**********************************************
Oranżeria wyglądała pięknie w świetle księżyca i lamp nocnych. Lilith czekała już siedząc przy , które Gladys tak kochała. Po chwili przyszedł Grey.
-Więc o co chodzi? -zapytał, ale Lilith nic nie odpowiedziała oczarowana widokiem kwiatów, dopiero po chwili zobaczyła go, jak przygląda jej się badawczo.
-Przepraszam, nie zauważyłam cię.
- Właśnie zauważyłem, co tak przyglądasz się tym kwiatom?
- Hymm, tak jakoś. Są bardzo piękne, pewnie dlatego, aż żałuję, że u mnie nie mogą kwitnąć - rzuciła ze smutkiem patrząc na dojrzałą róże. Grey usiadł obok niej.
- Dark mówił, że nie możesz skontaktować się z Gladys i dlatego wybrałaś ogród.
- To prawda. Myślałam, że tu się odezwie, ale chyba się pomyliłam. Szkoda, bo naprawdę się martwię. Trochę tak ...może to głupio zabrzmi, ale trzymać przy sercu dziecko to ciekawe doświadczenie, chociaż nie powinnam tego tak odbierać w końcu to Gladys, a i też nie moje pierwsze dziecko. Jestem głupia, ale dawno nie czułam się tak jak teraz. Jestem dziwna, co? - spojrzała na Greya, a ten patrzył w jej ciemne przy tym świetle oczy, błyszczące i pełne czaru. Nie wydawała się w tym momencie być królową Piekieł, a zwykłą kobietą, która cieszy się, że będzie mieć dziecko.
- Nie jesteś dziwna, przynajmniej ja tak nie uważam. Ale co ja mogę wiedzieć o macierzyństwie? Nie wiem jak to jest, ale widać, że odżyłaś i promieniejesz jak słońce - kiedy to powiedział nagle zrozumiał co plecie i odwrócił wzrok. - W każdym razie gdzie reszta?
Lilith spojrzała zaskoczona na niego i zaśmiała się.
- Teraz już wiem dlaczego Gladys Cię pokochała. Surowy i zamknięty w sobie Najwyższy jednak ma w sobie delikatność i romantyzm.
- Od kiedy jestem zamkniętyw sobie?
- Odkąd pamiętałam nie umiałeś powiedzieć co ci leży na sercu. Gladys jednak dobrze na ciebie wpłynęła.
- Oczywiście , to cudowna kobieta, ale zawiodłem ją i dlatego teraz nie chce niczego spartolić.
- Takie słowa z twoich ust. Aż podziw bierze.
- Nie żartuj sobie ze mnie, Lilith.
- Nie żartuje. Poprostu widzę progres - powiedziała z uśmiechem. - Cieszę się, że nauczyłeś się tak cennych doświadczeń.
- Miałem dobrą nauczycielkę. Ale nie tylko ja się zmieniłem, Ty również. Ten facet, którego uratowałaś wydaje się być Ci bliski.
- Zazdrosny?
- Nie, ale tak jak ty martwisz się o mnie tak i ja martwię się o ciebie.
-Skąd takie wnioski?
- Nie udawaj, bądź co bądź, trochę się już znamy.
- Chyba nawet nazbyt dobrze. Chcesz posłuchać to Ci opowiem.
- Chętnie wysłucham.
- To było niedługo po tym jak nasz romans nie wypalił. Bądź co bądź, byłam trochę przyłamana i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wtedy przyszedł on jako jedna z dusz potępionych. Spodobał mi się, nie powiem, żebym nie miała słabości do ładnych mężczyzn, ale o tym chyba wiesz. Tak uczyniłam go moją prawą ręką. Po kilku latach zaczęliśmy ze sobą sypać, a ja jak głupia zakochałam się. Miał to być tylko romans, który po chwili się skończy, ale trwał długo, a ja zakochiwałam się coraz bardziej. On również mnie pokochał. Jednak nastała wrzawa kiedy Gladys stała się Czarną Damą wysłałam go do Rady W. na misję by pomóc wam ją obezwładnić, ale od tamtej pory przepadł. Szukałam go latami, ale nie mogłam go odnaleźć. Nie wiedziałam co robić, byłam załamana, ale zaraz potem wyszła sprawa z Pierem i teraz on mi służy jako prawa ręka. Myślałam, że Daniel zginął, ale w końcu znów go mam - zakończyła z uśmiechem.
- To dobrze, że masz osobę, którą kochasz. Kiedy to wszystko się skończy będziesz mogła być szczęśliwa.
- Może to za brzmi głupio, ale jestem szczęśliwa patrząc na rodzinę ,na oddanie wobec niej, na wiarę w nią, miłość , to wszystko napełnia mnie szczęściem.
- Ktoś mi kiedyś powiedział, że najpierw trzeba spojrzeć na swoje szczęście i nim się zająć, a potem patrzeć na innych.
-Strasznie to egoistyczne, ale nie do końca niesłuszne. W końcu nie każdy się cieszy ze szczęścia innych.
- To prawda. Już dawno chyba nie rozmawialiśmy w taki sposób.
- Tak trochę wody upłynęło i brakowało mi tego . Jak to się rozumie po latach to uczucie straty czegoś ważnego. Niby nic nie znaczące rozmowy, a jednak jest co wspominać i ma się chęć do tego wrócić.
- Czytasz mi w myślach jeśli o to chodzi.
Zaśmiali się.
Oranżeria wyglądała pięknie w świetle księżyca i lamp nocnych. Lilith czekała już siedząc przy , które Gladys tak kochała. Po chwili przyszedł Grey.
-Więc o co chodzi? -zapytał, ale Lilith nic nie odpowiedziała oczarowana widokiem kwiatów, dopiero po chwili zobaczyła go, jak przygląda jej się badawczo.
-Przepraszam, nie zauważyłam cię.
- Właśnie zauważyłem, co tak przyglądasz się tym kwiatom?
- Hymm, tak jakoś. Są bardzo piękne, pewnie dlatego, aż żałuję, że u mnie nie mogą kwitnąć - rzuciła ze smutkiem patrząc na dojrzałą róże. Grey usiadł obok niej.
- Dark mówił, że nie możesz skontaktować się z Gladys i dlatego wybrałaś ogród.
- To prawda. Myślałam, że tu się odezwie, ale chyba się pomyliłam. Szkoda, bo naprawdę się martwię. Trochę tak ...może to głupio zabrzmi, ale trzymać przy sercu dziecko to ciekawe doświadczenie, chociaż nie powinnam tego tak odbierać w końcu to Gladys, a i też nie moje pierwsze dziecko. Jestem głupia, ale dawno nie czułam się tak jak teraz. Jestem dziwna, co? - spojrzała na Greya, a ten patrzył w jej ciemne przy tym świetle oczy, błyszczące i pełne czaru. Nie wydawała się w tym momencie być królową Piekieł, a zwykłą kobietą, która cieszy się, że będzie mieć dziecko.
- Nie jesteś dziwna, przynajmniej ja tak nie uważam. Ale co ja mogę wiedzieć o macierzyństwie? Nie wiem jak to jest, ale widać, że odżyłaś i promieniejesz jak słońce - kiedy to powiedział nagle zrozumiał co plecie i odwrócił wzrok. - W każdym razie gdzie reszta?
Lilith spojrzała zaskoczona na niego i zaśmiała się.
- Teraz już wiem dlaczego Gladys Cię pokochała. Surowy i zamknięty w sobie Najwyższy jednak ma w sobie delikatność i romantyzm.
- Od kiedy jestem zamkniętyw sobie?
- Odkąd pamiętałam nie umiałeś powiedzieć co ci leży na sercu. Gladys jednak dobrze na ciebie wpłynęła.
- Oczywiście , to cudowna kobieta, ale zawiodłem ją i dlatego teraz nie chce niczego spartolić.
- Takie słowa z twoich ust. Aż podziw bierze.
- Nie żartuj sobie ze mnie, Lilith.
- Nie żartuje. Poprostu widzę progres - powiedziała z uśmiechem. - Cieszę się, że nauczyłeś się tak cennych doświadczeń.
- Miałem dobrą nauczycielkę. Ale nie tylko ja się zmieniłem, Ty również. Ten facet, którego uratowałaś wydaje się być Ci bliski.
- Zazdrosny?
- Nie, ale tak jak ty martwisz się o mnie tak i ja martwię się o ciebie.
-Skąd takie wnioski?
- Nie udawaj, bądź co bądź, trochę się już znamy.
- Chyba nawet nazbyt dobrze. Chcesz posłuchać to Ci opowiem.
- Chętnie wysłucham.
- To było niedługo po tym jak nasz romans nie wypalił. Bądź co bądź, byłam trochę przyłamana i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wtedy przyszedł on jako jedna z dusz potępionych. Spodobał mi się, nie powiem, żebym nie miała słabości do ładnych mężczyzn, ale o tym chyba wiesz. Tak uczyniłam go moją prawą ręką. Po kilku latach zaczęliśmy ze sobą sypać, a ja jak głupia zakochałam się. Miał to być tylko romans, który po chwili się skończy, ale trwał długo, a ja zakochiwałam się coraz bardziej. On również mnie pokochał. Jednak nastała wrzawa kiedy Gladys stała się Czarną Damą wysłałam go do Rady W. na misję by pomóc wam ją obezwładnić, ale od tamtej pory przepadł. Szukałam go latami, ale nie mogłam go odnaleźć. Nie wiedziałam co robić, byłam załamana, ale zaraz potem wyszła sprawa z Pierem i teraz on mi służy jako prawa ręka. Myślałam, że Daniel zginął, ale w końcu znów go mam - zakończyła z uśmiechem.
- To dobrze, że masz osobę, którą kochasz. Kiedy to wszystko się skończy będziesz mogła być szczęśliwa.
- Może to za brzmi głupio, ale jestem szczęśliwa patrząc na rodzinę ,na oddanie wobec niej, na wiarę w nią, miłość , to wszystko napełnia mnie szczęściem.
- Ktoś mi kiedyś powiedział, że najpierw trzeba spojrzeć na swoje szczęście i nim się zająć, a potem patrzeć na innych.
-Strasznie to egoistyczne, ale nie do końca niesłuszne. W końcu nie każdy się cieszy ze szczęścia innych.
- To prawda. Już dawno chyba nie rozmawialiśmy w taki sposób.
- Tak trochę wody upłynęło i brakowało mi tego . Jak to się rozumie po latach to uczucie straty czegoś ważnego. Niby nic nie znaczące rozmowy, a jednak jest co wspominać i ma się chęć do tego wrócić.
- Czytasz mi w myślach jeśli o to chodzi.
Zaśmiali się.
Dark z Willem stali przed wejściem do Oranżerii, bo nie chcieli przeszkadzać w ważnej rozmowie.
- Dlaczego nie wchodzicie? - zapytał David patrząc na nich ze zdziwieniem.
- Muszą chwilę sami pogadać - rzucił Dark.
- Rozmowa starych kochanków - powiedział z powagą Will. A Dark i David spojrzeli na niego zaskoczeni, ale nic nie powiedzieli.
***********************************************
- Dlaczego nie wchodzicie? - zapytał David patrząc na nich ze zdziwieniem.
- Muszą chwilę sami pogadać - rzucił Dark.
- Rozmowa starych kochanków - powiedział z powagą Will. A Dark i David spojrzeli na niego zaskoczeni, ale nic nie powiedzieli.
***********************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz