafię przewidzieć toku rozmowy, ani nawet jej wstępu. Boję się, cholerka, najchętniej już dawno chciałabym mieć to za sobą, tak jak zwykle wszystko. 

Teraz powiem coś bardzo osobistego, co teoretycznie nie powinno być powiedziane a tym bardziej zapisane, ale potrzebuje to napisać, właśnie dziś i właśnie teraz. Kocham ją, kocham moją siostrzyczkę, a czuję się o nią zazdrosna. Tak dziwnie to brzmi. Moja miłość do niej to platoniczna miłość jak do siostry nic więcej, żeby potem mi ktoś nie powiedział, że jestem homosiem. Naturalnie nic do nich nie mam i nie przeszkadza mi to w żadnym razie. Ale wracając jest zazdrosna, o to że ma kogoś innego komu poświęca więcej uwagi niż mnie. Tak, poczułam się odrzucona. I to mnie przeraziło. W czasie mojego ogniska 19-stkowego dużo się działo i wiele rzeczy sobie uzmysłowiłam, a mianowicie to, że chyba upadłam na głowę. Nic nie jest wieczne. Nikt nie zostanie ze mną na zawsze, bo ja tak chce. Nikt nie będzie na każde moje skinienie, bo akurat go potrzebuje. Teraz wiem to doskonale. Ta pustka połączona z samotnością wprost dobiła mnie wtedy. Naturalnie były jeszcze inne powody przez które wpadłam w histerię, ale głównym powodem była moja samotność i nałożenie się na siebie rozczarowaniem innymi. To uczucie wstydu, które czuje do dziś jest nie do opisania. Ludzie za których ręczyłam zrobili coś o czy nawet nie śniło mi się w najgorszym koszmarze. To uczucie jeszcze pewnie długo będzie ze mną. 

Tamte wydarzenia zmieniły moje podejście. Teraz to wiem. Trudno jest mi określić co we mnie tamtego wieczora pękło, ale było to coś co nigdy nie powinno widzieć światła dziennego. Wiecie, nieraz czuje się, że powie się coś za dużo, albo zrobi się coś co uraża drugą osobę nieświadomie. U mnie też tak było. Wyrzuciłam wszystko z siebie od najgorszych brudów, po życiowe porażki. Tak, to było jedno z najgorszych doświadczeń w moim życiu, z którego wyciągnęłam brutalną lekcję. Na tym świecie możesz liczyć tylko na siebie i samotność, bo to nigdy cię nie opuści. Tak, straszne co? 

Teraz z każdym dniem zastanawiam się czy to wszystko miało sens? Udręka. Nie ma wolnej chwili kiedy by nie przyszło mi to na myśl. Tak to wygląda. Aż można się za głowę chwycić co ja tu piszę. Nie chce aby to co chce powiedzieć wyszło tak że jej nienawidzę, bo akurat kiedy była mi bardzo potrzebna jej nie było. Chodzi o to, że nadal ją kocham jak siostrę, ale pewne aspekty zmieniły moje nastawienie i zastopowały mnie by ograniczyć się do niej. Dziwnie to brzmi. Drugim faktem jest to, że nadal jestem zazdrosna, a nie chce taka być, a jedynym wyjściem aby temu zapobiec to odejść na bok i nie mieszać się. Co popiera punkt pierwszy by się ograniczyć do spotkań i rozmów, bo obie jesteśmy stratne kosztem czasu, uczuć i łez. Jestem okropna? 

Jestem, wiem. 

Jutro wszystko się okaże,

czy przyjaźń ta przetrwa ?

Czy rozpadnie się jakby nigdy nic?


Do napisania :*

poniedziałek, 21 września 2015

Niechciana rozmowa, która w końcu musi nadejść, słowa piosenki Rutyna, tak proste i tak zrozumiałe

Hej!

Tak właściwie to miało dzisiaj nic nie być. To też nie wywołane przez jakąkolwiek wenę, a jedynie zmartwienie mojej głowy i serca.

Wiecie mam w cholerę rzeczy na głowie, dla niektórych może to być takie nic, ale nie dla mnie. Jak mi powiedziano wczoraj jestem zbyt ambitna, i poniekąd zaczynam tego żałować. Ale to nie na teraz rozmowa, bo tak czy siak i tak się to nie zmieni.

Jednak oprócz problemów szkolnych, studniówkowych pozostaje także niewyjaśniona myśl między mną a Nee-chan, tak nadal jest ta przepaść między nami. Nie wiem co z tego wyjdzie, czy bardzie nasze ścieżki odejdą na dalszy plan czy może znów połączy je los. Czy w ogóle czuje potrzebę rozmowy? Nie wiem. Boję się, że tylko wyjdzie gorzej. Jestem tchórzem. Wiem.

Chciałabym wrócić do tych czasów kiedy wszystko było okey. Uciekam od teraźniejszości, chce brnąć na przód a stoję w miejscu. Nic mi nie wychodzi a w głowie ciągle tylko te same myśli. Nie chce tego. Nie chce taka być. Zwłaszcza że znikąd ratunku, tylko płakać się chce. Wiem znów lituje się nad sobą. Znów to mówię jak mi źle, ale ... Nie nie ma ale. Po prostu nie umiem sobie poradzić z tym co mnie otacza. Czy ja się w ogóle nadaje do czegokolwiek? Bo powoli zaczynam wątpić w jakiekolwiek swoje możliwości. MAM DOŚĆ. Nie chce znów płakać, choć łzy same cisną się do oczu, ale co to da? Nic nie daje a tylko pogorszy mój stan. Tak to właśnie moje zmartwienie, zniszczony makeup :D Śmieje się a chce płakać. Czy długo tak pociągnę?

A pro po znalazłam nową piosenkę Ewy Farny, która jakże jest wymowna dla mojej osoby a konkretnie te wersy:


Tutaj coś mi się nie zgadza,
Rzucacie słowem: „Kocham Cię!”.
Życie me znacie na pamięć,
I żyjecie go bardziej niż ja.

Tu euforia, a ja płaczę,
Gardzicie tym co chciałam dać!
Pozorami gra nasz wspólny świat,
Chłoniecie go od lat.

Tak ta piosenka o jakże wymownej nazwie "Rutyna" zabłysła w moim umyśle i póki co chyba to jedyna piosenka, która mówi prawdę.

Nie chce mętkować, bo nie jest to ani trochę potrzebne.Chce tylko powiedzieć. No tak, w końcu ja tylko mówię. I tak to ze mną jest. 

Nie jestem z siebie dumna, nie widzę potrzeby ciągnąć cały ten cyrk. Ale jak to po co? Bo to żeby żyć. W końcu życie jest najważniejsze. Naprawdę ? I znów przychodzi mi na myśl i na widok tekst Goethego : 
"Co "minęło" myśl, głupia prostacza, wszak mijanie a nicość - to samo oznacza! 
(...)
 "Przeminęło" - doprawdy powiedzieć trza śmiało: co minęło wszak nigdy nie istniało."

Tak sama prawda.

 Przeminęło, 

jakby nigdy nie istniało....

Do napisania :*

niedziela, 20 września 2015

Każdy by chciał aby wszystko było proste i tak pochylam się nad maturą rozszerzoną z języka polskiego, która zadziwia mnie na każdym kroku- jak ja tego bardzo nie rozumiem

Yyyyy....

Dzisiejsza jakże piękna i deszczowa zarazem niedziela pokazuje mi jak to mało jeszcze wiem na temat świata. Bo widzicie mój start jako maturzysty wydaje się być dość ... ciężki do przejścia. Dobra nie będę ściemniać nie ogarniam się, a muszę się ogarnąć. Czyli jak zwykle ten sam kłopot.

Myślałam, że to będzie prostsze, ale jak widać pomyłka. Nie pierwsza w moim marnym życiu :D

Nikt nie wymaga ode mnie takich rzeczy wymagam je sama od siebie i to mnie boli, jak ja mogę tak siebie nadwyrężać. No cóż chyba jestem masochistką :D Chyba nie :D

Ale ale musimy działać@!!

Trzymajcie kciuki :D

Do napisania :*

piątek, 18 września 2015

Jestem Gladys #9 - Więzień

****************************************************
Sen był ulgą dla duszy, tak przynajmniej zawsze twierdziłam, ale przy niej był tylko oczekiwaniem. Zanim się spostrzegłam moja dusza była już od niej uzależniona. Zik... dzieci... Grey... wszystko wydawało się tylko głupim koszmarem, który przy niej wydawał się małym ziarnkiem piasku na pustyni. Tak łatwo zapomnieć w ramionach tej kobiety czegoś tak ważnego jak życie...

Obudziłam się niespokojnie, jakby coś wyrwało mnie ze snu, nie wiem co i dlaczego. Lilith spała smacznie obok, a moja głowa bolała jakbym miała migrenę, co naprawdę było nie do pomyślenia, a jednak... Wstałam i oparłam się o łóżko, po czym zsunęłam się w dół uświadamiając sobie w między czasie to, że jestem naga. Zarumieniłam się, zaraz znalazłam jakąś nijaką czarną sukienkę i założyłam ją. Już dawno nie czułam zawstydzenia własnym ciałem. Co jest?, chciałam się zapytać, ale ból stawał się nie do zniesienia. Wyszłam bardzo cicho z pokoju i zaczęłam iść ciemnym korytarzem oświetlonym ledwo kilkoma pochodniami z błękitnym ogniem. Piękny, rzuciło się mi na myśl patrząc w ogień, a wtedy usłyszałam głos w mojej głowie "Gladys..., Gladys...., Gladys....," nie pamiętałam kto to mówi, nie wiedziałam skąd dochodzi. Moja głowa...

Film mi się urwał, a głos nadal dudnił w mojej głowie. Kim jesteś?

Moje kolejne otwarcie oczu graniczyło z cudem, moje powieki były okropnie popuchnięte zupełnie jakbym płakała ze dwa dni bez przerwy. Siedziała obok mnie Lilith i najbardziej zaintrygował mnie jej wzrok. Jej oczy zamgliły się i wyglądały jak zupełna czerń, ale nie taka zwykła czerń, lecz tak w którą już ktoś wpadnie nie będzie wstanie się wydostać. Przeraziłam się, ale jednocześnie nie potrafiłam tego okazać.
- Nie powinnaś opuszczać pokoju beze mnie, tu jest niebezpiecznie jeśli nie ma mnie w pobliżu, Gladys - jej słowa brzmiały oskarżycielsko ale jednocześnie smutno. Coś było nie tak...
- Przepraszam, ja chciałam znaleźć tylko trochę wody, zaschło mi w gardle i dlatego ja... - zaczęłam płakać. Czemu, cholerka? Czemu? Przytuliła mnie. Nie, nie, nie tak powinno być, chciałam się uwolnić. Nie potrafiłam. Ucałowała mnie w policzek, na dowód, że mi wybacza. Nie, to nie powinno tak być, nie po to tu jestem. Moje oczy zakuły, musiałam je mimowolnie zamknąć. I wtedy, poczułam coś dziwnego. Pomimo że moje oczy były zamknięte doskonale widziałam gdzie jestem, nawet lepiej niż z otwartymi.
- Przyzwyczajasz się - rzuciła Lilith.
- Nie rozumiem - odparłam, jednak to nowe doświadczenie było niesamowite.
- Twoje oczy ciężko znoszą powietrze w Piekle dlatego przyzwyczaiłaś ciało i ono widzi więcej niż oczy. Przydatna umiejętność. Niedługo i oczy się przyzwyczają wystarczy poczekać. Ale teraz już chodź, pewnie jesteś głodna.
- Dobrze - chwyciła mnie za rękę i ruszyłyśmy do jadalni, teraz dużo lepiej "widziałam" drogę, którą idę. Kiedy doszłyśmy poczułam cudowny zapach jedzenia. Usiadłam na przeciw niej. Po powiedzeniu "smacznego" zaczęłyśmy jeść.

Milczałyśmy. Nie podobało mi się to. Aż wreszcie zapytała.
- Chcesz go widzieć?
Nie wiedziałam o co chodzi, dopiero po chwili załapałam po co ja tu w ogóle jestem.
- Tak, proszę.
Westchnęła, ale skinęła głową. Reszta śniadania przebiegła w milczeniu. Dlaczego jej głos wydawał się być oddalony od tego świata jakieś miliony lat wprzód. Milczała, ale jej wzrok nadal zamglony zupełnie jakby był w innym świecie. Nie powinno mnie to interesować, a jednak w jakiś dziwny dla mnie sposób stała się dla mnie ważna. Tak, jak to dziwnie brzmi.

Kiedy zeszłyśmy do lochów i Lilith wskazała jedną z cel przełknęłam ślinę ze strachem co tam ujrzę. Podeszła powoli i zajrzałam za zakratowane małe okienko. To co było widać to tylko ciemność, nawet moje ciało widziało słabo, jednak pomimo braku wzroku, doskonale widziałam go. Siedział przy kłuty w kajdany pod ścianą ze spuszczoną w dół głową umazany krwią. Swoją krwią... Nie powiem by to był przyjemny widok, jednak najwyraźniej ziarno dało się we znaki.
- Czy on...? - spytałam Lilith.
- Żyje, ale jego duch jest bardzo słaby.  Jak widzisz trochę się pokiereszował chcąc się uwolnić. Ale ciało to nie dusza, więc nie ma się o co martwić. Jak dla mnie to nie wiem czy jest sens go ratować? W końcu gdyby mu zależało opierałby się, tak jak ty, a on przyjął to bez oporów. Myślisz że chce być ratowany?
- Nie wiem, jednak chce wiedzieć. Pozwól mi, proszę Pani.
- Jeśli chcesz wejść do jego duszy, to będzie dość problematyczne. A po za tym nieprzyjemne, w dodatku możesz i ty zanieczyścić krew i duszę na powrót złym, chcesz tego?
- Chce wiedzieć, to wszystko. Jestem mu coś winna.
- Jak chcesz. - Wtem drzwi do celi otworzyły się z hukiem, a wzrok Greya podniósł się na mnie. Nie to nie były jego oczy... Weszłam do środka, a kiedy stanęłam jakiś metr od niego nagle wyskoczył na mnie, jednak przez kajdany nie mógł mnie sięgnąć. Spojrzałam w jego zimne przekrwione oczy, pustka... Uklękłam przy nim.
- Grey, jesteś tam? - Cisza a jego wzrok utkwiony we mnie. Czyżby tak się miała zakończyć ta miłość? Czyżby te lata razem przepadły w zapomnienie? Czy tak właśnie ma skończyć jedna z najpotężniejszych istot we Wszechświecie. A wszystko przez to małe ziarenko, które zostało skradzione. Moje oczy samoistnie otwarły się, poczułam ciepło w moim ciele i uświadomiłam sobie, że moje moce wróciły. Odwróciłam się w stronę Lilith, jednak jej już nie było za mną a znalazła się zaraz obok mnie. Dotknęła mojej dłoni, z której zaraz pociekła stróżka krwi, tak samo uczyniła z Greyem i na siłę dotknęła jego ręką moją. Zacisnęłam ją mocno i zamknęłam oczy. To jeden z najszybszych sposobów przez krew do duszy...

Grey się szarpał i wariował aż w końcu Lilith uderzyła go tak, że zemdlał, a ja mogłam wejść do jego głowy. Kiedy człowiek uświadamia sobie, że nasza dusza to pusta przestrzeń z zaszufladkowanymi wspomnieniami trudno to sobie wyobrazić.

Dusza Najwyższego to bardzo opustoszałe miejsce. Dookoła piasek i pustynia w pełnym słońcu, bez niczego. Poszłam zatem naprzód szukając jego duszy. Ciągle przewijał się ten sam obraz, dopiero po długiej chwili w oddali zauważyłam zamek wznoszący się nad pustynią. Zaraz dotarłam do niego i weszłam do środka. Bardzo przypominał Pałac, w którym do tej pory mieszkaliśmy. Szłam i szłam, po każdym pokoju po kolei, jednak Greya ani śladu. Zajrzałam w każdy kąt i nic. Nagle jednak mnie olśniło by zobaczyć do lochów, które od wiek wieków nie były używane. Po schodach schodziłam bardzo ostrożnie, ponieważ nie było żadnego oświetlenia. Trochę się bałam. Chwilę później znajdowałam się w pełnym mroku i zupełnej ciszy.
- Gladys.... Gladys...Gladys.... - znów ten głos w mojej głowie.
- Kim jesteś?! - krzyknęłam, a w moim umyśle znów...
- Gladys....Gladys......Gladys.... - zamknęłam oczy i skuliłam się. To było wprost potworne uczucie. Zanim się spostrzegłam dotknęłam jednych z drzwi i otworzyłam je a moim oczom ukazał się Grey tak jak u Lilith zakuty w kajdany ze zwisającą bezwładnie głową. Przeraziłam się. Ale było tak jak mówiła Królowa był słaby, bardzo słaby. Podeszłam do niego i dotknęłam jego policzka, otworzył oczy.
- Gladys... przyszłaś do mnie.... - powiedział słabo, z równie mizernym uśmiechem. - Wiedziałem,.. że mnie nie opuścisz... Nie ty... - zrobiło mi się go okropnie żal. Zaraz urwałam kajdany i uwolniłam go. Opadł w moje ramiona zmęczony. Oparłam go o siebie i zabrałam do góry do sypialni. Ułożyłam go w łóżku i opatrzyłam rany. Tylko tyle mogę zrobić, reszta zależy od niego.
- Grey, chcesz z nim walczyć?
- Z kim? - zapytał jakby zupełnie nie wiedział o co chodzi.
- Z ziarnem, które jest w tobie, to ono cię tak osłabiło. Pomóc Ci je zwalczyć?
- Gladys... chciałbym walczyć, ale nie mam siły, chciałbym spać...
- Nie zależy Ci na dzieciach? Na swoich poddanych, na niczym? Nie chcesz wrócić do żywych i dalej żyć?
- Kochasz mnie jeszcze? - spytał bardzo poważnie podnosząc się obolały. Zatkało mnie. Co mogłam powiedzieć, chyba tylko prawdę.
- Kochałam Cię, jednak z dnia na dzień to przechodziło w przywiązanie, a nie miłość.
- Rozumiem. Zawiodłem cię. Jednak jeśli pozwolisz chcę choć trochę się wytłumaczyć - skinęłam głową by kontynuował. - W tamten dzień, po zakończeniu zebrania Rady W. miałem wrócić do domu, w końcu tak długo mnie nie było. Ale wtedy podeszła do mnie jakaś kobieta, powiedziała, że mam jeszcze jakieś dokumenty do podpisania. Kiedy je dostałem okazało się to być stertą czystych kartek papieru ale zanim zdążyłem cokolwiek zrobić coś mi wstrzyknięto. A potem był już tylko ten loch. Nie zmienia to faktu, że moje sny odzwierciedlały to co działo się naprawdę. I choć to przykre rozumiem i przepraszam.
- Przyjmuję przeprosiny, jednak chcę wiedzieć czy chcesz żyć?
Uśmiechnął się ...
*************************************************************

środa, 16 września 2015

Tak czytając stare posty, które nagle się pokazują i tak chwyta za serce.

Hejka!

Jak pewnie wiadomo nie za bardzo się teraz rozpisuję, bo z jednej strony nie ma za bardzo o czym a z drugiej nie mam za dużo czasu, jednak w końcu trzeba przysiąść i spisać się ze swoich zmartwień, tak dla własnego dobra. Dla przyjemności i wiary, że jutro będzie lepsze albo i nie. Nie ważne.

Natrafiłam na swój post z listopada, po pierwsze był bardzo długi, co teraz mało kiedy się zdarza, ale  przeczytałam go w całości. Może rzeczywiście się starzeję i słowa się nie dobierają do końca tak jak powinny, ale wtedy. Nie tak dawno zresztą pisałam tak prosto i szczerze. Aż mnie to trochę przeraziło. To nie tak, że się boję i że niby dorosłam. Nie. Po prostu moje pisanie było bardziej... płynne, było w nim dużo więcej mnie. Przynajmniej takie mam odczucie. Może się mylę, oby, bo naprawdę staram się pisać całym serduchem, ale wiecie jak nie raz jest. To tak a tamto tak. Nie zawsze wychodzi pisanie to czego się na prawdę myśli, bo jednak być rzemieślnikiem słów to ciężka sprawa. Zwłaszcza, że potok słów, które nic nie znaczą, nic nie znaczy. Taki bajer. :D

Jak wiadomo o miłości pisze się wszystko i w ogóle. Póki co moje serce jest wolne. Tak myślę. Nie mówię, że nie pomyślałam, że niektórzy chłopcy nie raz zachowują się słodko, ale to nie jest zauroczenie ni zakochanie. Jestem szczęśliwym singlem. Chociaż nadal mam chwile słabości, ale to jak każdy.

Mam przyjaciół z którymi, teraz rzadko kiedy się widzę, ale nawet nie przeszkadza mi to, tylko trochę brakuje. Kiedy patrzę na zdjęcia, które od nich dostałam myślę sobie "To były dobre lata". Właśnie minęły. Każdy pójdzie w swoją stronę. Tak też chyba się stanie. Ostatnie ognisko zrobił DR w lesie i nie powiem było ciekawie. Wiecie głupie teksty i w ogóle, chociaż nie było Nee-chan, szkoda. Ale jak to mówią nie można mieć wszystkiego.

Jutro mam lajtowy dzień, właściwie to dzisiaj, bo pewnie opublikuje to dopiero jutro, zapewne na religii, albo na wychowawczej, czy coś, bo pewnie będę chciała jeszcze coś dopisać. Taka jestem zakręcona, że posty piszę na dwa razy. Ale chyba nie macie za złe. Wiecie klasa maturalna to w gruncie rzeczy powinnam się skupiać wyłącznie na maturze i egzaminie jak to wcześniej narzekałam, ale jakbym działała tylko z tym to chyba bym zwariowała. No wiecie, od nauki też boli głowa :D

W sumie nie spodziewałam się, że ten rok będzie taki lajtowy. No taki się przynajmniej wydaje na razie, jeszcze zobaczymy co z zawodowym, bo jak na razie jak już wiele razy narzekałam jest nie ciekawie. Chciałabym to olać, ale nie po to męczę się te 4 lata żeby nic z tego nie było.

Dzisiaj, znaczy jutro, ale dzisiaj to jutro, więc nie słuchajcie mnie, bo strasznie kręcę. Będzie (jest) fakultet z polskiego, P.G. ciągle mnie zaskakuje zwłaszcza, że na dodatkowych moich zajęciach z nią z jej ust usłyszałam przekleństwo. WOW normalnie. Ja wiem to też człowiek, ale też polonista, niby każdy się wkurza, ale wiecie jaki to szok jak nauczyciel, którego znacie jakieś 3 lata nagle mówi przy was np. "ku*wa". Mnie nie szło sobie tego wyobrazić, aż nagle... BuUuM... Nie powiem, od tej strony to jej jeszcze nie znałam. To dobrze, bo nowe doświadczenie. A oto w życiu chodzi, co nie?

Słucham sobie soundtracku z Nany i jakoś mi tak lżej na duszy. Muszę się odprężyć, przed "Imię Róży", którą zaczęłam czytać. Wiecie jak to jest, jak chce się w końcu dowiedzieć, czemu niektórzy tak to zachwycają się tą książką. No ja wiem. :D

Dawno nie było żadnego RePlay, ale no cóż po InuYashy utknęłam na Sailor Moon i póki co rozczulam się nad nowym Junjou Romantica i jestem zakochana zwłaszcza z OVA na które ostatnio się natknęłam, no normalnie wsiąkłam. Znaczy OVA jest z Seikaichi Hatsukoi i jest konkretnie o Yokozawie. Normalnie nie ma lepszego :D Uwielbiam, ale wiadomo nie każdy lubi takie klimaty więc nie zmuszam :D

Znalazłam na podłodze w pokoju, a konkretnie za biurkiem stary wierszyk smutaśny, ale może się komuś spodoba:

Bez namysłu i bez słów.
Historia nabiera tempa.
Daleko wschód,
zachód dalej.
Widać niebo.
Widać gwiazdy.
Zgasł świat,
zgasła nadzieja.

Nie wiem skąd mi się to wzięło, ale tak jest. No nic, kończę te wywody bo już mnie wołają, a jeszcze trochę trzeba się ogarnąć na jutro.

Do napisania:*

Egzamin już się zbliża, odnalezione zeszyty, szału nie ma, brniemy bez sensu, ale gdzie to światełko w tunelu, gdzie ta nadzieja?

Yoho!

Tak, tak straszą nas egzaminem zawodowym już nie od parady zwłaszcza, że nasz nowy nauczyciel mogę powiedzieć jest mało kompetentny. Już mówiłam o nim wcześniej i nadal popieram tamto swoje stanowisko wobec niego. Nie widzę go w roli tego, który mnie czegokolwiek nauczy. Ale nie mnie decydować, w końcu to zależy tylko i wyłącznie od dyrka, a od niego nie ma co wymagać. Bo On to On czyli szału nie ma.

Pisałam dziś kartkówkę z matmy, ale coś czuję że pewne rzeczy zawaliłam. No mniejsza. Poszłam też po szkole do MO i trochę pogadałyśmy tak o całym życiorysie, lubię z nią gadać, bo serio jest normalną dziewczyną. Jak to dziwnie brzmi.

Mam katar, okropny katar. Dramat,  nienawidzę się tak czuć, to po prostu mnie irytuje, a ja się nie mogę irytować, bo potem jest ze mną co jest... nie chcecie wiedzieć co.

Wreszcie wyciągnęłam moje zeszyty z zeszłego roku i mam zamiar powolutku ogarniać co i jak, bo coś czuję że teoria na egzaminie będzie u mnie leżeć jak tego nie zrobię. Niby coś tam się wie, ale ile człowiek zapomni takie to życie, a pamięć ulotna i wybiórcza. Głupota.

Tak czy siak mam 4 zeszyciki, które muszę sobie ogarnąć i 5 ten z tego roku. Zobaczymy może nie będzie dramatu. Może, ale wątpię, tylko się chwycę za głowę i będzie płacz. Nie, nie będzie. :D

dobra te żale na temat szkoły to chyba jakaś ściema? No nie do końca, w końcu rok szkolny i ogólnie szkoła to nic nie robienie i wieczne kombinowanie :D Zgodzicie się?

DO napisania:*

niedziela, 13 września 2015

Sailor Moon Cristal? Naprawdę?

Yo!

Dzisiaj bardzo krótko, widzicie, jakoś wielką fanką Sailor Moon nie jestem, ale postanowiłam obejrzeć tą nową serię, jak na razie a jestem już za połową myślałam okey kolejny raz ten sam schemat, i co? Nie pomyliłam się :D

Tak, to anime to dla niektórych rozumiem, ale nie dla mnie. Do oglądam do końca, ale nie będzie to mój faworyt ani ulubieniec.

Peszek...


Do napisania :*

piątek, 11 września 2015

Jestem Gladys #8 - Piekło Lilith

***********************************************************
- Co planujesz?  Gladys?!
- Nic takiego. Idę z nim do Piekła - uśmiechnęłam się dość tajemniczo, jednak widziałam po twarzy Zika, że wie iż mój uśmiech był wyrazem smutku i żalu, ale i poświęcenia.

Nim jednak zdążyłam przeprowadzić mnie i Greya przez portal z innego wyszła nie kto inny, ale Pani Piekła - Lilith ze swoimi dwoma niewolnikami uwiązanymi na grubych łańcuchach. Trzymała ich jak pieski, mimo że były to ludzkie duszy skazane na potępienie. Uśmiechnęła się do mnie słodko, odrzucając swoje piękne czarne jak noc włosy do tyłu.
- Gladys znów się spotykamy - odezwała się miło, ale zaraz spoważniała jednak uśmiech zachowała na swej twarzy. - Czyżbyś się do mnie wybierała z tym...? - nie wiedziałam co za bardzo odpowiedzieć więc uśmiechnęłam się potakując.
-Mam nadzieję, że nie będziemy Ci przeszkadzać?
- Nie wątpię, że to będzie ciekawa rozmowa - i znów ten uśmiech, który mroził mnie od środka. - Zapraszam. - dodała, a ja zawlekłam siebie i jego do portalu. Rzuciłam tylko przelotne spojrzenie Zikowi "Zajmij się resztą", a potem była już tylko ciemność i gorąco Piekła.

Nie mogłam się dziwić, że wylądujemy prosto pod Pałacem Lilith, no ale i tak robi wrażenie. Wyglądał zupełnie jak zamek Disneya tylko w mrocznej wersji, osobiście nie za bardzo przypadł mi do gustu, zwłaszcza ogień wydobywający się z fosy i dziwnych lawowych potworków pływających w tymże rowie. Nie chce wiedzieć kogo ona tam wrzuca.

Grey póki co był w stanie jakim był czyli mizernym, ale na jedno to dobrze, przynajmniej mnie mniej denerwował. Jakiś plus.

Lilith otworzyła wrota swojego pałacu i zaprosiła nas do środka, naturalnie wszędzie goniły jej "pieski" w obrożach, szaleństwo, najwyraźniej bardzo lubi dominować. Aż przeleciały mnie ciarki. Żeby tylko tak nie skończyć, pomyślałam.

Zaraz znaleźliśmy się w korytarzu, a po nim w wielkim salonie. Wskazała dłonią byśmy usiedli. Ułożyłam jakoś Greya tak żeby nie zajmował całej sofy dla siebie i usiadłam obok niego. Wiedziałam, że tak rozmowa zadecyduje o naszym losie.
- Wiesz dlaczego się zjawiłam? - zaczęła na wstępie.
- Domyślam się, niestety.
- Czemu niestety? Z tego co wiem bardzo cierpiałaś kiedy wyszły na jaw jego zdrady. To że co prawda nie z jego konkretnie powodu, to jedno, ale drugie dobrze wiesz jak działa ziarno.
- Jeśli o tym mowa, to ty Pani dałaś ziarno Radzie W.? - zapytałam poważnie, jednak ją najwyraźniej to rozbawiło, uśmiechnęła się. I wskazała na swojego sługę by przyniósł nam coś do picia.
- Widzisz Gladys nie wszystko idzie po naszej myśli. Szczerze powiem tak. Skradziono mi je, w dodatku nie jedno ale 100 ziaren, które trzymałam dla swoich dzieci. Niestety nie mogę zadzierać z Radą W, właśnie ze względu na to iż zakłóciłabym tym równowagę. Ale doskonale o tym wiesz, prawda? Nie mogę nawet wyegzekwować swojego, okropieństwo. Ale widzę że ty możesz mi pomóc. Wstawiłaś się za ukochanym? Czy może ruszyło cię sumienie?
- Powinność i dług wdzięczności, bądź co bądź. Co z nami zrobisz?
- W zależności co ty chcesz dla niego zrobić?
- Da się go uratować, prawda? Powiedz mi jak?
- Jest obecnie moim więźniem, co zrobisz w zamian?
- Co tylko chcesz, w granicach oczywiście moich możliwości.
- Jakże ładnie to sprecyzowałaś, ale nie martw się nie każde Ci nikogo zabijać. Sprawiedliwość, jak to mówią, to podstawa nawet tu w Piekle.
- Więc czego żądasz?
- Ciebie jako moją maskotkę na 3 miesiące. W tym czasie pomogę Ci uwolnić Najwyższego od ziarna i przywrócić go do pierwotnego stanu.
- Cena nie podlega negocjacji, prawda? - zapytałam, ale jak widać było to bez sensu. Lilith uśmiechnęła się i dodała.
- Tylko całkowitego posłuszeństwa. Zgadzasz się na taki układ?
- Nie mam zbytnio wyboru.
- Nie sądziłam, że aż tak bardzo chcesz poświęcić się dla mężczyzny, zaskakujesz mnie, myślałam, że po tym jak go pobiłaś będziesz chciała go jeszcze dobić tak na dokładkę, a tu chcesz go uratować.
- Jak mówiłam to z obowiązku w większości, po za tym to ojciec moich dzieci.
- Ładna wymówka, ale niech Ci będzie. Umowa to umowa, wystarczy przysięga krwi. - Podniosłam się z miejsca i wyciągnęłam go niej rękę. Nie lubię tego uczucia, jednak nie ma wyjścia. Lilith wyciągnęła również swoją dłoń, w drugiej trzymała już sztylet. Pierwsze skaleczyła siebie potem mnie, a następnie tam gdzie zrobiła rany złączyłyśmy nasze dłonie a krew wymieszała się. Byłam trochę zamroczona, mimo wszystko to krew Pani Piekła. Czułam się słabo, ale nie upadłam, jednak nie jestem na tyle silna by całkowicie nie czuć jej wpływu.
- Dobrze, zatem Gladys witaj w moim świecie - rzuciła z radością. Nagle spętały mnie niewidzialne kajdany, na szyi, rękach i nogach, moja moc gdzieś upłynęła, musiałam być jej całkowicie posłuszna. Moje ciuchy zmieniły się w bardzo krótką czarną sukienkę z gorsetem uwydatniającą aż za bardzo kobiece kształty, ale nie mogę narzekać. Nie mogę nawet ust otworzyć bez jej zgody.
- Dobrze, siadaj. - Usiadłam na jej rozkaz przy niej. Zaraz wezwała swoje sługi i rzuciła, że mają zabrać Greya do lochów. Zapowiada się ciekawie, pomyślałam przerażona. - Nie bój się, pij - podała mi wino, chciałam czy nie musiałam je wypić.
- Dziękuję, Pani - powiedziałam i wypiłam duszkiem. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy okazało się, że to nie jest żadne wino tylko prawdziwa, w dodatku świeża krew, nie dała mi bym zaprzestała picia, musiałam dokończyć. Kiedy kielich był pusty, byłam jeszcze bardziej zamroczona i ledwo mogłam zachować trzeźwe myślenie, zaczęło mi wariować w głowie, nic nie było na swoim miejscu, wszystko wirowało. Narkotyki, przemknęło mi po głowie, ale zanim cokolwiek zrobiłam opadłam na jej kolana.
- Właśnie tak - usłyszałam jak szepcze mi do ucha i zaczęła głaskać moje włosy. Czułam jak moja krew wariuje, nie zmieniałam się w wampira, tak jakby blokowała mi dostęp do tego, nawet do Czarnej Damy. Kontrolowała mnie całkowicie. - Już dawno chciałam żebyś została ze mną na dłużej, w końcu jesteś jedną z moich córek. Moje ziarno jest w tobie od tak dawna, a nie dane nam było pobyć ze sobą na dłużej niż parę chwil. - Dotknęła mojego policzka, jej dłoń była zimna, ale przyjemna, o dziwo. Bawiła się moimi włosami, dotykała mnie po twarzy, zupełnie jakbym była jej lalką.
- Wstań - powiedziała, moje ciało zaraz się podniosło. Złapała mnie za rękę i poszłyśmy gdzieś. Nie wiem, którędy mnie prowadziła, wszystko było jak za mgłą. A może robiła to specjalnie? Nie wiem. Po kilku minutach spaceru dotarłyśmy do celu, otworzyła wielkie drzwi, które okazały się być wejściem do sypialni. O cholerka, pomyślałam. Chciałam się jej oprzeć i nie wejść, ale nie było szans. Połóż się rozkazała, musiałam to uczynić, Sama też podeszła do łóżka, chciałam uciec, nie było wyjścia. Zaczęła mnie rozbierać, ale chyba zauważyła mój strach.
- Spokojnie, zrobimy to jeśli ty będziesz chciała - powiedziała z uśmiechem. Pozostawiła mnie w bieliźnie. Sama też zrzuciła z siebie sukienkę i weszła na łóżko. Ułożyła na moim ramieniu głowę, przytulając się do mnie. Po chwili dostrzegłam, że zasnęła. Aż nad podziw mnie zaskoczyła. Udało mi się odrobinę odzyskać kontroli, więc trochę się podniosłam. Zrobiło mi się zimno, przykryłam nas kołdrą. Może po prostu jest samotna? Za dużo może jak dla mnie.

Zanim się opamiętałam ze swoich myśli przygarnął mnie sen. Śniłam o czymś, jednak mało co pamiętam, tylko ogień, mnie, Zika i kogoś jeszcze, kogoś kogo imienia nie pamiętam. Coś nagle wybiło mnie z tego snu, kiedy się obejrzałam Lilith już nie było, a moja kontrola nad ciałem co nieco się polepszyła, ponad to zawirowania przeszły i mogłam normalnie kojarzyć fakty. Tak mi się przynajmniej wydaje.

Niedługo potem nadeszła Lilith. Uśmiechała się od ucha do ucha. Nie wiem skąd ta radość, ale czułam, że zaraz się dowiem. Usiadła obok mnie i zaraz przytuliła mnie mocno.
- Dzień dobry, Gladys - powiedziała.
- Dzień dobry, Pani - odparłam. Puściła mnie z objęć, ale tylko na moment, bo zaraz przycisnęła mnie znów.
- Dzięki tobie w końcu się wyspałam jak należy - rzuciła i dała mi buziaka w czoło. - Grzeczna dziewczynka - pogłaskała mnie po włosach i nagle poczułam jakby skok w przeszłość, w mojej głowie pojawiły się stare jak świat obrazy z przed wielu, wielu lat. Nagle zachciałam żeby mnie przytuliła a łzy kuliły się do tego by wypłynąć z moich oczu. Nie musiałam tego mówić, znów mnie objęła. Łzy pojawiły się zaraz po tym. Dlaczego? Zadałam sobie pytanie, ale odpowiedź jak zawsze pozostawała nie znana.
- Już lepiej? - zapytała dość smutno. Czemu ta kobieta wywołuje u mnie takie reakcje i myśli? Chciałam potaknąć głową, ale zaprzeczyłam. Dlaczego moje ciało mówi to czego nie powinno? Kolejne"dlaczego" ? Ujęła mój podbródek i dotknęła zewnętrzną częścią dłoni mój policzek, wiedziałam co nastąpi, a jednocześnie pragnęłam tego. Co we mnie wstąpiło? Czemu? Dlaczego? Złożyła delikatny pocałunek, a ja nie chciałam by przestawała. Stałam się zachłanna na jej pocałunki. Uśmiechnęła się, jakby dokładnie wiedziała o czym myślę i co czuję. Może wiedziała i przystąpiła do dzieła, jednak zanim dotknęła moich ust ponownie spytała - Chcesz tego?
Odpowiedź była wiadoma i wyszła z moich ust jako gardłowy odgłos pożądania - Taakk...

Jej usta wędrowały po moich. Nie to nie był sen, ale nie chciałam się z niego budzić. Ochota na tą kobietę przekraczała moje wyobrażenie. Nie rozumiem siebie, nie rozumiem jej, a mimo to oddaję się z ochotą. Mam chyba nie po kolei w głowie, ale czy to nowość. Nie wiem czy moja dusza już aż tak daleko zbłądziła? Wiem tylko, że nie liczy się nic poza tą chwilą i rozkoszą kiedy nasze dusze są bliskie zjednoczenia.
**************************************************************************

czwartek, 10 września 2015

Powrót AO i MZ czy ja nadal się z tego cieszę? Koniec InuYasha. Znów zastraszanie maturą i czego to się jeszcze nie dowiem?

Hejoha!

No to tak, jako że dawno nie pisałam wyszło jak zawsze dużo info, jak w temacie.

AO i MZ w końcu wrócili. Cieszę się naprawdę, cieszę... No dobra, nie oszukujmy się moja uciecha z tego powrotu było jakieś 10 minut jak zobaczyłam AO a potem znów te dobijające myśli, wiem jestem paskudną osobą. Nie widzieć ukochanych ludzi 2 miechy a potem odstawiać nieszczęśliwą ? Tak, to moje teraźniejsze wydanie. Paskuda ze mnie. Aż ... a zresztą samokrytyka mogłaby wyjść poza granice rozsądku więc nieco przyhamuje. Także coś czuję odpuszczę sobie na razie westchnienia względem tego tematu, chociaż... Mam nie tworzyć zbyt długich zdań, no ale jak skoro tyle tego a nie mieści się w kilku linijkach, no jak pogodzić moje gadulstwo z takimi bzdetami. Dobra całkiem zboczyłam z tematu. Może jednak odpuszczę? Może na razie..., Może, jakże mnie to wpienia :F

Nareszcie od początku sierpnia siłowałam się z anime InuYasha nareszcie skończony, wraz z drugą serią, przefajnie się ubawiłam na tym anime i bardzo je polecam jeśli chodzi o romanse, choć buzi buzi nie będzie za szybko to i tak uważam, że warto. Z bardzo prostej przyczyny, bo pokazuje różnice w miłości jakie towarzyszą ludziom w takim i takim świecie. Piękne.

Obgadywania część dalsza, a mianowicie wszyscy nauczyciele trąbią "Matura, matura,, matura...." aż się nie dobrze robi, a przede mną duży ciężar na barkach a konkretnie trzy rozszerzenia z polskiego, matmy i angielskiego, życzcie powodzenia, bo się przyda.

W sobotę dali nam fakultety z matmy, chyba trzeba się będzie ogarnąć, no cóż wyjścia nie ma. Ta dam... a jeszcze egzamin zawodowy heheszki, że niby zdamy? Nie ma szans jak nie umiemy nic. Jakie piękne :D No i z czego się cieszę? Ze swojej głupoty.

Muszę jeszcze ogarnąć zadanie z PKR a nie koniecznie mi się chce jutro z rana je zrobię, bo dziś chce jeszcze coś obejrzeć, tak nadal jestem głupkiem, który olewa dla przyjemności pożyteczne rzeczy, ale.,.. czego się nie robi dla relaksu, nawet jeśli trwa to za długo?

Tak więc żegnam się skromnie i zapraszam na jutro na Gladys, oj będzie się działo? Chcecie wiedzieć jak wygląda piekło? Będzie już jutro :D

Do napisania :*

niedziela, 6 września 2015

Z motyką na słońce - Matura rozszerzona z polskiego + nowy nauczyciel, który już mnie nie lubi :D

Hejka!

Moi mili, właściwie zamierzałam napisać tego posta wczoraj, jednak pomyślałam, że muszę nico ochłonąć po piątku, zaraz dowiecie się dlaczego.

W ów piątek poznałam nowego Pana o zawodowego. Po pierwsze zmienili nam gościa w 4 klasie a po drugie mamy z nim 12 godzin tygodniowo tylko przez pół roku. Nie wiem, ale z mojego pierwszego wrażenia wyszedł miernie, żeby nie powiedzieć, że na wstępie go nie lubię, a naprawdę bardzo, bardzo rzadko to się zdarza, bo zawsze staram się być wyrozumiała, ale nie raz po prostu tak jest. Nic nie poradzę. I ów Pan już od pierwszych zajęć sprawił wrażenie bycia dupkiem. Wiem brzydko to brzmi zwłaszcza w stosunku do nauczyciela, jednak uwierzcie mi to najszczersza prawda. Ja rozumiem, nauczyciel też człowiek jednak należałoby chociaż sprawiać wrażenie poważnego, nie może źle to ujęłam, to nawet nie chodziło o jego śmiechy na tematy tak debilne jak to tylko możliwe. Jest dziwnym typem, który albo myśli że jest śmieszny mówiąc pogardzające kogoś rzecz, ale to nauczyciel, powinien jak dla mnie choć trochę się ograniczać, bo gadanie o nagich kobietach, którym jacyś jego uczniowie dorabiali głowy w dziwnych miejscach, mnie osobiście nie śmieszy, wręcz brzydzi, gdy słyszy się to od gościa, który nie dość że jest nauczycielem, to ma dobre pół wieku za sobą. Wybacz Pan, ale Pana "młodość", tylko mnie irytuje i śmieszna wcale nie jest.

 Po za tym czym jeszcze bardziej mi się naraził  (jeju jak to brzmi, tragedia :P) to nazwanie mnie prymuską. Rozumiem może wiem co nieco więcej, ale nie lubię kiedy mówi się do mnie w taki sposób, ponieważ nie uważam się za kogoś lepszego od innych i w jego wykonaniu brzmiało to wprost sarkastycznie i pogardliwie. Nie umiem znaleźć w nim pozytywów, prócz może jednego coś tam wie, ale jeśli w taki sposób będzie nauczał z takim "żartem" nie czuję aby ta współpraca była owocna.

Przejdę teraz do drugiego tematu o, który chce zahaczyć w tej wypowiedzi, a mianowicie, moja matura z polskiego, jednak biorę rozszerzenie. Wiem będzie w choinkę roboty, ale w końcu żyje się raz. Po za tym biorę jeszcze rozszerzenie z angielskiego i matematyki, ta ostatnia nie mogę jej przeżyć, ale niestety. PR tego wymaga matma musi być, szlak, ale z drugiej strony rozszerzenie nie ma progu zdawalności, tyle dobrze, choć nie ma się co cieszyć, trzeba zapierniczać i się uczyć. Już mam dodatkowy fakultet z Panią G. i mam nadzieję, że da mi to dużo, bo boję się okropnie. Ale jak już wspomniałam chcę tego i raz się żyje, a nóż mi się przyda.

Także książeczki już wypożyczone nic tylko zabierać się do roboty i czytać. Nie wiem jak wiele czasu mam na to, bo egzamin zawodowy niebawem, ale będzie tak czy siak ciężko go zdać z takim nauczycielem, zobaczymy, może się mylę. A raczej modlę się o to, że się mylę. Chociaż moje przeczucia często się sprawdzają i z nim też czułam że tak będzie. Nie ważne, nie chce jeszcze bardziej zapeszać niż jest, bo jak będzie gorzej to tylko będę stałym gościem w pokoju Dyrektora, a jego tym bardziej nie chcę widzieć na oczy. Taa, nie lubię go... :P

Także tymże cudownym akcentem pragnę zakończyć mój wywód na temat szkoły na dziś przynajmniej.

Mam nadzieję, że czekacie na kontynuacje Gladys, bo ja osobiście nie mogę się doczekać wypuszczenia kolejnego rozdziału, który może nieco kontrowersji, ale myślę, że się mi udał. Tak ta moja skromność. No to do piątku, a może i szybciej :*

Do napisania :*

piątek, 4 września 2015

Jestem Gladys #7 - Prawda

*****************************************************************************
Wyprosiłam z pokoju wszystkich i poprosiłam by poszli do kuchni i coś zjedli. Dopóki nie wyszli Balalajka czekała bez słowa paląc swoje cygaro. Jednak kiedy opuścili pokój zaraz poczęstowała mnie jednym. Z chęcią przyjęłam dobrze zapowiadającą się przyjemność. Odpaliła mi go a ja z westchnieniem zaciągnęłam się. Tak, pyszne. Jednak nie przyszłam tu by zachwycać się cygarem.
- A więc?
- Nie ma szału, jak zwykle.
- Proszę, nie mam siły na gierki.
- Gladys, to nie takie proste. Nie wiem co wiesz, może najpierw tak.
- Okey. Wiedzieć nie wiele wiem. Miałam się przebrać za tą twoją koleżankę i załatwić sprzedaż egzekutorów, niańczyć niejakiego Izayę i tyle. No i oczywiście nie pytać o nic niepotrzebnego. Jak zwykle.
- No to twoja wersja jest okropnie okrojona.
- Wiadomo.
- Zaczęło się od tego Yukiego z Rady W. ostatnio zjawił się w mieście i zaczął coś rozmawiać z podrzędnymi mafijkami. Wiesz mnie to u tyłka wisi co robią takie szczyle, jednak kiedy zaczęli powoli zadzierać z moimi ludźmi, coś trzeba było zrobić, więc zaczęły się walki. Nie tylko u mnie Chang ma ten sam problem. Zapowiada się wojna dlatego chce broni. A wszystko coś czuję przez tego Yukiego. Jednak to nie koniec. Na dokładkę słychać zza oceanu pomruk innych mafii. Nie podoba mi się to, i akurat jak ją ładnie ujęłaś pojawiła się moja koleżanka. Zaproponowała innowacyjną broń, wprost marzenie. W dodatku za dwóch zaufanych ludzi. Więc czemu by nie? Jednak nie tylko ja dostałam taką broń. A że okazała się bardzo skuteczna potrzeba jej więcej i tak miałam dobić kolejnego interesu, a tu proszę pojawiłaś się ty.
- Wojna mafii? Ciekawe. Mówisz też że zaczęło się robić nieciekawie?
- Tak.
Westchnęłam i zaciągnęłam się. Czy zawsze musi chodzić o to samo? Hyh...
- Dobra, czyli nic nowego. Znów chcą chaosu  i znów zrzucą wszystko na mnie i moją rodzinę. Heh... mogli by sobie darować.
- Jesteś tego pewna? Bo jak dla mnie szykuje się coś jeszcze.
- Chcą pozbawić Najwyższego władzy.
- Nie za wysokie progi?
- Już mają go na talerzu, jak tylko pojadę od ciebie lecę do niego, bo ma kłopot i to dość poważny. Nie obejdzie się beze mnie. Będzie ciekawie.
- Rozumiem, powinnaś uważać, na tego młodego, nie podoba mi się.
- Dziękuje za dobrą radę, na pewno skorzystam. Jednak bardziej teraz jemu przyda się szczęście, bo jak go dopadnę będzie błagał o litość.
- Nie wątpię. Jest jednak jeszcze coś co chciałabym ci powiedzieć.
- Co takiego?
- Widzisz nie sądzę aby ten cały Yuki działał sam, ktoś inny pociąga za sznurki. Takie moje przeczucie. Może się mylę, jednak jeśli się nie mylę, może chodzić nie tylko o przejęcie władzy i usunięcie twojej rodziny.
- Myślisz?
- Dlatego mówię uważaj.
- Okey, będę. A co do interesów. Dalej jesteś zainteresowana bronią?
- Jak najbardziej. W końcu muszę zabezpieczyć siebie i moich ludzi przed tą wojną.
- Ile?
- Ile masz?
- Ile tylko chcesz.
- sto tysięcy, pasuje?
- Będzie ciekawie coś czuję, ale dobra. Będzie na wczoraj. Jak wrócisz skrzynki będą na ciebie czekać w twojej bazie.
- Jak zwykle bez ogródek. Co w zamian?
- Informacje na bieżąco. - Dałam karteczkę na stół z numerami. - Po tym numerem mów o wszystkim co wiesz i co się dzieje, gdyby coś cię zaintrygowało tak konkretnie wbijaj na drugi numer, bezpośrednio do mnie. A tak przekazuj informacje Loli ona będzie wszystko zbierać.
- Dobra, zgoda. To na mnie już pora.
- Dziękuję, słodka. Pomogłaś mi.
- Nie dziękuj za szybko. Jeszcze się nic nie zaczęło.
- A myślisz, że będzie lepiej?
- Nie - mówią to pokręciła głową i wstała.
Tak ona odpłynęła a ja zostałam. Każda z nas ma swoją wojnę do wygrania.

Kaina zostawiłam pod opieką bodygardów. Obiecali, że będą dalej działać i przy okazji zajmą się małym. Przynajmniej tyle. A ja? cóż...
- Jesteś pewna, że chcesz wracać? - spytał Zik zanim weszliśmy do portalu.
- Chciałabym być pewna czegokolwiek w życiu, jednak zawsze są pytania. Nie wiem. Ale myślę, że gdy przyjdzie pora będę wiedzieć.
- Nie czaruj słowami, od tego masz mnie. - Uśmiechnęliśmy się do siebie, jednak nie był to do końca szczęśliwy uśmiech. Złapał mnie za rękę i uścisnął ją. Nawet pewnie nie zdawał sobie sprawy jaką tym pociechę mi zrobił. Kocham go. Na pewno.

Kiedy dotarliśmy do salonu w Pałacu Najwyższego od razu usłyszeliśmy wybuch. Ledwo zdążyliśmy wymienić spojrzenia i już pobiegliśmy w stronę huku. Tak jak myślałam zaczęła się walka. Najwyższy w szale walczył z Darkiem, Loxisem i Shibą, na marne jednak ich starania, był prawie nie do opanowania.
- Gladys!!! - krzyknął Dark z przerażeniem, gdy Najwyższy chciał mnie uderzyć. Byłam znieruchomiała przez niego. A tu nagle przede mną pojawił się portal i wyskoczył z niego William, który odepchnął mnie a cios wziął na siebie. W moich oczach pojawiły się łzy i gniew. Z innego portalu wyszła przerażona Angelika. Co one tu robią? Zebrałam w sobie całą swoją siłę i szybko pobiegłam do Willa.
- Co wy tu robicie? Nie powinno was tu być? - zaczęłam mówić, Will spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem a z jego ust utoczyła się stróżka krwi. Moje dziecko... Zebrał się we mnie gniew.
- Nie jesteś sama mamo - powiedział starając się usiąść.
- Dziękuję, kochany. Zostań tu, muszę zająć się tatą - powiedziałam a Dark zaraz przyszedł do nas.
- Zaopiekuj się nimi, proszę Dark. - Kiwnął tylko głową, a ja podeszłam do tego potwora, który patrzył na nas z uśmieszkiem. Zaraz mu się odechce uśmiechać, poprzysięgłam sobie. Pożałuje i to gorzko. Podeszłam do niego z gniewem w oczach i siłą jaką do tej pory nie umiałam w sobie uwolnić. Uderzyłam go w twarz, także prawie jego głowa obróciła się 120 stopni. Zabolało, co? Będzie więcej. Zaraz zmieniłam się w Czarną Damę i położyłam go na łopatki uderzając gdzie popadnie. Musiało to dość komicznie wyglądać. Zataczał się na ziemi i dostałam raz po raz kopniaka. Wreszcie już nie dał rady się podnieść. Przykucnęłam przy nim i podniosłam jego głowę ciągnąć za włosy. Spojrzałam mu w oczy.
- Jesteś tam jeszcze? Czy całkiem Cię pożarło? - Jego oczy wydały się mi obce, jednak dostrzegłam znajomy blask w ich głębi, może jeszcze nie jest za późno. Bądź co bądź, chciałam go uratować, a nie zabić.
- Gladys... - usłyszałam za sobą głos Zika. Obejrzałam się na niego i uśmiechnęłam.
- Jest dobrze. Proszę zaopiekuj się dziećmi, nie będzie mnie przez jakiś czas.
- Co planujesz?  Gladys?!
- Nic takiego. Idę z nim do Piekła.
**************************************************************************

czwartek, 3 września 2015

Wsparcie? - chyba śmiechu warte

Yo!

Dzisiaj nie będzie przyjemnie. O nie. Pogadamy trochę o wsparciu ze strony rodziny, przyjaciół i tak dalej. Dlaczego chcę to poruszyć? Ponieważ nigdy nie mogłam doznać tego uczucia.

Wiecie jak to jest, kiedy dostajesz np.5 z matematyki i przyjmowane jest to jako okey, no i co z tego. A dajmy na to, że dostajesz z tego samego przedmiotu 1 to wtedy wielka wrzawa "Jak to się mogło stać? Co się z  tobą stało? Masz to naprawić!" Ja znam aż za dobrze. Może nie do końca dokładnie opisanego tymi samymi słowami jednak sens ten sam.

Także ja tego nie pojmuje, co oni myślą. To, że z góry dołują człowieka a jak jest dobrze to zero reakcji. Wkurzające. Żeby nie powiedzieć beznadziejnie wkurzające. Człowiek ma dość. Nie dość że się starasz to mają cię daleko gdzieś. Tak, właśnie jest. Szczere i bolesne. I jak tu się podnieść na duchu, że będzie lepiej? No jak? Nie wiem, ale w takich chwilach mam ochotę nie robić nic i po prostu olać wszystko.

Wiecie pewnie, że jeśli chodzi o krytykę umiem ją przyjąć, jednak jeśli naprawdę się staram to nie umiem zrozumieć dlaczego? Nikt nie jest doskonały. Takie życie. Nie ważne, bo kogo obchodzi druga osoba. Najważniejsze, żeby zjechać ją tak by się więcej nie podniosła.

Też tak uważacie?

Bo jeśli tak...

Jesteście tacy jak wszyscy. Bezlitośni, a świat wcale nie jest taki, tylko ludzie, którzy go tworzą.

Do napisania :*