Translate

niedziela, 6 marca 2016

Minimalizm a konsumpcjonizm - czyli dlaczego warto kupować z głową?

Yo!

Ostatnio po raz już któryś dotarł do mnie sygnał, że liczba moich kosmetyków przekracza normę...

Tak mam coś z zakupoholika, ale staram się to ograniczać i póki co całkiem całkiem mi to wychodzi.

Na temat minimalizmu trafiłam bardzo dawno, bo chyba jakieś 2 - 3 lata temu, ale co młoda małolata będzie się przejmować minimalizmem, skoro na rynku jest tyle różności, które pragnie mieć.

Przyznam z ciężki trudem uległam trendom. Do dziś nie mogę zrozumieć jaka byłam głupia. W ciągu miesiąca potrafiłam wydać nawet 500 zł na kosmetyki, teraz łapię się za głowę i na co mi było to? Tyle tylko, że większość tych rzeczy zalegała mi w szufladkach i się kurzyła, bo nie byłam wstanie ich zużyć, a niektóre po prostu mi nie odpowiadały.

Teraz też nie jestem jeszcze do końca usatysfakcjonowana moim stanem toaletki, ale powoli idę w dobrą stronę i umniejszam moją "kolekcję".

Aby się ogarnąć po pierwsze trzeba wyrzucić wszystko co się ma na wierzch i przyjrzeć się po kolei każdej rzeczy.

Data ważności - podstawa, bo nikt chyba nie chce, aby coś mu się stało.

Zapytać siebie, kiedy ostatnio to używałam i czy dam temu produktowi drugą szansę, czy zasługuje na nią, czy już jest zbędny?

Jeśli znajdą się produkty dobre, jeśli chodzi o ważność, ale z jakichś względów nie koniecznie nam się podobają czy sprawdzają zawsze można je oddać albo sprzedać.

Szkoda jest wydawać kasę na produkty, które potem tylko się kurzą.

Ja zaczęłam od pozbycia się rzeczy, które w jakichś sposób mi się nie sprawdziły albo nie do końca mi się podobały. Poszły w świat.

Teraz największy problem są u mnie jeszcze cienie do powiek, bo mam ich wiele, a raczej o wiele za dużo, ale używam ich rotacyjnie, więc w końcu kiedyś je zużyje.

Po za tym jak ograniczyłam się do kilku podstawowych kosmetyków, to mój poranny makeup jest znacznie szybszy, bo nie wybieram, nie kombinuje i żyje mi się prościej :D

A mój portfel zaczął co nieco oddychać, a fundusze na kosmetyki poszły na warzywa i owoce, przez co w ciele też się czuję lepiej :D

Oczywiście nie jest tak, że nie mam ochoty kupować nowości. Ale teraz zadaję sobie pytanie czy potrzebuję tego? Kiedy z ciężkim sercem mówię sobie że mam inny produkt o tej samej funkcji, to odpuszczam. Bo po co potem z równie ciężkim sercem mam wyrzucać to co kupiłam?

I to chyba byłoby na tyle :D

Do napisania :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz