**************************************************
W końcu wróciła do mojej rodziny. W końcu. Może nie minęło jakoś wiele czasu od mojej nieobecności, ale w między czasie wiele się wydarzyło i teraz trzeba posprzątać ten bajzel. Najpierw jednak trzeba się ze wszystkimi przywitać. A drugą rzeczą jest, aby powiedzieć o wszystkim Greyowi i Lilith co może być naprawdę wielkim wyzwaniem. A bobas, który śpi na moich rękach jest skazany przez wszechświat na potępienie, bo jest kim jest. Kimś kto nigdy nie powinien się narodzić. Heh... jak to przywołuje wspomnienia. Ale nie martw się braciszku nie oddam cię w złe ręce.
Mogłabym tak patrzyć na tego malca, ale tylko jedno słowo przychodzi mi na myśl jak tak patrzę - Blate. Podoba Ci się braciszku? - zapytałam w myślach, ale bobas się uśmiechnął. Nie mogę być pewna czy nie będzie rósł tak szybko jak Will. W każdym razie i tak jest za słodki, żebym mogła go tak zostawić.
Przebrałam się szybko z tej czerwonej kiecki. Jakoś nie bardzo pasuje to do sytuacji, w której jesteśmy. Właściwie to mało co się zmieniło, oprócz może tego, iż mamy małą niezgodę w tym pałacu. Mam nadzieję, że coś temu zaradzę. Westchnęłam. Zabrałam malucha na ręce i wyszłam z pokoju. W końcu trzeba się przywitać. Zik miał obudzić Lilith i przyprowadzić do salonu, a Will ogarnąć miał całą resztę domowników.
- To co, Blate pora cię przedstawić reszcie świata - powiedziałam, a malec roześmiał się ze swoim "giguga", taki słodki.
Idąc korytarzem napotkałam Shibę i Loxisa. Byli zaskoczeni, ale zaraz pojawił się uśmiech na ich twarzach. Nawet Loxis uniósł w uśmiechu kąciki swoich ust, choć co prawda tylko na chwilę, to jednak. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Witajcie - rzuciłam.
- Gladys - rzucił Shiba - Witaj w domu.
- Też się cieszę, że w końcu wróciłam - odparłam - Ale teraz chodźcie ze mną. Z wami muszę również pogadać.
I tak we czwórkę weszliśmy do salonu, gdzie wszyscy oczekiwali na mnie i Blate`a.
- Cześć wszystkim - rzuciłam. - Miło mi was znów widzieć, ale zanim przejdziemy do uprzejmości, to chcę coś powiedzieć. - Oczy wszystkich zwróciły się na mnie w zaskoczeniu i z wyczekiwaniem.
- A więc tak, po pierwsze mam ogłoszenie parafialne, nasza mała rodzinka się powiększyła o małego Blate`a.
- Gladys ... - zaczął Zik ze złością.
- Wiem, Zik. Pewnie jesteście zaskoczeni, w sumie sama byłam, ale trzeba to powiedzieć, jednak ta wiedza nie może wyjść poza ten pokój. - Mocą zamknęłam wszystkie drzwi, okna i postawiłam barierę. Nikt się nie prześlizgnie. Podeszłam bliżej do Lilith i Greya, zaczynali rozumieć co się święci, ale nie ma rady, pora na prawdę. - To dziecko, nigdy nie powinno się narodzić. Blate jest waszym dzieckiem - Lilith, Greyu - a moim bratem. Jest spadkobiercą Nieba i Piekła. A co z tego wynika nie powinien istnieć. Nie pozwolę go zabić, nawet jeśli jest zagrożeniem dla równowagi wszechświata. Nie może również mieszkać, ani tu w Niebie, ani w Piekle, więc chcę go wychować. Co o tym sądzicie?
Cisza ogarnęła całe pomieszczenie. Wszyscy zaniemówili.
- Gladys to prawda, nie żartujesz? - zapytał David oniemiały całą sytuacją.
- Ani myślę żartować na takie tematy. Na początku nie chciałam wam mówić i uznać Blate`a jako swoje dziecko, ale Zik i Will powiedzieli, że powinnam to zrobić. Mieli w tym wiele racji, choć również jest to też kłopot dla was - spojrzałam na Greya to na Lilith, którzy usiedli z wrażenia.
- Gladys - zaczęła Lilith, spojrzałam jej w oczy. - Mogę go...
- Oczywiście - oddałam jej dziecko na ręce. Patrzyła na nie z taką miłością, aż mnie zrobiło się żal, że nigdy nie będzie mogła mieć go przy sobie na zawsze. Z jej oczu popłynęły łzy.
- A ty nic nie powiesz? - zwróciłam się do Greya.
- A co ja mogę powiedzieć? Mam dziecko, o którym nikt nie może się dowiedzieć. Po drugie nie może ono tu zostać, a jeszcze jesteśmy w trakcie wojny. Co mogę powiedzieć? No co? - jego słowa wydawały się pogubione, niepewne. Był ewidentnie w szoku. No, cóż nie mogę się nie dziwić jego reakcji.
- Ja chcę coś zaproponować, a właściwie poprzeć propozycję Gladys - rzucił Zik. - Zajmiemy się małym, co nie znaczy, że nie będzie wiedział, kim są jego prawdziwi rodzice. Jednak myślę, że to będzie najlepsze rozwiązanie, by zachować go w tajemnicy przed światem. Jednak decyzja należy do was, w końcu to wy jesteście jego rodzicami.
Znów zapadła cisza. Aż w końcu Lilith się podniosła.
- Gdybym nawet chciała zabrać go do Piekła, pewnie po czasie stałoby się podobnie jak z tobą Gladys, dlatego nie mogę ryzykować. Zawsze będzie moim synem, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Nie mogę go zabrać do Piekła, z wielu przyczyn. Jednak będę go odwiedzać gdy to wszystko się skończy.
- Oczywiście - powiedziałam. Przytuliłam Lilith. - Dziękuję - rzuciłam cicho do jej ucha.
- A ty Grey? - zapytał Zik.
- Róbcie co chcecie! - krzyknął i chciał wyjść z pokoju, ale drzwi nie otwarły się nawet pod naciskiem jego mocy. Zdenerwował mnie. Cofnęłam go moją mocą z powrotem na jego miejsce. Podeszłam do niego.
- Nie uciekniesz. Niczego się nie nauczyłeś?! - krzyknęłam. - To twój syn, do jasnej cholery, a zachowujesz się jakbyś miał go gdzieś! To czy tego chciałeś czy nie, to teraz nie ma znaczenia. Zrozum to w końcu. Teraz trzeba wziąć za to odpowiedzialność. Wiem, że to w dużej mierze moja wina, ale nie mam zamiaru tego tak zostawić.
- Czego ty ode mnie oczekujesz? Powiedziałaś, że się nim zajmiesz to zajmij!
- Jak bardzo ... - zaczęłam, ale Zik złapał mnie za dłoń. Odpuść, powiedział do mnie w myślach. On nie myśli teraz racjonalnie. Za bardzo go zaskoczyłaś, teraz nie wie jak ma to sobie poukładać.
Westchnęłam.
- Dobrze więc Blate zostaje z nami. A co do reszty naszej sprawy, to Rada W się jeszcze nie odezwała, zapewne boi się jeszcze atakować, albo czekają na kogoś. Zatem zamiast czekać na nich chcę zacząć działać. Siedząc na tyłku i tak niczego nie osiągniemy. Chcę żebyśmy się podzielili. Po pierwsze chce wejść do siedziby Rady W., po drugie Davidzie wrócisz do Królestwa Duchów i znajdziesz stare zapiski o duszach zawieszonych między światami. Grey i Lilith zostaną tutaj z Shibą i będziecie musieli strzec Pałacu. Rada nie może tu wejść inaczej całkowicie przegramy. Chciałabym żeby Will, Dark i Gange ruszyli do moich przyjaciół z różnych światów poprosili o pomoc i zobaczyli jak się ma sytuacja. Katrina i Andrejus ruszycie na poszukiwania ziół. Dam wam wszystkie instrukcje. Angelno ty pójdziesz ze mą, tak samo Zik i Loxis, pomożecie mi.
- A do czego to ma prowadzić? I kto niby na to pójdzie? Po co dzielisz nas skoro dopiero co wszyscy się zebraliśmy - zaczął znów Grey. Nie wiem co w niego dziś wstąpiło, ale naprawdę działa mi na nerwy.
- Nie mamy nic jeśli chodzi o tę wojnę. Żadnego zabezpieczenia na wypadek strat, czy ran. Musimy znaleźć sojuszników w razie czego i dowiedzieć się czym jest nasz wróg. Czy to nie oczywiste? A ponad to chcę zrobić ruch zanim oni go pierwsi wykonają by dać nam przewagę a nie zniechęcić do nas poddanych. Czego więcej chcesz? To też jest w twoim interesie, bo gdyby nie ja i Lilith siedział byś teraz na dnie Piekieł znienawidzony przez wszystkich. Więc pomyśl trochę! - rzuciłam mu w twarz. Emocje wzięły nade mną górę, szlak. Powiedziałam za dużo, ale teraz za późno żeby cofnąć te słowa.
- Mamo, wystarczy - powiedział Will i złapał mnie za rękę.
- Przesadziłam - stwierdziłam ponuro.
- Nie - rzuciła mocno Lilith. - Masz rację. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z konsekwencji jakie nas czekają. Nie mamy prawa, aby dyskutować na ten temat, bo jesteśmy sami sobie winni. Sprawy przybrały taki a nie inny wymiar więc trzeba się z tym pogodzić. A co do ciebie Grey, Gladys powiedziała prawdę i nie da się tego podważyć. Ponad to to na nią czekaliśmy, żeby mogła coś zrobić, a teraz mówisz nie, kiedy jest już pozamiatane. Teraz już za późno na takie rzeczy.
- W każdym razie - wtrącił się David - Ja mam zamiar zrobić to co mówi Gladys - spojrzał jeszcze na resztę moich dzieci a one skinęły głowami na znak, że się zgadzają. - My nie mamy z tym problemu, lepsze to niż czekać w nieskończoność zamknięci w tym Pałacu - ciągnął.
- To ustalone - rzuciła Lilith, a wszystkie spojrzenia ruszyły w kierunku Greya, który tylko spuścił głowę.
Postanowione, czas zacząć zabawę - pomyślałam i uśmiechnęłam się do wszystkich.
- Będzie dobrze, zobaczycie.
*****************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz