*****************************************************
Gdy tylko skończyłam temat i zdjęłam barierę Grey natychmiast wyszedł wraz z nim wyszedł Shiba. Coś czuję, że ich rozmowa będzie długa. Ale może w końcu zrozumie, że dziecko nie jest niczemu winne. A to, iż przyszło na świat powinno być powodem do radości, a nie gniewu. Kiedy tak patrzę na uśmiechniętą twarz Lilith, która trzyma w objęciach małego Blate`a, aż moje serce się raduje. Może przeczuwała, że sprawy przybiorą taki obrót. Nie wiem tego i pewnie się nie dowiem, ale mogę powiedzieć z czystym sumieniem, iż pokochała tego małego szkraba. Jakby nie patrzeć to w końcu jej dziecko, jednak mimo wszystko to piękny obraz. Uśmiechnęłam się jak głupia, a wszyscy spojrzeli na mnie nieco podejrzliwie.
- Coś Cię rozbawiło Gladys? – spytał David przyglądając się mi.
- Nie, po prostu, widząc was wszystkich… cieszę się, że wróciłam.
- Nam również spadł kamień z serca – rzuciła GAnge. – Nawet nie wiesz mamo, jakie to wszystko jest zagmatwane.
- Dlatego chciałabym, żebyście mi wszystko spokojnie opowiedzieli – zwróciłam się do nich z prośbą. Spojrzeli po sobie i padło na Lilith. Królowa Piekła wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić lekko kołysząc Blate`a.
- Wiemy tylko tyle, co powiedział mi Daniel. Uratowałam go razem z GAnge. Okazało się, że jest to mój dawny sługa, którego wiele lat temu wysłałam na misję, ale nigdy z niej nie powrócił.
- Będę mogła z nim porozmawiać?
- Oczywiście. Może nawet lepiej by było, gdyby on to opowiedział.
- Byłabym wdzięczna. Gdzie on teraz jest?
- W jednym z pokoi – odezwał się Loxis. – Zaprowadzę.
- Pójdziemy z tobą, mamo – powiedział Will.
- Myślę, że tę rozmowę powinni odbyć sami. Pani Lilith, Gladys i Pan Daniel nikt więcej – dodał Loxis. Wszyscy spojrzeli na niego z zaskoczeniem.
- Niby dlaczego…? – zaczął Zik, ale powstrzymałam go. Najwyraźniej Loxis wie więcej, aniżeli my w tej sprawie.
- Myślę, że to nie będzie zły pomysł. W między czasie wy przygotujcie się do podróży. Kiedy skończymy rozmawiać dam wam resztę instrukcji co i jak. Dobrze?
- Dobra, idźcie – powiedział lekko ze złością Zik. Najwyraźniej on również chciałby co nieco więcej się dowiedzieć. Albo po prostu być przy mnie. To akurat było by miłe z jego strony, ale są rzeczy, które trzeba usłyszeć samemu.
Loxis zabrał nas do pokoju Daniela. Mężczyzna siedział na łóżku i czytał jakąś książkę. Wydawał się niezbyt poruszony moim przybycie, najwyraźniej spodziewał się tego. A co za tym idzie jest inteligentny. Oczywiście, nie żebym go obrażała, tylko najwyraźniej nie można mu bezgranicznie ufać, w końcu nigdy nie ma pewności, czy nie współpracuje z wrogiem.
- Witaj Danielu, jestem Gladys – powiedziałam z lekkim uśmiechem. – Chcę się dowiedzieć od ciebie paru rzeczy.
- Przepraszam za moją nieuprzejmość. Nazywam się Daniel Kilic i jestem podwładnym Pani Lilith.
- Rozumiem, Lilith mówiła mi o tobie. Zapewne wiesz co mnie do Ciebie sprowadza.
- Chce się Pani dowiedzieć o Xerxesie. Nie będzie to zbyt ciekawa opowieść, bo sam za wiele nie wiem. Nie jest ani człowiekiem, ani duchem, nie wiadomo. Jest bardzo potężny i sieje postrach wśród tych, którzy go znają. Jest nieśmiertelny, ale jednocześnie śmiertelny, ciężko to określić. Powtarzam jedynie to co sam słyszałem, gdy byłem zamknięty w lochu. A co najstraszniejsze podobno może pokonać nawet ciebie, Pani Gladys – powiedział z lekkim przejęciem, jakby rzeczywiście tak myślał, ale nadal jakoś nie mogłam się do tego przekonać.
- To bardzo ciekawe o czym mówisz, Danielu. Jednak wiedz jedno, że mnie nie jest tak łatwo pokonać, zwłaszcza teraz, kiedy mam cel do zrealizowania. Niemniej jednak dziękuję za informacje. Odpoczywaj.
- Oczywiście, dziękuję, Pani – powiedział i ukłonił się. Wyszłam zostawiając jego i Lilith samych. Za drzwiami czekał Loxis.
- Już wiem, dlaczego chciałeś, aby tylko ja i Lilith były przy rozmowie z nim. Trzeba go mieć na oku. Lilith za bardzo go lubi jak dla mnie.
- To kochankowie – odparł sucho archanioł. Spojrzałam na Loxisa. Coś go gryzło, choć świetnie się kamufluje.
- Rozumiem, szkoda mi jej, zawsze trafia na zły typ faceta, zresztą ja chyba podobnie. Wiesz może gdzie jest Shiba i Grey?
- Ma Pani zamiar porozmawiać z Najwyższym? Nie wiem czy to dobry pomysł w tej chwili.
- Wiem, trochę go tym wszystkim przygniotłam, ale nie mogę teraz znów skazać go na pustkę, bo znów wyląduje na łasce rady. Chcę go przed tym ustrzec i musi w końcu się ogarnąć, bez niego ciężko będzie cokolwiek zrobić.
- Rozumiem. Widziałem jak szli do biura Najwyższego.
- Dobrze, dziękuję, Loxisie – rzuciłam i już zaczęłam iść, ale zatrzymałam się – Loxisie, dziękuję za opiekę nad Lilith – dodałam. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale ja zdawałam sobie z tego sprawę, że to jest jakiś grubszy interes, póki co nie powinnam pytać. Sam powie, jeśli będzie chciał. Poszłam.
Drzwi biura Greya przywoływały wspomnienia, ale teraz nie o tym powinnam myśleć. Weszłam bez pukania. Obaj mężczyźni zwrócili się moim kierunku. Shiba chciał mnie wyprosić, ale zanim to zrobił spojrzałam na niego i musiał ulec. Nie odezwał się. Tak samo Grey. Patrzyli na mnie jeden z rezygnacją i smutkiem, drugi z gniewem, jednak nie wiem czy skierowaną na mnie czy może na samego siebie.
- Shiba, mógłbyś nas zostawić samych? - spytałam, ale zabrzmiało to raczej jak rozkaz. Archanioł spojrzał na swojego Pana, który skinął głową. Zostaliśmy sami.
- Czego chcesz? - padł ostry ton. No ładnie, powtórka z rozrywki. Uśmiechnęłam się.
- Coś ostatnio lubisz się gniewać.
- Jeśli masz zamiar ze mnie żartować, to sobie daruj - znów ta oschłość, aj, aj...
- Grey - zaczęłam i podeszłam do niego. - Popatrz na mnie - wymusiłam aby spojrzał mi w oczy, byliśmy bardzo blisko siebie. - Dlaczego znów gubisz siebie? Dlaczego znów powodujesz, że się o ciebie martwię? Grey...
- Nie powinnaś się tak zachowywać w stosunku do mnie, zwłaszcza po tym co nas łączyło.
- Martwisz się Zikiem? To prawda zawsze byłam zuchwała, ale nie mam zamiaru wracać do zdradzania kogokolwiek, po prostu się o ciebie martwię. Nadal jesteś dla mnie ważny, dlatego nie chcę ciebie stracić. I pragnę Ci pomóc, jak tylko mogę.
Cisza...
- Rozumiem, jeśli będziesz chciał pogadać, to jestem do wieczora, potem wyjeżdżam. Choć może to nie ze mną powinieneś pogadać... - zaczęłam i spojrzałam znów w jego błękitno niebieskie oczy. Uśmiechnęłam się. - Jeśli mogę mieć do Ciebie prośbę, to proszę opiekuj się Lilith, co do tego Daniela mam mieszane uczucia. Wierzę Ci, Grey - tym zakończyłam naszą rozmowę i wyszłam z biura zostawiając go jego myślom. Może źle zrobiłam, tak go porzucając, ale... serca nie oszukam.
Idąc korytarzem natknęłam się na Zika.
- Czekałeś na mnie?
- O ile pamięć mnie nie myli, miałaś rozmawiać z Danielem - powiedział nieco zazdrosny. Najwyraźniej słyszał.
- Spokojnie mój słodki, nie mam zamiaru robić niczego jeśli chodzi o niego, chcę mu tylko pomóc jako przyjaciel, nic więcej.
- Gladys - zaczął i przycisnął mnie do ściany. Tak był zazdrosny. - Przysiągłem Ci, że nikomu nigdy więcej Cię nie oddam i choćbym miał zginąć tej przysięgi dotrzymam nawet siłą - jego gardłowy głos przeszywał moje uszy. Zanim się spostrzegłam całował mnie, a ja płonęłam. Wsunęliśmy się do pobliskiego pustego zupełnie pokoju, zamknęliśmy i założyliśmy barierę, by potem zatopić się w swoich objęciach.
Już dawno nie czułam jego ciała i duszy tak blisko mnie, niesamowite jak miłość jest wspaniała. Jego oddech przy mojej szyi, jego pocałunki na moich ustach i dłonie penetrujące me ciało, jak mi tego brakowało... Heh, uzależnienie, tak to się chyba nazywa... Ale kto się by tym przejmować, na pewno nie ja.
Na moich ustach pojawił się uśmiech.
*******************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz