Translate

piątek, 11 września 2015

Jestem Gladys #8 - Piekło Lilith

***********************************************************
- Co planujesz?  Gladys?!
- Nic takiego. Idę z nim do Piekła - uśmiechnęłam się dość tajemniczo, jednak widziałam po twarzy Zika, że wie iż mój uśmiech był wyrazem smutku i żalu, ale i poświęcenia.

Nim jednak zdążyłam przeprowadzić mnie i Greya przez portal z innego wyszła nie kto inny, ale Pani Piekła - Lilith ze swoimi dwoma niewolnikami uwiązanymi na grubych łańcuchach. Trzymała ich jak pieski, mimo że były to ludzkie duszy skazane na potępienie. Uśmiechnęła się do mnie słodko, odrzucając swoje piękne czarne jak noc włosy do tyłu.
- Gladys znów się spotykamy - odezwała się miło, ale zaraz spoważniała jednak uśmiech zachowała na swej twarzy. - Czyżbyś się do mnie wybierała z tym...? - nie wiedziałam co za bardzo odpowiedzieć więc uśmiechnęłam się potakując.
-Mam nadzieję, że nie będziemy Ci przeszkadzać?
- Nie wątpię, że to będzie ciekawa rozmowa - i znów ten uśmiech, który mroził mnie od środka. - Zapraszam. - dodała, a ja zawlekłam siebie i jego do portalu. Rzuciłam tylko przelotne spojrzenie Zikowi "Zajmij się resztą", a potem była już tylko ciemność i gorąco Piekła.

Nie mogłam się dziwić, że wylądujemy prosto pod Pałacem Lilith, no ale i tak robi wrażenie. Wyglądał zupełnie jak zamek Disneya tylko w mrocznej wersji, osobiście nie za bardzo przypadł mi do gustu, zwłaszcza ogień wydobywający się z fosy i dziwnych lawowych potworków pływających w tymże rowie. Nie chce wiedzieć kogo ona tam wrzuca.

Grey póki co był w stanie jakim był czyli mizernym, ale na jedno to dobrze, przynajmniej mnie mniej denerwował. Jakiś plus.

Lilith otworzyła wrota swojego pałacu i zaprosiła nas do środka, naturalnie wszędzie goniły jej "pieski" w obrożach, szaleństwo, najwyraźniej bardzo lubi dominować. Aż przeleciały mnie ciarki. Żeby tylko tak nie skończyć, pomyślałam.

Zaraz znaleźliśmy się w korytarzu, a po nim w wielkim salonie. Wskazała dłonią byśmy usiedli. Ułożyłam jakoś Greya tak żeby nie zajmował całej sofy dla siebie i usiadłam obok niego. Wiedziałam, że tak rozmowa zadecyduje o naszym losie.
- Wiesz dlaczego się zjawiłam? - zaczęła na wstępie.
- Domyślam się, niestety.
- Czemu niestety? Z tego co wiem bardzo cierpiałaś kiedy wyszły na jaw jego zdrady. To że co prawda nie z jego konkretnie powodu, to jedno, ale drugie dobrze wiesz jak działa ziarno.
- Jeśli o tym mowa, to ty Pani dałaś ziarno Radzie W.? - zapytałam poważnie, jednak ją najwyraźniej to rozbawiło, uśmiechnęła się. I wskazała na swojego sługę by przyniósł nam coś do picia.
- Widzisz Gladys nie wszystko idzie po naszej myśli. Szczerze powiem tak. Skradziono mi je, w dodatku nie jedno ale 100 ziaren, które trzymałam dla swoich dzieci. Niestety nie mogę zadzierać z Radą W, właśnie ze względu na to iż zakłóciłabym tym równowagę. Ale doskonale o tym wiesz, prawda? Nie mogę nawet wyegzekwować swojego, okropieństwo. Ale widzę że ty możesz mi pomóc. Wstawiłaś się za ukochanym? Czy może ruszyło cię sumienie?
- Powinność i dług wdzięczności, bądź co bądź. Co z nami zrobisz?
- W zależności co ty chcesz dla niego zrobić?
- Da się go uratować, prawda? Powiedz mi jak?
- Jest obecnie moim więźniem, co zrobisz w zamian?
- Co tylko chcesz, w granicach oczywiście moich możliwości.
- Jakże ładnie to sprecyzowałaś, ale nie martw się nie każde Ci nikogo zabijać. Sprawiedliwość, jak to mówią, to podstawa nawet tu w Piekle.
- Więc czego żądasz?
- Ciebie jako moją maskotkę na 3 miesiące. W tym czasie pomogę Ci uwolnić Najwyższego od ziarna i przywrócić go do pierwotnego stanu.
- Cena nie podlega negocjacji, prawda? - zapytałam, ale jak widać było to bez sensu. Lilith uśmiechnęła się i dodała.
- Tylko całkowitego posłuszeństwa. Zgadzasz się na taki układ?
- Nie mam zbytnio wyboru.
- Nie sądziłam, że aż tak bardzo chcesz poświęcić się dla mężczyzny, zaskakujesz mnie, myślałam, że po tym jak go pobiłaś będziesz chciała go jeszcze dobić tak na dokładkę, a tu chcesz go uratować.
- Jak mówiłam to z obowiązku w większości, po za tym to ojciec moich dzieci.
- Ładna wymówka, ale niech Ci będzie. Umowa to umowa, wystarczy przysięga krwi. - Podniosłam się z miejsca i wyciągnęłam go niej rękę. Nie lubię tego uczucia, jednak nie ma wyjścia. Lilith wyciągnęła również swoją dłoń, w drugiej trzymała już sztylet. Pierwsze skaleczyła siebie potem mnie, a następnie tam gdzie zrobiła rany złączyłyśmy nasze dłonie a krew wymieszała się. Byłam trochę zamroczona, mimo wszystko to krew Pani Piekła. Czułam się słabo, ale nie upadłam, jednak nie jestem na tyle silna by całkowicie nie czuć jej wpływu.
- Dobrze, zatem Gladys witaj w moim świecie - rzuciła z radością. Nagle spętały mnie niewidzialne kajdany, na szyi, rękach i nogach, moja moc gdzieś upłynęła, musiałam być jej całkowicie posłuszna. Moje ciuchy zmieniły się w bardzo krótką czarną sukienkę z gorsetem uwydatniającą aż za bardzo kobiece kształty, ale nie mogę narzekać. Nie mogę nawet ust otworzyć bez jej zgody.
- Dobrze, siadaj. - Usiadłam na jej rozkaz przy niej. Zaraz wezwała swoje sługi i rzuciła, że mają zabrać Greya do lochów. Zapowiada się ciekawie, pomyślałam przerażona. - Nie bój się, pij - podała mi wino, chciałam czy nie musiałam je wypić.
- Dziękuję, Pani - powiedziałam i wypiłam duszkiem. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy okazało się, że to nie jest żadne wino tylko prawdziwa, w dodatku świeża krew, nie dała mi bym zaprzestała picia, musiałam dokończyć. Kiedy kielich był pusty, byłam jeszcze bardziej zamroczona i ledwo mogłam zachować trzeźwe myślenie, zaczęło mi wariować w głowie, nic nie było na swoim miejscu, wszystko wirowało. Narkotyki, przemknęło mi po głowie, ale zanim cokolwiek zrobiłam opadłam na jej kolana.
- Właśnie tak - usłyszałam jak szepcze mi do ucha i zaczęła głaskać moje włosy. Czułam jak moja krew wariuje, nie zmieniałam się w wampira, tak jakby blokowała mi dostęp do tego, nawet do Czarnej Damy. Kontrolowała mnie całkowicie. - Już dawno chciałam żebyś została ze mną na dłużej, w końcu jesteś jedną z moich córek. Moje ziarno jest w tobie od tak dawna, a nie dane nam było pobyć ze sobą na dłużej niż parę chwil. - Dotknęła mojego policzka, jej dłoń była zimna, ale przyjemna, o dziwo. Bawiła się moimi włosami, dotykała mnie po twarzy, zupełnie jakbym była jej lalką.
- Wstań - powiedziała, moje ciało zaraz się podniosło. Złapała mnie za rękę i poszłyśmy gdzieś. Nie wiem, którędy mnie prowadziła, wszystko było jak za mgłą. A może robiła to specjalnie? Nie wiem. Po kilku minutach spaceru dotarłyśmy do celu, otworzyła wielkie drzwi, które okazały się być wejściem do sypialni. O cholerka, pomyślałam. Chciałam się jej oprzeć i nie wejść, ale nie było szans. Połóż się rozkazała, musiałam to uczynić, Sama też podeszła do łóżka, chciałam uciec, nie było wyjścia. Zaczęła mnie rozbierać, ale chyba zauważyła mój strach.
- Spokojnie, zrobimy to jeśli ty będziesz chciała - powiedziała z uśmiechem. Pozostawiła mnie w bieliźnie. Sama też zrzuciła z siebie sukienkę i weszła na łóżko. Ułożyła na moim ramieniu głowę, przytulając się do mnie. Po chwili dostrzegłam, że zasnęła. Aż nad podziw mnie zaskoczyła. Udało mi się odrobinę odzyskać kontroli, więc trochę się podniosłam. Zrobiło mi się zimno, przykryłam nas kołdrą. Może po prostu jest samotna? Za dużo może jak dla mnie.

Zanim się opamiętałam ze swoich myśli przygarnął mnie sen. Śniłam o czymś, jednak mało co pamiętam, tylko ogień, mnie, Zika i kogoś jeszcze, kogoś kogo imienia nie pamiętam. Coś nagle wybiło mnie z tego snu, kiedy się obejrzałam Lilith już nie było, a moja kontrola nad ciałem co nieco się polepszyła, ponad to zawirowania przeszły i mogłam normalnie kojarzyć fakty. Tak mi się przynajmniej wydaje.

Niedługo potem nadeszła Lilith. Uśmiechała się od ucha do ucha. Nie wiem skąd ta radość, ale czułam, że zaraz się dowiem. Usiadła obok mnie i zaraz przytuliła mnie mocno.
- Dzień dobry, Gladys - powiedziała.
- Dzień dobry, Pani - odparłam. Puściła mnie z objęć, ale tylko na moment, bo zaraz przycisnęła mnie znów.
- Dzięki tobie w końcu się wyspałam jak należy - rzuciła i dała mi buziaka w czoło. - Grzeczna dziewczynka - pogłaskała mnie po włosach i nagle poczułam jakby skok w przeszłość, w mojej głowie pojawiły się stare jak świat obrazy z przed wielu, wielu lat. Nagle zachciałam żeby mnie przytuliła a łzy kuliły się do tego by wypłynąć z moich oczu. Nie musiałam tego mówić, znów mnie objęła. Łzy pojawiły się zaraz po tym. Dlaczego? Zadałam sobie pytanie, ale odpowiedź jak zawsze pozostawała nie znana.
- Już lepiej? - zapytała dość smutno. Czemu ta kobieta wywołuje u mnie takie reakcje i myśli? Chciałam potaknąć głową, ale zaprzeczyłam. Dlaczego moje ciało mówi to czego nie powinno? Kolejne"dlaczego" ? Ujęła mój podbródek i dotknęła zewnętrzną częścią dłoni mój policzek, wiedziałam co nastąpi, a jednocześnie pragnęłam tego. Co we mnie wstąpiło? Czemu? Dlaczego? Złożyła delikatny pocałunek, a ja nie chciałam by przestawała. Stałam się zachłanna na jej pocałunki. Uśmiechnęła się, jakby dokładnie wiedziała o czym myślę i co czuję. Może wiedziała i przystąpiła do dzieła, jednak zanim dotknęła moich ust ponownie spytała - Chcesz tego?
Odpowiedź była wiadoma i wyszła z moich ust jako gardłowy odgłos pożądania - Taakk...

Jej usta wędrowały po moich. Nie to nie był sen, ale nie chciałam się z niego budzić. Ochota na tą kobietę przekraczała moje wyobrażenie. Nie rozumiem siebie, nie rozumiem jej, a mimo to oddaję się z ochotą. Mam chyba nie po kolei w głowie, ale czy to nowość. Nie wiem czy moja dusza już aż tak daleko zbłądziła? Wiem tylko, że nie liczy się nic poza tą chwilą i rozkoszą kiedy nasze dusze są bliskie zjednoczenia.
**************************************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz