Translate

niedziela, 30 listopada 2014

Baka, Baka, Baka... - Jestem sobą pod inną odsłonną :P

Ohayo!

Dziś w nieco lepszym humorze, ale i tak czuję się jak głupek.

Jest niedziela a ja nie zrobiłam nic tylko oglądałam (tak w sumie jak wczoraj do 1 w nocy) 2-gi sezon SH, potem 1 i 2-gi sezon JR ponad to jeszcze Kamisama Hajimemashita, Soredemo Sekai wa Utsukushi  i Kaichou wa Maid-sama. Inczej mówiąc same romanse i to już jak leciało BL czy zwykłe wszystko jak leci. Czy czuję się z tego dumna? Chyba nie, ale dało mi to uśmiech na twarzy, może nie do końca prawdziwy, ale lepszy taki niż żal. Chociaż czy to rzeczywiście żal? Niby za czym? Wiedziałam od początku, że to wszystko nie ma sensu. Nie ważne, to już teraz nie ma znaczenia... Wolę znów stracić kontakt ze światem i wrócić do starych dobrych czasów z Gladis. Może to będzie jakieś wyjście. Mam tyle rzeczy dokończenia, że szok, a jakoś nie mogę się zebrać. Nic nowego u mnie, moje nie rozgarnięcie.

Jutro szkoła, a szczerze nie mam ochoty najmniejszej by do niej pójść znów zobaczyć go i udawać greka. Mam tego dość jak zawsze. Moje serce może zatrzymać swój bieg, mam to gdzieś. Tak właśnie bunt, serce nie ma nic do gadania, tylko rozum. Nie będę leczyć żadnych ran, bo ich nie ma, i tak ma być. Nie dam życiu się. Będę się bawić póki jestem młoda, będę się śmiać a o łzach mowy nie ma. Dość przepłakanych nocy z błahych powodów, dość topienia smutków w butelkach wódki, dość. Czy to nowy początek? Nie, po prostu ogarniamy się na nowo. Moja romantyczna dusza marzy i śni, a co w realu tylko płacze. Jutro będzie ciężko, ale myślę, że moje aktorskie zdolności wystarczą dla zmylenia publiki, w końcu przedstawienie musi trwać :P

Na ironię, gdy postanowiłam iść do technikum miałam być sobą, jakoś nie szczególnie mi wyszło. Nie będę tańczyć jak mi zagrają, jestem sobą pod inną odsłoną. Jak to pięknie brzmi, aż mi się spodobało. Nie będę się spierać, że możliwe tracę rozum. Przerabiałam to wielokrotnie, zresztą o czym ja mówię, wiecie to doskonale, w końcu po to stworzyłam tego bloga, a raczej była to jedna z przyczyn. Mimo to i tak uważam i będę to powtarzać, że to był najlepszy pomysł na jaki mogłam wpaść i dzięki za bycie ze mną. Nie jestem zbyt ciekawą osobą, bo w końcu non stop narzekam, ale no cóż ten blog jest dla mnie :P Nie jest to może dla was za miłe, ale wiecie nie lubię ściemniać, naturalnie się cieszę, że jesteście, ale w końcu nie taki był cel, mimo wszystko ( nie będę się pogrążać :P) Dziękuję za wszystko ♥

I znów piszę głupoty, ale nie pomyłka, to nie głupoty. To bardzo ważne rzeczy, które nie można pominąć, bo wszystko jest ważne, w końcu jak kiedyś to przeczytam to pomyślę "Jaka ja byłam głupia". No nie zdziwię się w końcu nawet teraz tak uważam, ale potem bardziej do mnie to dotrze jakie głupoty wypisuję, byleby zaspokoić swoje ego. Właśnie to miłe tak sobie popisać i może zauważyliście, ale robię to teraz znacznie częściej niż na początku. Może dlatego, że nie wiedziałam o czym mam pisać, w sensie czy żalić się tak do końca, czy nie ujawniać pewnych szczegółów, jednak z czasem postanowiłam pisać o wszystkim, bo nie interesuje mnie kto to przeczyta, ale to że mogę się wyżyć i wyrzucić z siebie te skumulowane uczucia, a nóż widelec komuś otworzy to oczy jak miłość czy zauroczenia mogą dobić człowieka i zrobić z niego potwora, taka prawda. To toksyczne coś mnie dobija, może nie byłoby tak źle gdyby nie to że powiedziałam o tym AO. Błąd. Duży błąd, ale zawsze mogę powiedzieć, że mi przeszło. Lecz to skutkuje tym, że ją okłamię, a nie chcę. Jestem za uczciwa, tak stwierdzam, choć chowam się jak struś w ziemię jeśli chodzi o uczucia, ale no cóż ... sama nie wiem jak to ująć nie lubię kłamać ważnych dla mnie osób, bo po pierwsze są dla mnie ważni a dwa źle bym się z tym czuła i ciągle martwiłabym się czy nikt nie dowiedział się prawdy. Nie odkryłam tym Ameryki, ale wiadomo o co chodzi.

Tak się zastanawiałam, w sumie nie pamiętam czy mi się to nawet nie przyśniło? Może. W każdym razie jak to wszyscy starsi mi ufają i powierzają ważne zadania. Przykład w gimnazjum P.H. kazała mi prowadzić gazetkę jako redaktor naczelny, a przecież pojęcia o tym nie miałam. To samo przecież nie tak dawno na polskim z P.G. mnie wysłała do P.K. niby nic, ale jakoś tak mnie to trochę wkurzyło, choć powinnam się cieszyć. To samo było teraz z gazetką, napisałam jeden czy dwa artykuły i już niby jestem w gazetce. Może mają do mnie zaufanie, ale boję się... Spełnię ich oczekiwania? Mam iść pod prąd czy z prądem? Nie wiem co mogę powiedzieć na ten temat, bo sama się w nim gubię. Staram się być normalna i w porządku, ale czasem mam wrażenie że gubię się w tym świecie pozorów. Tak jakby mój duch malał z każdym krokiem i moje drugie ego to obojętne wchodziło na scenę.

Ta "obojętność" z jednej strony jest dobra, bo nie daje mi się zdekoncentrować na tym co jest mało ważne i po prostu odpuścić a z drugiej strony niszczy mnie. Nigdy w końcu nie byłam obojętna w środku, a teraz ...? Mogłabym się zastanawiać co się ze mną stało przez te wszystkie lata. Znów powiecie, że się rozczulam nad sobą i to święta prawda. Takie gadanie uświadamia mi jak mało mogę znaczyć albo jak mało znaczę sama dla siebie.

Ze 2 dni temu pisałam z DR, jak wiadomo byłam zdołowana na maksa, a on i tak jak umiał, jak potrafił starał się mnie pocieszyć. "Tydzień" tyle będę zdołowana a potem będzie spoko, napisał. Ponadto potwierdził mnie w tym, że jestem jego przyjaciółką i jakby to nie brzmiało lubi mnie i zależy mu na mnie. To samo moja Neechan, kiedy było mi źle i gdy napisałam do niej odpowiedziała "Kocham cię". Czy to nie są cudowni przyjaciele? Mogłabym za nimi wskoczyć w ogień. Zatem pytanie co z moimi obecnymi "przyjaciółmi"? Zaufałam im, ale za bardzo dałam się ponieść, pewnie za 2 lata nawet nie powiemy sobie cześć. Czy zrobiłam źle podając im moją wiarę w nich na talerzu? W ogólne czy ja, aż tak zgłupiałam dawać się tak ponieść i ufać komu popadnie? Miałam zacząć od nowa, kiedy to było w pierwszej klasie kiedy grałam słodką Klaudusie, która jest uległa i co chcesz to bierz. Ciężko się do tego przyznać, ale tak właśnie mnie postrzegali, jeśli nie postrzegają nadal.

Baka, baka, baka, właśnie jestem głupia i beznadziejna. Nie wiem ile razy będę się tak powtarzać, w końcu w każdym poście jest to samo: "głupia", "bezużyteczna", "obojętna", "smutna", aż się wymiotować chcę. Czemu mój charakter musi być taki do dupy? Wiem zaczynam mówić głupoty, ale to tak strasznie mnie wkurza. Jakbym miała przed sobą największego z możliwych wrogów, który biegnie przede mną a ja nie mogę nawet kiwnąć palcem aby go złapać. Hyh... Czy tak będzie już ze mną do końca?? Bladego pojęcia nie mam, i znów się powtarzam. Chyba nigdy nie przestanę z moimi narzekaniami, ale w końcu na tym polega mój świat. Baka!!! Tu się neguję a za chwilę mówię, że jest okey. Niepojęte.

Zastanawiam się jak będzie jutro, szczerze boję się P.G. bo nie zrobiłam nic do gazetki, a nawet mi się ruszać tego nie chcę, nawet zadanie z polskiego muszę skombinować, bo będzie źle. No cóż, jestem leniem do potęgi. Chociaż przecież taka nie była, zawsze mi się coś chciało a teraz... buu... nic. Moja kreatywność sięga dna. Jej... yuhu!! Nie no dobra, postaram się nie pogrążać bardziej, w końcu nie ma to większego sensu.

"... co dziś posiadam widzę w dali mgliste,
a co zniknęło jest mi rzeczywiste.."
słowa z "Fausta" Goethego

Prawdziwości tych słów nie muszę wyjaśniać, bo co jak co są one dla mnie wprost nienaturalnie rzeczywiste. Jakkolwiek banalnie to by nie brzmiało. 

Gadam i gadam, ale co mam robić, na pewno nie będę się jeszcze uczyć, choć nie wiem czy nie będzie dobrym pomysłem zaparzyć sobie herbatki i chociaż spakować książek, choć jak o tym myślę jakoś mi się odechciewa. Tak znów moje lenistwo. 

Nie chcę się rozczulać nad przeszłością, ale jak widać zapomina się u mnie trudno. Nie wiem czy w ogóle to potrafię. A podobno mam sklerozę? Nie mogę uwierzyć jaka głupota mnie opanowała. Zaczęłam się przejmować wszelkimi błahostkami. Powinna pójść z prądem??? Tyle że przeważnie rzeczywistość była tylko snem a anime moim światem, nie wiem czy do tego nie wracam, bo ten świat cywilizacji jest dla mnie brutalnie, niewybaczalny. Tak nie będę ściemniać wolę się zamknąć na świat niż cierpieć po cichu z byle głupoty jaką jest moje życie. Udaję na każdym kroku, a miałam tego zaprzestać. Czy nie jestem głupia? Oszukuję sama siebie że jest dobrze, a nie jest. Jaki to sens? Nie ma sensu i pewnie nigdy nie będzie miało. Budzę się co rano, bo muszę. Nie chcę tak żyć. Chciałam się zatrzymać, ale nie mogę. Za dużo osób wiele ode mnie wymaga i zanim się zorientuję powiedzieć sobie stop już jest za późno. 

"Bądź grzeczną dziewczynką, bądź sobą" - co to niby ma znaczyć? Nie rozumiem. Nigdy nie rozumiałam i nie wiem czy teraz zrozumiem. Postrzegają mnie tak jak oni chcą a nie tak jak powinno być. Wszyscy chwytają się o mnie złudnych wyobrażeń, które sama stwarzam, by było mi wygodniej, a jednak to nadal boli. Nie ważne ile razy jeszcze będę zastanawiać się i tak nie znajdę odpowiedzi w tym szalonym życiu. Chciałam go kiedyś stracić, myślałam, że będzie mi lżej. Nie będzie mnie, ale co to da. Wtedy możliwe będzie, że w ogóle już nie zaznam spokoju. Nawet nie wiem czy rzeczywiście chcę tego spokoju, który ma być dla mnie ostoją? 

"Ciężka praca może okazać się twoim zbawienie" - piękny cytat z "Hataraki men". 
 
Czy może być coś bardziej realnego niż te słowa. Chyba nie, choć niczego nie mogę być już pewna. 

Hyh...

Wystarczy,








Do napisania :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz