Translate

środa, 16 września 2015

Egzamin już się zbliża, odnalezione zeszyty, szału nie ma, brniemy bez sensu, ale gdzie to światełko w tunelu, gdzie ta nadzieja?

Yoho!

Tak, tak straszą nas egzaminem zawodowym już nie od parady zwłaszcza, że nasz nowy nauczyciel mogę powiedzieć jest mało kompetentny. Już mówiłam o nim wcześniej i nadal popieram tamto swoje stanowisko wobec niego. Nie widzę go w roli tego, który mnie czegokolwiek nauczy. Ale nie mnie decydować, w końcu to zależy tylko i wyłącznie od dyrka, a od niego nie ma co wymagać. Bo On to On czyli szału nie ma.

Pisałam dziś kartkówkę z matmy, ale coś czuję że pewne rzeczy zawaliłam. No mniejsza. Poszłam też po szkole do MO i trochę pogadałyśmy tak o całym życiorysie, lubię z nią gadać, bo serio jest normalną dziewczyną. Jak to dziwnie brzmi.

Mam katar, okropny katar. Dramat,  nienawidzę się tak czuć, to po prostu mnie irytuje, a ja się nie mogę irytować, bo potem jest ze mną co jest... nie chcecie wiedzieć co.

Wreszcie wyciągnęłam moje zeszyty z zeszłego roku i mam zamiar powolutku ogarniać co i jak, bo coś czuję że teoria na egzaminie będzie u mnie leżeć jak tego nie zrobię. Niby coś tam się wie, ale ile człowiek zapomni takie to życie, a pamięć ulotna i wybiórcza. Głupota.

Tak czy siak mam 4 zeszyciki, które muszę sobie ogarnąć i 5 ten z tego roku. Zobaczymy może nie będzie dramatu. Może, ale wątpię, tylko się chwycę za głowę i będzie płacz. Nie, nie będzie. :D

dobra te żale na temat szkoły to chyba jakaś ściema? No nie do końca, w końcu rok szkolny i ogólnie szkoła to nic nie robienie i wieczne kombinowanie :D Zgodzicie się?

DO napisania:*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz